Czwartek, 19 kwietnia 2012
Zielone wzgórza nad Tarnowem
Och, co to będzie za dzień, wyobraź to sobie
Och, w jednej chwili ty sam ogarniesz świat
Ludziom o tym opowiesz i znajdzie się dobry człowiek
Zajrzy w oczy życzliwie aż strach i powie tak
Z zasmarkanym nosem, z wierszem ciężkim jak siekiera
Gdzie się wybierasz
Głupio pióra stroszysz a tu płakać przyjdzie nieraz
Gdzie się wybierasz
Za lat siedem, osiem zgodzisz się na każdy kierat
Czemu nie teraz ?
Tylko patrzeć jak odbijesz się od równiny uprzykrzonej
I pofruniesz w górę, w górę hen, niebezpiecznie podniecony
A tu tak niewiele trzeba, by nie poradzić sobie z lotem
Najmniejszy brak zimnej krwi i ściągną cię z powrotem
Nareszcie zaświeciło słońce.
W drodze z pracy, w autobusie obmyślałam startegię na dzisiaj, czyli plan trasy.
Były dwie opcje, jedna obejmowała Marcinkę, ale jednak wybrałam te okolice , które bardziej lubię czyli tereny lubinkowo- wałowe.
No to Błonie, Koszyce ( jadąc przez Koszyce, miałam wrażenie, że ktoś za mną jedzie…i to długi czas, no i w końcu się ten ktoś odezwał i ujrzałam rozbawionego Marcina B., który powiedział, ze już tak dośc długo za mną jedzie. Marcin w naszym teamowym, zielonym ubranku z czasów Stalbomatu. To były fajne czasy! Te wspolne teamowe wyjazdy! No i tak dobrze mi się wtedy jeździło!Pogadalismy chwilę, a potem każde w swoją stronę. Marcin na szosie na asfalt, a ja w las).
No to dalej do Pleśnej, a w Pleśnej za urzędem gminy , skręt do lasu na żółty pieszy szlak.
No to jest tak.. .najpierw jakieś 500 m asfaltu ostro pod górę, a potem zaczyna się tak przynajmniej kilometr bardzo, bardzo ostrego, siłowego, terenowego podjeżdżania.
Łatwo tam nigdy nie jest, cały czas walka o zachowanie przyczepności.
Tym razem było mi nieco łatwiej, bo zatrzymywałam się , żeby robić zdjęcia.
Piękny szlak. Jakieś 4 km terenowego podjeżdżenia w cudnym lesie.
W pewnym momencie coś mnie podkusiło i zboczyłam nieco ze szlaku, bo zobaczyłam w dole piękne widoki. No i zaczęło się.. po raz pierwszy w tym roku , w taaaakimmmmm błocie zjeżdzałam. Fajnieeeeeeeee……. To jest to!!!!
Się umorusałam konkretnie!
Jaka cudowana zieleń.
To jest ten moment wiosny, kiedy ta zieleń jest najbardziej soczysta, aż kłuje w oczy.
Zawilce już przekwitają, ale za to w lasach podmokłych ( a takim jest np. Buczyna), zakwitły kaczeńce,. Ta ich zółć na tle tej soczystej zieleni…. Ech………
Warto ruszyć pupę z domu, żeby na to popatrzeć. Naprawdę.
Powrót do domu, właściwie standard. Dojechałam do skrzyżowania na Lubince i w górę , do drogi przez las. Szczepanowice, Dąbrówka Szczepanowska, zjazd moim szuterkiem i powrót niebieskim naddunajcowym przez Buczynę ( tam dopadły mnie dwa wściekłe psy i znowu musiałam strasznie krzyczeć : do domu! Bardzo skuteczne to krzyczenie moje).
Nad Dunajcem trochę błota.
Dzisiaj już dużo lepiej mi się zjeżdżało i świata widziałam znacznie wiecej…
Ela wczoraj mi napisała, że: „ to nic , że nie jestem przygotowana do maratonów, ze nie trenowałam. Żebym startowała, że nie zawsze przecież muszą być wysokie lokaty. Żebym jeździłą i traktowała maratony jak trening”
No way…
Nie da rady.
