Niedziela, 10 lipca 2011
Ustroń::)))
To nie był udany powrót na maratonowe trasy, ale cóż.. nawet nie spodziewałam się, że może być b. udany.
Po doscyć długiej przerwie w jeżdzeniu raczej ciężko w trzy tygodnie odbudować jakąś super formę.
Czas kiepski.. rózne myśli w czasie jazdy. Nawet takie zeby sobie "darować" Głuszycę, ale w konsekwencji ... zadowolenie na mecie.
Skoro czas kiepski dlaczego zadowolenie?
Z prostej przyczyny. Nie do konca sie układał ten wyścig dla mnie dobrze.
Upał, w którym raczej jeździ mi sie źle.
Trochę strachu czy znowu nie złapię blokady na zjazdach.
Kłopoty zaraz na początku z przerzutką i gdyby nie pomoc Pawła z MPEC-U, to pewnie byłabym zmuszona zejść z trasy.
Kłopot z tylnym hamulcem ( ale o tym szczegółowo w relacji z maratonu).
To były te przeciwności, ale one oczywiście nie tłumaczą kiepskiego czasu.
Głowna przyczyna to brak mocy.
Ale... jest ten jeden wielki pozytyw. Udało mi sie kompletnie odblokować na zjazdach. A naprawdę łatwe nie były. Ta niezliczona ilość luźnych , ostrych kamieni... korzenie.
Oj było gdzie polecieć.
Udało mi sie zjechać niemalże wszystko ( z wyjątkiem małego fragmentu na początku, ale wtedy jeszcze byłam taka "niewjeżdzona" w te zjazdy i był pewien strach).
No więc udało sie bezpiecznie przejechać i z tego bardzo sie cieszę.
Co będzie dalej? nie wiem. Czy stać mnie w tym sezonie na jakiś lepszy wynik.
Czas pokaże, ale nawet jeśli nie.. to trudno.
Nauczyłam się jednej cennej rzeczy przez tę moją historię ze skręconą kostką.
Nawet jak nie idzie na wyścigach.. to to nie jest w koncu koniec świata.
jest jeszcze tyle fajnych rzeczy do zrobienia... są góry do chodzenia, są narty do biegania, są skały do wspinania, jest tyle miejsc do zwiedzania:)
A tras w Ustroniu przepiękna... po prostu kwintesencja mtb.
Polecam te rejony dla prawdziwych "górali", którym niestraszna wspinaczka i ostre zjazdy.
Po doscyć długiej przerwie w jeżdzeniu raczej ciężko w trzy tygodnie odbudować jakąś super formę.
Czas kiepski.. rózne myśli w czasie jazdy. Nawet takie zeby sobie "darować" Głuszycę, ale w konsekwencji ... zadowolenie na mecie.
Skoro czas kiepski dlaczego zadowolenie?
Z prostej przyczyny. Nie do konca sie układał ten wyścig dla mnie dobrze.
Upał, w którym raczej jeździ mi sie źle.
Trochę strachu czy znowu nie złapię blokady na zjazdach.
Kłopoty zaraz na początku z przerzutką i gdyby nie pomoc Pawła z MPEC-U, to pewnie byłabym zmuszona zejść z trasy.
Kłopot z tylnym hamulcem ( ale o tym szczegółowo w relacji z maratonu).
To były te przeciwności, ale one oczywiście nie tłumaczą kiepskiego czasu.
Głowna przyczyna to brak mocy.
Ale... jest ten jeden wielki pozytyw. Udało mi sie kompletnie odblokować na zjazdach. A naprawdę łatwe nie były. Ta niezliczona ilość luźnych , ostrych kamieni... korzenie.
Oj było gdzie polecieć.
Udało mi sie zjechać niemalże wszystko ( z wyjątkiem małego fragmentu na początku, ale wtedy jeszcze byłam taka "niewjeżdzona" w te zjazdy i był pewien strach).
No więc udało sie bezpiecznie przejechać i z tego bardzo sie cieszę.
Co będzie dalej? nie wiem. Czy stać mnie w tym sezonie na jakiś lepszy wynik.
Czas pokaże, ale nawet jeśli nie.. to trudno.
Nauczyłam się jednej cennej rzeczy przez tę moją historię ze skręconą kostką.
Nawet jak nie idzie na wyścigach.. to to nie jest w koncu koniec świata.
jest jeszcze tyle fajnych rzeczy do zrobienia... są góry do chodzenia, są narty do biegania, są skały do wspinania, jest tyle miejsc do zwiedzania:)
A tras w Ustroniu przepiękna... po prostu kwintesencja mtb.
Polecam te rejony dla prawdziwych "górali", którym niestraszna wspinaczka i ostre zjazdy.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!