Wtorek, 3 kwietnia 2012
Czekam na wiatr co rozgoni....
Wyjechałam dzisiaj na rower…
Wyjechałam rowerowi i światu niezbyt chętna. Wiedziałam jednak, że tak Trzeba, że poczuję się lepiej i na pewno nie będę żałować.
I tak jadąc pomyślałam sobie:
Czekam na taki dzień, kiedy rower nie będzie tylko Ratunkiem, ale kiedy wyjadę z Wielką, wielką ochotą.
I ten dzień kiedyś nadejdzie. To wiem.
Robię wszystko, żeby jakoś ten czas oczekiwania skrócić.
Staram się.
I kiedy tak myślałam , przypomniała mi się piosenka Maanamu.
Tak więc:
Czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony,
Wstanę wtedy na raz, ze słońcem twarzą w twarz….
Słońca cały dzień w zasadzie nie było, ale wyszło, kiedy wychodziłam z pracy, więc tym bardziej była motywacja, do tego, żeby jednak wyjechać.
Wielkiego planu , gdzie jechać nie miałam, wyjechałam późno, więc dużego pola manewru nie było.
Pomyślałam, ze pojadę przez Buczynę, bo tam pewnie od czasu kiedy byłam tak ostatni raz , duzo bardziej się zazieleniło.
Pięknie już jest w lesie, masa zawilców i innych kwiatów.
I kiedy tak sobie zdjecia robiłam i podziwiałam przyrodę pomyślałam: no przecież Iza.. jak ty chcesz sama siebie przekonać, ze świat jest piękny, jak ci się nie bardzo z domu chce wychodzić?
Nie ma innej możliwości. Trzeba wyjść!
Dzisiaj było sporooooo błota, więc dla miłośników jazdy po błocie nadeszły wreszcie dobre czasy.
Ja się chyba do nich zaliczam, ale dzisiaj nie miałam dobrego dnia.
Oponki mam kiepskie, słabo się czyszczą i jakos tak bojażliwie nieco jechałam. Zaliczyłam nawet niegroźny upadek, kiedy to źle wybrałam sobie drogę i wpakowałam się w jakąś kałużę.
Pojechałam potem moim szutrowym podjazdem.
Tam niestety natknełam się na wielkiego i niezbyt przyjaznego psa.
Zatrzymałam się, bo naprawdę nie wydawał się jakoś dobrze do mnie nastawiony i wiedziłam, że działające na trochę mniejsze psy , mojego głośne : do domu! tym razem nie pomoże.
Na szczęscie usłyszałam wołanie: Uszaty do nogi…
I pies sobie pobiegł do czyjejś nogi, na szczęscie nie mojej.
Potem zjazd do Szczepanowic i powrót naddunajcowym.
Nie było tego dużo, ale wystarczyło, żeby poczuć się trochę lepiej.
Zdjęcia niestety nie oddają ( jak to zdjęcia) nachylenia podjazdu.
Pomyślałam sobie, że takie nietrenowanie, a takie sobie jeżdzenie, ma swoje zalety.
Mogę spokojnie, bez wyrzutów sumienia, zatrzymać sie i robić zdjęcia
Zawilce w Lesie Buczyna© lemuriza1972
I dywan z zawilców© lemuriza1972
"Jeziorko" w Buczynie© lemuriza1972
Mój podjaz ( chociaż ,że to podjazd to akurat nie widac)© lemuriza1972
W dole Dunajec, stamtąd przyjechałam© lemuriza1972
I mój podjazd raz jeszcze© lemuriza1972
- DST 29.00km
- Teren 16.00km
- Czas 01:37
- VAVG 17.94km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!