Poniedziałek, 20 lutego 2012
Stan równowagi chwiejnej
&feature=fvwrel
Ja wiem, że to już było, ale ja tak bardzo lubię tę piosenkę.
Bo jak tu u Indiosów jest optymistycznie, a poza tym jest o pasji jaką jest muzyka, a to dla mnie podwójnie ważne.
Ja funkcjonuję z muzyką każdego dnia. Kiedy tylko otwieram oczy włączam radio, w pracy włączam radio, wracam do domu, włączam muzykę.
Inaczej sobie nie wyobrażam.
Czytałam dzisiaj wywiad z polską dziewczyną, która nagrała płytę w Berlinie.
Powiedziała: Najważniejsza jest dla mnie pasja. A pasja to żywioł, którego nie chce okiełznywać”.
U Tomasza Lisa Justyna Kowalczyk opowiada właśnie o treningach, a to motywuje nie tylko do „pracy” sportowej, ale i do życia.
Po wczorajszym kibicowaniu na biegu Tarnowian, bardzo chciałam jechać dzisiaj pobiegać, dać z siebie cos więcej niż ostatnio , a przede wszystkim spróbować pokonać ten „straszny” zakręt, na którym wielu poległo.
No niestety zakręt pozostał dla mnie nieosiagalny, chociaż próbowałam wiele razy. Uparcie i skrycie ( wtedy kiedy panowie, gdzieś tam mi się skrywali za górkami, żebym nie musiała się stresować tym, że wpadnę na któregoś, bo tego, że sie przewracam, nie wstydzę się, ale boję się, ze mogę zrobić krzywdę komuś i sobie).
Dzisiaj było bardzo, bardzo ślisko, więc zakręty to w ogóle była moja pięta achillesowa.
Za to przebiegłam znacznie więcej niż zwykle.
Mirek powiedział nawet: no… już zaczyna ci cos wychodzić… jest jakis „ślizg”
Uśmiechnełam się i powiedziałam: no bo dzisiaj ślisko:)
Niestety zapomniałam stabilizatora i skonczyło się to źle.
Kiedy na zakonczenie probowałam pokonać zakręt ( upadłam) , powiedziałam do Mirka: jeszcze raz spróbuję, ok.?
No i zbierałam się żeby wstać i kolano nie wytrzymało…:)
Mirek się usmiechnął: a bo sie tak upierasz .. zakręt i zakręt.
No upieram się , bo nauczyć się muszę.
Siedzę więc etraz z okładem na kolanie i liczę na to, że jakoś dojdzie do siebie do jutra, bo jutro ostatnia szansa na bieganie w tym tygodniu ( potem nie będę mieć transportu na Marcinkę), a Marcinka dalekooooooo od mojego domu.
Napisał mi Kondor w komentarzu do poprzedniego wpisu, żebym kłopoty oddalała od siebie. Staram się. Naprawdę.
Staram się mobilizować, stąd bieganie, stąd zupa pomidorowa własnie ugotowana, stąd zabrałam się w koncu za Kateema, bo trzeba go oddać do serwisu ( dzisiaj miał pranie wstępne, jutro będzie czyszczenie łancucha i całej reszty).
Takimi małymi krokami, staram się wprowadzić życie do mojego życia i znowu kiedyś mieć dużo „życia w życiu”, ale wiem, że na siłę tego nie przyspieszę. Więc tak krok po kroku…
Coś bardzo mądrego powiedziała mi dzisiaj moja przyjaciółka. To będzie osobiste, może znowu nazbyt osobiste, ale.. ja sie tym podzielę, bo może komuś sie "przyda".
Powiedziałam: no .. staram się... ale to tak... jakoś .. tak jakoś.. tak jakoś...
te dni mijają, staram się tylko przetrwać... mam poczucie, że marnuję życie.. że kazdy ten dzien nie przeżyty jest, a zaledwie przetrwany, to zmarnowany dzień.
A ona powiedziała: Iza, ale nie mysl o tym tak.
Myśl o tym tak, że każdy ten dzień przybliża cie do lepszego czasu...
A tak na koniec… takie ładne słowa dzisiaj znalazłam, autorstwa Andrzeja Poniedzielskiego:
"ani śmiechu, ani smutku nie da się zbudować na prostych słowach...
Proste słowa już same w sobie są smutne... Śmiech wiąże się ze
smutkiem nierozerwalnie, bo smutek to po prostu radość inaczej. Ale z
mojego technicznego wykształcenia wyniosłem wiedzę, że niepotrzebnie
czepiamy się jednego z tych stanów. Tak jak woda ma trzy postaci:
lotną, ciekłą
i stałą, tak jest też ze stanami ludzkiej duszy: jest radość,
smutek... i stan równowagi chwiejnej”
Stan równowagi chwiejnej… otóż to.
To wcale nie taki najgorszy stan… taki pośredni , prawda?
a to zdjęcie zrobiłam dzisiaj na naszej narciarskiej trasie
Ja wiem, że to już było, ale ja tak bardzo lubię tę piosenkę.
