Niedziela, 15 lipca 2012
Rege do Melsztyna
Piosenka taka adekwatna do moich dzisiejszych refleksji.
Zmieniło się wiele we mnie.
Dawniej po powrocie z gór, owszem tęskniłam za nimi bardzo, ale tez byłam przez wiele dni naładowana tak mega pozytywnie.
Dzisiaj wstałam… i najchętniej wracałabym tam natychmiast, bo tutaj… tutaj mam wrażenie, że kompletnie nic nie jest tak jak trzeba.
Kondor w komentarzu do mojego poprzedniego wpisu, napisał, że przez to, że teraz tak nie oszczędzam kolana, będę kiedyś chodzić o kulach ( na tzw starość).
Hm…. Rację ma straszy kolega.
Ja wiem.
Jednocześnie… jakos nie potrafię myśleć w tak dalekiej perspektywie, bo w ogóle na chwile obecną nie myślę, w perspektywie dalekiej.
Na chwilę obecną, myślę tylko o dniu dzisiejszym.
Nie wybiegam za bardzo w przyszłość, bo to by mogło się okazać dla mnie bardzo fatalne w skutkach.
Odpisałam Kondorowi, ze nie chciałabym dożyć tej starości o której pisze.
Bo nie chciałabym…. Z głodową emeryturą i niemożnością patrzenia na góry, niemożnością uprawiania sportu, patrząc na swiat przez okno.. po co mi takie życie?
Ktoś kiedyś powiedział, ze starość to najgorszy pomysł Boga.
Gdzieś to przeczytałam.
Dzisiaj wstałam .. pogoda za oknem nie najgorsza.
Dzień z takich.. że wiedziałam, ze zostać w czterech ścianach nie mogę.
Czasem czuję się w nich jak uwieziona…
Opowiadałam o tym dzisiaj Tomkowi, jak jechaliśmy na rowerze.
Że chciałabym mieć domek, nawet taki najmniejszy. I tak sobie usiąść przy stole, na powietrzu z kawką i książką.
Tomek powiedział: szybko by ci się znudziło.
Powiedziałam: no nie.. rzecz jasna, ta kawka i ksiązka, to byłoby dopiero po dostraczeniu sobie jakiejs dawki adrenaliny.
I przypomniała mi się moja babcia, która nie znosiła przyjeżdzać do nas do Mielca, bo się w murach blokowych dusiła.
Siadała sobie wtedy na ławce przed blokiem.
Może ja mam to po niej?
Tak więc wstałam rano i stwierdziłam, że gdzies wyjechać musze. Chociażby po to żeby sobie gdzieś nad rzeką posiedzieć i w wodę popatrzeć.
Myślałam, ze sama dzisiaj pojadę, ale Tomek w koncu się zdecydował, pomimo tego , że czuł się nie najlepiej.
Chyba za duzo u niego ostatnio solidnego wysiłku ( 6 dni jazdy po górach i teraz tatry) i nie jest zregenerowany, tak myślę.
Potem jeszcze dzwonił Grzesiek, ze też chce jechać, ale my byliśmy już wtedy w Melsztynie.
Na trasie spotkaliśmy Piotrka Bricha, który niepostrzeżenie do nas podjechał.
Chwilę pogadalismy, a potem Piotrek pojechał dalej, a my na Rynek do Zakliczyna na lody.
Potem jeszcze chwila relaksu nad Dunajcem w Melsztynie.
W drodze powrotnej dopadł mnie głód, więc zrezygnowałam z mycia roweru. Tomek pojechał umyć swój rower, a ja stwierdziłam, że muszę do domu. JEŚĆ!
W koncu wczoraj poszła masa kalorii.
Dzisiaj jazda bardzo, bardzo wolna i spokojna. Ot tak na rozruszanie mięśni
I jeszcze trochę zdjęć z Tatr.
Autorem jest Sławek
Na szlaku© lemuriza1972
Ubieram moją "sztuczną nogę"© lemuriza1972
Jest i akcent rowerowy:) , skarpetki od Grzegorza Golonki:)© lemuriza1972
Na szczycie Szpiglasowego© lemuriza1972
z widokami w tle...© lemuriza1972
Krótka chwila odpoczynku© lemuriza1972
- DST 61.00km
- Teren 14.00km
- Czas 02:50
- VAVG 21.53km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie dalej jak wczoraj spotkałem na trasie gościa który objuczony sakwami kończył kilku dniową eskapadę po moim terenie.W rozmowie okazało się że rocznik 48.Tak więc nie tyle ile zmarszczek na twarzy ale na ile czuje się nasza psychika i jak tą starość znosi.
