Sobota, 14 lipca 2012
Szpiglasowy Wierch
Tym razem nie budzik mnie obudził.
Tym razem obudził mnie dostawczy samochód z mięsem, który przywiózł towar do sklepu naprzeciwko.
Była 4: 18.
Co za rozpusta… spałam o ponad 20 minut dłużej niż dwa tygodnie temu…
W radiu zespół De Mono śpiewał: Energia płynie w nas… , na które to słowa niemalże parsknełam śmiechem patrząc na swoje poranne , wymięte oblicze w lustrze.
Ale kiedy chłopaki po mnie przyjechali uśmiechałam się już od ucha do ucha
( wczoraj wahałam się czy jechać, bo prognoza pogody była niepokojąca, a ja z tym moim kulasem po mokrych skałach.. to byłoby mało bezpieczne. W końcu postąpiłam wedle swojej ulubionej zasady czyli .. No risk , no fun i się zdecydowałam).
I rano przyszła RADOŚĆ i przekonanie, że nie będzie tak źle z pogodą.
I nie było.
Pogoda była idealna, ani za gorąco, ani za zimno, u góry owszem wiało bardzo, ale tylko bardzo wysoko czyli powyżej 2000 m npm.
Zapowiadanego deszczu na szlaku nie widzielismy, dopiero w drodze powrotnej.
Trasa Łysa Polana- Dolina 5 SP- Szpiglasowa Przełęcz- Szpiglasowy-Wierch- Morskie Oko – Łysa Polana zajęła nam dokładnie 7 godzin 40 minut wędrówki.
Początek dobrze znanym mi z zimowych wędrówek szlakiem prowadzącym do 5 SP, ale potem już niespodzianki czyli piekny Wodposad Siklawa między innymi.
Im dalej szlismy tym było chłodniej i bardziej wiało, ale wszystko w granicach normy, a poza tym niemalże cały czas świeciło słońce.
A ja…
A ja coraz bardziej „otwarta” na góry.
Śmiałam się do chłopaków, że obniżam loty ( o trasę mi chodziło, bo najtrudniejsza to ona nie była. To trzecia moja wyprawa letnia w Tatry, zaczęłam ostro bo od Orlej Perci, potem była świnica i Zawrat, a teraz Szpiglasowy).
Sławek co rusz spoglądał w stronę Orlej, o ktorej bardzo marzy i do której się przymierza.
Ja patrzyłam z niedowierzaniem na Orlą ( ze tam byłam) i na Kozi, że się tam wspindrałam w zimie.
Chyba nie bardzo wiedziałam co robię.
No ale to tak z dołu wygląda.. a jak się idzie pod górę to wygląda zupełnie inaczej.
Na Szpiglasowym wiało tak, że bez kurtek się nie obeszło.
Kiedy schodzilismy to jakis chojrak w spodenkach krótkich i koszulce popatrzył na nas zdziwiony i powiedział:
Co tacy opatuleni? Zima tam?
Powiedziałam: wejdzie pan to pan zobaczy.
- Bez przesady – powiedział.
Usmichnełam się i pomyślałam, ze chciałabym go zobaczyc na szczycie.
A potem takiego dopada deszcz albo burza na szczycie i jest nieszczęscie.
Na Szpiglasowym ubrałam moją „sztuczną nóżkę” i schodziłam sobie.
Nie było wielkich trudności ( w ogóle technicznie to dość łatwy szlak, kilka łańcuszków tuż przed Szpiglasową przełęczą i tyle).
Także dzisiaj obyło się bez przygód.
Było dobrze. Lepiej niż poprzednio.
Jakoś bardziej zintegrowałam się z górami. Przez to, ze łatwiej technicznie, miałam wiecej czasu na patrzenie na góry.
Szłam i śpiewałam sobie co chwilę:
„ Mamy żółte serca.. w których płynie czarna krew”
Tomek się śmiał i pytał: czy to jakaś moja mantra?
