Sobota, 21 kwietnia 2012
Ucieczka przed deszczem
„ Jak to dalej będzie.. nie wiem, jestem gdzieś w połowie drogi,
Jeszcze chcę mi się wędrować, lecz już trochę bolą nogą”
Kiedys odnosiłam te słowa do maratonów, teraz.. bardziej do życia.
Jestem w takim momencie właśnie…ze myślę sobie: jak to dalej będzie nie wiem…
( bo nie wiem i wcale sobie nie wmawiam, że będzie super. Już sobie nie wmawiam.
Będzie dobrze, a może i nie będzie.
Zobaczymy).
Jestem gdzieś w połowie drogi… no tak.. w połowie drogi wychodzenia na prostą…mam nadzieję. Nie oczekuję wiele.. tylko jakiejś "prostej".
Jeszcze mi się chce… ale zmęczona już jestem naprawdę.
40 lat minie niedługo.
Zmagań różnorakich.
No dobrze.. dość tego filozofowania.
Miała być piękna rowerowa sobota.
Obudziło mnie przecudne słonce. Termometr wskazywał 22 stopnie.
No cudnie…
Pomyślałam: wypiję kawę, zjem dobre śniadanie, przygotuję sobie obiad i pojadę. Mam cały dzień – nie muszę się spieszyć.
I nagle w Radiu Kraków uslyszałam, ze mają być burze i ulewy.
No to wyjechałam zaraz po śniadaniu, szybciej niż zamierzałam.
Pojechał ze mną dzisiaj Tomek.
Plan był taki, żeby najpierw naddunajcowym niebieskim, potem szuterek i dalej na Lubinkę, z Lubinki za przystankiem zjazd wąwozem, dalej pod górę asfaltem na Wał.
Potem w las rowerowym szlakiem w kierunku kamieniołomu, powrót tym samym, z Wału w kierunku żółtego pieszego, zjazd żółtym pieszym do Pleśnej i do domu.
Byłoby cos ponad 50 km pewnie.
Dośc trudnych.
Skonczyło się niestety zaraz na początku szlaku leśnego na Wale, bo zaczeło padać, z daleka odgłosy burzy i zimno się momentalnie zrobiło. Dobrze, ze Tomek użyczył mi kurtki bo byłam ubrana na krótko i biedna byłabym na zjeździe z Lubinki.
generalnie deszcz mi nie taki straszny, ale ubrana byłam wybitnie "niedeszczowo"
Tak wiec niestety najfajniejsza częśc wycieczki odpadła, czyli szlak przez las i zjazd żółtym.
No ale sporo podjeżdzania było.
Żal mi było, bo po trudnym początku poczułam się lepiej i nawet nie najgorzej mi się podjeżdzało. Nie żeby jakaś szczególna moc, ale.. dość dobrze.
No, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
"Przyłozyłam się" do obiadu i wyszła pyszna lasagne ze szpinakiem i serem feta.
Wiosna piękna już się nam robi…
Te zapachy…
Tak sobie pomyślałam: zima jest piękna naprawdę, ale w wiośnie jest jakoś więcej optymizmu.Te magnolie kwitnące, te drzewa kwitnące, kaczeńce ( wyjątkowo dużo) , tulipany i narcyzy w ogródkach.
Jak dobrze na to patrzeć.
A ja? Odzyskuje chyba powoli radość z jazdy.
I bardzo, bardzo się cieszę z tego powodu.
Jutro pierwszy maraton w Cyklokarpatach.
Wszystkim znajomym a zwłaszcza moim kolegom z Bikeholicy Tines Team .. niech noga jutro podaje!
Wiodk z "mojego"podjazdu© lemuriza1972
Widok na pagóry i .. dom mojego znajomego. Bardzo zazdroszczę mu tego domu, z salonu przy dobrej pogodzie cudownie widać Tatry.
Pagóry:)© lemuriza1972
W oddali góra Wał ( nieco ponad 500 m npm) i widoczny asfaltowy podjazd , którym dzisiaj jechalismy
W oddali góra Wał© lemuriza1972
Kaczeńce w dole© lemuriza1972
Cmentarz w Lichiwnie© lemuriza1972
Groby żołnierzy austriackich© lemuriza1972
- DST 43.00km
- Teren 10.00km
- Czas 02:26
- VAVG 17.67km/h
- VMAX 50.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!