Poniedziałek, 9 lipca 2012
O odkrywaniu nowego, Radwańskiej i siatkarzach:)
„Czasami, na szczęście nie zawsze, ale wystarczająco często by uznać to za problem świat bywa bardzo, ale to bardzo niemiły. Nikt nie wie dlaczego tak jest, że nagle, choć jeszcze wczoraj wszystko szło jak należy sprawy zaczynają się komplikować, przyjaciele przestają być przyjaciółmi, przedmioty zaczynają być złośliwe, a złość bezprzedmiotowa. Świat wkurza nas, a my wkurzamy świat. W takich chwilach chciałoby się, żeby tak, jak w bajkach pojawiła się dobra wróżka i pstryknięciem palców przywróciła wszystko do normy. Niestety, wróżki nie istnieją.
Ale...
istnieją oni - ludzie mili - ci, którzy odwkurzają świat.
Wyposażeni w specjalne moce pojawiają się wszędzie tam, gdzie są naprawdę potrzebni, no chyba, że akurat bardziej potrzebni są gdzie indziej. Najpewniejszym sposobem na to, by przybyli jest samemu stać się choć na chwilę miłym dla innych, bo jak uczy nas ludowa mądrość - ciągnie swój do swego”
to cytat ze strony zespołu Ludzie mili.
Nie wiem jak mogłam przegapić tę płytę???
Muszę ja mieć. Natychmiast.
Przyjechałam z roweru, a tam Agnieszka Barańska w moim ulubionym Radiu Kraków rozmawia sobie z Banachem i Gutkiem o tej płycie, o zespole.
No i wpadłam po uszy.
To tyle na temat zespołu Ludzie mili ( zresztą sama jeszcze niewiele o nim wiem).
Upału ciąg dalszy.
No to trochę ciężej w pracy i trochę mniej chęci na jazdę po męczącym dniu.
Zmobilizowałam się jednak.
Sama dzisiaj jechałam. Naprawdę lubię tak czasem.
Mam wtedy czas żeby sobie poukładać w głowie pewne rzeczy, ale tez mam pewną swobodę w wyborze trasy i mozliwośc pewnej improwizacji.
Początek ciężki.. jakoś tak nie mogłam i fizycznie i mentalnie wkręcić się w jazdę.
Ale myślę, że moim większym problemem w chwili obecnej jest psychika. To w głowie rodzą się te niezbyt dobre mysli dot. jazdy. Bo fizycznie nie jest tak źle.
Taki czas i wiem, że to musi potrwać.
Staram się być cierpliwa.
Dzisiejsza cierpliwość i to , że dałam sobie czas ( bo przyznam że miałam na pierwszym asfaltowym podjeździe mysl pt: wracam do domu… pieprzę to wszystko… ten rower, tę całą resztę….), zostały mi wynagrodzone.
przetrzymałam to:)
I pojechałam tak jak planowałam, na Słoną Górę, Mirka podjazdem. Takim zupełnie innym i zupełnie fajniejszym od wszystkich znanych mi.
Tym razem jednak zaimprowizowałam. Przyznam się, ze przez pomyłkę. W nie tę ściężkę skręciłam do lasu, zorientowałam się od razu, ale pomyślałam: co tam…przekonamy się gdzie wyjedziemy.
I pojechałam. Najpierw cudowny techniczny zjazd, potem naprawde mordercze terenowe podjazdy. Niestety tak cięzkie dla mnie, że prędkośc spadała mi do 5 km/h a co za tym idzie momentalnie byłam atakowana w niespotykany sposób przez bąki i komary. Coś strasznego!
Na jednym nieosiagalnym dla mnie podjeździe podbiegałam z rowerem tak szybko jak chyba nigdy w zyciu.
Pomyślałam: no proszę Iza, a jednak potrafisz biegać z rowerem pod górę.
„Pokręciłam się” po tym lesie i nawet bąki i komary nie zepsuły mi radości.
Bo tam na tych technicznych ścieżkach poczułam pełnię rowerowego szczęscia i pomyślałam sobie: Iza, trzeba tak wiecej… bo chociaż jestes słabym technikiem to jednak to sprawia ci najwięcej radości.
Stawanie twarzą w twarz z cięzkim technicznym podjazdem , pokonywanie cięzkiego zjazdu… to jest własnie to.
Na asfalcie nie ma tej radości.
A skoro nie jeżdzę w zawodach.. to nie ma co zbyt często katować się podjazdami asfaltowymi, albo szybkimi płaskimi jazdami po asfalcie, kiedy można kręcic po lesie. Do niczego się nie przygotowuje przecież… Do żadnych zawodów . Chodzi tylko o radość z jazdy.
