Czwartek, 11 sierpnia 2011
Pożegnanie z górkami ( na jakieś 3 dni):)
http://greencat.wrzuta.pl/audio/7HngE9gmJxD/tomasz_olszewski_i_3_4_-_zza_ciemnych_szyb
Znam taki bar, na poboczu mlecznej drogi,
często w nim tłok, lecz ty nigdy nie zachodzisz -
- mówisz, że smród i ci ludzie nie z tej ziemi...
bywa i tak, ale tego przecież nie wiesz.
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat,
wstajesz, gdy inni kładą się spać,
porywa cię luksusu wir...
A tak naprawdę nie masz nic.
Żarówki blask małe słońce dla leniwych
na ladzie barszcz co smakuje Ukrainą
Tutaj menu nie zależy od ustroju
A przecież ty ponad równość stawiasz wolność
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat...
Kobieta ma całe życie w paru torbach
pod ścianą żur siorbie jakiś Wernyhora
Dzieciaki co niejednemu litość skradły
mijasz ten bar pewnie jadłeś
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat...
Oglądasz 1 z 1
Na playlistach (1)
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat,
wstajesz, gdy inni kładą się spać,
porywa cię luksusu wir...
A tak naprawdę nie masz nic.
Żarówki blask małe słońce dla leniwych
na ladzie barszcz co smakuje Ukrainą
Tutaj menu nie zależy od ustroju
A przecież ty ponad równość stawiasz wolność
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat...
Kobieta ma całe życie w paru torbach
pod ścianą żur siorbie jakiś Wernyhora
Dzieciaki co niejednemu litość skradły
mijasz ten bar pewnie jadłeś
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat
Taka piosenka. Dlaczego ona? Bo mi się podoba.
To jest już wystarczający powód, żeby ją zamieścić. Może spodoba się komuś jeszcze?
„ NIE ZAPISUJĘ TERAZ SWOICH CODZIENNYCH RADOŚCI, BO BYŁOBY ZBYT WIELE DO PISANIA”
To znowu Anna Kamieńska.
Ładne. Bardzo optymistyczne.
Ale.. ja zapisuję. Tu i ówdzie. Bo?
Bo lubię utrwalać chwile ( ziemskie, proszone żeby trwały:)), bo lubię pisać. Po prostu.
Dzisiaj obudziłam się o 5. 30. Jakieś takie emocje… no bo wyjazd na Węgry.
Jak dziecko prawda? Ile jeszcze we mnie z tego dzieciaka, który cieszył się z podróży do cioci do Jedrzejowa, zwłaszcza , ze podróż była jakby drogą okrężną tzn przez ukochany ale rzadko widywany Kraków? Cieszyłam się tak, ze spać nie moglam.
Chyba jeszcze trochę zostało:) we mnie tego dziecka..
Byłam już na Węgrzech. Polubiłam je. Naprawdę.
Tylko 3 dni, ale dla mnie to tak wiele. Tak dawno nie byłam nigdzie, tak po prostu sobie .. odpocząć, coś zobaczyć.
A dzisiaj znowu słońce, słońce, słońce, więc powód do radości był.
Ania z Bydgoszczy pisze mi, że u nich zimno, deszcz.
No więc skoro tyle słonca w całym mieście,to na rower, ale rzecz jasna za miasto.
Oj.. jakas jechałam dzisiaj zdekoncentrowana, że popełniłam kilka błędów takich, ze Głuszyca by mi ich nie wybaczyła.
Gdzieś w połowie trasy przypomniałam sobie, ze przecież dzisiaj wyjeżdzam, więc pasowałoby sobie nic nie zrobić:). To chyba spowodowało jakieś spięcie.. i taką bezsensowną asekuracyjną jazdę.
Znowu była bardziej wycieczka niż trening, chociaż kilka razy starałam się pod górę mocniej przycisnąć.
Było jednak sporo terenu, niełatwego.
Zaczęłam od Marcinki ( 2, 5 km podjazdu, najpierw 1 km szutrem, potem wiadomo pod kościół w Zawadzie). Ciężkoooo.. gorąco…
Potem czerwonym szlakiem do Poręby, było z góry, ale strasznie wertepiasto.
Wymysliłam sobie, ze tym razem zrobię coś czego nie robiłam nigdy, czyli podjadę tam gdzie zwykle zjeżdżam ze Słonej tym za domem weselnym.
