Niedziela, 19 lutego 2012
Iskierki radości czyli o bieganiu na nartach w Tarnowie
&feature=related
Piosenka taka na początek.
Dlaczego akurat ta?
A dlaczego nie?:)
A tak na poważnie, to oglądając dzisiaj zdjęcia , które będziecie mieli okazję obejrzeć pod tym wpisem, patrzyłam na swoją uśmiechniętą twarz i pomyślałam, ze większość ludzi, z którymi się spotykam przy okazji takich wydarzeń jak dziś, znają mnie z tej jednej uśmiechniętej, radosnej, sportową radością strony.
A przecież są jeszcze inne… te mniej radosne… gradowe, burzowe… bynajmniej niewiosenne.
Nieważne.
Ważne, że dzisiaj chociaż przez chwilę było wiosennie, radośnie, promiennie, pomimo, że na Marcince zima ( chociaż w mieście niestety odwilż).
Że odbędą się w Tarnowie zawody dowiedziałam się przedwczoraj.
I co?
I kiedy dzisiaj poszłam kibicować było mi bardzo żal, że nie startuję.
Tak… tak… ta startowa adrenalina, ta atmosfera… Wiecie o co chodzi , prawda?
Niestety, to byłoby szaleństwo w chwili obecnej. Nie jestem przygotowana z wielu względów i nie wskazany dla mnie aż taki wysiłek.
Więc trzeba było wystąpić tym razem w charakterze kibica.
Stworzylismy wraz z Andżeliką i Tomkiem trzyosobowy Fun Club Mirka Sz..
Ale oczywiście oprócz Mirka doping mieli i inni znajomi, bo prawie sami znajomi biegali.
Tak , to już jest, ze biegówki to taki fajny sport zimowy dla kolarzy. To wiemy wszyscy, więc wielu w miarę mozliwości i w taki sposób uzupełnia trening.
Było mi bardzo, bardzo miło spotkać dawno niewidzianych znajomych. W zimie to jednak trudniej się spotkać, bo wiosna, latem to i gdzieś tam na treningu, po drodze machnie się sobie na powitanie, a najcześciej na zawodach jest okazja się spotkać.
Pojawiła się znowu refleksja… jakie to cenne znajomości.
Pomyslałam też: jeszcze jakieś 4 lata temu, nawet nie wiedziałabym , że są takie zawody, a nawet gdybym przypadkiem trafiła na Marcinkę dzisiaj, nie znałabym większości osób.
A tak… rower… przyniósł mi tyle dobrego…
I znowu refleksja… jakie to ważne kiedy i kogo spotykamy na swojej drodze.
Nieraz już o tym pisałam.
Niby każdy jest kowalem swojego losu, tak?
Dokonuje wyborów, czasem trafnych, czasem mniej, czasem całkiem beznadziejnych…
A jednak.. ludzie , spotykani gdzies po drodze potrafią bardzo determinować nasze życie.
Czasem są motorem, czasem tylko wskazówką…, a czasem powodem, że musimy bardzo głęboko zajrzeć w samego siebie.
Dużo rozmów dzisiaj.
Krzysiek Ł., pytał czy się przygotowuję do sezon., Kiedy powiedziałam, że nie, zdziwił się.
No ale przecież to , że nie mam planu, nie przygotowuje się, to nie znaczy, że odchodzę od roweru czy zawodów zupełnie.
Broń Boże…. Przecież nie rezygnuje się dobrowolnie z czegoś co jest czystą radością, szczęściem prawda?
Więc wrócę do tego wszystkiego.. jak już będzie w głowie spokojniej, jak fizycznie się wzmocnię, jak będę gotowa.
Bo żeby można było fizycznie z siebie wykrzesać na tyle duzo, żeby w zawodach brać udział, to w głowie musi być bardziej poukładane.
Na razie małymi krokami idę do przodu. Dzień po dniu.
Taki krok to było dzisiaj to wyjście na zawody .. Cieszę się, bo to od chyba 3 tygodni takie moje pierwsze wyjście do ludzi w takim wymiarze.
To była dobra decyzja bo trafiłam na tak bardzo na „swoich” ludzi.
A zawody?
Oczywiście organizatorzy niezawodni chłopcy z Sokoła, na czele z Panem Bogdanem Banasiem ( po raz kolejny chylę czoła, za trud, zaangażowanie, chęci).
Tak więc „chłopaki z Sokołowa” jak to kiedys ładnie powiedziała o nich Andżelika, spisali się na medal.
Tyle radości na twarzach dawno nie widziałam…
Fajnie się patrzyło na zmęczonych, ale uśmiechniętych ludzi.
To tylko Tarnów, nie Szklarska Poręba, a „gorąco” było jak na Pucharze Świata i walka do upadłego.
Brawo!
A na nastepny rok, jak już się trochę poduczę i wzmocnię, to kto wie, kto wie… pewnie się odważę, bo bardzo mi jednak było żal, ze mam na sobie te cywilne ciuszki i nie mam nart na nogach.
