Środa, 22 czerwca 2011
" Bo to jest nasze życie" plus fotorelacja
„ Czy pan boi się śmierci idąc w góry?
- Jakiej śmierci? W góry idziemy po życie. Bo to jest nasze życie”.
Idziemy w góry, jedziemy na maraton… BO TO JEST NASZE ŻYCIE.
Myślimy o niebezpieczeństwie?
Tak… czasem stojąc na starcie maratonu myślę: ciekawe jak wygląda trasa? Jakie są zjazdy? Oby przejechać bezpiecznie.
Idąc w góry ubieram raki… bo jest bezpiecznej…
Ale jadę, idę… wiem, może się skonczyć różnie, ale idę, bo to jest moje życie i ja innego sobie już nie wyobrażam.
Tak.. coś stać się może…
Wiem.
Ale to jest to moje życie mierzone nie liczbą oddechów, ale liczbą momentów zapierających dech w piersiach.
I wciąż czekam na spełnienie kolejnych marzeń.
Teraz na liście numerem jeden są skałki. Wspinaczka w skałkach. Zrobię to. Spróbuję.
A dzisiaj.. dzisiaj był bardzo fajny trening z Andżeliką.
Zaczęło się tak sobie… Mocy szczególnej nie było, ani motywacji, ale potem sobie przypomniałam: no tak.. przecież ja wczoraj byłam na imprezie integracyjnej, tanczyłam jakieś .. hm….6 godzin własciwie bez przerwy ( stąd dzisiaj uczucie nieco cięzkich nóg i delikatny ból w kostce). Spałam jakieś 4 godziny, potem ciężki dzien w pracy.
Zaczęłysmy niebieskim szlakiem nad Dunajcem. Teren. Fajnie. Trasa była niespodzianką dla Andżeliką.
Potem była Gologota. Andżelika szybko pognała do góry, a mnie zabrakło sił i motywacji żeby ją gonić. No a poza tym postanowiłam robić zdjęcia.
Zdjęcia nie oddają ani piękna krajobrazów ani nastromienia Golgoty.
Łatwo nie było, bo upał…
A potem w las, Panie w las, na piękny zielony pieszy na Lubince. Wiedziałam , że Andżelika będzie zachwycona.
Nie mogę być zadowolona z mocy a raczej jej braku na podjazdach, ale za to na zjazdach było lepiej.
Niestety wciąż mam wrażenie jakbym się uczyła od nowa.
Jadę jakąś sekwencję i mam już ochotę się zatrzymać.. bo wydaje mi się za trudne, ale jadę.. przejeżdzam i myślę: to byłot akie proste.. Iza.. przecież Ty to wszystko umiałaś…
Jeden podjazd zakonczony korzeniem robiłysmy do jego pokonania. Za pierwszym razem się nie udało, za drugim bardzo mocno dociązyłam przód i dałam radę.
Było świetnie.
Na koniec jechałam za Andżela i motywowałam ją do szybszej jazdy krzycząc:
Mocniej, dasz radę, pełny obrót, mocniej na pedały.
Na jednym podjeździe ścigałysmy się mocno.. myślałam, ze moje serce tego nie przetrzyma.
Czuję nogi.
Jutro wolne i mamy w planach długą i piekną trasę.
Jaką? Jeszcze nie wiadomo. Coś wymyślimy.
Mamy taką piekną okolice, ze gdzie nie pojedziemy będzie fajnie.
Po treningu byłam na kolacji u Andżeliki i Tomka. Wracałam o 23 i fajnie jest w Mościcach, o tej porze. Wesoło i gwarno, chłopaki z Azotów konczą II zmianę:)
- Jakiej śmierci? W góry idziemy po życie. Bo to jest nasze życie”.
Idziemy w góry, jedziemy na maraton… BO TO JEST NASZE ŻYCIE.
Myślimy o niebezpieczeństwie?
