Czwartek, 12 lipca 2012
Lądek czeka:)))))))))))))))))))))
&feature=related
Od dwóch dni oglądam filmy autorstwa Ignaczaka i to jest COŚ co zdecydowanie i bezapelacyjnie poprawia mi humor.
Mają chłopaki poczucie humoru i bardzo fajnie, że robią coś takiego.
Będę teraz z niecierpliwością oczekiwać nowych wpisów na blogu KI
( „Panowie Lądek czeka…
Jak to Lądek?
Nie ma takiego miasta.
Jak to nie ma takiego miasta….:))))
Przy okazji oglądania tych filmików wróciła masa wspomnień z okresu , kiedy sama trenowałam.
Działo się , oj działo pomiędzy treningami np. na obozach.
Za swoją pozasportową działalność i niesubordynację ( np. nocne śpiewanie przebojów polskiego rocka lat 80 – zaznaczam – żadna z nas zbyt dobrze nie śpiewała) dostawałysmy przerózne kary ( a to zakaz opuszczania hotelu przez tydzień – obóz w Jarosławiu, albo poranny rozruch przed śniadaniem bardzo dotkliwy – obóz w Łebie). Trener był bezlitosny i dyscyplina musiała być.
Tyle fajnych wspomnień…..
Ale cóż…. to młodość była i czasem różne głupoty przychodziły do głowy, a między porannym a po południowym treningiem nudno bywało, więc głupoty miały prawo się pojawiać.
No dobrze.. a teraz o rowerze będzie.
Bez specjalnego planu i specjalnie wielkich chęci do jakiejś hardcorowej jazdy. Było.
Dzisiaj z Tomkiem, który powrócił z kilkudniowych wojaży po Wierchomli i pieknych okolicach tejże góry, więc był zmęczony dośc i też nie miał siły na jakąś wielką jazdę.
tak sobie pomyślałam…dawno nie jechałam niebieskim naddunajcowym, to pojechaliśmy.
pojechaliśmy przed siebie. Powoli, rozmawiając i natykając się na dziwne rzeczy. Np dziewczynę z gołą pupą, która sikała przy drodze. Tuz przy drodze. A kilka metrów przed nią jej kolega.
Powiedziałam głośno: o sikają, chłopaki i dziewczyny...
Dziewczę sie speszyło okropnie, a jeden z jej kolegów zapytał: czy daleko do ulicy?
haha.. powiedziałam: jakiej ulicy? tu nie ma żadnej ulicy, a dalej jest urwana droga...
( byliśmy w naddunajcowych krzaczorach, błotach itp)
Nie spodziewałam się az takiego błotka na szlaku.
Było, oj było.
Potem dalej niebieskim asfaltem i w Janowicach podjazdem tym co ma 6 km na Lubinkę.
Nawet jechało się dość bezbolesnie, chociaż za bardzo się nie starałam i ze średniej jechałam. Dużo rozmawialismy dzisiaj, wiec na jeździe się nie skupiałam.
Dzisiaj chciałam po prostu WYJECHAĆ z domu i nic więcej.
Trochę rozruszać mięśnie. I tyle.
Na Lubince spotkaliśmy Buria Team. Dzisiaj czwartek więc chłopaki mieli trening w górkach.
My zjechalismy lasem, szutrem. Tam sobie pofolgowałam , nie dotykałam hamulców w ógole.
I jakoś tak.. dobrze.. bez strachu… zupełnie.
Potem zjechalismy do Szczepanowic i z powrotem niebieskim nad Dunajcem.
W sumie.. dośc fajna jazda wyszła.
Dostaliśmy sporą ilościa błota i o ile mnie z racji na wiek , to się przyda takie SPA, to Kateemowi… niekoniecznie.
Ale cóż… taka karma.
Jest rowerem od mtb to niech wie czasem po co JEST.
No i Lądek niedługo Panie , Panowie...
Oj będzie się działo....
( a tak jeszcze w nawiązaniu do bełchatowskiej przyśpiewki , którą spiewa "Dziku", ciekawe czy w Mielcu ktoś jeszcze pamięta:
" W grodzie nad Wisłoką, gdzie potężny zakład jest,
jest nasza drużyna, która zwie się FKS,
Stalo, Stalo, Stalo, ty zdobyłaś punktów sto... Stalo, Stalo , Stalo jeszcze tylko jeden gol")
Od dwóch dni oglądam filmy autorstwa Ignaczaka i to jest COŚ co zdecydowanie i bezapelacyjnie poprawia mi humor.
Mają chłopaki poczucie humoru i bardzo fajnie, że robią coś takiego.
