Niedziela, 22 kwietnia 2012
Wycieczka niedzielna
Uwielbiam tę piosenkę i ten film.
Usłyszałam w piątek w radiu, ze Artur Rojek odchodzi z Myslovitz.
Dla mnie Myslovitz bez niego, to już nie będzie to samo.
Bardzo się cieszę, że zdążyłam być na koncercie.
I bardzo się cieszę, że chociaż zespoły się rozpadają, zostają piosenki i płyty.
Z tego co wiem, podczas nagrywania ostatniej płyty pozostało tyle materiału, ze w tym roku miała wyjść następna płyta.
Czy tak się stanie? Nie wiem, ale mam nadzieję.
Sprzyjała nam dzisiaj pogoda. I to jeszcze jak!
Słońce wysoka temperatura, czasem niewinne chmury.
Prognozy pogody „straszyły” burzami, ale burze jakos Tarnów ominęły.
Nawet żużel się odbył, chociaż jak wracałam z roweru, to ciemne chmury wisiały nad stadionem.
Swoją drogą trzeba się kiedyś wybrać, dawniej chodziłam regularnie.
Postanowiłam zrealizować wczorajszą trasę, tylko nieco inaczej ( żeby nudno nie było).
Dzisiaj z Andżeliką i Tomkiem.
Tak więc tradycyjnie niebieskim naddunajcowym , daleko, daleko…
I skręt w lewo na Jurasówkę asfaltem ( 4 km pod górę).
No jest to dosyć męczący podjazd, chociaż niespecjalnie ostry ( jest jeden taki fragment, który daje mocno w kośc). Widoki przepiękne. Lubię tamtędy jeździć.
Z Jurasówki na Wał.
Podjeżdzajac wspominałam czasy, kiedy był to jeszcze wymagający podjazd terenowy ( ten sam, który jadąc od Tarnowa jako zjazd był świadkiem mojego najbardziej spaktakularnego rowerowego upadku).
Tak.. było co jechać. Teraz też nie jest łatwo, ale dużo łatwiej.
Potem wjechalismy do lasu.. i okazało się, że nie będzie lekko bo było sporo blota.
Ale ja w koncu błoto lubię, więc na błotnistym zjeździe ( chociaż prędkośc była minimalna, bo trzeba było bardzo uważać) krzyczałam z radości.
Lubię takie wyzwania. Jakoś tak wtedy… lepiej się czuję.
Dojechalismy do Siemiechowa i zdecydowalismy się jechać asfaltem ( chociaż pierwotnie planowałam powrót na Wał tym samym szlakiem, ale wjazd pod górę po tym błocie, byłby raczej niemożliwy).
Niestety… dawno nie jechałam tamtędy i pomyliłam drogę. Wylądowaliśmy w lesie.
Tu przyplątał się do nas pies.. niesamowite to było. Jakby nas prowadził.
I kiedy doszlismy już prawie do celu, czyli do cywilizacji, po prostu.. pobiegł swoją drogą.
Tatry widać było dzisiaj…
Usiedlismy na chwilę , na zielonej trawce.. z pieknym widokiem na Beskid Sądecki i pewnie jeszcze inne góry ( ale niespecjalnie się znam).
Nagle coś zobaczyłam…. Poczatkowo myślałam, ze to chmury, ale to były Tatry zasnieżone.
Patrzyłam, patrzyłam….
I mogłabym tak siedzieć godzinami.
I pomyślałam sobie: kiedy po raz pierwszy byłam na Babiej Górze i kiedy byłam z Mirkiem na Czerwonych Wierchach, to doświadczyłam czegos tak nieprawdpodobnego…
Te emocje , które wtedy mi towarzyszyły, to bez wątpienia jedne z najbardziej wyrazistych doznań w moim życiu.
To tak jakoś umacnia mnie w przekonaniu, ze .. góry ponad wszystko.
Że to jest coś czego nigdy nie powinnam porzucać.
Dzisiaj napisała mi Ela: wczoraj był film, piekne widoki Tatr, miałam ci wysłać smsa ( na marginesie, to ja ten film już kiedyś widziałam).
No i tak siedząc , patrząc na Tatry, pomyślałam: po co mi filmy, wystarczy wyciągnąć rower, pojechać 20 km do góry i mam Tatry.
Patrzyłam też na nieliczne domy w dole, słońce świeciło, ptaki śpiewały… a ja myślałam:
Ile bym dała, żeby życ w takim miejscu.. na wsi…
Ile bym dała…
Ale to marzenie póki co kompletnie nierealne, no chyba, ze zacznę grać w Toto Lotka. Tak muszę zrobic!
Zjechalismy sobie żółtym pieszym, więc duzo terenowego zjeżdzenia. Las, zielen, zwilce, korzenie, adrenalina.
I muszę powiedzieć, ze… dzisiaj po przecietnym początku.. potem podjeżdzało mi się naprawdę w miarę dobrze. Jakby mi z każdym kilometrem przybywało mocy.
Układam sobie w głowie pewne sprawy, probuję być spokojna i pogodzona. I nie mysleć za dużo o przyszłości.
Myślę, ze są już efekty. Jazda zaczyna mnie cieszyć, a w głowie pojawiają się nieśamiałe myśli o wznowieniu treningów.
Myślę o tym zupełnie serio.
Za późno już żeby zrobic jakąś super formę, ale.. może cos jeszcze można z siebie wykrzesać.
A wczoraj dostałam wiadomość, ze mój 15 letni siostrzeniec jedzie na Klubowe Mistrzostwa Europy oczywiście w piłce nożnej.
Bardzo jestem dumna i bardzo się cieszę.
Przecież kiedyś tak bardzo chciałam być .. piłkarzem.
No i na koniec.. dzisiaj jeździłam sobie pod blokiem, czekając na Tomka i Andżelikę i szła mama z dwójką dzieci. Usłyszałam jak jedno dziecko mówi: to była pani czy pan?
Drugie odpowiedziało: pani…
No.. zawsze twierdziłam, ze stroje kolarskie są mało kobiece.
No chyba , zę problem tkwi nie w stroju, ale we mnie.
Dunajec© lemuriza1972
Wiodok z okolic podjazdu na Jurasówkę© lemuriza1972
Końcówka podjazdu na Jurasówkę© lemuriza1972
Widok z Juarsówki, podobno Radziejowa na horyzoncie© lemuriza1972
I znowu widok na "pagóry" sądeckie© lemuriza1972
Wał czyli jedna z górek po drodze na naszej trasie© lemuriza1972
Kamieniołom© lemuriza1972
No i góry... znowu:)© lemuriza1972
No i jak to zwykle, zdjecie wypłaszcza, ale zaręczam, że jest co jechać
Podjazd troche błotnisty© lemuriza1972
Trochę ukochanego blotka:)© lemuriza1972
Fajny błotnisty zjazd© lemuriza1972
- DST 65.00km
- Teren 18.00km
- Czas 03:56
- VAVG 16.53km/h
- VMAX 51.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
a propos Hey
http://www.krakowskiejuwenalia.pl/ kropkacom - 16:37 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj
http://www.krakowskiejuwenalia.pl/ kropkacom - 16:37 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj
A ja myślałem, ze nas wszyscy po włosach rozpoznają ;-)
djk71 - 20:42 niedziela, 22 kwietnia 2012 | linkuj
Śliczne błotko... Co jakiś czas się zastanawiam czemu my to robimy... Bo przecież nie chodzi o SPA...
djk71 - 20:12 niedziela, 22 kwietnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!