Co do domku pod lasem to tekst odpowiedni podrzucam i nie bierz tego do siebie.
Przeprowadzka w Bieszczady
12 sierpnia.
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu, Boże jak tu pięknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się śniegiem.
14 października
Bieszczady są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniły kolory - tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniale! Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba.
11 listopada.
Wkrótce zaczyna się sezon polowań. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może chcieć zabić cos tak wspaniałego, jak jeleń. Mam nadzieje, że wreszcie zacznie padać śnieg.
2 grudnia
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte białą kołdrą. Widok jak pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdowa. Zrobiliśmy sobie świetna bitwę śnieżną (wygrałem) a potem przyjechał pług śnieżny i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdowa. Kocham Bieszczady.
12 grudnia.
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcip z droga dojazdowa. Po prostu kocham to miejsce.
19 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdna drogę dojazdowa nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem. Pieprzony pług śnieżny.
22 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Cale dłonie mam w pęcherzach od łopaty. Jestem przekonany, ze pług śnieżny czeka tuż za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej. Skurwysyn!
25 grudnia
Wesołych Pierdolonych Świat! Jeszcze więcej gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten skurwysyn od pługu śnieżnego...przysięgam - zabije. Nie rozumiem, dlaczego nie posypia drogi solą, żeby rozpuściła to cholerstwo.
27 grudnia
Znowu to białe gówno napadało w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia piec centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza łopat pełnych śniegu?
28 grudnia
Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt piec centymetrów tego białego cholerstwa. Teraz to nie odtają nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie a ten łajdak przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę! Powiedziałem mu, ze sześć już połamałem kiedy odgarniałem to gówno z mojej drogi dojazdowej, a potem ostatnią rozwaliłem o jego zakuty łeb.
4 stycznia
Wreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić cos do jedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi cholerny jeleń i całkiem go rozwalił. Narobił szkód na trzy tysiące. Powinni powystrzelać te pieprzone zwierzaki. Ze tez myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!
3 maja
Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej pieprzonej soli, którą posypują drogi.
18 maja
Przeprowadziłem się z powrotem nad morze. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Bieszczadach. [/B] kondor - 07:20 sobota, 21 lipca 2012 | linkuj
Co do domku pod lasem to tekst odpowiedni podrzucam i nie bierz tego do siebie.
Przeprowadzka w Bieszczady
12 sierpnia.
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu, Boże jak tu pięknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się śniegiem.
14 października
Bieszczady są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniły kolory - tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniale! Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba.
11 listopada.
Wkrótce zaczyna się sezon polowań. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może chcieć zabić cos tak wspaniałego, jak jeleń. Mam nadzieje, że wreszcie zacznie padać śnieg.
2 grudnia
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte białą kołdrą. Widok jak pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdowa. Zrobiliśmy sobie świetna bitwę śnieżną (wygrałem) a potem przyjechał pług śnieżny i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdowa. Kocham Bieszczady.
12 grudnia.
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcip z droga dojazdowa. Po prostu kocham to miejsce.
19 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdna drogę dojazdowa nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem. Pieprzony pług śnieżny.
22 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Cale dłonie mam w pęcherzach od łopaty. Jestem przekonany, ze pług śnieżny czeka tuż za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej. Skurwysyn!
25 grudnia
Wesołych Pierdolonych Świat! Jeszcze więcej gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten skurwysyn od pługu śnieżnego...przysięgam - zabije. Nie rozumiem, dlaczego nie posypia drogi solą, żeby rozpuściła to cholerstwo.
27 grudnia
Znowu to białe gówno napadało w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia piec centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza łopat pełnych śniegu?
28 grudnia
Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt piec centymetrów tego białego cholerstwa. Teraz to nie odtają nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie a ten łajdak przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę! Powiedziałem mu, ze sześć już połamałem kiedy odgarniałem to gówno z mojej drogi dojazdowej, a potem ostatnią rozwaliłem o jego zakuty łeb.
4 stycznia
Wreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić cos do jedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi cholerny jeleń i całkiem go rozwalił. Narobił szkód na trzy tysiące. Powinni powystrzelać te pieprzone zwierzaki. Ze tez myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!
3 maja
Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej pieprzonej soli, którą posypują drogi.
18 maja
Przeprowadziłem się z powrotem nad morze. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Bieszczadach. [/B] kondor - 07:20 sobota, 21 lipca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!