Niedziela, 26 lutego 2012
Mój Przyjaciel Magnus
Patrząc na góry© lemuriza1972
Wczoraj przeglądając mój komputer, znalazłam to zdjęcie.
Zostało zrobione jesienią, w październiku 2011, podczas wyjazdu teamowego Bikeholików na Słowację.
Stałam wtedy zapatrzona na zimowe już Tatry, a przede mną była zima w przenośni i dosłownie.
Bo zimę miałam naprzeciwko siebie … piękny Siwy Wierch pokryty śniegiem, ale też liczyłam na to, że czeka mnie zima pełna zimowych wędrówek po górach.
I pomyślałam dzisiaj pijąc kawę w mojej kuchni i spoglądając na to co za oknem ( czyli brak śniegu)… że NIC TEJ ZIMY NIE BYŁO TAK JAK MIAŁO BYĆ.
Absolutnie nic.
No może oprócz kilku „wypadów” na biegówki i jednego wyjścia w Tatry.
Ale to wyjście też nie było takie jak miało być… bo chociaż pogoda dopisała, to ja nie potrafiłam się na góry otworzyć tak całkowicie.
A potem ciągle zagrożenie lawinowe… i zagrożenie lawinowe i wypadki w górach..
Oczywiście w Tatrach śnieg będzie jeszcze pewnie jakieś dwa miesiące.. oczywiście.
Może jeszcze dotrę tam zimą… Nie wiem.
O ile będę potrafiła znowu się na nie otworzyć, bo inaczej to nie ma najmniejszego sensu.
Śnieg w Tarnowie stopniał w ciągu kilku dni, oczywiście na górkach i pagórkach cos tam jeszcze jest, ale w mieście .. NIC. Jak to smutno wygląda… powyłaziły wszystkie „brudy”.. krajobraz jak po bitwie.
Pomyślałam: ot snieg tak pięknie przykrywa ten cały brud, a potem to wszystko wyłazi .. całkiem jak problemy spychane w podświadomość, potem dopadają nas ze zdwojoną siłą… albo śmieci zamiecione pod dywan:). Wystarczy podnieść dywan i co??? Piękna katastrofa!
Ciekawe co zostało z trasy na Marcince…?
Andżelika z Tomkiem dzisiaj pojechali na narciarski obóz do Krynicy. Zazdroszczę im.
Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło.
Śnieg stopniał, więc można było bez obaw ( bo ostatnio było b. ślisko), wyciągnąć Przyjaciela Magnusa i wyjechać w świat.
Mój Przyjaciel Magnus… żal było na niego patrzeć.
Po ostatnich „wybrykach” w styczniu w lesie, cały w zaschniętym błocie… Obraz nędzy i rozpaczy. Dopompowałam koła, nasmarowałam łancuch i obiecałam mu solennie, że jak tylko zrobi się ciepło, będzie miał najdłuższą kąpiel świata, a potem pojedziemy do serwisu, bo przecież potrzebne mu nowe linki, klocki i takie tam.
Dzisiaj było ciepło, jakieś 4 stopnie, ale za to wiatr… okropny. Po prostu okropny.
Momentami dawał mi w kość tak, jakby chciał mi dać do zrozumienia, gdzie jest moje miejsce ( w domu, z drutami, albo szydełkiem, lub pilotem w ręce:)).
Nóżki.. cóż słabiutkie, ale co się dziwić, kiedy się prawie nic nie robi całą zimę.
Bo cóż to jest te kilka wyjść na basen, trochę ćwiczeń w domu, kilka jazd na rowerze i trochę biegania na nartach. Cóż to jest w porównaniu solidnie przepracowanych ostatnich 3 zim?
Nic.
Ale nieważne.
Teraz wszystko jest inaczej i tak na razie być musi.
Jadąc zobaczyłam dziewczynę. Nie widziałam jej twarzy, ale zauważyłam, że niosła gitarę. Pomyślałam:
Ma pasję….
Ale szła tak jakoś ciężko, smutnie….
Pomyślałam: coś ją gryzie, jest pasja, ale jest też gdzieś jakiś problem…
Zdumiewające… jak to widać, nawet po tym jak człowiek .. idzie.
Jechałam powoli.
Wychodząc z domu, usłyszałam jak w radiu Pani straszy opadami sniegu. Pomyślałam sobie: zgłupiała czy co? Przecież jest ciepło.
No… Pani miała rację. Podczas jazdy kilka razy dopadła mnie taka śnieżyca, że hej.
I cóż, że dopadła:). Najważniejsze, że byłam na rowerze. Po raz pierwszy od listopada ( wtedy ostatni raz jechałam w świetle dziennym) "za dnia".
W ogóle dzien był rowerowy, bo w końcu dokończyłam oporządzanie KTM-a czyli wyczyściłam wszystko co byłam w stanie.
I przypomniało mi sie jak jeden z moich rowerowych kolegów z niekłamanym zachwytem i zazdrością w głosie powiedział:
Fantastyczniiieeeeee........
Ja: ale co?
On: tak sobie móc przy rowerze w domu robić, a nie w zimnym garażu.
No cóż..
Życie:)
- DST 30.00km
- Czas 01:25
- VAVG 21.18km/h
- VMAX 26.00km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Można jeździć na nartach można i na rowerze,a gdy pogoda barowa to druty do reki i ciepłe skarpety "wydziargać".Ja bym proponował abyś książkę jakąś napisać i to co na wątrobie przelała na papier.Oj czuję że miała byś co tam wylać.
kondor - 19:21 poniedziałek, 27 lutego 2012 | linkuj
to sezon rozpoczęty , trzymam kciuki za Twoje zdrowie / i nastrój / - liczę na dużoooo wpisów, pozdrawiam z zimnych Suwałk
syll - 10:45 poniedziałek, 27 lutego 2012 | linkuj
No właśnie Iza, fajnie że pojeździłaś, i dodam jeszcze że miło widzieć rowerowy wpis :)
JPbike - 21:07 niedziela, 26 lutego 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!