Poniedziałek, 20 czerwca 2011
Thank God it's bicycle:
Jest taka piosenka Queenu... Thank God it's Christmas....
Trochę zmieniłam słowa... ale tak dzisiaj pomyślałam wchodząc do domu po jeździe...
Taki to był dzień... dziwny... sampoczucie może nie najgorsze, ale też dalekie do ideału. Niby poszłam wcześnie spać a obudziłam sie niewyspana... i tak jakoś dziwnie.
I na rower jechać mi się nie do konca chciało.. ale pomyslałam: jutro nie mogę ( impreza integracyjna po południu), wiec trzeba dzisiaj jechać. Trzeba "trenić", bo samo nie przyjdzie.
Pojechałam wiec. Nogi cięzkie na początku, ale sie rozkręciłam. Srednia nierwelacyjna, ale troche jeździlismy z Mirkiem po wertepach, a ja na koniec sobie pojeździłam trochę po parku w Mościcach. Całkiem konkretne zjazdy tam są i jeden taki podjazd zakonczony korzeniem, którego jeszcze nie udało mi sie podjechać.
dzisiaj byłam blisko, jeszcze tylko tylne koło buksuje, ale ja kiedyś tam wjadę:)
Generalnie dobrze mi sie jechało.
Wróciłam odmieniona, inna, szczęśliwsza.
Wyczytałam dzisiaj w książce Olgi Morawskiej takie zdanie:
W góry idzie się po życie...
Ma wrażenie, ze jeżdząć na rowerze odzyskuję dużo życia.
Jak to kiedyś Olga napisała o swoim życiu z Piotrem?
"Mieliśmy duzo zycia w życiu"
No własnie.. jak jeżdzę na rowerze, jak chodzę po górach MAM WIĘCEJ ŻYCIA W ZYCIU.
Czy ktos zgadnie co my tam robimy?:)
Trochę zmieniłam słowa... ale tak dzisiaj pomyślałam wchodząc do domu po jeździe...
Taki to był dzień... dziwny... sampoczucie może nie najgorsze, ale też dalekie do ideału. Niby poszłam wcześnie spać a obudziłam sie niewyspana... i tak jakoś dziwnie.
I na rower jechać mi się nie do konca chciało.. ale pomyslałam: jutro nie mogę ( impreza integracyjna po południu), wiec trzeba dzisiaj jechać. Trzeba "trenić", bo samo nie przyjdzie.
Pojechałam wiec. Nogi cięzkie na początku, ale sie rozkręciłam. Srednia nierwelacyjna, ale troche jeździlismy z Mirkiem po wertepach, a ja na koniec sobie pojeździłam trochę po parku w Mościcach. Całkiem konkretne zjazdy tam są i jeden taki podjazd zakonczony korzeniem, którego jeszcze nie udało mi sie podjechać.
dzisiaj byłam blisko, jeszcze tylko tylne koło buksuje, ale ja kiedyś tam wjadę:)
Generalnie dobrze mi sie jechało.
Wróciłam odmieniona, inna, szczęśliwsza.
Wyczytałam dzisiaj w książce Olgi Morawskiej takie zdanie:
W góry idzie się po życie...
Ma wrażenie, ze jeżdząć na rowerze odzyskuję dużo życia.
Jak to kiedyś Olga napisała o swoim życiu z Piotrem?
"Mieliśmy duzo zycia w życiu"
No własnie.. jak jeżdzę na rowerze, jak chodzę po górach MAM WIĘCEJ ŻYCIA W ZYCIU.
Czy ktos zgadnie co my tam robimy?:)
Buszujące w trawie:)© lemuriza1972
- DST 30.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:26
- VAVG 20.93km/h
- VMAX 36.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 580kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Zdaje mi się ,że w zielonym gąszczu traw dostrzegam kawałek grillowanej kiełbaski :]
marusia - 18:04 wtorek, 21 czerwca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!