Oj.. poczatek kawałek asfaltu, ale stromo…. Młynek jedynie…
Potem zaczął się teren, naprawdę wymagający. Podjazd jakoś tak 3 km. I tyle pokrzyw... całe nogi mam poparzone:)
Jak wjechałam na Słoną to pierwsza mysl była taka. żeby zjechać asfaltem do Pleśnej , ale skusił mnie szla rowerowy w lesie ( lubię go), więc pojechałam.
Najpierw szuter i masa luźnych kamieni. Takich zjazdów zwyczajnie nie lubię.
Potem zaczeły się koleinki, glina, błoto czyli … Fajnie:)
Udało mi się całkiem fajnie zjechać.
Stwierdziłam, ze wracam z powrotem do góry, więc jeszcze jakieś 2 km podjazdu w terenie.
Zjazd asfaltem do Pleśnej. Jak tak zjeżdzałam pomyślałam sobie: ten podjazd naprawdę jest wymagający. Wjeżdzam ze średniej, to jest jednak takie moje małe zwycięstwo.
Potem chciałam zaliczyć jeden wymagający podjazd w Plesnej, ale drogę akurat robią panowie drogowcy , to zawróciłam. Pojechalam do Świebodzina, Klokowej aż do Nowodworza i tam polami to Tarnowa. Po drodze myjka, bo "uświniłam" Kateemka.
A potem jeszcze chwilka nad Dunajcem.
No cóz.. 3 dni bez roweru. Będę tęsknić za moimi rumakami i za .. górkami. W koncu do nizinnego kraju jadę. Dobrze, ze dzisiaj nacieszyłam wzrok.
Robiąc zdjęcia … zanim jeszcze zrobiłam.. myslałam sobie, ze to naprawde niesprawiedliwie, ze na zdjeciach te górki, te widoki , tyle tracą.
Nie widać majestatyczności… piękna.
Szkoda.
Znam taki bar, na poboczu mlecznej drogi,
często w nim tłok, lecz ty nigdy nie zachodzisz -
- mówisz, że smród i ci ludzie nie z tej ziemi...
bywa i tak, ale tego przecież nie wiesz.
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat,
wstajesz, gdy inni kładą się spać,
porywa cię luksusu wir...
A tak naprawdę nie masz nic.
Żarówki blask małe słońce dla leniwych
na ladzie barszcz co smakuje Ukrainą
Tutaj menu nie zależy od ustroju
A przecież ty ponad równość stawiasz wolność
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat...
Kobieta ma całe życie w paru torbach
pod ścianą żur siorbie jakiś Wernyhora
Dzieciaki co niejednemu litość skradły
mijasz ten bar pewnie jadłeś
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat...
Oglądasz 1 z 1
Na playlistach (1)
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat,
wstajesz, gdy inni kładą się spać,
porywa cię luksusu wir...
A tak naprawdę nie masz nic.
Żarówki blask małe słońce dla leniwych
na ladzie barszcz co smakuje Ukrainą
Tutaj menu nie zależy od ustroju
A przecież ty ponad równość stawiasz wolność
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat...
Kobieta ma całe życie w paru torbach
pod ścianą żur siorbie jakiś Wernyhora
Dzieciaki co niejednemu litość skradły
mijasz ten bar pewnie jadłeś
Ref.
Zza ciemnych szyb oglądasz świat
Taka piosenka. Dlaczego ona? Bo mi się podoba.
To jest już wystarczający powód, żeby ją zamieścić. Może spodoba się komuś jeszcze?
„ NIE ZAPISUJĘ TERAZ SWOICH CODZIENNYCH RADOŚCI, BO BYŁOBY ZBYT WIELE DO PISANIA”
To znowu Anna Kamieńska.
Ładne. Bardzo optymistyczne.
Ale.. ja zapisuję. Tu i ówdzie. Bo?
Bo lubię utrwalać chwile ( ziemskie, proszone żeby trwały:)), bo lubię pisać. Po prostu.
Dzisiaj obudziłam się o 5. 30. Jakieś takie emocje… no bo wyjazd na Węgry.
