Niedziela, 15 stycznia 2012
Liwocz
Byłam na Liwoczu dwa razy w życiu.
Raz na rowerze ( to było 6 lat temu i to była moja pierwsza, dłuższa wyprawa na moim pierwszym górskim rowerze, byłam wtedy bardzo początkująca ale bardzo, bardzo ambitną bikerką):)), drugi raz podczas maratonu w Jaśle, rzecz jasna też na rowerze.
Niby wtedy wygrałam w swojej kategorii, ale złapała mnie podczas jazdy migrena i to był koszmar… nie wiem jak dojechałam do mety, a na mecie padłam na trawę jak nieżywa , a potem poszłam do karetki po ketonal ( w open byłam 3, na I miejscu Magda Balana).
Miały był dzisiaj Tatry, ale pogoda pokrzyżowała nam plany.
Krysia zaproponowała więc nasze swojskie pagórki czyli pasmo Brzanki z Liwoczem jako punktem kulminacyjnym.
Pomyslałam: ok…. pewnie jakieś 4 godzinki chodzenia, wzięłam mało jedzenia… i mały plecak.
Adam zapytał : gdzie masz plecak?
Ja: mini- wyprawa to mini – plecak.
Adam… czy ja wiem czy taka mini????
OOOOO… pomyslałam, Adam coś wymyślił.
No i okazało się, że i owszem pojdziemy na Liwocz, ale od strony Ryglic i to będzie jakieś… 8 godzin.
Powiedziałam: ok… tylko, że jedzeniowo nie jestem przygotowana.
Krysia powiedziała: Mam szarlotkę.
Wysiadamy z auta w Swoszowej. Zimnooooooo……… Wreszcie pełno śniegu.. cudnie biało…
Tuz po 8 wyruszamy na żółty szlak.
Na szlaku poza nami rzecz jasna nikogo… wiec trzeba trochę się przedzierać, ale nie ma jakichś specjalnych zasp, więc idzie się w miarę dobrze.
W lesie cudownie… drzewa obsypane białym puchem. Nie do wiary , że jeszcze w czwartek było buro i brzydko.
Mocno interwałowo.
Idziemy cały czas właściwie bez przystanków.
W miejscowości o nazwie Wisowa ( sądząc po rejestracjach to powiat dębicki, tak więc dzisiaj byliśmy aż w trzech powiatach), idący z kościoła ludzie rzucają komentarze
( idziemy z kijkami).
„ Ni, ni mają nart…”
„ a gdzie zgubiliście narty?”
Liwocz to niewielka górka ( niewiele ponad 500 m npm) , ale trasa mocno interwałowa.
Nie ma wielu stromych podejść, ale pomimo tego każde z nas zalicza glebę ( najbardziej malowniczą zdecydowanie Krysia). Gleby nie są jednak wynikiem technicznych trudności na szlaku, a chyba raczej wynikiem naszej dekoncentracji.
Na Liwocz docieramy równo o 12.
Tam 20 min postój ( nic nie smakuje tak dobrze podczas zimowej wędrówki jak herbatka z miodem i cytryną, a do tego jeszcze szarlotka Krysi). Idziemy z Krysią jeszcze na wieżę widokową ( ładne widoki na Pogórze) i ruszamy w droge powrotną.
Przed nami jeszcze jakieś 4 godziny.
Zaczynają boleć kolana ( mnie i Krysię), Adama biodro. Zaczynam się śmiać…
Krysia mówi: no tak Liwocz Geriatycy Team..
Ja mówię, że za parę miesięcy będę tworzyć z Adamem i Mirkiem elitarny klub tych po czterdziesce, a ona musi jeszcze poczekac i zasłużyc.
Krysia mówi: no chyba musi mi się cos jeszcze zuużyć…
No tak
Góry to nie były, ale te nasze pogórzańskie okolice też są ładne.
Bardzo aktywnie spędzona niedziela. W drodze prawie 8 godzin.
Nie powiem.. zmęczyłam się:)
Pogoda... jak w Tatrach.. od śnieżnych zamieci do słońca nieśmiało przebijającego przez drzewa podczas "wspinaczki" na Liwocz
Raz na rowerze ( to było 6 lat temu i to była moja pierwsza, dłuższa wyprawa na moim pierwszym górskim rowerze, byłam wtedy bardzo początkująca ale bardzo, bardzo ambitną bikerką):)), drugi raz podczas maratonu w Jaśle, rzecz jasna też na rowerze.
Niby wtedy wygrałam w swojej kategorii, ale złapała mnie podczas jazdy migrena i to był koszmar… nie wiem jak dojechałam do mety, a na mecie padłam na trawę jak nieżywa , a potem poszłam do karetki po ketonal ( w open byłam 3, na I miejscu Magda Balana).