Naprawdę cieszę się, ze mogłam dzisiaj dojrzeć tyle radości na twarzach.
Ostatnio niestety zewsząd docieraja do mnie naprawdę mało optymistyczne wiadomości, a wczoraj to nawet takie najbardziej dramatyczne , jakie mogą być.
Nie dotyczące mnie bezpośrednio, ale jednak powodujące masę refleksji…
Dlatego jak widzę takie iskierki szczęścia , gdzieś w czyichś oczach…. To .. to to jest dla mnie ważne.
Tak po prostu.
Żeby żyć.
A opowieść o zawodach i iskierkach radości w oczach niech dopełnią obrazy, bo słowami czasem cięzko oddać emocje.
Link do Galeria Tomka, ale większość zdjęć robiła Andżelika. Bardzo ładne zdjęcia z zawodów. Warto obejrzeć
https://picasaweb.google.com/108224752485789331232/XVIINarciarskiBiegTarnowian19022012
Polski biegun ciepła, a kocha się tu sporty zimowe…
To był naprawdę trudny zakręt i niejeden poległ…
U jednych kibiców więcej entuzjazmu, inni są bardziej powściagliwi. No cóż.. jak to w zyciu.
Mam nadzieję, że małżonka Mirka będzie wyrozumiała, chciałysmy uczcić Mirka jak na Tour de Frnace i przynajmniej poudawać pięknie hostessy:). Taki żarcik:)
Mirek miał najlepszą z możliwych ekipę techniczną. Andżelika robiła zdjęcia, podawała napoje, ja nosiłam kurtkę, żeby zaraz po wyścigu można było okryć zawodnika..
Żyć nie umierać, pozostaje tylko biegać:)
I najlepszy z najlepszych czyli zwycięzca Darek Dudziński, bardziej znany jako Buria, a w charakterze szalejącego reportera, kolarz a jakże Krzysiek Ł.
Nikt nie miał tak licznej grupy wspierającej na tej trasie jak Mirek
Piosenka taka na początek.
Dlaczego akurat ta?
A dlaczego nie?:)
A tak na poważnie, to oglądając dzisiaj zdjęcia , które będziecie mieli okazję obejrzeć pod tym wpisem, patrzyłam na swoją uśmiechniętą twarz i pomyślałam, ze większość ludzi, z którymi się spotykam przy okazji takich wydarzeń jak dziś, znają mnie z tej jednej uśmiechniętej, radosnej, sportową radością strony.
A przecież są jeszcze inne… te mniej radosne… gradowe, burzowe… bynajmniej niewiosenne.
Nieważne.
Ważne, że dzisiaj chociaż przez chwilę było wiosennie, radośnie, promiennie, pomimo, że na Marcince zima ( chociaż w mieście niestety odwilż).
Że odbędą się w Tarnowie zawody dowiedziałam się przedwczoraj.
I co?
I kiedy dzisiaj poszłam kibicować było mi bardzo żal, że nie startuję.
Tak… tak… ta startowa adrenalina, ta atmosfera… Wiecie o co chodzi , prawda?
Niestety, to byłoby szaleństwo w chwili obecnej. Nie jestem przygotowana z wielu względów i nie wskazany dla mnie aż taki wysiłek.
Więc trzeba było wystąpić tym razem w charakterze kibica.
Stworzylismy wraz z Andżeliką i Tomkiem trzyosobowy Fun Club Mirka Sz..
Ale oczywiście oprócz Mirka doping mieli i inni znajomi, bo prawie sami znajomi biegali.
Tak , to już jest, ze biegówki to taki fajny sport zimowy dla kolarzy. To wiemy wszyscy, więc wielu w miarę mozliwości i w taki sposób uzupełnia trening.
Było mi bardzo, bardzo miło spotkać dawno niewidzianych znajomych. W zimie to jednak trudniej się spotkać, bo wiosna, latem to i gdzieś tam na treningu, po drodze machnie się sobie na powitanie, a najcześciej na zawodach jest okazja się spotkać.
Pojawiła się znowu refleksja… jakie to cenne znajomości.
Pomyslałam też: jeszcze jakieś 4 lata temu, nawet nie wiedziałabym , że są takie zawody, a nawet gdybym przypadkiem trafiła na Marcinkę dzisiaj, nie znałabym większości osób.
A tak… rower… przyniósł mi tyle dobrego…
I znowu refleksja… jakie to ważne kiedy i kogo spotykamy na swojej drodze.
Nieraz już o tym pisałam.
Niby każdy jest kowalem swojego losu, tak?
Dokonuje wyborów, czasem trafnych, czasem mniej, czasem całkiem beznadziejnych…
A jednak.. ludzie , spotykani gdzies po drodze potrafią bardzo determinować nasze życie.
Czasem są motorem, czasem tylko wskazówką…, a czasem powodem, że musimy bardzo głęboko zajrzeć w samego siebie.
