Niedziela, 25 września 2011
Po Istebnej
Cóż.. Istebna. Piekne miejsce. Wyjątkowe i zapewne jedna z trudniejszych ( zwłaszcza kondycyjnie) tras maratonowych w Polsce. Myślę, że Istebną, podobnie jak Głuszycę każdy maratonczyk mtb powinien przejechać.
Podjazdy... no ostre, wymagające... zjazdy.. korzenie, kamienie... pełna koncentracja cały czas być musi.
Kiedy dojeżdzałam na metę w Istebnej, było mi zwyczajnie wstyd.
Tak, własnie tak. Dramatyczny czas.. jazda w kompletnym ogonie.
Mój plan był taki: pojechać Istebną, zeby zamazać niekorzystne wrażenie po całym nieudanym sezonie, zwłaszcza nieukonczonym maratonie w Krakowie.
jakoś się psychicznie odbudowac.
Jednoczesnie bardzo chciałam przejechać go bezpiecznie, bo jednak moje tegoroczne upadki mocno nadwyręzyły moją psychikę.
Nie chciałam znowu jakiś przygod, tym bardziej, ze mam w planach jeszcze Odyseję w weekend.
Tak więc na zjazdach maksimum ostrożności.
O szczegółach napiszę w relacji, jutro zapewne.
Juz na początku trasy nie czułam żeby jechało mi się dobrze. gdzieś na 12 km, kiedy spotkałam Piotrka Klonowicza z urwanym hakiem i zatrzymałam sie potem, zeby do niego zadzwonić ( bo taki szalenczy pomysł wpadł mi do głowy,że może pożycze mu rower, bo ja i tak juz nie walcze o generalkę), więc od tamtego momentu.. juz kompletnie zeszło ze mnie powietrze...
Mineło mnie wtedy sporo osób i ... powiedziałam sobie: wycieczka Iza, wycieczka, najważniejsze to dojechać do mety.
Męczyłam sie na tej trasie okropnie. Bolała mnie bardzo szyja ( efekt upadku w Krakowie, musiałam ponaciągać albo naderwać cos tam), bolało mnie kolano, kostka, było mi niedobrze po maximie.
Generalnie fizycznie czułam się do niczego. Kłopoty z oddychaniem, brak mocy, brak wiary, brak motywacji, zero radości z jazdy.
I tylko widoki od czasu do czasu wzbudzały trochę szczęscia.
Miałam więc dużo czasu na myślenie i co wymysliłam?
Że musze znaleźć przyczynę tego, ze tak źle jeżdzę.
Bo przyczyn może być wiele.
Ta najbardziej prawdopodobna to brak własciwego treningu.
Moje kontuzje tegoroczne spowodowały i przerwy i niewłasciwy trening, a nawet jak byłam niby w pełni sił, to mam wrażenie, że ten trening nie był taki jak potrzeba.
Druga.. syndrom wypalenia.
Może po prostu to jest jakies przesilenie... to już 5 rok , kiedy startuje i nie ma już takiej radości z przejeżdzania tras jak kiedyś.
Inna sprawa, ze jadąc któryś raz z kolei tę samą trasę, trudno o wielką radość.
Trzeci powód: jakieś blizej nieokreslone fizyczne dolegliwości...( te klopoty z oddechem, wysokie tętno)itd.
Czwarty: moze to mój wiek.. moze organizm jest już zmęczony...?
W każdym bądź razie zamierzam się dokładnie temu przyjrzeć.
I plan działania mam taki:
Po Odysei zrobić sobie badania różne - to raz.
Co do przyszłego sezonu... przez zime będę sie przygotowywać, jeśli ze zdrowiem będzie ok. Zreszta dla mnie życie bez ruchu nie ma sensu.
Mam zamiar trochę pochodzic na basen, troche wzmocnić sie siłowo.
No i zobaczę co będzie na wiosnę. Wystartuję, jesli nie będzie dalej radości z jazdy i będzie się cieżko jeździło,t o byc może zrobie sobie rok odpoczynku, bo jazda w takim momencie jest zupełnie bez sensu.
jeżdzenie na siłę, bez radości.
raczej odpuszczę sobie generalkę u GG, bo w przyszłym roku bede mieć 40 lat i w mojej kategorii K3 raczej nie mam czego szukać w generalce.
Pojadę do GG na wybrane imprezy, zwłaszcza te bliższe.
Planuję w przyszłym roku wreszcie długie, fajne wakacje, wiec trzeba bedzie oszczędzać:), a dalekie wyjazdy na Powerade'a , to są duże koszty.
Oprócz tego, o ile finanse pozwolą może coś z Świętokrzyskiej Ligi Rowerowej i Cyklo.
Zobaczymy.
A może bedzie tak, że tylko wycieczki?
Nie wiem. Jedno wiem, ze w takiej formie i z takimi problemami natury kondycyjno- zdrowotno-psychicznej , to naprawdę nie mam czego szukać na Maratonach u GG.
