Poniedziałek, 21 maja 2012
Wypadek na Magnusie
Gorąco dzisiaj.
Mirek napisał, że dzisiaj nie może jechać, ale jutro może tak.
Więc wahałam się, jechać czy odpocząć prze jutrem.
No, ale taka ładna pogoda.. Bo ubiegłym zimnym tygodniu, to nowość, więc szkoda byłoby nie wykorzystać.
Do tego wczoraj Tomek przywiózł mi mojego przeserwisowanego Magnusa.
Magnus tak pięknie wyglądał tylko wtedy jak go przywiozłam ze sklepu.
Potem już nigdy.
Wymyty, wymienione co trzeba, lśniący. Nie do poznania.
Jak po operacji plastycznej.
Więc grzechem byłoby go dzisiaj nie wypróbowac.
No to dętka, łyżki do kieszeni.. i wyszłam z domu.
Po wyjściu z domu zorientowałam się, że nie mam pompki, więc w tył zwrot.
Niestety nie wzięłam imbusów, a zawsze je biorę kiedy jadę sama.
Niewiele potrafię zrobić przy rowerze, no ale zawsze można próbować, jakby coś.
Pierwsze ruchy korbą… jakbym na nowym rowerze jechała.
Rower przeserwisowany perfekcyjnie.
W końcu wymienione klocki, linki od przerzutek… zupełnie inna jazda.
A jaka ochota do jazdy!
Dawno takiej ochoty do jazdy nie miałam!
Dostałam jakiegos niesmowitego powera ( fakt, że chyba było nieco z wiatrem), ale w sumie bez względu w którym kierunku jechałam – jechało się świetnie.
Wreszcie poczułam moc. Nogi pracowały tak jak trzeba.
Fakt, że po płaskim, ale nawet po płaskim nie jechało mi się jeszcze tak fajnie w tym roku.
Uśmiechałam się sama do siebie. Dawno nie zdarzyło mi się, to na rowerze.
Wjechalam w Las Radłowski, na Mirka świetne ścieżki.
Tam już było ostrzeżenie.
Ścieżka jest świetna, taki leśny singiel wzdłuż potoku, ale pełno na niej patyków i gałęzi, wystających pienków.
Zawadziłam korbą chyba o jakiś pieniek, przez chwilę zrobiło się groźnie.
No, ale bez wypadków.
Do czasu.
Dojechałam do wąskiej asfaltowej drogi, po której drugiej stronie jest dalsza smakowita część lasu.
Ale żeby wjechac do niego trzeba pokonać delikatny „podjazd” obok bardzo nisko zawieszonego szlabanu.
A na podjeździe trzy wielkie korzenie.
Naprawdę nie wiem co zrobiłam.. czy zawadziłam korbą o korzeń czy o szlaban.. nie wiem. Grunt, ze się przewróciłam, a rower padł jak długi, ja zresztą też.
Oczywiście pierwsze co , zaczęłam oglądać rower. I zaraz zobaczyłam, ze nie do konca jest dobrze z przednią przerzutką.
Ramię od przerzutki ociera o oponę.. nie da się jechać, nie da się nawet prowadzić roweru.
Gdybym miała imbusy…
Zauważyłam, ze przerzutka się przekręciła i że najpewnej gdybym ją odkręciła wszystko dałoby się „naprawić”.
Próbowałam odginac to ramię, wszelkimi możliwymi sposobami.
Nic.
Srodek lasu, muchy gryzą , a ja…. Jakieś 10 km od domu.
Nagle widzę, ze z pobliskiego domu ( tak , tak na moje szczęście w tym lesie był dom) idzie człowiek i pyta: pomóc pani?
Mówię: no jeśli ma pan jakies imbusy,to tak.
Poszliśmy pod garaż i pan przerzutkę odkręcił, dokręcił i dało się jechać.
Co prawda trajkotała jak traktor, ale dojechać do domu dało się.
Pomyślałam sobie tak: niby nie wierzę w to, że jak się zrobi coś dobrego , to dostanie się coś dobrego w zamian, ale..
Wczoraj zatrzymałam się przy kobiecie, kobieta miała problem z rowerem.
Niewiele jej pomogliśmy, bo awaria była zbyt poważna.
Ale już tak mam , ze jak widzę kogoś dłubiącego przy rowerze, zwłaszcza kobiety, to się zatrzymuje.
No i proszę.. dzisiaj , ktoś pomógł mnie.
Do domu dojechalam cała i zdrowa, przerzutkę udało się reanimować.
Mirek napisał, że dzisiaj nie może jechać, ale jutro może tak.
Więc wahałam się, jechać czy odpocząć prze jutrem.
