Środa, 10 sierpnia 2011
Płasko po Lesie
Dzisiaj jazda bez większej historii.
Rano obudziło mnie słonce, ale kiedy wyszłam do sklepu, zdziwiłam się, że jest tak zimno.
Siedziałam w kuchni przy stole, jadłam śniadanie , czarne chmury przesłanialy słonce, a ja juz ubrana w rowerowe ciuchy.. sama ze sobą walczyłam .. wyjechać nie wyjechać...
Wiatr duzy, zimnoooo...
W koncu pomyślałam: ejże... w lutym, marcu jedzisz w takiej niskiej temperaturze, w chlapie ,czasem sniegu, teraz pękasz?
Zrezygnowałam jednak z planu jazdy na Marcinkę i obrałam kierunek na Las Radłowski.
Płasko, dosyć szybko ( chociaż wiatr skutecznie mi przeszkadzał).
Nie bardzo tak lubię... Taka czysto treningowa, siłowa jazda przed siebie, chociaż wiem, ze też potrzebna, nie daje mi tyle radości, co podjazd na przykład, co widoki górek, co techniczne podjazdy, zjazdy.
Ale na to przyjdzie czas jutro. odebrałam Kateemka dzisiaj i jutro jedziemy w górki:)
Jaki on leciutki...:)
Kiedy jestem na maratonie i wokół tyle lżejszych lepszych rowerów , myślę sobie: ciężki ten mój rower...
Ale kiedy kilka dni jeździ się na 14 kg Jamisie, a potem następne dwa na lżejszym, ale jednak ciezszym od KTm-a Magnusie... to różnicę czuć ogromną.
Od czasu do czasu podczytuję sobie "Notatnik" Anny Kamieńskiej.
Słuszne uwagi, celne spostrzeżenia.. ale dużo w nich smutku... Moze dlatego, że pisała to po smierci ukochanego męża.
Dzisiaj zwróciłam uwagę na to:
" Są czasem długie i żmudne okresy pozornego dreptania w miejscu, kołowania. a potem nagle jakby pchnięcie. Odpada to co zbyteczne. Ciągle rodzimy się na nowo"
Trochę dreptałam i kołowałam w miejscu jeszcze niedawno. Wiedziałam, ze to minie, ze muszę przeczekać, ale z niecierpliwością czekałam na ten dzień.
Nadszedł.. całkiem niedawno to było, ale czuję jakbym się narodziła na nowo.
Znowu idę do przodu.
Rano obudziło mnie słonce, ale kiedy wyszłam do sklepu, zdziwiłam się, że jest tak zimno.
Siedziałam w kuchni przy stole, jadłam śniadanie , czarne chmury przesłanialy słonce, a ja juz ubrana w rowerowe ciuchy.. sama ze sobą walczyłam .. wyjechać nie wyjechać...
Wiatr duzy, zimnoooo...
W koncu pomyślałam: ejże... w lutym, marcu jedzisz w takiej niskiej temperaturze, w chlapie ,czasem sniegu, teraz pękasz?
Zrezygnowałam jednak z planu jazdy na Marcinkę i obrałam kierunek na Las Radłowski.
Płasko, dosyć szybko ( chociaż wiatr skutecznie mi przeszkadzał).
Nie bardzo tak lubię... Taka czysto treningowa, siłowa jazda przed siebie, chociaż wiem, ze też potrzebna, nie daje mi tyle radości, co podjazd na przykład, co widoki górek, co techniczne podjazdy, zjazdy.
Ale na to przyjdzie czas jutro. odebrałam Kateemka dzisiaj i jutro jedziemy w górki:)
Jaki on leciutki...:)
Kiedy jestem na maratonie i wokół tyle lżejszych lepszych rowerów , myślę sobie: ciężki ten mój rower...
Ale kiedy kilka dni jeździ się na 14 kg Jamisie, a potem następne dwa na lżejszym, ale jednak ciezszym od KTm-a Magnusie... to różnicę czuć ogromną.
Od czasu do czasu podczytuję sobie "Notatnik" Anny Kamieńskiej.
Słuszne uwagi, celne spostrzeżenia.. ale dużo w nich smutku... Moze dlatego, że pisała to po smierci ukochanego męża.
Dzisiaj zwróciłam uwagę na to:
" Są czasem długie i żmudne okresy pozornego dreptania w miejscu, kołowania. a potem nagle jakby pchnięcie. Odpada to co zbyteczne. Ciągle rodzimy się na nowo"
Trochę dreptałam i kołowałam w miejscu jeszcze niedawno. Wiedziałam, ze to minie, ze muszę przeczekać, ale z niecierpliwością czekałam na ten dzień.
Nadszedł.. całkiem niedawno to było, ale czuję jakbym się narodziła na nowo.
Znowu idę do przodu.
- DST 41.00km
- Teren 18.00km
- Czas 01:40
- VAVG 24.60km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 159 ( 84%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 680kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!