Wtorek, 19 lipca 2011
Trening
I znowu deszcz...
Po upalnym dniu akurat o 15 lunęło. Zanim doszłam do domu , spodnie miałam mokre do kolan:)
ale jakoś nie opuszczała mnie nadzieja, ze padać przestanie.
Byłam zmęczona po pracy. Bardzo. Czasem w takich dniach, naprawde mocno trzeba z diabłem wewnętrznym walczyć , żeby na trening wyjechać.
Ale to zmęczenie pozorne jest... bo wiem, ze jak parę razy korbą przekręcę już będzie wszystko ok.
Padać w koncu przestało, chociaż czarne chmury wisiały nad miastem i okolicą, i wyjazd był pewnym ryzykiem. Pomyślałam jednak:
trudno, najwyżej zmoknę , nie jest aż tak bardzo zimno.
Plan: ok 2 h jazdy, 2 x 20 min tempa i wytrzymałość
Udało sie zrealizować. Kiedy jechałam te 2 x po 20 min często sobie powtarzałam to co powiedział A. Piątek: trzeba sobie umieć zadać ból.
Tak trzeba...to nie jest łatwe.
Jechało sie nie najgorzej, ale nie jestem na pewno w szczycie formy.
Kiedyś takie asfaltowe trasy przemierzane z prędkością 30 km/h , robiło mi sie z większą łatwością.
Nie ma tez dramatu, wiec jakas tam baza do tego żeby było lepiej chyba jest.
Dzisiaj jechałam sama, wiec bardzo skoncentrowałam się na treningu. Wzrok tylko na przednie koło i heja przed siebie.
Ostatnie pół godziny.. złapał mnie deszcz, ale taki nie do konca szkodliwy. Dało się przeżyć
Trasa: Mościce- ostrów, Bogumiłowice- Łukanowice-Isep-Wojnicz- Dębina- Wierzchosławice- Niwka - Radłów- Żabno- Niedomice- Łęg T- Bobrowniki W- Biała- Moscice.
53 km, więc nieźle.
I tak jeszcze w nawiązaniu do wpisu poprzedniego:)
Jadąc przez Białą zauwazyłam dwóch młodych chłopaczków na rowerach.
Zobaczyli mnie i rura do przodu. Za bardzo to nie musiałam sie spinać,zeby do nich dojechać, ale młodzi byli.. to ich tłumaczy.
Powiedziałam: jak chłopaki .. ścigamy sie...?
Szał w oczach, nerwowe obroty korbą, chłopaki do przodu...jak pokrzykuję: dawać, dawać , nie odpuszczać, po 10 m odpuścili... ale jeden z nich to było połączenie kolarza z piłkarzem. Miał koszulkę z napisem Smolarek :)
A tak w ogóle martwi mnie ten "rozwód" Mai z trenerem Piątkiem. To chyba nie jest dobre rozwiązanie na rok przed Olimpiadą.
Po upalnym dniu akurat o 15 lunęło. Zanim doszłam do domu , spodnie miałam mokre do kolan:)
ale jakoś nie opuszczała mnie nadzieja, ze padać przestanie.
Byłam zmęczona po pracy. Bardzo. Czasem w takich dniach, naprawde mocno trzeba z diabłem wewnętrznym walczyć , żeby na trening wyjechać.
Ale to zmęczenie pozorne jest... bo wiem, ze jak parę razy korbą przekręcę już będzie wszystko ok.
Padać w koncu przestało, chociaż czarne chmury wisiały nad miastem i okolicą, i wyjazd był pewnym ryzykiem. Pomyślałam jednak:
trudno, najwyżej zmoknę , nie jest aż tak bardzo zimno.
Plan: ok 2 h jazdy, 2 x 20 min tempa i wytrzymałość
Udało sie zrealizować. Kiedy jechałam te 2 x po 20 min często sobie powtarzałam to co powiedział A. Piątek: trzeba sobie umieć zadać ból.
Tak trzeba...to nie jest łatwe.
Jechało sie nie najgorzej, ale nie jestem na pewno w szczycie formy.
Kiedyś takie asfaltowe trasy przemierzane z prędkością 30 km/h , robiło mi sie z większą łatwością.
Nie ma tez dramatu, wiec jakas tam baza do tego żeby było lepiej chyba jest.
Dzisiaj jechałam sama, wiec bardzo skoncentrowałam się na treningu. Wzrok tylko na przednie koło i heja przed siebie.
Ostatnie pół godziny.. złapał mnie deszcz, ale taki nie do konca szkodliwy. Dało się przeżyć
Trasa: Mościce- ostrów, Bogumiłowice- Łukanowice-Isep-Wojnicz- Dębina- Wierzchosławice- Niwka - Radłów- Żabno- Niedomice- Łęg T- Bobrowniki W- Biała- Moscice.
53 km, więc nieźle.
I tak jeszcze w nawiązaniu do wpisu poprzedniego:)
Jadąc przez Białą zauwazyłam dwóch młodych chłopaczków na rowerach.
Zobaczyli mnie i rura do przodu. Za bardzo to nie musiałam sie spinać,zeby do nich dojechać, ale młodzi byli.. to ich tłumaczy.
Powiedziałam: jak chłopaki .. ścigamy sie...?
Szał w oczach, nerwowe obroty korbą, chłopaki do przodu...jak pokrzykuję: dawać, dawać , nie odpuszczać, po 10 m odpuścili... ale jeden z nich to było połączenie kolarza z piłkarzem. Miał koszulkę z napisem Smolarek :)
A tak w ogóle martwi mnie ten "rozwód" Mai z trenerem Piątkiem. To chyba nie jest dobre rozwiązanie na rok przed Olimpiadą.
- DST 53.00km
- Czas 01:58
- VAVG 26.95km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 150 ( 79%)
- Kalorie 900kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
mnie kusiło i to bardzo. szosę traktuję jako zło konieczne i kiedy tylko mogę to jadę w teren. full wyczyszczony i nasmarowany niestety został w garażu. tym bardziej że jazda po ciemku w terenie nie jest łatwa a w błocie byłaby jeszcze trudniejsza. najgorsze że prognozy są mało optymistyczne :(
slawek76 - 10:09 środa, 20 lipca 2011 | linkuj
hej. ja też właśnie wróciłem z treningu. i też przez cały dzien było słonecznie a lunęło ok 18 i lało tak porządnie że wiedziałem że w teren wjeżdżać nie ma sensu - kąpieli błotnych na razie mam dosyć. na szczęście potem sobie poszło więc 2 godziny i też 50 km udało się po mieście zrobić. a teraz znowu grzmi i burza się zbliża. czyli powrót w samą porę :)
slawek76 - 21:18 wtorek, 19 lipca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!