A mnie po prostu tak bardzo spodobał się śpiwający hymn Skry Michał Kubiak ( oczywiście z filmu Igły), że cały czas chodzi mi ta przyśpiewka po głowie.
Zeszliśmy do Morskiego Oka, a tam było zasłużone piwko.
A ponieważ dzisiaj Tour de Polonge to trzeba było wracac obajazdem przez Słowację, Krościenko i Nowy Sącz.
Także trochę nam zeszło.
Czas przejścia: 7 godz 40 min
Spalone kalorie 2479
Średnie tętno 123
I to tle słów, bo są już zbędne, reszte niech dopowiedzą obrazy.
Zapraszam na mój fotoreprtaż
Wyprawa „step by step”
Tym razem obudził mnie dostawczy samochód z mięsem, który przywiózł towar do sklepu naprzeciwko.
Była 4: 18.
Co za rozpusta… spałam o ponad 20 minut dłużej niż dwa tygodnie temu…
W radiu zespół De Mono śpiewał: Energia płynie w nas… , na które to słowa niemalże parsknełam śmiechem patrząc na swoje poranne , wymięte oblicze w lustrze.
Ale kiedy chłopaki po mnie przyjechali uśmiechałam się już od ucha do ucha
( wczoraj wahałam się czy jechać, bo prognoza pogody była niepokojąca, a ja z tym moim kulasem po mokrych skałach.. to byłoby mało bezpieczne. W końcu postąpiłam wedle swojej ulubionej zasady czyli .. No risk , no fun i się zdecydowałam).
I rano przyszła RADOŚĆ i przekonanie, że nie będzie tak źle z pogodą.
I nie było.
Pogoda była idealna, ani za gorąco, ani za zimno, u góry owszem wiało bardzo, ale tylko bardzo wysoko czyli powyżej 2000 m npm.
Zapowiadanego deszczu na szlaku nie widzielismy, dopiero w drodze powrotnej.
Trasa Łysa Polana- Dolina 5 SP- Szpiglasowa Przełęcz- Szpiglasowy-Wierch- Morskie Oko – Łysa Polana zajęła nam dokładnie 7 godzin 40 minut wędrówki.
Początek dobrze znanym mi z zimowych wędrówek szlakiem prowadzącym do 5 SP, ale potem już niespodzianki czyli piekny Wodposad Siklawa między innymi.
Im dalej szlismy tym było chłodniej i bardziej wiało, ale wszystko w granicach normy, a poza tym niemalże cały czas świeciło słońce.
A ja…
A ja coraz bardziej „otwarta” na góry.
Śmiałam się do chłopaków, że obniżam loty ( o trasę mi chodziło, bo najtrudniejsza to ona nie była. To trzecia moja wyprawa letnia w Tatry, zaczęłam ostro bo od Orlej Perci, potem była świnica i Zawrat, a teraz Szpiglasowy).
Sławek co rusz spoglądał w stronę Orlej, o ktorej bardzo marzy i do której się przymierza.
Ja patrzyłam z niedowierzaniem na Orlą ( ze tam byłam) i na Kozi, że się tam wspindrałam w zimie.
Chyba nie bardzo wiedziałam co robię.
No ale to tak z dołu wygląda.. a jak się idzie pod górę to wygląda zupełnie inaczej.
Na Szpiglasowym wiało tak, że bez kurtek się nie obeszło.
Kiedy schodzilismy to jakis chojrak w spodenkach krótkich i koszulce popatrzył na nas zdziwiony i powiedział:
Co tacy opatuleni? Zima tam?
Powiedziałam: wejdzie pan to pan zobaczy.
- Bez przesady – powiedział.
Usmichnełam się i pomyślałam, ze chciałabym go zobaczyc na szczycie.
A potem takiego dopada deszcz albo burza na szczycie i jest nieszczęscie.
Na Szpiglasowym ubrałam moją „sztuczną nóżkę” i schodziłam sobie.