Mimo wszystko jakos tak z optymizmem patrzę w przyszłość i ufam, że cos sie poprawi, ze cos sie wyjaśni.
Póki co pojadę na Odyseję, bo nigdy nie byłam na imprezie tego typu i perspektywa tego startu, po prostu mnie cieszy.
Może odnajdę radość z jazdy własnie tam?
Zobaczymy.
A trasa w Istebnej.. piękna, pogoda piękna... towarzystwo wyśmienite.
No właśnie, gdybym przestała jeździć u GG.. najbardziej chyba brakowałoby mi tego towarzystwa i wszystkich znajomych.
Których bardzo tą drogą pozdrawiam i myślę, że mimo wszystko zobaczymy sie w przyszłym roku, bo nawet jak nie będę startować to na pewno na którąś edycję , towarzysko przyjadę.
Podsumowując: jest mi przykro, ze tak ten sezon wypadł, było mi przykro kiedy na dekoracji, patrzyłam jak ludzie odbierają swoje trofea i przypominałam sobie ub rok, kiedy dostałam puchar za 5 m w generalce, ale nie dramatyzuję... bo nawet jesli nie wrócę do takiej formy, zeby móc startować, to rower.. zawsze będzie i zawsze jazda na nim bedzie przynosić radość ( ja juz dzisiaj myslałam , zebym sobie pojeździła) i poza tym jest jeszcze tyle fajnych rzeczy do zrobienia w zyciu, które mogą dać radość i zastapić mi w pewnym sensie to szczęscie na mecie, którego doświadczałam , wtedy kiedy lepiej jeździłam.
Podjazdy... no ostre, wymagające... zjazdy.. korzenie, kamienie... pełna koncentracja cały czas być musi.
Kiedy dojeżdzałam na metę w Istebnej, było mi zwyczajnie wstyd.
Tak, własnie tak. Dramatyczny czas.. jazda w kompletnym ogonie.
Mój plan był taki: pojechać Istebną, zeby zamazać niekorzystne wrażenie po całym nieudanym sezonie, zwłaszcza nieukonczonym maratonie w Krakowie.
jakoś się psychicznie odbudowac.
Jednoczesnie bardzo chciałam przejechać go bezpiecznie, bo jednak moje tegoroczne upadki mocno nadwyręzyły moją psychikę.
Nie chciałam znowu jakiś przygod, tym bardziej, ze mam w planach jeszcze Odyseję w weekend.
Tak więc na zjazdach maksimum ostrożności.
O szczegółach napiszę w relacji, jutro zapewne.
Juz na początku trasy nie czułam żeby jechało mi się dobrze. gdzieś na 12 km, kiedy spotkałam Piotrka Klonowicza z urwanym hakiem i zatrzymałam sie potem, zeby do niego zadzwonić ( bo taki szalenczy pomysł wpadł mi do głowy,że może pożycze mu rower, bo ja i tak juz nie walcze o generalkę), więc od tamtego momentu.. juz kompletnie zeszło ze mnie powietrze...
Mineło mnie wtedy sporo osób i ... powiedziałam sobie: wycieczka Iza, wycieczka, najważniejsze to dojechać do mety.
Męczyłam sie na tej trasie okropnie. Bolała mnie bardzo szyja ( efekt upadku w Krakowie, musiałam ponaciągać albo naderwać cos tam), bolało mnie kolano, kostka, było mi niedobrze po maximie.
Generalnie fizycznie czułam się do niczego. Kłopoty z oddychaniem, brak mocy, brak wiary, brak motywacji, zero radości z jazdy.
I tylko widoki od czasu do czasu wzbudzały trochę szczęscia.
Miałam więc dużo czasu na myślenie i co wymysliłam?
Że musze znaleźć przyczynę tego, ze tak źle jeżdzę.
Bo przyczyn może być wiele.
Ta najbardziej prawdopodobna to brak własciwego treningu.
Moje kontuzje tegoroczne spowodowały i przerwy i niewłasciwy trening, a nawet jak byłam niby w pełni sił, to mam wrażenie, że ten trening nie był taki jak potrzeba.
Druga.. syndrom wypalenia.
Może po prostu to jest jakies przesilenie... to już 5 rok , kiedy startuje i nie ma już takiej radości z przejeżdzania tras jak kiedyś.
Inna sprawa, ze jadąc któryś raz z kolei tę samą trasę, trudno o wielką radość.
Trzeci powód: jakieś blizej nieokreslone fizyczne dolegliwości...( te klopoty z oddechem, wysokie tętno)itd.
Czwarty: moze to mój wiek.. moze organizm jest już zmęczony...?
W każdym bądź razie zamierzam się dokładnie temu przyjrzeć.
I plan działania mam taki:
Po Odysei zrobić sobie badania różne - to raz.
Co do przyszłego sezonu... przez zime będę sie przygotowywać, jeśli ze zdrowiem będzie ok. Zreszta dla mnie życie bez ruchu nie ma sensu.
Mam zamiar trochę pochodzic na basen, troche wzmocnić sie siłowo.
