Poniedziałek, 13 czerwca 2011
Pokarpaczowe refleksje, o dzisiejszej jeździe i siatkówce
Nie jechałam maratonu w Karpaczu, ale wiele rzeczy mogłabym napisać, bo włócząc się po mieście i stadionie , spotkałam tylu znajomych i odbyłam tyle rozmów, że w czasie żadnego maratonu mi się tyle nie zdarzyło. W sumie nie ma co się dziwić:)
Jechałyśmy do Karpacza z Krysią z jej kolegą z teamu ( Gomola Trans Airco). Niezły z niego wycinak, przyjechał a kategorii M3 3 na giga, lepszy był tylko Kaiser i Jajonek.
W sobotę Karpacz przywitał nas piekną pogodą , wiec wieczorem poszlismy z Krysią,Jackiem i dwoma nowymi kolegami z teamu Krysi na pizzę. Cały Karpacz kolarzami stał. Gdzie nie poszlismy to wszędzie byli jacyś znajomi.
Fajnie:).
Na drugi dzień co chwilę spotykałam kogoś znajomego ( Sławek Bartnik, Piotrek Klonowicz, Ryszard z Poznania, Jarek Miodoński ( znowu jechał z warkoczami mojej roboty, nawet wytrzymały całą trasę:)), Mirek Bieniasz, Kiszon,Tomek Ziembla, chłopaki z rowerowania, Maks, Mamba, Monia, Mateusz, Ania Suś i jej mąż Arek, którego nie poznałam w cywilnym ubraniu i zadałam głupie pytanie , kiedy powiedział mi Cześć Iza. Zapytałam : ja Cię znam?, Grzegorz , Marta z Poznania... Mateuesz, Monia. Długo by tak wymieniać. Po raz drugi w zyciu miałam okazję oglądać jak wjeżdza na metę czołówka mega i giga ( pierwszy raz w Istebnej w 2009r.)
Maraton ponoć był bardzo trudny technicznie, tak powiedzieli m.in i Jarek i Mirek, a skoro oni tak mówią, to tak musi być.
W każdym bądź razie nie żałuję, że pojechałam do Karpacza w charakterze widza i nie żałuję ze nie pojechałam maratonu. Myślę, ze to była dobra decyzja. Była masa cięzkich zjazdów, a ja jeszcze mam w głowie moje upadki i muszę przeprowadzić powoli nie tylko trening fizyczny ale i mentalny.
W drodze powrotnej zatrzymalismy sie w MacDonaldzie na autostradzie.
Oczywiscie masa znajomych z maratonu ( w tym chłopaki z Rowerowania), więc szybko stamtąd nie wyszliśmy.
Chłopaki z Rowerowania ścigali się potem z nami na autostradzie. Było wesoło:)
w domu byłam o 1. 30 w nocy, ogromnie zmęczona.
Budzik zadzwonił o 6.00 rano i trzeba było iśc do pracy.
Jakos przetrwałam , ale po pracy musiałam sie położyc na chwilę. Bardzo chciałam jechać na trening, ale naprawdę byłam bardzo niewyspana.
Potem o 18 krótki trening z Andżeliką.
Po płaskim i głownie asfalcie, ale pocisnęłysmy nieźle.
Jutro wyruszam bezapelacyjnie w górki.
Najwyższy czas!!!
a dzisiaj była jeszcze siatkówka.
Dziewczyny z Andżeliki pracy siatkarkami nie są, więc za bardzo się nie zmęczyłam.
Stałam sobie , zagrywałam, wystawiałam im.
Fajnie, chociaż w wielkiej formie siatkarskiej to ja nie jestem.
Ale Pan trener podziękował mi potem za pomoc. Miło.
Pracowity dzień.
Jutro zaczynam poważne trenowanie. Został mi niecały miesiąc żeby dobrze przygotować siebie i Kateemka do maratonu na nowej trasie w Ustroniu.
łatwa to ona na pewno nie będzie.
Jechałyśmy do Karpacza z Krysią z jej kolegą z teamu ( Gomola Trans Airco). Niezły z niego wycinak, przyjechał a kategorii M3 3 na giga, lepszy był tylko Kaiser i Jajonek.
W sobotę Karpacz przywitał nas piekną pogodą , wiec wieczorem poszlismy z Krysią,Jackiem i dwoma nowymi kolegami z teamu Krysi na pizzę. Cały Karpacz kolarzami stał. Gdzie nie poszlismy to wszędzie byli jacyś znajomi.
Fajnie:).
Na drugi dzień co chwilę spotykałam kogoś znajomego ( Sławek Bartnik, Piotrek Klonowicz, Ryszard z Poznania, Jarek Miodoński ( znowu jechał z warkoczami mojej roboty, nawet wytrzymały całą trasę:)), Mirek Bieniasz, Kiszon,Tomek Ziembla, chłopaki z rowerowania, Maks, Mamba, Monia, Mateusz, Ania Suś i jej mąż Arek, którego nie poznałam w cywilnym ubraniu i zadałam głupie pytanie , kiedy powiedział mi Cześć Iza. Zapytałam : ja Cię znam?, Grzegorz , Marta z Poznania... Mateuesz, Monia. Długo by tak wymieniać. Po raz drugi w zyciu miałam okazję oglądać jak wjeżdza na metę czołówka mega i giga ( pierwszy raz w Istebnej w 2009r.)
Maraton ponoć był bardzo trudny technicznie, tak powiedzieli m.in i Jarek i Mirek, a skoro oni tak mówią, to tak musi być.
W każdym bądź razie nie żałuję, że pojechałam do Karpacza w charakterze widza i nie żałuję ze nie pojechałam maratonu. Myślę, ze to była dobra decyzja. Była masa cięzkich zjazdów, a ja jeszcze mam w głowie moje upadki i muszę przeprowadzić powoli nie tylko trening fizyczny ale i mentalny.
W drodze powrotnej zatrzymalismy sie w MacDonaldzie na autostradzie.
Oczywiscie masa znajomych z maratonu ( w tym chłopaki z Rowerowania), więc szybko stamtąd nie wyszliśmy.
Chłopaki z Rowerowania ścigali się potem z nami na autostradzie. Było wesoło:)
w domu byłam o 1. 30 w nocy, ogromnie zmęczona.
Budzik zadzwonił o 6.00 rano i trzeba było iśc do pracy.
Jakos przetrwałam , ale po pracy musiałam sie położyc na chwilę. Bardzo chciałam jechać na trening, ale naprawdę byłam bardzo niewyspana.
Potem o 18 krótki trening z Andżeliką.
Po płaskim i głownie asfalcie, ale pocisnęłysmy nieźle.
Jutro wyruszam bezapelacyjnie w górki.
Najwyższy czas!!!
a dzisiaj była jeszcze siatkówka.
Dziewczyny z Andżeliki pracy siatkarkami nie są, więc za bardzo się nie zmęczyłam.
Stałam sobie , zagrywałam, wystawiałam im.
Fajnie, chociaż w wielkiej formie siatkarskiej to ja nie jestem.
Ale Pan trener podziękował mi potem za pomoc. Miło.
Pracowity dzień.
Jutro zaczynam poważne trenowanie. Został mi niecały miesiąc żeby dobrze przygotować siebie i Kateemka do maratonu na nowej trasie w Ustroniu.
łatwa to ona na pewno nie będzie.
- DST 30.00km
- Teren 7.00km
- Czas 01:09
- VAVG 26.09km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 178 ( 94%)
- HRavg 158 ( 84%)
- Kalorie 600kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!