Poniedziałek, 13 sierpnia 2012
O migrenie i butach:)
Piosenka tak a’ propos tego deszczu, który bezustannie sobie popaduje po .. drugiej stronie ( okna).
Jedna z moich ulubionych piosenek Myslovitz ( ale właściwie to ja je wszystkie „wielbię” bezgranicznie, więc ciężko ustalić katalog ulubionych)
A może morze?
Może być tak pojechać dla odmiany nad morze?
Stać byłoby mnie na podjęcie takiego szaleńczego kroku, ale okoliczności są niesprzyjające.
Blisko być muszę w razie czego, a przy tym kto da mi urlop, skoro dopiero niedawno mnie dwa tygodnie w pracy nie było ( chociaż urlopem nazwać tych dwóch tygodni na pewno nie można).
Rzadko mi się zdarza, że nie robię na blogu wpisów na bieżąco, ale wczoraj mi się zdarzyło, więc dzisiaj nadrabiam zaległości.
No bo wczoraj przydarzył się.. wypadek. No i jak tu jednak nie wierzyć w przesądy:), wszka wczoraj 13 był...
Przypadek to czy efekt zmęczenia organizmu i sygnał aby coś ze sobą zrobić?
( myślę, że może być to drugie, ale co mam zrobić… skoro jak pisałam powyżej.. urlop już był). Może sanatorium ? ( w końcu wiek taki bardzo sprzyjający , juz w tv widziałam reklamy dla osób od 40-85 lat , takie pt żeby to sie ubezpieczyć i bliskim nie robić problemów z kosztami za pogrzeb:))
Dzień wczoraj był z gatunku męczących dość , a i pogoda nie zachęcała do wyjazdu na rower, ale w końcu się przemogłam.
A wraz ze mną i Tomek, który napisał mi, że musi się ruszyć, bo cały tydzien przez jakąś niezidentyfikowaną chorobę nie-chorobę nie był na rowerze.
No to wyruszylismy , późno bo chyba jakoś tak ok. 18.30 już było.
Zaplanowałam sobie Lubinke, a dalej miała być jakaś „wariacja-improwizacja” w zależności od chęci i formy.
Nawet nie jechało się najgorzej, chociaż pod Lubinke specjalnie mocno jakos nie jechałam. Cięzko było się zmotywować.
Powiedziałam nawet do Tomka: gdzie się podziała moja ambicja? ( wjeżdzając na jedną górkę i zrzucając na średnią, podczas gdy dawniej nawet bym o tym nie pomyślała, tylko z blatu bym „pociągneła” zapewne).
Na Lubince spotkaliśmy Krysię , więc chwila rozmowy.
I podczas tej rozmowy poczułam znajomą „słabośc” i migotanie przed oczami i cyferki na liczniku rozmazujące się.
- o rany, chyba „łapie” mnie migrena…- powiedziałam.
Nieraz już o tej mojej niefajnej przypadłości pisałam.
Jak się czyta to może wygląda na to , że mam jakieś fanaberie… "globusy" itp.. ze może jakaś hipochondria mnie dopada.
Że mnie głowa zaboli, a ja jęczę.
Ale to nie tak.. kto to ma ( nie głowę a migreny miewa:)), to wie.
Aura i niewidzenie przez jakieś pół godziny , a potem ból głowy, który trwa jakieś dwa dni, ale taki… że slowami opisać go nie potrafię.
Jeszcze liczyłam na to, że może to nie to, ale kiedy zjeżdzalismy do Janowic i spojrzałam na Tomka, ujrzałam twarz rozmazaną i wiedziałam, że.. jednak…
Dobrze, że wielkich podjazdów już nie było, więc jakoś do domu dojechałam, w żółwim tempie się to odbyło, ale odbyło się bezpiecznie.
Zaliczyłam co prawda mały ślizg w błocie nad Dunajcem ( a błota jest ogromna ilość, a ja ma Magnusie i opony nie na błoto), ale nie było to nic groźnego.
Kiedy przyjechałam do domu.. ciemno już było.
Kąpiel, ketonal i do łóżka. Ból rozsadzał czaszkę, wiec nie było mowy o pisaniu na blogu, ani o czymkolwiek innym.
Dzisiaj boli jeszcze.
Czytałam wiele na ten temat, lekarze nie znają przyczyn ( a znam wiele osób, które cierpią na tę przypadłość).. są tylko pewne domniemania co może powodować takie bóle.
U mnie zwykle.. zmęczenie, stres plus .. głód.
Najczęściej zdarzało mi się podczas wysiłku fizycznego.
A może ktoś z Was ma podobnie i zna jakieś skuteczne sposoby, żeby łagodniej to przechodzić? Jesli tak to proszę pisać!!!
Jutro miały być Tatry ( i dość ambitna trasa), albo długa wycieczka rowerowa. Coś mi się zdaje , ze nie będzie ani jednego ani drugiego.
Dobrze, że dotarł dzisiaj do mnie kurier z dwiema książkami zamówionymi, więc jest jakaś alternatywa ciekawa na jutro.