Dojechałam do konca lasu i domu weselnego i zawróciłam w dół.
A tam na zjazdach bajka….
Jechałam sobie tak pewnie , tak luźno i byłam tak pewna swoich umiejetności jak nasi siatkarze podczas wczorajszego finału.
Masę frajdy sprawiły mi te zjazdy.
Było mi mało, więc jak już zjechałam te 2 km w dół, to postanowiłam zawrócić, podjechałam do góry i za domem weselnym zjechałam jednym z moich ulubionych zjazdów.
Super!!!!
Ani jednej złej myśli, ani jednej wątpliwości, ze gdzieś mogę nie dać rady.
Zjechałam do Poręby, stamtąd na Radlną i przez Swiebodzin do domu.
Trasa niedługa, ale dużo terenowych trudności i duzo podjeżdzania.
Jako, ze jechałam sama, miałam dużo czasu na myślenie.
Myślałam sobie o Agnieszce Radwańskiej, o naszych siatkarzach.
Myślałam o tym, że tak bardzo im zazdroszczę. Tego talentu, mozliwości… tego co przed nimi ( bo wierzę, ze wiele).
Agnieszka jest wschodzącą gwiazdą tenisa i myślę, że będziemy mieć z niej wielką pociechę.
Jak się nie bardzo znam na tenisie ( w ogóle się nie znam), ale ogromnie mi się podobała ta jej finezja na boisku, to jak się poruszała ( a czy Panowie zauwazyli jakie ona ma piekne, fantastyczne nogi????)
Siatkarze to osobny temat.
Ta siłę rażenia, którą pokazali wczoraj, ten głód wygrywania, ta PEWNOŚĆ!!!
Oglądam siatkówkę od wielu, wielu lat, ale dawno nie widziałam tak doskonałego meczu, gdzie dominacja jednej z druzyn byłaby taka przygniatająca.
Oni zrobili na mnie wczoraj ogromne wrażenie. Przede wszystkim tym jak psychicznie wytryzmali tę presję przed meczem i w trakcie meczu. Zresztą chyba nie tylko na mnie.
Bedąc dzieckiem marzyłam sobie o sukcesach sportowych.
Miałam 12 lat kiedy trafiłam na pierwszy trening siatkówki.
Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Byłam wtedy wysoką jak na swój wiek dziewczynką. Wierzyłam , ze jak będę się starać, to kiedys trafię do Stali Mielec, do drużyny juniorskiej a potem to już tylko krok do tzw pierwszej , pierwszoligowej druzyny. Cięzko pracowałam na treningach.
Kochałam to. Te cięzka pracę i stakówkę rzecz jasna. Całym sercem.
Trafiłam do Stali Mielec ( ku mojej wielkiej radości i to były jedne z najlepszych lat w moim sportowym życiu) i gdzieś tam zawsze z podziwem patrzyłam na „przechadzające” się po hali po treningu I ligowe siatkarki.
Wierzyłam, że ja też kiedyś będę taka jak one. Pierwszoligowa:) 8iże będe łączyć w życiu pasję z pracą.
Ale przestałam rosnąć i marzenia o karierze poszły w kąt. Kto wie, gdyby wtedy była pozycja libero… No ale nie było.
Przy siatkówce jednak zostałam, jeszcze wiele, wiele lat i gdyby nie fatalna kontuzja przed meczem ligi międzyuczelnianej pt UJ – AGH.. pewnie do teraz gdzieś tam od czasu do czasu bym sobie grywała.
Bo to jest cudowny sport i tak się cieszę, ze w tym sporcie , moim ukochanym, polska druzyna odniosła taki fantastyczny sukces!!!
W lesie na Słonej Górze© lemuriza1972
Podjazd. W rzeczywistości wyglądał dużo groźniej:)© lemuriza1972
- DST 37.00km
- Teren 13.00km
- Czas 01:56
- VAVG 19.14km/h
- VMAX 52.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
TAK !!! Najważniejsza jest radość z jazdy.
P.S- Podjeżdżałaś kiedyś na Orlinek w Karpaczu ?
-- tenis kobiet jest o wiele ciekawszy niż męski-siłowy.
Może warto by kiedyś stanąć na korcie i zobaczyć w realu jak to jest. Lechita - 14:57 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj
P.S- Podjeżdżałaś kiedyś na Orlinek w Karpaczu ?
-- tenis kobiet jest o wiele ciekawszy niż męski-siłowy.
Może warto by kiedyś stanąć na korcie i zobaczyć w realu jak to jest. Lechita - 14:57 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!