Dużo rozmów dzisiaj.
Krzysiek Ł., pytał czy się przygotowuję do sezon., Kiedy powiedziałam, że nie, zdziwił się.
No ale przecież to , że nie mam planu, nie przygotowuje się, to nie znaczy, że odchodzę od roweru czy zawodów zupełnie.
Broń Boże…. Przecież nie rezygnuje się dobrowolnie z czegoś co jest czystą radością, szczęściem prawda?
Więc wrócę do tego wszystkiego.. jak już będzie w głowie spokojniej, jak fizycznie się wzmocnię, jak będę gotowa.
Bo żeby można było fizycznie z siebie wykrzesać na tyle duzo, żeby w zawodach brać udział, to w głowie musi być bardziej poukładane.
Na razie małymi krokami idę do przodu. Dzień po dniu.
Taki krok to było dzisiaj to wyjście na zawody .. Cieszę się, bo to od chyba 3 tygodni takie moje pierwsze wyjście do ludzi w takim wymiarze.
To była dobra decyzja bo trafiłam na tak bardzo na „swoich” ludzi.
A zawody?
Oczywiście organizatorzy niezawodni chłopcy z Sokoła, na czele z Panem Bogdanem Banasiem ( po raz kolejny chylę czoła, za trud, zaangażowanie, chęci).
Tak więc „chłopaki z Sokołowa” jak to kiedys ładnie powiedziała o nich Andżelika, spisali się na medal.
Tyle radości na twarzach dawno nie widziałam…
Fajnie się patrzyło na zmęczonych, ale uśmiechniętych ludzi.
To tylko Tarnów, nie Szklarska Poręba, a „gorąco” było jak na Pucharze Świata i walka do upadłego.
Brawo!
A na nastepny rok, jak już się trochę poduczę i wzmocnię, to kto wie, kto wie… pewnie się odważę, bo bardzo mi jednak było żal, ze mam na sobie te cywilne ciuszki i nie mam nart na nogach.
Naprawdę cieszę się, ze mogłam dzisiaj dojrzeć tyle radości na twarzach.
Ostatnio niestety zewsząd docieraja do mnie naprawdę mało optymistyczne wiadomości, a wczoraj to nawet takie najbardziej dramatyczne , jakie mogą być.
Nie dotyczące mnie bezpośrednio, ale jednak powodujące masę refleksji…
Dlatego jak widzę takie iskierki szczęścia , gdzieś w czyichś oczach…. To .. to to jest dla mnie ważne.
Tak po prostu.
Żeby żyć.
A opowieść o zawodach i iskierkach radości w oczach niech dopełnią obrazy, bo słowami czasem cięzko oddać emocje.
Link do Galeria Tomka, ale większość zdjęć robiła Andżelika. Bardzo ładne zdjęcia z zawodów. Warto obejrzeć
https://picasaweb.google.com/108224752485789331232/XVIINarciarskiBiegTarnowian19022012
Polski biegun ciepła, a kocha się tu sporty zimowe…
Na starcie© lemuriza1972
To był naprawdę trudny zakręt i niejeden poległ…
Bywało i tak© lemuriza1972
U jednych kibiców więcej entuzjazmu, inni są bardziej powściagliwi. No cóż.. jak to w zyciu.
Kibiców entuzjazm ( z tymże nie wszystkich:))© lemuriza1972
Mam nadzieję, że małżonka Mirka będzie wyrozumiała, chciałysmy uczcić Mirka jak na Tour de Frnace i przynajmniej poudawać pięknie hostessy:). Taki żarcik:)
Na niektórych ( ale tylko wybranych) czekała taka nagroda:)© lemuriza1972
Mirek miał najlepszą z możliwych ekipę techniczną. Andżelika robiła zdjęcia, podawała napoje, ja nosiłam kurtkę, żeby zaraz po wyścigu można było okryć zawodnika..
Żyć nie umierać, pozostaje tylko biegać:)
Zawodnik i jego ekipa techniczna© lemuriza1972
I najlepszy z najlepszych czyli zwycięzca Darek Dudziński, bardziej znany jako Buria, a w charakterze szalejącego reportera, kolarz a jakże Krzysiek Ł.
Wywiad ze zwycięzcą:)© lemuriza1972
Nikt nie miał tak licznej grupy wspierającej na tej trasie jak Mirek
Fan Club i jego idol:)© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Każdy z nas uprawiający sport spotyka na swojej drodze ciekawych ludzi.Znajomości te mogą trwać latami. Ta sama pasja to podobne poglądy na wysiłek i to wszystko co on niesie.
..."A na nastepny rok"...
Gdy się bardzo chce to się spełni,a kłopoty odpychaj od siebie. kondor - 20:04 poniedziałek, 20 lutego 2012 | linkuj
..."A na nastepny rok"...
Gdy się bardzo chce to się spełni,a kłopoty odpychaj od siebie. kondor - 20:04 poniedziałek, 20 lutego 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!