Jak dziecko prawda? Ile jeszcze we mnie z tego dzieciaka, który cieszył się z podróży do cioci do Jedrzejowa, zwłaszcza , ze podróż była jakby drogą okrężną tzn przez ukochany ale rzadko widywany Kraków? Cieszyłam się tak, ze spać nie moglam.
Chyba jeszcze trochę zostało:) we mnie tego dziecka..
Byłam już na Węgrzech. Polubiłam je. Naprawdę.
Tylko 3 dni, ale dla mnie to tak wiele. Tak dawno nie byłam nigdzie, tak po prostu sobie .. odpocząć, coś zobaczyć.
A dzisiaj znowu słońce, słońce, słońce, więc powód do radości był.
Ania z Bydgoszczy pisze mi, że u nich zimno, deszcz.
No więc skoro tyle słonca w całym mieście,to na rower, ale rzecz jasna za miasto.
Oj.. jakas jechałam dzisiaj zdekoncentrowana, że popełniłam kilka błędów takich, ze Głuszyca by mi ich nie wybaczyła.
Gdzieś w połowie trasy przypomniałam sobie, ze przecież dzisiaj wyjeżdzam, więc pasowałoby sobie nic nie zrobić:). To chyba spowodowało jakieś spięcie.. i taką bezsensowną asekuracyjną jazdę.
Znowu była bardziej wycieczka niż trening, chociaż kilka razy starałam się pod górę mocniej przycisnąć.
Było jednak sporo terenu, niełatwego.
Zaczęłam od Marcinki ( 2, 5 km podjazdu, najpierw 1 km szutrem, potem wiadomo pod kościół w Zawadzie). Ciężkoooo.. gorąco…
Potem czerwonym szlakiem do Poręby, było z góry, ale strasznie wertepiasto.
Wymysliłam sobie, ze tym razem zrobię coś czego nie robiłam nigdy, czyli podjadę tam gdzie zwykle zjeżdżam ze Słonej tym za domem weselnym.
Oj.. poczatek kawałek asfaltu, ale stromo…. Młynek jedynie…
Potem zaczął się teren, naprawdę wymagający. Podjazd jakoś tak 3 km. I tyle pokrzyw... całe nogi mam poparzone:)
Jak wjechałam na Słoną to pierwsza mysl była taka. żeby zjechać asfaltem do Pleśnej , ale skusił mnie szla rowerowy w lesie ( lubię go), więc pojechałam.
Najpierw szuter i masa luźnych kamieni. Takich zjazdów zwyczajnie nie lubię.
Potem zaczeły się koleinki, glina, błoto czyli … Fajnie:)
Udało mi się całkiem fajnie zjechać.
Stwierdziłam, ze wracam z powrotem do góry, więc jeszcze jakieś 2 km podjazdu w terenie.
Zjazd asfaltem do Pleśnej. Jak tak zjeżdzałam pomyślałam sobie: ten podjazd naprawdę jest wymagający. Wjeżdzam ze średniej, to jest jednak takie moje małe zwycięstwo.
Potem chciałam zaliczyć jeden wymagający podjazd w Plesnej, ale drogę akurat robią panowie drogowcy , to zawróciłam. Pojechalam do Świebodzina, Klokowej aż do Nowodworza i tam polami to Tarnowa. Po drodze myjka, bo "uświniłam" Kateemka.
A potem jeszcze chwilka nad Dunajcem.
No cóz.. 3 dni bez roweru. Będę tęsknić za moimi rumakami i za .. górkami. W koncu do nizinnego kraju jadę. Dobrze, ze dzisiaj nacieszyłam wzrok.
Robiąc zdjęcia … zanim jeszcze zrobiłam.. myslałam sobie, ze to naprawde niesprawiedliwie, ze na zdjeciach te górki, te widoki , tyle tracą.
Nie widać majestatyczności… piękna.
Szkoda.
Zjazd na Słonej Górze© lemuriza1972
W lesie na Słonej© lemuriza1972
Zdardliwy zjazd na Slonej© lemuriza1972
Widok ze Słonej© lemuriza1972
Słona Góra od strony Pleśnej© lemuriza1972
Gdzieś po drodze .. pola fioletowe© lemuriza1972
- DST 56.00km
- Teren 16.00km
- Czas 03:13
- VAVG 17.41km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- HRmax 174 ( 92%)
- HRavg 137 ( 72%)
- Kalorie 1300kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!