Piątek, 8 lipca 2011
Trening mentalny i próba opon
Plan na dzisiaj był taki żeby jechać do Buczyny ( tam wiadomo było, ze będzie mokro i technicznie) i wypróbować opony, a potem myjka.
Tuż przed wyjsciem z pracy burza i ulewa. Dawno nie padało haha. Tak się wszyscy cieszyli dzisiaj słońcem… a tu znowu deszcz.
Ulewa była chyba potężna bo w Buczynie po prostu.. potop. Mokro bardzo, bardzo, bardzo, a niektóre podjazdy po prostu niewjeżdżalne z uwagi na to ze po prostu akurat tam .. sliska glina. Żadna opona by tego nie wytrzymała.
Piękny jest ten las i tak sobie jeżdżąc , odkrywałam nowe ścieżki. Myślałam: przecież mam ten las dosłownie 3 km od domu. Jest tyle technicznych kawałków, zjazdów i podjazdów dlaczego ja tu jestem tak rzadko?
Dawniej czasem z Mirkiem kręcilismy po Buczynie. Trzeba będzie do tego wrócić w dni kiedy w planie będę miała technikę , bo naprawdę jest gdzie ją ćwiczyć. Dzisiaj jeździłam ostrozonie i wolno. Opony.. myślę, ze ok.
Postawiłam sobie za cel trening mentalny, dlatego też wybierałam fragmenty gdzie są zjazdy.
Znalazłam jeden taki co prawda króciutki ale najeżony sliskimi korzeniami i zjeżdzałam kilka razy.
Potem spojrzałam na zjazdy, które kiedyś robilismy z Mirkiem ( 3 lata temu). Na tych zjazdach uczyłam się przełamywać strach. Popatrzyłam na jeden z nich, dzisiaj okropnie grząski i pomyślałam: o nie.. dzisiaj bym tego nie zjechała..
Ale potem stanęłam , popatrzyłam w dół i pomyślałam: Iza, musisz spróbować, musisz się przemóc, musisz sobie przypomnieć , ze potrafiłaś już nieźle zjeżdzać.
Bo przecież tak było! W tamtym sezonie starty u GG wyrobiły we mnie wiele nawyków, naprawdę fajnie już zjeżdzałam, a przede wszystkim nie bałam się.
Tegoroczne wypadki, ten przed Złotym i potem ten w Zabierzowie spowodowały, ze gdzieś tam w umyśle jest jeszcze nieco strachu.
No i to jest głownie zadanie na ten maraton – przełamać się. Zacząć po prostu jeździć swoje i wiem, ze ze startu na start powinno wtedy zjeżdzać się lepiej.
Już wiele razy cytowałam tutaj pewien dialog.
Ojciec i synek.
Synek: tato już nie mogę iść, nogi mnie bolą.
Ojciec: nóżki jeszcze mogą, to głowa mówi ci : nie.
Ja często powtarzam sobie to podczas maratonów.
Obiecałam sobie, ze w niedzielę będę starała się o tym pamietać. Będę się też starała pamietać o tym jakie trudy znosiłam zimą w Tatrach. Wtedy nie pękałam. Potrafiłam iść 7 godz w zimnie, zadymce, pod górę.
Więc i teraz musze dać radę.
No i dlatego postanowiłam jednak zjechać ten zjazd. I udało się. I od razu w głowie się trochę rozjaśniło.
Muszę pracować nad swoją głową.
Bardzo podoba mi się to co napisał Kulisty w komentarzu do mojego wpisu przedwczorajszego.
"Rower jest pojazdem napędzanym siłą mięśni. Rower jadący pod górę jest pojazdem napędzanym siłą woli...".
Bo ciagle myslę o tym, ze mocy brak.. więc muszę w niedzielę mieć dużo , dużo siły woli.
a dzisiaj trzeba już iść spać. Rower umyty, łańcuch nasmarowany, amor "popsikany", szpeje spakowane. Jutro wyjazd do Ustronia.
Dzisiaj weszłam sobie w sektorówkę ( byłam pewna, ze po Zabierzowie spadnę na szary koniec), ale niespodzianka - mam dalej sektor III. To dobrze. Zawsze to juz cos na początek:)
Tuż przed wyjsciem z pracy burza i ulewa. Dawno nie padało haha. Tak się wszyscy cieszyli dzisiaj słońcem… a tu znowu deszcz.