Tak… czasem stojąc na starcie maratonu myślę: ciekawe jak wygląda trasa? Jakie są zjazdy? Oby przejechać bezpiecznie.
Idąc w góry ubieram raki… bo jest bezpiecznej…
Ale jadę, idę… wiem, może się skonczyć różnie, ale idę, bo to jest moje życie i ja innego sobie już nie wyobrażam.
Tak.. coś stać się może…
Wiem.
Ale to jest to moje życie mierzone nie liczbą oddechów, ale liczbą momentów zapierających dech w piersiach.
I wciąż czekam na spełnienie kolejnych marzeń.
Teraz na liście numerem jeden są skałki. Wspinaczka w skałkach. Zrobię to. Spróbuję.
A dzisiaj.. dzisiaj był bardzo fajny trening z Andżeliką.
Zaczęło się tak sobie… Mocy szczególnej nie było, ani motywacji, ale potem sobie przypomniałam: no tak.. przecież ja wczoraj byłam na imprezie integracyjnej, tanczyłam jakieś .. hm….6 godzin własciwie bez przerwy ( stąd dzisiaj uczucie nieco cięzkich nóg i delikatny ból w kostce). Spałam jakieś 4 godziny, potem ciężki dzien w pracy.
Zaczęłysmy niebieskim szlakiem nad Dunajcem. Teren. Fajnie. Trasa była niespodzianką dla Andżeliką.
Potem była Gologota. Andżelika szybko pognała do góry, a mnie zabrakło sił i motywacji żeby ją gonić. No a poza tym postanowiłam robić zdjęcia.
Zdjęcia nie oddają ani piękna krajobrazów ani nastromienia Golgoty.
Łatwo nie było, bo upał…
A potem w las, Panie w las, na piękny zielony pieszy na Lubince. Wiedziałam , że Andżelika będzie zachwycona.
Nie mogę być zadowolona z mocy a raczej jej braku na podjazdach, ale za to na zjazdach było lepiej.
Niestety wciąż mam wrażenie jakbym się uczyła od nowa.
Jadę jakąś sekwencję i mam już ochotę się zatrzymać.. bo wydaje mi się za trudne, ale jadę.. przejeżdzam i myślę: to byłot akie proste.. Iza.. przecież Ty to wszystko umiałaś…
Jeden podjazd zakonczony korzeniem robiłysmy do jego pokonania. Za pierwszym razem się nie udało, za drugim bardzo mocno dociązyłam przód i dałam radę.
Było świetnie.
Na koniec jechałam za Andżela i motywowałam ją do szybszej jazdy krzycząc:
Mocniej, dasz radę, pełny obrót, mocniej na pedały.
Na jednym podjeździe ścigałysmy się mocno.. myślałam, ze moje serce tego nie przetrzyma.
Czuję nogi.
Jutro wolne i mamy w planach długą i piekną trasę.
Jaką? Jeszcze nie wiadomo. Coś wymyślimy.
Mamy taką piekną okolice, ze gdzie nie pojedziemy będzie fajnie.
Po treningu byłam na kolacji u Andżeliki i Tomka. Wracałam o 23 i fajnie jest w Mościcach, o tej porze. Wesoło i gwarno, chłopaki z Azotów konczą II zmianę:)
Gdzieś w połowie Golgoty© lemuriza1972
Dunajec wiadomo:)))) najpiękniejsza rzeka w Polsce© lemuriza1972
Góreczki i Dunajec© lemuriza1972
Pieszy szlak zielony na Lubince© lemuriza1972
Andżelika:)© lemuriza1972
zjeżdżam:)© lemuriza1972
Andżelika na podjeździe© lemuriza1972
- DST 50.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:45
- VAVG 18.18km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 175 ( 93%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 1200kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Bardzo fajna traska a Golgota widać że ma odpowiednie nachylenie, mimo że zdjęcie tego tak dobrze nie oddaje, fajny zjazd przez strumyczek.
GraLo - 17:56 czwartek, 23 czerwca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!