No, ale taka ładna pogoda.. Bo ubiegłym zimnym tygodniu, to nowość, więc szkoda byłoby nie wykorzystać.
Do tego wczoraj Tomek przywiózł mi mojego przeserwisowanego Magnusa.
Magnus tak pięknie wyglądał tylko wtedy jak go przywiozłam ze sklepu.
Potem już nigdy.
Wymyty, wymienione co trzeba, lśniący. Nie do poznania.
Jak po operacji plastycznej.
Więc grzechem byłoby go dzisiaj nie wypróbowac.
No to dętka, łyżki do kieszeni.. i wyszłam z domu.
Po wyjściu z domu zorientowałam się, że nie mam pompki, więc w tył zwrot.
Niestety nie wzięłam imbusów, a zawsze je biorę kiedy jadę sama.
Niewiele potrafię zrobić przy rowerze, no ale zawsze można próbować, jakby coś.
Pierwsze ruchy korbą… jakbym na nowym rowerze jechała.
Rower przeserwisowany perfekcyjnie.
W końcu wymienione klocki, linki od przerzutek… zupełnie inna jazda.
A jaka ochota do jazdy!
Dawno takiej ochoty do jazdy nie miałam!
Dostałam jakiegos niesmowitego powera ( fakt, że chyba było nieco z wiatrem), ale w sumie bez względu w którym kierunku jechałam – jechało się świetnie.
Wreszcie poczułam moc. Nogi pracowały tak jak trzeba.
Fakt, że po płaskim, ale nawet po płaskim nie jechało mi się jeszcze tak fajnie w tym roku.
Uśmiechałam się sama do siebie. Dawno nie zdarzyło mi się, to na rowerze.
Wjechalam w Las Radłowski, na Mirka świetne ścieżki.
Tam już było ostrzeżenie.
Ścieżka jest świetna, taki leśny singiel wzdłuż potoku, ale pełno na niej patyków i gałęzi, wystających pienków.
Zawadziłam korbą chyba o jakiś pieniek, przez chwilę zrobiło się groźnie.
No, ale bez wypadków.
Do czasu.
Dojechałam do wąskiej asfaltowej drogi, po której drugiej stronie jest dalsza smakowita część lasu.
Ale żeby wjechac do niego trzeba pokonać delikatny „podjazd” obok bardzo nisko zawieszonego szlabanu.
A na podjeździe trzy wielkie korzenie.
Naprawdę nie wiem co zrobiłam.. czy zawadziłam korbą o korzeń czy o szlaban.. nie wiem. Grunt, ze się przewróciłam, a rower padł jak długi, ja zresztą też.
Oczywiście pierwsze co , zaczęłam oglądać rower. I zaraz zobaczyłam, ze nie do konca jest dobrze z przednią przerzutką.
Ramię od przerzutki ociera o oponę.. nie da się jechać, nie da się nawet prowadzić roweru.
Gdybym miała imbusy…
Zauważyłam, ze przerzutka się przekręciła i że najpewnej gdybym ją odkręciła wszystko dałoby się „naprawić”.
Próbowałam odginac to ramię, wszelkimi możliwymi sposobami.
Nic.
Srodek lasu, muchy gryzą , a ja…. Jakieś 10 km od domu.
Nagle widzę, ze z pobliskiego domu ( tak , tak na moje szczęście w tym lesie był dom) idzie człowiek i pyta: pomóc pani?
Mówię: no jeśli ma pan jakies imbusy,to tak.
Poszliśmy pod garaż i pan przerzutkę odkręcił, dokręcił i dało się jechać.
Co prawda trajkotała jak traktor, ale dojechać do domu dało się.
Pomyślałam sobie tak: niby nie wierzę w to, że jak się zrobi coś dobrego , to dostanie się coś dobrego w zamian, ale..
Wczoraj zatrzymałam się przy kobiecie, kobieta miała problem z rowerem.
Niewiele jej pomogliśmy, bo awaria była zbyt poważna.
Ale już tak mam , ze jak widzę kogoś dłubiącego przy rowerze, zwłaszcza kobiety, to się zatrzymuje.
No i proszę.. dzisiaj , ktoś pomógł mnie.
Do domu dojechalam cała i zdrowa, przerzutkę udało się reanimować.
Magnus po operacji plastycznej, aż trudno uwierzyć, że ma już chyba 6 lat:)© lemuriza1972
Las Radłowski© lemuriza1972
- DST 20.00km
- Teren 4.00km
- Czas 00:55
- VAVG 21.82km/h
- HRmax 166 ( 88%)
- HRavg 139 ( 73%)
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
czy mi się wydaje, czy Magnus z przodu ma tarczę a z tyłu v-brake''''a? ;)
Gość-ina - 20:03 wtorek, 22 maja 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!