Czwartek, 18 sierpnia 2011
Lipie i Marcinka i .. Tatry:)
Tak... wczoraj napisałam, ze dzisiaj bedzie rehabilitacja za wczorajszy nie do konca udany trening, ale w trakcie dnia plany uległy zmianie.
No bo doszły emocje związane z weekendem i wiedziałam , ze dzisiaj będę mieć niewiele czasu i że jestem rozemocjonowana, zdekoncentrowana , więc nie ma raczej szans na jakis przemyślany trening.
Poza tym stwierdziłam, ze dzisiaj zrobię jednak regenerację, bo 3 dni pod rząd była jazda nie taka znowu lajtowa.
No ale... niewiele z tego rege wyszło, dobrze, że nie miałam pulsometru i tej wątpliwej regeneracji nie widziałam:)
Pojechałysmy do Lipia szlakiem pieszym od Białej. W Lipiu chwila kręcenia. Andżelika zaczęła cos o Marcince mówić... ja jej powiedziałam, ze nie mam czasu dzisiaj na Marcinkę, ale "nękała", "nekała":) więc się w końcu zgodziłam , ze podjadę z nią pod tę Marcinkę. Podjechałam. Pojechałysmy przez łąkę na osiedle Zielone ( strasznie tam zarosło, dawno nie jechałam tamtędy).
Na Marcinkę przez Park Sanguszków. Andżelika dalej "nękała", żebym z nią jednak pojechała na Marcinkę, zrobić rundkę po lesie.
Uległam.
A na Marcince jak wiadomo łatwo nie jest, więc rege raczej nie było:).
Przeczytałam dzisiaj wywiad z Jerzym Radziwiłowiczem.
Cytat:
"Granicę wytwarzamy sobie sami. Jest w naszym myśleniu i poczuciu jej istnienia, a nie w pięćdziesiątce, czterdziestce czy sześćdziesiątce"
No właśnie..
Jak to przeczytałam .. pomyślałam sobie... niebawem będę musiała używać kremów 40+ :))), taka rzeczywistość... a mam więcej marzeń niż wtedy kiedy miałam 15 lat...
wtedy chyba własciwie w ogóle ich nie miałam.
Jutro jadę w Tatry.
Po spełnienie kolejnego marzenia. Może się uda, może nie, nie wiem...
Trochę się boję, nie będę udawać , ze nie.
Czasem sie boję.
Np na starcie maratonu.. zawsze mam lekki stresik.. jak będą wyglądały zjazdy, czy sobie poradzę.
ale to , że się boję, nie oznacza, że mam nie próbować.
No to spróbuję.
Trzymajcie kciuki, będzie mi to potrzebne.
Tatry... znowu zobaczę Tatry.. zupełnie niespodziewanie... zupełnie spontanicznie.
Spakowany juz plecak, buty, kijki, nawet uprząż...tak w razie czego, gdybym bała się za bardzo.
Znowu jestem w drodze....:)
Znowu:)
Czasem myślę.. a moze zwolnić, przystanąć, odpocząć...? ale chyba tak naprawdę wcale nie chce, bo zupełnie tak jak Martyna, którą cytowałam : dopóki jestem w drodze , czuję, ze żyję.
To idę:)
P.S Kto zna mnie lepiej to wie, że lubię anioły.
anioły drewaniane, ceramiczne itp.
Mam ich kilka w mieszkaniu.
Właśnie usłyszałam w radiu Kraków jak jeden pan powiedział:
" Nie jestem aniołem, ale lubię anioły"
Pożyczam sobie. Całkiem jak o mnie.. również:).
Jutro w Krakowie dzień Tarnowa. Szkoda, ze nie mogę być cały dzien w Krakowie. Pojechałabym rano, ale rano trzeba iść do pracy, a do Krakowa dopiero po pracy:)
No bo doszły emocje związane z weekendem i wiedziałam , ze dzisiaj będę mieć niewiele czasu i że jestem rozemocjonowana, zdekoncentrowana , więc nie ma raczej szans na jakis przemyślany trening.
Poza tym stwierdziłam, ze dzisiaj zrobię jednak regenerację, bo 3 dni pod rząd była jazda nie taka znowu lajtowa.
No ale... niewiele z tego rege wyszło, dobrze, że nie miałam pulsometru i tej wątpliwej regeneracji nie widziałam:)
Pojechałysmy do Lipia szlakiem pieszym od Białej. W Lipiu chwila kręcenia. Andżelika zaczęła cos o Marcince mówić... ja jej powiedziałam, ze nie mam czasu dzisiaj na Marcinkę, ale "nękała", "nekała":) więc się w końcu zgodziłam , ze podjadę z nią pod tę Marcinkę. Podjechałam. Pojechałysmy przez łąkę na osiedle Zielone ( strasznie tam zarosło, dawno nie jechałam tamtędy).
Na Marcinkę przez Park Sanguszków. Andżelika dalej "nękała", żebym z nią jednak pojechała na Marcinkę, zrobić rundkę po lesie.
Uległam.
A na Marcince jak wiadomo łatwo nie jest, więc rege raczej nie było:).
Przeczytałam dzisiaj wywiad z Jerzym Radziwiłowiczem.
Cytat:
"Granicę wytwarzamy sobie sami. Jest w naszym myśleniu i poczuciu jej istnienia, a nie w pięćdziesiątce, czterdziestce czy sześćdziesiątce"
No właśnie..
Jak to przeczytałam .. pomyślałam sobie... niebawem będę musiała używać kremów 40+ :))), taka rzeczywistość... a mam więcej marzeń niż wtedy kiedy miałam 15 lat...
wtedy chyba własciwie w ogóle ich nie miałam.
Jutro jadę w Tatry.
Po spełnienie kolejnego marzenia. Może się uda, może nie, nie wiem...
Trochę się boję, nie będę udawać , ze nie.
Czasem sie boję.
Np na starcie maratonu.. zawsze mam lekki stresik.. jak będą wyglądały zjazdy, czy sobie poradzę.
ale to , że się boję, nie oznacza, że mam nie próbować.
No to spróbuję.
Trzymajcie kciuki, będzie mi to potrzebne.
Tatry... znowu zobaczę Tatry.. zupełnie niespodziewanie... zupełnie spontanicznie.
Spakowany juz plecak, buty, kijki, nawet uprząż...tak w razie czego, gdybym bała się za bardzo.
Znowu jestem w drodze....:)
Znowu:)
Czasem myślę.. a moze zwolnić, przystanąć, odpocząć...? ale chyba tak naprawdę wcale nie chce, bo zupełnie tak jak Martyna, którą cytowałam : dopóki jestem w drodze , czuję, ze żyję.
To idę:)
P.S Kto zna mnie lepiej to wie, że lubię anioły.
anioły drewaniane, ceramiczne itp.
Mam ich kilka w mieszkaniu.
Właśnie usłyszałam w radiu Kraków jak jeden pan powiedział:
" Nie jestem aniołem, ale lubię anioły"
Pożyczam sobie. Całkiem jak o mnie.. również:).
Jutro w Krakowie dzień Tarnowa. Szkoda, ze nie mogę być cały dzien w Krakowie. Pojechałabym rano, ale rano trzeba iść do pracy, a do Krakowa dopiero po pracy:)
- DST 34.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:03
- VAVG 16.59km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!