Nie było wielkich trudności ( w ogóle technicznie to dość łatwy szlak, kilka łańcuszków tuż przed Szpiglasową przełęczą i tyle).
Także dzisiaj obyło się bez przygód.
Było dobrze. Lepiej niż poprzednio.
Jakoś bardziej zintegrowałam się z górami. Przez to, ze łatwiej technicznie, miałam wiecej czasu na patrzenie na góry.
Szłam i śpiewałam sobie co chwilę:
„ Mamy żółte serca.. w których płynie czarna krew”
Tomek się śmiał i pytał: czy to jakaś moja mantra?
A mnie po prostu tak bardzo spodobał się śpiwający hymn Skry Michał Kubiak ( oczywiście z filmu Igły), że cały czas chodzi mi ta przyśpiewka po głowie.
Zeszliśmy do Morskiego Oka, a tam było zasłużone piwko.
A ponieważ dzisiaj Tour de Polonge to trzeba było wracac obajazdem przez Słowację, Krościenko i Nowy Sącz.
Także trochę nam zeszło.
Czas przejścia: 7 godz 40 min
Spalone kalorie 2479
Średnie tętno 123
I to tle słów, bo są już zbędne, reszte niech dopowiedzą obrazy.
Zapraszam na mój fotoreprtaż
Wyprawa „step by step”
Chłopaki na szlaku do Doliny 5 SP© lemuriza1972
W tle Wodospad Siklawa© lemuriza1972
Demonstracja siły© lemuriza1972
Wodospad Siklawa© lemuriza1972
Szczęście... chyba to sie nazywa© lemuriza1972
Kura, kaczka , drób i droga na.. Ostrołękę? czy Szpiglasowy?:)© lemuriza1972
Widok na Dolinę 5 SP© lemuriza1972
Coraz wyżej i coraz chłodniej© lemuriza1972
Sławek robił zdjęcia ... jak prawdziwy paparazzo, schodząc do parteru© lemuriza1972
Majestat...© lemuriza1972
I jeszcze raz Dolina 5 SP z "wyższej" perspektywy© lemuriza1972
Trochę odpoczynku© lemuriza1972
Takie drogie a też się rozsznurowują:)© lemuriza1972
Szczęście, szczęście i piekne widoki w tle© lemuriza1972
Tomek Z Orlą gdzieś tam w oddali© lemuriza1972
Sławek rowerzysta, biegacza, a od niedawna miłośnik Tatr© lemuriza1972
Tak, tak.. to tam zimą się wdrapałam do góry:)© lemuriza1972
Znowu marudzą... nie chce im się iść pod górę:)© lemuriza1972
Imponujący prawda? Nawet latem© lemuriza1972
Na Szpiglasowym© lemuriza1972
Tomek na szczycie© lemuriza1972
Obowiązkowe zdjęcie z flagą© lemuriza1972
Na szczycie Szpiglasowego Wierchu© lemuriza1972
Stawki...:)© lemuriza1972
Mała przerwa© lemuriza1972
I jeszcze odpoczywamy© lemuriza1972
I dalej podziwiamy widoki© lemuriza1972
i jeszcze trochę widoczków© lemuriza1972
A paparazzo robi zdjęcia z zaskoczenia jak to paparazzo© lemuriza1972
Widok na Morskie Oko© lemuriza1972
I zasłuzone piwo© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
O starości nie myślimy gdy ona odległa.Trzeba myśleć pozytywnie i wierzyć w to że mając 70 lat możemy jeszcze spełniać się nie koniecznie tylko przed TV czy w przychodni lekarskiej.
Nie będę tu porównywał Alp do Tatr ale oczy moje nie mogły się nadziwić ile takich tras jest w okolicach chociażby Alpe d''Huez.Jeździ tam po górach niezliczona ilość cyklistów wszelkiej maści i jakoś tych gór jeszcze nie zajeździli.
U nas protesty ekologów,zielonych i obrońców przyrody storpedują coś co jest tylko w planach.
