Sobota, 23 czerwca 2012
Rower, pływanie i siatkówka:)
Taka piosenka „bojowa”…
To był jakis taki dobry dzień, dzień dobry jakich mało ostatnio, więc tym bardziej doceniam , że się .. „przytrafił”.
Jakieś takie przebłyski jasności… mało uzasadnionej, a może własnie uzasadnionej.
Bo rower, bo przyroda, bo cisza, bo ludzie, siatkówka i pływanie, słonce wreszcie.
Możę to jest BARDZO DUŻO? Sama już nie wiem
A to było tak. Najpierw z Alkiem na rower.
Ponieważ jutro Rajd, więc nie chciałam jakoś nadmiernie się eksploatować. Trasa płaska.
Najpierw Las Radłowski.
Przyjemna temperatura, noga podawała, jechało się jakoś lekko… ale też specjalnie nie spieszylismy się. Ot taka średnio-szybka jazda.
Pojechalismy do Warysia ( jak ja dawno tamtędy nie jechałam).
No i niespodzianka – nie ma już tej okropnie dziurawej drogi przez las. Szosowcy – uwaga, jest piękny , nowy asfalt!
W Bielczy krótki postój w sklepie. Potem znowu przez las.
W lesie dostaje wiadomość , że Renatka, Andżelika, Siergiej i Tomek jadą na Radłów ( Siergiej i dziewczyny uczą się „windsurfingować”).
No to postanowiłam jechać tam również. Alek wrócił do Tarnowa, ja kierunek Radłów.
Bardzo dawno nie byłam na zalewie w Radłowie.
W tym roku w ogóle jeszcze nie byłam nad wodą, w tamtym był tylko Dunajec, Dwudniaki.
A jednak najlepiej pływa się w Radłowie, woda czysta i bardzo głęboko już przy samym brzegu.
Kiedy już tam zajechałam, specjalnego słonca nie było jeszcze ( bo potem się pokazało), nawet ciemne burzowe chmury wisiały nad nami, ale ta woda….
Pomyślałam: no nie mam kostiumu, ale przecież moje kolarskie spodenki wyschną.
No i było pierwsze pływanie w tym roku.
W tych spodenkach na szelkach, wyglądałam jak pływacy z lat 30 ubiegłego wieku.
Ale pływało się swietnie. Lubię to naprawdę, lubię.
Powiedziałam: to rozumiem, najpierw rower, potem pływanie…
Tomek powiedział: jakbys mogła biegać, pewnie byłby triathlon…
Pomyślałam: no… pewnie tak, byłoby fajnie.
Dziewczyny się uczą pływać na desce. Fajne, ale trudne.
Wiem, bo mnie Andżelika namówiła, zebym probowała stanąć i podnieść żagiel. No to spróbowałam.. nie obyło się oczywiście bez lądowania w wodzie. Niezła zabawa, naprawdę.
A potem jeszcze Andżelika wyjęła piłkę do siatkówki i wtedy poczułam, ze żyję.
Siatkówka była i będzie zawsze sportem numer jeden dla mnie.
Szkoda, ze to moje kolano wyklucza jakieś większe granie.
Byłoby fajnie w zimie, sobie gdzieś tam pochodzić na jakąś salę i pograć.
Poszłysmy na piaszczyste boisko, więc się trochę wytarzałam ( Renia jak zobaczyła moje opiaszczone spodenki , spytała czy się wytarzałam). No .. inaczej nie potrafię jak piłka jest z dala ode mnie i blisko matki Ziemi , to i ja mam odruchy bycia blisko matki Ziemi. Takie nawyki z czasów, kiedy grałam.
Tego mi było trzeba, jakiejś odmiany, czegoś jeszcze oprócz roweru.
- DST 65.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:43
- VAVG 23.93km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!