Na razie.
Każdy kto przejechał chociaż jeden maraton w górach, wie, ze żeby go przejechać trzeba naprawdę trochę kilometrów w nogach mieć. Trochę mocy. Nawet nie „trochę”, a sporo.
Zdecydowanie za mało mam i tego i tego. Teraz. To byłoby zabójstwo dla organizmu.
Poza tym nie chciałabym wstydu mojemu teamowi przynosić. Nie o mnie już chodzi.. i moje niskie lokaty, ale to byłby wstyd dla teamu.
Ale najważniejsze jest to, że na razie.. nie czuję wielkiej ochoty też.
To zapewne wiążę się z tym, ze cięzko się jeździ, cięzko podjeżdża, wiec jest w głowie świadomość, ze maraton nie przyniósłby spodziewanej radości.
A przecież tutaj głownie o RADOŚĆ chodzi.
No i w mojej głowie, jeszcze sporrrrooooooo spraw do poukładania. Póki ich nie poukładam, to nie ma co się „wyścigować”, bo mogłoby to być.. niebezpieczne. Upadki itp.
Ale wczoraj pomyslałam: zrobię wszystko żeby poczuć jeszcze może w tym sezonie potrzebę startu i gdzieś wystartować.
Co znaczy WSZYSTKO?
No.. spróbuję więcej jeździć, cos poćwiczyć w domu, zrzucić ze dwa kilogramy, lepiej się odzywiać, zacznę w koncu jakieś witaminy łykać, magnez i no i zacznę burakową kurację.
I zobaczymy…
Daję sobie.. miesiąc czasu. Może miesiać i tydzien. Czyli do końca maja.
Jeśli będzie coś lepiej, zastanowię się na jakims startem. Pewnie w Cyklo, żeby pomóc teamowi.
P.S 63 km/h na asafaltowym zjeździe dzisiaj. Co za wolność!
Poczatek żółtego szlaku czyli kawałek asfaltem
Początek drogi© lemuriza1972
Bardzo chciałabym w takim kiedyś zamieszkać.
I jeszcze ten widok na pagórki, a 20 metrów od domu, pieszy żółty. Każdy trening można byłoby tak zaczynać!
Marzenie póki co mało realne© lemuriza1972
Nie widać tego na zdjęciu, ale jest ostro pod górę
Początek szlaku w lesie© lemuriza1972
Gdzieś na szlaku© lemuriza1972
Kiedys pracowałam w Urzędzie Wojewódzkim. To był Wydział Kultury, Sportu i Turystyki. Najlepszy.
Zajmowałam się m.in. nadzorowaniem remontów cmentarzy wojennych. To był świetna praca. Wiosną i latem jeździłam na kontrole w teren, do lasów, na pagóry. Super.
Cmentarz wojenny z I wojny światowej© lemuriza1972
I dalej żółtym szlakiem© lemuriza1972
Pagórki© lemuriza1972
Droga po drodze:)© lemuriza1972
W lesie© lemuriza1972
Na Wał jeździłam często ta asfaltową drogą w oddali ( 5 km podjazdu). Jak robiłam treningi to podjeżdzałam sobie ze dwa razy Kiedyś znowu będę podjeżdżać.
Asfaltowa droga na górę Wał w oddali© lemuriza1972
Zielono© lemuriza1972
Potoczek© lemuriza1972
Pagórki© lemuriza1972
I w górę© lemuriza1972
Kaczeńce w Buczynie© lemuriza1972
Kaczeńce 2© lemuriza1972
- DST 37.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:00
- VAVG 18.50km/h
- VMAX 63.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Widzę,że poszłaś ostro w fotografie. BARDZO DOBRZE ! Niech inni tez poznają urokliwe zakątki naszej okolicy. Pozdrawiam :)
Lechita - 10:03 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!