Co do wszędołazu też jest rozwiązanie.Francuzi wymyślili wyciągi dla rowerzystów którzy lubią zjazdy a nie koniecznie wspinaczki. kondor - 18:56 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Nie będę tu porównywał Alp do Tatr ale oczy moje nie mogły się nadziwić ile takich tras jest w okolicach chociażby Alpe d''Huez.Jeździ tam po górach niezliczona ilość cyklistów wszelkiej maści i jakoś tych gór jeszcze nie zajeździli.
U nas protesty ekologów,zielonych i obrońców przyrody storpedują coś co jest tylko w planach.
Co do wszędołazu też jest rozwiązanie.Francuzi wymyślili wyciągi dla rowerzystów którzy lubią zjazdy a nie koniecznie wspinaczki. kondor - 18:56 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
wiesz Kondorze... masz rację, zupełną rację, jeśli chodzi o moje kolano.
ja to wiem, ale też.. myślę, mam nadzieję, że starości nie dozyję.
Bo sobie starości nie wyobrażam... starość to niestety ograniczenia zdrowotne itd.
To wyklucza sport... to w pewnym wieku wyklucza też chodzenia po górach.
a po co mi takie życie bez tego wszystkiego?
Co ja bym w tym zyciu robiła? Chodziła po lekarzach?
co do roweru to pewnie można byłoby przejechać ten niewielki kawałek przez las jak sie idzie do Doliny 5 SP, potem, ale potem nawet gdyby było wolno, nie byłoby juz takiej mozliwość.
Nawet Mistrz Swiata by nie wjechał:) lemuriza1972 - 14:19 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
ja to wiem, ale też.. myślę, mam nadzieję, że starości nie dozyję.
Bo sobie starości nie wyobrażam... starość to niestety ograniczenia zdrowotne itd.
To wyklucza sport... to w pewnym wieku wyklucza też chodzenia po górach.
a po co mi takie życie bez tego wszystkiego?
Co ja bym w tym zyciu robiła? Chodziła po lekarzach?
co do roweru to pewnie można byłoby przejechać ten niewielki kawałek przez las jak sie idzie do Doliny 5 SP, potem, ale potem nawet gdyby było wolno, nie byłoby juz takiej mozliwość.
Nawet Mistrz Swiata by nie wjechał:) lemuriza1972 - 14:19 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Kondorze, są miejsca gdzie warto wejść pieszo i jest z tego wielka satysfakcja.
A rower, to tak jak pisze Iza. Chyba,że kiedyś ktoś wymyśli,(może Ty), jakiś wszędołaz :) Lechita - 14:12 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
A rower, to tak jak pisze Iza. Chyba,że kiedyś ktoś wymyśli,(może Ty), jakiś wszędołaz :) Lechita - 14:12 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Biedne to kolano.Jak go tak eksploatować będziesz to na starość czego nie życzę o kulach będziesz chodziła.Mnie się marzy aby tam szlak rowerowy zrobili.
Wiem wiem przeciwników by sporo było ale jedna nitka by nie zaszkodziła.
Widoki kapitalne nawet jak tylko widziane obiektywem aparatu. kondor - 10:31 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Wiem wiem przeciwników by sporo było ale jedna nitka by nie zaszkodziła.
Widoki kapitalne nawet jak tylko widziane obiektywem aparatu. kondor - 10:31 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Piękna trasa na wyciszenie od miasta i NAŁADOWANIE AKUMULATORÓW.
Jest czego pozazdrościć bo na szlaku chyba luźno.
A zimą to już pełen komfort.
Zdjęcia aż zachęcają żeby pakować plecak, .... :) Lechita - 09:46 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Jest czego pozazdrościć bo na szlaku chyba luźno.
A zimą to już pełen komfort.
Zdjęcia aż zachęcają żeby pakować plecak, .... :) Lechita - 09:46 niedziela, 15 lipca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!