Miały był dzisiaj Tatry, ale pogoda pokrzyżowała nam plany.
Krysia zaproponowała więc nasze swojskie pagórki czyli pasmo Brzanki z Liwoczem jako punktem kulminacyjnym.
Pomyslałam: ok…. pewnie jakieś 4 godzinki chodzenia, wzięłam mało jedzenia… i mały plecak.
Adam zapytał : gdzie masz plecak?
Ja: mini- wyprawa to mini – plecak.
Adam… czy ja wiem czy taka mini????
OOOOO… pomyslałam, Adam coś wymyślił.
No i okazało się, że i owszem pojdziemy na Liwocz, ale od strony Ryglic i to będzie jakieś… 8 godzin.
Powiedziałam: ok… tylko, że jedzeniowo nie jestem przygotowana.
Krysia powiedziała: Mam szarlotkę.
Wysiadamy z auta w Swoszowej. Zimnooooooo……… Wreszcie pełno śniegu.. cudnie biało…
Tuz po 8 wyruszamy na żółty szlak.
Na szlaku poza nami rzecz jasna nikogo… wiec trzeba trochę się przedzierać, ale nie ma jakichś specjalnych zasp, więc idzie się w miarę dobrze.
W lesie cudownie… drzewa obsypane białym puchem. Nie do wiary , że jeszcze w czwartek było buro i brzydko.
Mocno interwałowo.
Idziemy cały czas właściwie bez przystanków.
W miejscowości o nazwie Wisowa ( sądząc po rejestracjach to powiat dębicki, tak więc dzisiaj byliśmy aż w trzech powiatach), idący z kościoła ludzie rzucają komentarze
( idziemy z kijkami).
„ Ni, ni mają nart…”
„ a gdzie zgubiliście narty?”
Liwocz to niewielka górka ( niewiele ponad 500 m npm) , ale trasa mocno interwałowa.
Nie ma wielu stromych podejść, ale pomimo tego każde z nas zalicza glebę ( najbardziej malowniczą zdecydowanie Krysia). Gleby nie są jednak wynikiem technicznych trudności na szlaku, a chyba raczej wynikiem naszej dekoncentracji.
Na Liwocz docieramy równo o 12.
Tam 20 min postój ( nic nie smakuje tak dobrze podczas zimowej wędrówki jak herbatka z miodem i cytryną, a do tego jeszcze szarlotka Krysi). Idziemy z Krysią jeszcze na wieżę widokową ( ładne widoki na Pogórze) i ruszamy w droge powrotną.
Przed nami jeszcze jakieś 4 godziny.
Zaczynają boleć kolana ( mnie i Krysię), Adama biodro. Zaczynam się śmiać…
Krysia mówi: no tak Liwocz Geriatycy Team..
Ja mówię, że za parę miesięcy będę tworzyć z Adamem i Mirkiem elitarny klub tych po czterdziesce, a ona musi jeszcze poczekac i zasłużyc.
Krysia mówi: no chyba musi mi się cos jeszcze zuużyć…
No tak
Góry to nie były, ale te nasze pogórzańskie okolice też są ładne.
Bardzo aktywnie spędzona niedziela. W drodze prawie 8 godzin.
Nie powiem.. zmęczyłam się:)
Pogoda... jak w Tatrach.. od śnieżnych zamieci do słońca nieśmiało przebijającego przez drzewa podczas "wspinaczki" na Liwocz
Swoszowa i znak od Boga?:)© lemuriza1972
"Pan" Adam na szlaku:)© lemuriza1972
Słoneczniki... zimowe© lemuriza1972
Krysia i Adam© lemuriza1972
Szopka na Liwoczu© lemuriza1972
Widok z Liwocza© lemuriza1972
- Czas 07:30
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Mamy oponki z kolcami:) długie, że można w razie czego rzucić kołem i akurat coś się nabije na obiad:P
kundello21 - 20:22 poniedziałek, 16 stycznia 2012 | linkuj
Jeśli są chęci znajdzie się i sposób. Jeździłem tam w zimie.
Petroslavrz - 18:15 poniedziałek, 16 stycznia 2012 | linkuj
Szopka ekstra :) znak to chyba dla mnie... bo jak to zobaczyłem to się utwierdziłem bo...
też wybieram się na Liwocz, tyle że szynobusem do Jasła z rowerem i dalej rowerkiem pod górę. Właściwie to śnieg tylko zachęca do jazdy. kundello21 - 10:07 poniedziałek, 16 stycznia 2012 | linkuj
też wybieram się na Liwocz, tyle że szynobusem do Jasła z rowerem i dalej rowerkiem pod górę. Właściwie to śnieg tylko zachęca do jazdy. kundello21 - 10:07 poniedziałek, 16 stycznia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!