Piątek, 24 czerwca 2011
" Jedna z tych ziemskich chwil..."
Trafił się nam wolny dzień w środku tygodnia, wiec trzeba go było dobrze wykorzystać.
Rano nie było zbyt ciepło i trochę kropiło, ale pomimo tego zdecydowaliśmy się wyjechać i jak się okazało, to była słuszna decyzja.
Bo to był dobry dzień.
Skład: Andżelika , Tomek i ja.
Zostałam kierownikiem wycieczki. Odpowiedzialna funkcja:) Pomysł trasy jakoś tak spontanicznie narodził się w mojej głowie. Chciałam żeby było jak najwiecej terenu.
Zaczeliśmy więc niebieskim nad Dunajcem do Dąbrówki Szczepanowskiej. Potem szutrowym podjazdem na Lubinkę. Tomek jak zobaczył gdzie skręcamy z głownej drogi, powiedział:
o… nie…
Andżelika zapytała o co chodzi.
Usmiechnęłam się i powiedziałam: Tomek już wie co go czeka.
Wspinaczka bowiem nie jest może b. długa, ale dość mozolna i z walką o zachowanie przyczepności. Za to nagroda w postaci widoków z góry – gwarantowana.
Potem skręt na zielony pieszy w las na Lubince.
Tam dużo wiecej błota niż dnia poprzedniego, ale przejezdne.
Na skrzyżowaniu Zakliczyn- Rychwałd za przystankiem dalej zielonym czyli w wąwozik. Znowu fajny , terenowy zjazd. Potem już mozolna wspinaczka asfaltem na Wał. Jest co podjeżdzać.
Na Wale skrecamy w stronę kamieniołomu i jedziemy świetnym szlakiem przez las. Głownie zjazd ( ale wymagający), ale też i podjazdy. Świetny teren, piękne widoki.
Dojeżdzamy do działki Agnieszki w Siemiechowie i tam orientuję się, ze.. nie mam telefonu. Wypadł.
Andżelika mówi:wracamy, wiemy którędy jechalismy, szlak przez las nieuczęszczany, wiec jest szansa ze nikt go nie znalazł. Będziemy cały czas dzwonić.
Wspinanmy się wiec do góry.. jadąc bardzo powoli i wypatrując mojego phona:)
Długo, długo nic, aż w koncu słyszę go. Dzwoni. Krzyczę do Andżeliki żeby jeszcze dzwoniła bo go gdzieś słyszę. Znajduję. Cud. W tym lesie, trawie, kałużach, wertepach, to trochę jak poszukiwanie igły w stogu siana. Jest mocno pokiereszowany ( to był bardzo wertepiasty zjazd), ale najważniejsze, ze jest. Humor się mi poprawia i jedziemy dalej. Postanawiamy skręcić w nieznaną drogę i to jest strzał w dziesiątkę, bo eksplorujemy bardzo fajny, nowy dla nas szlak.
Wyjeżdzamy wprost na Chatę pod Wałem i tam robimy odpoczynek.
W międzyczasie wyszło piękne słonce.
Jemy lody, a ja zaprzyjaźniam się z małym kociakiem. Potem idziemy na sam szczyt Wału, żeby podziwać panoramę.
Nie wiem czy gdzieś w okolicy jest taki piękny widok. Tatr tym razem niestety nie widać.
Wygrzewamy się na słoneczku. Pięknie, miło. To jest jedna z takich chwil, kiedy myślę:
Jestem bezgranicznie szczęsliwa.
Jak to pisała Szymborska?
„ jedna z tych ziemskich chwil, proszonych żeby trwały”
Jakoś tak to było.
Niczego więcej do szczęscia nie trzeba.
Wracamy . I znowu teren czyli zjazd z Wału i Lubinki żółtym pieszym. Frajda!
Jestem zadowolona, coraz lepiej idzie mi na zjazdach.
Puszcza powypadkowa blokada.
Potem jeszcze obiad u Andżeliki i Tomka i w domu jestem o 19.30 ( wyjechaliśmy o 11)
Nie wiem kiedy minął ten dzień.
Dobry dzień. Nawet bardzo dobry dzień.
Oby więcej takich w życiu.
Rano nie było zbyt ciepło i trochę kropiło, ale pomimo tego zdecydowaliśmy się wyjechać i jak się okazało, to była słuszna decyzja.
Bo to był dobry dzień.