Bo jak tu u Indiosów jest optymistycznie, a poza tym jest o pasji jaką jest muzyka, a to dla mnie podwójnie ważne.
Ja funkcjonuję z muzyką każdego dnia. Kiedy tylko otwieram oczy włączam radio, w pracy włączam radio, wracam do domu, włączam muzykę.
Inaczej sobie nie wyobrażam.
Czytałam dzisiaj wywiad z polską dziewczyną, która nagrała płytę w Berlinie.
Powiedziała: Najważniejsza jest dla mnie pasja. A pasja to żywioł, którego nie chce okiełznywać”.
U Tomasza Lisa Justyna Kowalczyk opowiada właśnie o treningach, a to motywuje nie tylko do „pracy” sportowej, ale i do życia.
Po wczorajszym kibicowaniu na biegu Tarnowian, bardzo chciałam jechać dzisiaj pobiegać, dać z siebie cos więcej niż ostatnio , a przede wszystkim spróbować pokonać ten „straszny” zakręt, na którym wielu poległo.
No niestety zakręt pozostał dla mnie nieosiagalny, chociaż próbowałam wiele razy. Uparcie i skrycie ( wtedy kiedy panowie, gdzieś tam mi się skrywali za górkami, żebym nie musiała się stresować tym, że wpadnę na któregoś, bo tego, że sie przewracam, nie wstydzę się, ale boję się, ze mogę zrobić krzywdę komuś i sobie).
Dzisiaj było bardzo, bardzo ślisko, więc zakręty to w ogóle była moja pięta achillesowa.
Za to przebiegłam znacznie więcej niż zwykle.
Mirek powiedział nawet: no… już zaczyna ci cos wychodzić… jest jakis „ślizg”
Uśmiechnełam się i powiedziałam: no bo dzisiaj ślisko:)
Niestety zapomniałam stabilizatora i skonczyło się to źle.
Kiedy na zakonczenie probowałam pokonać zakręt ( upadłam) , powiedziałam do Mirka: jeszcze raz spróbuję, ok.?
No i zbierałam się żeby wstać i kolano nie wytrzymało…:)
Mirek się usmiechnął: a bo sie tak upierasz .. zakręt i zakręt.
No upieram się , bo nauczyć się muszę.
Siedzę więc etraz z okładem na kolanie i liczę na to, że jakoś dojdzie do siebie do jutra, bo jutro ostatnia szansa na bieganie w tym tygodniu ( potem nie będę mieć transportu na Marcinkę), a Marcinka dalekooooooo od mojego domu.
Napisał mi Kondor w komentarzu do poprzedniego wpisu, żebym kłopoty oddalała od siebie. Staram się. Naprawdę.
Staram się mobilizować, stąd bieganie, stąd zupa pomidorowa własnie ugotowana, stąd zabrałam się w koncu za Kateema, bo trzeba go oddać do serwisu ( dzisiaj miał pranie wstępne, jutro będzie czyszczenie łancucha i całej reszty).
Takimi małymi krokami, staram się wprowadzić życie do mojego życia i znowu kiedyś mieć dużo „życia w życiu”, ale wiem, że na siłę tego nie przyspieszę. Więc tak krok po kroku…
Coś bardzo mądrego powiedziała mi dzisiaj moja przyjaciółka. To będzie osobiste, może znowu nazbyt osobiste, ale.. ja sie tym podzielę, bo może komuś sie "przyda".
Powiedziałam: no .. staram się... ale to tak... jakoś .. tak jakoś.. tak jakoś...
te dni mijają, staram się tylko przetrwać... mam poczucie, że marnuję życie.. że kazdy ten dzien nie przeżyty jest, a zaledwie przetrwany, to zmarnowany dzień.
A ona powiedziała: Iza, ale nie mysl o tym tak.
Myśl o tym tak, że każdy ten dzień przybliża cie do lepszego czasu...
A tak na koniec… takie ładne słowa dzisiaj znalazłam, autorstwa Andrzeja Poniedzielskiego:
"ani śmiechu, ani smutku nie da się zbudować na prostych słowach...
Proste słowa już same w sobie są smutne... Śmiech wiąże się ze
smutkiem nierozerwalnie, bo smutek to po prostu radość inaczej. Ale z
mojego technicznego wykształcenia wyniosłem wiedzę, że niepotrzebnie
czepiamy się jednego z tych stanów. Tak jak woda ma trzy postaci:
lotną, ciekłą
i stałą, tak jest też ze stanami ludzkiej duszy: jest radość,
smutek... i stan równowagi chwiejnej”
Stan równowagi chwiejnej… otóż to.
To wcale nie taki najgorszy stan… taki pośredni , prawda?
Jeszcze jeden znajomy zawodnik czyli Sławek Nosal© lemuriza1972
Andżelika robi zdjęcia, my kibicujemy:)© lemuriza1972
a to zdjęcie zrobiłam dzisiaj na naszej narciarskiej trasie
Tak wygląda moje miasto nocą:)© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!