Będę teraz z niecierpliwością oczekiwać nowych wpisów na blogu KI
( „Panowie Lądek czeka…
Jak to Lądek?
Nie ma takiego miasta.
Jak to nie ma takiego miasta….:))))
Przy okazji oglądania tych filmików wróciła masa wspomnień z okresu , kiedy sama trenowałam.
Działo się , oj działo pomiędzy treningami np. na obozach.
Za swoją pozasportową działalność i niesubordynację ( np. nocne śpiewanie przebojów polskiego rocka lat 80 – zaznaczam – żadna z nas zbyt dobrze nie śpiewała) dostawałysmy przerózne kary ( a to zakaz opuszczania hotelu przez tydzień – obóz w Jarosławiu, albo poranny rozruch przed śniadaniem bardzo dotkliwy – obóz w Łebie). Trener był bezlitosny i dyscyplina musiała być.
Tyle fajnych wspomnień…..
Ale cóż…. to młodość była i czasem różne głupoty przychodziły do głowy, a między porannym a po południowym treningiem nudno bywało, więc głupoty miały prawo się pojawiać.
No dobrze.. a teraz o rowerze będzie.
Bez specjalnego planu i specjalnie wielkich chęci do jakiejś hardcorowej jazdy. Było.
Dzisiaj z Tomkiem, który powrócił z kilkudniowych wojaży po Wierchomli i pieknych okolicach tejże góry, więc był zmęczony dośc i też nie miał siły na jakąś wielką jazdę.
tak sobie pomyślałam…dawno nie jechałam niebieskim naddunajcowym, to pojechaliśmy.
pojechaliśmy przed siebie. Powoli, rozmawiając i natykając się na dziwne rzeczy. Np dziewczynę z gołą pupą, która sikała przy drodze. Tuz przy drodze. A kilka metrów przed nią jej kolega.
Powiedziałam głośno: o sikają, chłopaki i dziewczyny...
Dziewczę sie speszyło okropnie, a jeden z jej kolegów zapytał: czy daleko do ulicy?
haha.. powiedziałam: jakiej ulicy? tu nie ma żadnej ulicy, a dalej jest urwana droga...
( byliśmy w naddunajcowych krzaczorach, błotach itp)
Nie spodziewałam się az takiego błotka na szlaku.
Było, oj było.
Potem dalej niebieskim asfaltem i w Janowicach podjazdem tym co ma 6 km na Lubinkę.
Nawet jechało się dość bezbolesnie, chociaż za bardzo się nie starałam i ze średniej jechałam. Dużo rozmawialismy dzisiaj, wiec na jeździe się nie skupiałam.
Dzisiaj chciałam po prostu WYJECHAĆ z domu i nic więcej.
Trochę rozruszać mięśnie. I tyle.
Na Lubince spotkaliśmy Buria Team. Dzisiaj czwartek więc chłopaki mieli trening w górkach.
My zjechalismy lasem, szutrem. Tam sobie pofolgowałam , nie dotykałam hamulców w ógole.
I jakoś tak.. dobrze.. bez strachu… zupełnie.
Potem zjechalismy do Szczepanowic i z powrotem niebieskim nad Dunajcem.
W sumie.. dośc fajna jazda wyszła.
Dostaliśmy sporą ilościa błota i o ile mnie z racji na wiek , to się przyda takie SPA, to Kateemowi… niekoniecznie.
Ale cóż… taka karma.
Jest rowerem od mtb to niech wie czasem po co JEST.
No i Lądek niedługo Panie , Panowie...
Oj będzie się działo....
( a tak jeszcze w nawiązaniu do bełchatowskiej przyśpiewki , którą spiewa "Dziku", ciekawe czy w Mielcu ktoś jeszcze pamięta:
" W grodzie nad Wisłoką, gdzie potężny zakład jest,
jest nasza drużyna, która zwie się FKS,
Stalo, Stalo, Stalo, ty zdobyłaś punktów sto... Stalo, Stalo , Stalo jeszcze tylko jeden gol")
- DST 44.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:12
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 52.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Faktycznie, nie ma oznaczenia ścieżki rowerowej na moście w Ostrowie a to niebezpieczne dla nas,(kierowców, rowerzystów,pieszych) zwłaszcza, że wakacje w pełni i ruch duży.
P.S.- dla wszystkich kibiców, mecz Unii jutro o 19.30 bo na plakatach jest podana 18. Lechita - 18:36 sobota, 14 lipca 2012 | linkuj
P.S.- dla wszystkich kibiców, mecz Unii jutro o 19.30 bo na plakatach jest podana 18. Lechita - 18:36 sobota, 14 lipca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!