Skład: Andżelika , Tomek i ja.
Zostałam kierownikiem wycieczki. Odpowiedzialna funkcja:) Pomysł trasy jakoś tak spontanicznie narodził się w mojej głowie. Chciałam żeby było jak najwiecej terenu.
Zaczeliśmy więc niebieskim nad Dunajcem do Dąbrówki Szczepanowskiej. Potem szutrowym podjazdem na Lubinkę. Tomek jak zobaczył gdzie skręcamy z głownej drogi, powiedział:
o… nie…
Andżelika zapytała o co chodzi.
Usmiechnęłam się i powiedziałam: Tomek już wie co go czeka.
Wspinaczka bowiem nie jest może b. długa, ale dość mozolna i z walką o zachowanie przyczepności. Za to nagroda w postaci widoków z góry – gwarantowana.
Potem skręt na zielony pieszy w las na Lubince.
Tam dużo wiecej błota niż dnia poprzedniego, ale przejezdne.
Na skrzyżowaniu Zakliczyn- Rychwałd za przystankiem dalej zielonym czyli w wąwozik. Znowu fajny , terenowy zjazd. Potem już mozolna wspinaczka asfaltem na Wał. Jest co podjeżdzać.
Na Wale skrecamy w stronę kamieniołomu i jedziemy świetnym szlakiem przez las. Głownie zjazd ( ale wymagający), ale też i podjazdy. Świetny teren, piękne widoki.
Dojeżdzamy do działki Agnieszki w Siemiechowie i tam orientuję się, ze.. nie mam telefonu. Wypadł.
Andżelika mówi:wracamy, wiemy którędy jechalismy, szlak przez las nieuczęszczany, wiec jest szansa ze nikt go nie znalazł. Będziemy cały czas dzwonić.
Wspinanmy się wiec do góry.. jadąc bardzo powoli i wypatrując mojego phona:)
Długo, długo nic, aż w koncu słyszę go. Dzwoni. Krzyczę do Andżeliki żeby jeszcze dzwoniła bo go gdzieś słyszę. Znajduję. Cud. W tym lesie, trawie, kałużach, wertepach, to trochę jak poszukiwanie igły w stogu siana. Jest mocno pokiereszowany ( to był bardzo wertepiasty zjazd), ale najważniejsze, ze jest. Humor się mi poprawia i jedziemy dalej. Postanawiamy skręcić w nieznaną drogę i to jest strzał w dziesiątkę, bo eksplorujemy bardzo fajny, nowy dla nas szlak.
Wyjeżdzamy wprost na Chatę pod Wałem i tam robimy odpoczynek.
W międzyczasie wyszło piękne słonce.
Jemy lody, a ja zaprzyjaźniam się z małym kociakiem. Potem idziemy na sam szczyt Wału, żeby podziwać panoramę.
Nie wiem czy gdzieś w okolicy jest taki piękny widok. Tatr tym razem niestety nie widać.
Wygrzewamy się na słoneczku. Pięknie, miło. To jest jedna z takich chwil, kiedy myślę:
Jestem bezgranicznie szczęsliwa.
Jak to pisała Szymborska?
„ jedna z tych ziemskich chwil, proszonych żeby trwały”
Jakoś tak to było.
Niczego więcej do szczęscia nie trzeba.
Wracamy . I znowu teren czyli zjazd z Wału i Lubinki żółtym pieszym. Frajda!
Jestem zadowolona, coraz lepiej idzie mi na zjazdach.
Puszcza powypadkowa blokada.
Potem jeszcze obiad u Andżeliki i Tomka i w domu jestem o 19.30 ( wyjechaliśmy o 11)
Nie wiem kiedy minął ten dzień.
Dobry dzień. Nawet bardzo dobry dzień.
Oby więcej takich w życiu.
Widok z góry Wał© lemuriza1972
Panorama z Wału© lemuriza1972
Miłość od pierwszego wejrzenia© lemuriza1972
Uczucia ciąg dalszy© lemuriza1972
Gdzieś tam po drodze...© lemuriza1972
Andżelika i Tomek na podjeździe na Wał© lemuriza1972
Andżelika podjeżdża© lemuriza1972
Wąwóz© lemuriza1972
- DST 60.00km
- Teren 30.00km
- Czas 03:58
- VAVG 15.13km/h
- VMAX 54.00km/h
- HRmax 175 ( 93%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 1600kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!