No i zobaczę co będzie na wiosnę. Wystartuję, jesli nie będzie dalej radości z jazdy i będzie się cieżko jeździło,t o byc może zrobie sobie rok odpoczynku, bo jazda w takim momencie jest zupełnie bez sensu.
jeżdzenie na siłę, bez radości.
raczej odpuszczę sobie generalkę u GG, bo w przyszłym roku bede mieć 40 lat i w mojej kategorii K3 raczej nie mam czego szukać w generalce.
Pojadę do GG na wybrane imprezy, zwłaszcza te bliższe.
Planuję w przyszłym roku wreszcie długie, fajne wakacje, wiec trzeba bedzie oszczędzać:), a dalekie wyjazdy na Powerade'a , to są duże koszty.
Oprócz tego, o ile finanse pozwolą może coś z Świętokrzyskiej Ligi Rowerowej i Cyklo.
Zobaczymy.
A może bedzie tak, że tylko wycieczki?
Nie wiem. Jedno wiem, ze w takiej formie i z takimi problemami natury kondycyjno- zdrowotno-psychicznej , to naprawdę nie mam czego szukać na Maratonach u GG.
Mimo wszystko jakos tak z optymizmem patrzę w przyszłość i ufam, że cos sie poprawi, ze cos sie wyjaśni.
Póki co pojadę na Odyseję, bo nigdy nie byłam na imprezie tego typu i perspektywa tego startu, po prostu mnie cieszy.
Może odnajdę radość z jazdy własnie tam?
Zobaczymy.
A trasa w Istebnej.. piękna, pogoda piękna... towarzystwo wyśmienite.
No właśnie, gdybym przestała jeździć u GG.. najbardziej chyba brakowałoby mi tego towarzystwa i wszystkich znajomych.
Których bardzo tą drogą pozdrawiam i myślę, że mimo wszystko zobaczymy sie w przyszłym roku, bo nawet jak nie będę startować to na pewno na którąś edycję , towarzysko przyjadę.
Podsumowując: jest mi przykro, ze tak ten sezon wypadł, było mi przykro kiedy na dekoracji, patrzyłam jak ludzie odbierają swoje trofea i przypominałam sobie ub rok, kiedy dostałam puchar za 5 m w generalce, ale nie dramatyzuję... bo nawet jesli nie wrócę do takiej formy, zeby móc startować, to rower.. zawsze będzie i zawsze jazda na nim bedzie przynosić radość ( ja juz dzisiaj myslałam , zebym sobie pojeździła) i poza tym jest jeszcze tyle fajnych rzeczy do zrobienia w zyciu, które mogą dać radość i zastapić mi w pewnym sensie to szczęscie na mecie, którego doświadczałam , wtedy kiedy lepiej jeździłam.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Dobrze myślisz. Dla Ciebie sezon 2012 będzie ostatnim w K3 i właśnie sens ma realizacja tego co piszesz - obejrzenie świata, po czym do roweru i spotkań ze znajomymi (wiesz jakimi) można po prostu ... zatęsknić :)
Ja po prostu korzystam z życia najlepiej jak umiem i z pasją :) JPbike - 20:35 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj
Ja po prostu korzystam z życia najlepiej jak umiem i z pasją :) JPbike - 20:35 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj
Nabrać dystans - dokładnie !
Niestety, mnie z żalem nie było tam na świetnej i wzorcowej trasie - powód jest prosty, bo te 3 i pół miesiąca chorobowego bardzo mocno uszczupliły moje oszczędności. JPbike - 20:03 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj
Niestety, mnie z żalem nie było tam na świetnej i wzorcowej trasie - powód jest prosty, bo te 3 i pół miesiąca chorobowego bardzo mocno uszczupliły moje oszczędności. JPbike - 20:03 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj
Hej. Mam nadzieję że to tylko zmęczenie sezonem i na wiosnę znowu zapałasz chęcią startu, nawet jeśli celem nie będzie dobre miejsce w generalce tylko czysta przyjemność. Dla mnie to też był ciężki maraton i bardzo mnie wymęczył ale trasa była fantastyczna i ludzie też więc ... za rok znowu :)))
slawek76 - 19:54 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj
No właśnie Iza, głowa do góry !
Jesteś świetną i aktywną fizycznie kobietą - to takich jak TY mam szacunek :)
Rację masz - na GG są sami wspaniali znajomi i nie wyobrażam sobie, aby Ciebie tam zabrakło chociaż w paru przyszłorocznych startach. JPbike - 19:26 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj
Jesteś świetną i aktywną fizycznie kobietą - to takich jak TY mam szacunek :)
Rację masz - na GG są sami wspaniali znajomi i nie wyobrażam sobie, aby Ciebie tam zabrakło chociaż w paru przyszłorocznych startach. JPbike - 19:26 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj
Izka głowa do góry, "jak jest ciężko to znaczy, że wspinasz się na szczyt..." a stamtąd to już same zjazdy;)
jedroll - 09:08 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!