Ulewa była chyba potężna bo w Buczynie po prostu.. potop. Mokro bardzo, bardzo, bardzo, a niektóre podjazdy po prostu niewjeżdżalne z uwagi na to ze po prostu akurat tam .. sliska glina. Żadna opona by tego nie wytrzymała.
Piękny jest ten las i tak sobie jeżdżąc , odkrywałam nowe ścieżki. Myślałam: przecież mam ten las dosłownie 3 km od domu. Jest tyle technicznych kawałków, zjazdów i podjazdów dlaczego ja tu jestem tak rzadko?
Dawniej czasem z Mirkiem kręcilismy po Buczynie. Trzeba będzie do tego wrócić w dni kiedy w planie będę miała technikę , bo naprawdę jest gdzie ją ćwiczyć. Dzisiaj jeździłam ostrozonie i wolno. Opony.. myślę, ze ok.
Postawiłam sobie za cel trening mentalny, dlatego też wybierałam fragmenty gdzie są zjazdy.
Znalazłam jeden taki co prawda króciutki ale najeżony sliskimi korzeniami i zjeżdzałam kilka razy.
Potem spojrzałam na zjazdy, które kiedyś robilismy z Mirkiem ( 3 lata temu). Na tych zjazdach uczyłam się przełamywać strach. Popatrzyłam na jeden z nich, dzisiaj okropnie grząski i pomyślałam: o nie.. dzisiaj bym tego nie zjechała..
Ale potem stanęłam , popatrzyłam w dół i pomyślałam: Iza, musisz spróbować, musisz się przemóc, musisz sobie przypomnieć , ze potrafiłaś już nieźle zjeżdzać.
Bo przecież tak było! W tamtym sezonie starty u GG wyrobiły we mnie wiele nawyków, naprawdę fajnie już zjeżdzałam, a przede wszystkim nie bałam się.
Tegoroczne wypadki, ten przed Złotym i potem ten w Zabierzowie spowodowały, ze gdzieś tam w umyśle jest jeszcze nieco strachu.
No i to jest głownie zadanie na ten maraton – przełamać się. Zacząć po prostu jeździć swoje i wiem, ze ze startu na start powinno wtedy zjeżdzać się lepiej.
Już wiele razy cytowałam tutaj pewien dialog.
Ojciec i synek.
Synek: tato już nie mogę iść, nogi mnie bolą.
Ojciec: nóżki jeszcze mogą, to głowa mówi ci : nie.
Ja często powtarzam sobie to podczas maratonów.
Obiecałam sobie, ze w niedzielę będę starała się o tym pamietać. Będę się też starała pamietać o tym jakie trudy znosiłam zimą w Tatrach. Wtedy nie pękałam. Potrafiłam iść 7 godz w zimnie, zadymce, pod górę.
Więc i teraz musze dać radę.
No i dlatego postanowiłam jednak zjechać ten zjazd. I udało się. I od razu w głowie się trochę rozjaśniło.
Muszę pracować nad swoją głową.
Bardzo podoba mi się to co napisał Kulisty w komentarzu do mojego wpisu przedwczorajszego.
"Rower jest pojazdem napędzanym siłą mięśni. Rower jadący pod górę jest pojazdem napędzanym siłą woli...".
Bo ciagle myslę o tym, ze mocy brak.. więc muszę w niedzielę mieć dużo , dużo siły woli.
a dzisiaj trzeba już iść spać. Rower umyty, łańcuch nasmarowany, amor "popsikany", szpeje spakowane. Jutro wyjazd do Ustronia.
Dzisiaj weszłam sobie w sektorówkę ( byłam pewna, ze po Zabierzowie spadnę na szary koniec), ale niespodzianka - mam dalej sektor III. To dobrze. Zawsze to juz cos na początek:)
Las Buczyna w Zbylitowskiej Górze© lemuriza1972
Buczyna© lemuriza1972
- DST 21.00km
- Teren 8.00km
- Czas 01:16
- VAVG 16.58km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Super miejscówa... chciałbym żeby i u mnie było tak blisko do lasu
kundello21 - 21:59 poniedziałek, 11 lipca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!