Poniedziałek, 1 sierpnia 2011
Po Głuszycy
Kto był to wie, kto nie był.. to wieczorem wszystko opiszę z detalami, bo warto.
Głuszyca zawsze była b.trudnym maratonem.
Wczoraj zrobiła się jeszcze trudniejsza.
Wszystko za sprawą padającego całą sobotę ( i w nocy) deszczu, co uczyniło trasę.. trudniejszą.
Jeszcze w piątek się cieszyłam, w sobotę wieczorem słuchając padającego deszczu zaczęłam się bać.
Jakis zły sen w nocy… i to wystarczyło, ze rano psychicznie to tak do bani było..
Musiałam mocno walczyć z samą sobą, żeby się przekonać, ze dam radę.
Dałam radę. Bałam się warunków i bałam się tego jak po raz pierwszy w tym roku zniosę tak długą trasę. Bo ze spędzę na siodełku wiele godzin, to było pewne.
A ja w tym roku jeszcze nie przejechałam żadnej trasy około 5 godzinnej. Dramatycznie mało było długich tras, więc z wytrzymałościa kiepsko.
Wczoraj jechałam 5 godzin i 40 min. Długoooo…..
No ale wytrzymałam.
Nie pękłam też na zjazdach, a te wiadomo u GG.. zawsze są trudne. Wczoraj warunki uczyniły je ekstrelamlnie trudnymi, ale mnie one bardzo cieszyły. Cieszyły bo po prostu zjeżdzałam.. zaufałam rowerowi i sobie zjeżdzałam po kamieniach, korzeniach, błocie.
I nic się nie stało!
A było wiele wypadków. Mnie udało się cało dojechać do mety i to jest chyba mój największy sukces. No i to ze udało mi się samą siebie przekonać żeby jednak nie schodzić z trasy i się nie poddawać ( początek był ciezki dla mnie i przyznam , ze wiedząc co mnie czeka potem, miałam takie własnie mysli).
Ale zejścia z trasy nie wybaczyłabym sobie długo.. męczyłoby mnie to psychicznie. Wiec podjęłam tzw haha męską decyzje i wolałam się zmęczym fizycznie.
Cóż było… mokro, błotnie, było wszystko.. korzenie śliskie, kamienie sliskie, błociarko, kałuże.. długie podjazdy, trudne zjazdy, spore przewyższenia, duzo kilometrów. Mgła i mżawka. Po prostu mtb.
Reszta wieczorem, bo teraz muszę uprać ciuchy, spakować sie i jadę do Mielca.
Głuszyca zawsze była b.trudnym maratonem.
Wczoraj zrobiła się jeszcze trudniejsza.
Wszystko za sprawą padającego całą sobotę ( i w nocy) deszczu, co uczyniło trasę.. trudniejszą.
Jeszcze w piątek się cieszyłam, w sobotę wieczorem słuchając padającego deszczu zaczęłam się bać.
Jakis zły sen w nocy… i to wystarczyło, ze rano psychicznie to tak do bani było..
Musiałam mocno walczyć z samą sobą, żeby się przekonać, ze dam radę.
Dałam radę. Bałam się warunków i bałam się tego jak po raz pierwszy w tym roku zniosę tak długą trasę. Bo ze spędzę na siodełku wiele godzin, to było pewne.
A ja w tym roku jeszcze nie przejechałam żadnej trasy około 5 godzinnej. Dramatycznie mało było długich tras, więc z wytrzymałościa kiepsko.
Wczoraj jechałam 5 godzin i 40 min. Długoooo…..
No ale wytrzymałam.
Nie pękłam też na zjazdach, a te wiadomo u GG.. zawsze są trudne. Wczoraj warunki uczyniły je ekstrelamlnie trudnymi, ale mnie one bardzo cieszyły. Cieszyły bo po prostu zjeżdzałam.. zaufałam rowerowi i sobie zjeżdzałam po kamieniach, korzeniach, błocie.
I nic się nie stało!
A było wiele wypadków. Mnie udało się cało dojechać do mety i to jest chyba mój największy sukces. No i to ze udało mi się samą siebie przekonać żeby jednak nie schodzić z trasy i się nie poddawać ( początek był ciezki dla mnie i przyznam , ze wiedząc co mnie czeka potem, miałam takie własnie mysli).
Ale zejścia z trasy nie wybaczyłabym sobie długo.. męczyłoby mnie to psychicznie. Wiec podjęłam tzw haha męską decyzje i wolałam się zmęczym fizycznie.
Cóż było… mokro, błotnie, było wszystko.. korzenie śliskie, kamienie sliskie, błociarko, kałuże.. długie podjazdy, trudne zjazdy, spore przewyższenia, duzo kilometrów. Mgła i mżawka. Po prostu mtb.
Reszta wieczorem, bo teraz muszę uprać ciuchy, spakować sie i jadę do Mielca.
Kateemek po Głuszycy© lemuriza1972
Krysia myje rower w ..potoku:)© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Maciej - Byłem dzisiaj u chirurga i jest dobrze ;) Zdjęcie ok. Po jakimś tygodniu powinno być już wszystko ok ;)
Maks - 21:52 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
Witam
Ja również przyłączam się do gratulacji prawie 6 godzin w takich warunkach jest co pedałować i pokazałaś hart ducha. Oglądałem wyniki live i jak zobaczyłem 5 godzin, a tu połowa stawki - to cobie pomyślałem hoho nie było lekko - czyli Złoty Stok (Mega) co przejechaliśmy był lajcikiem ?
A co tam z Klosiem widzę, że ma DNF ? Maks, a może masz zbity nerw łokciowy - czujesz mrowienie w palcach ? MaciejBrace - 20:54 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
Ja również przyłączam się do gratulacji prawie 6 godzin w takich warunkach jest co pedałować i pokazałaś hart ducha. Oglądałem wyniki live i jak zobaczyłem 5 godzin, a tu połowa stawki - to cobie pomyślałem hoho nie było lekko - czyli Złoty Stok (Mega) co przejechaliśmy był lajcikiem ?
A co tam z Klosiem widzę, że ma DNF ? Maks, a może masz zbity nerw łokciowy - czujesz mrowienie w palcach ? MaciejBrace - 20:54 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
Gratulacje ukończenia ;) Ja niestety przypłaciłem to kontuzją dzisiaj jadę do chirurga paluchy mnie bolą jak nie wiem. Podejrzewam że zerwałem/naderwałem ścięgno. Aktualnie nie mogę zacisnąć ręki :(.
Maks - 12:48 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
Gratulacje! Najważniejsze że przejechałaś bez upadków i uniknęłaś kontuzji, zwłaszcza biorąc pod uwagę warunki jakie były.
slawek76 - 12:07 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!