Miałam wypróbować jutro nowe buty w góry ( już doczekać się nie mogę, mam nadzieję, ze będzie mi się duzo lepiej chodziło, bo buty naprawdę fajne)
A jeśli już tak o butach.. to przeczytałam dzisiaj, jakiś wywód kogoś tam… że buty określają człowieka… i wiele o nim mówią.
Zdziwiłam sie jak to przeczytałam.
Hm…ciekawe co ten Ktoś by powiedziałby o mnie oglądając moje buty.
Bo trochę jak to kobieta ich mam, nawet niektóre całkiem fajne, ale nigdy wielkich kwot na buty nie wydawałam i drogich nie kupowałam.. no chybą , że te sportowe.
Więc te sportowe ( na rower i w góry) mam porządne:)
No i co Pan na to Panie KTOŚ, to jak mnie te moje buty określają?:))).
No to udanego wypoczynku jutro dla WSZYSTKICH!
- DST 40.00km
- Teren 6.00km
- Czas 01:59
- VAVG 20.17km/h
- VMAX 50.00km/h
- HRmax 177 ( 94%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 833kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Piszesz Kondorze o klasycznym "odcięciu prądu" z powodu głodu lub odwodnienia podczas wysiłku.
To co innego.
Migrena przytrafiała mi się też w domu lub w pracy.
ale najgorzej wspominam te na maratonach, w tym tę podczas maratonu w Jaśle, gdzie na mecie poprosiłam o zastrzyk przeciwbólowy, bo ból był z gatunków tych trudnych do zniesienia.
To nie jest zwykły ból głowy, takie zwykłe jestem w stanie przetrwać bez tabletek.
Najczęsciej migrena zaczyna się tzw aurą czyli pojawiaja sie czarne plamy przed oczami, widzenie jest jakby podwójne. Okropne uczucie. u mnie to trwa jakieś od poł godziny do godziny, a potem przychodzi ból głowy o bardzo duzym natezeniu, sa osoby które tez wymiotują.
Na drugi dzien głowa boli, a człowiek jest taki ogólnie "wypluty", bez sił.
Znam wiele osób, które maja takie bóle.
Na szczęscie mnie one przytrafiają się rzadko. Góra kilka razy do roku, ale za każdym razem stając na starcie bałam się, zeby sie nie zdarzyło.
Tak, pamietam co pisałes o kosztach.
Widzisz.. jeszcze do niedawna zawody miały dla mnie ogromną wartość i uważałam, ze te emocje , które dzieki nim przezywam są warte swojej ceny.
Wiele sie zmieniło ( chociaż nadal uważam, ze emocje tej ceny sa warte).
Raczej już w zawodach nie bede mogła brać udziału, a już na pewno nie tak czesto jak dawniej.
Czas pokaże.
na szczęscie nie tęsknie tak jak sie spodziewałam, że tesknić za tym będę, więc dramatu nie ma.
Pytasz o buty sportowe czy buty do pracy ?:) buty letnie, wiosenne, zimowe?:)
O matko.. zadałeś mi bardzo trudne pytanie.
Nie wiem.
naprawdę nie wiem.
Wiem ile mam par butów na rower: trzy:) ( dwie juz mocno wysłuzone, jedne dwuletnie)
do chodzenia w góry w tej chwili: dwie
sportowe do chodzenia: trzy pary.
a cała reszta... o matko, musiałabym jakąś inwentaryzację zrobić:)
Kilka par butów niemodnych mam w piwnicy.
Zimowych mam pewnie ze 4 albo 5 par i podobnie z całą resztą czyli wiosennymi , zimowymi.
jeszcze jakies klapki itp.
Duża ilość, duża:)
ale zapewniam Cię, obserwując niektóre moje koleżanki, na pewno wiem - rekordzistką nie jestem:).
lemuriza1972 - 15:58 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
To co innego.
Migrena przytrafiała mi się też w domu lub w pracy.
ale najgorzej wspominam te na maratonach, w tym tę podczas maratonu w Jaśle, gdzie na mecie poprosiłam o zastrzyk przeciwbólowy, bo ból był z gatunków tych trudnych do zniesienia.
To nie jest zwykły ból głowy, takie zwykłe jestem w stanie przetrwać bez tabletek.
Najczęsciej migrena zaczyna się tzw aurą czyli pojawiaja sie czarne plamy przed oczami, widzenie jest jakby podwójne. Okropne uczucie. u mnie to trwa jakieś od poł godziny do godziny, a potem przychodzi ból głowy o bardzo duzym natezeniu, sa osoby które tez wymiotują.
Na drugi dzien głowa boli, a człowiek jest taki ogólnie "wypluty", bez sił.
Znam wiele osób, które maja takie bóle.
Na szczęscie mnie one przytrafiają się rzadko. Góra kilka razy do roku, ale za każdym razem stając na starcie bałam się, zeby sie nie zdarzyło.
Tak, pamietam co pisałes o kosztach.
Widzisz.. jeszcze do niedawna zawody miały dla mnie ogromną wartość i uważałam, ze te emocje , które dzieki nim przezywam są warte swojej ceny.
Wiele sie zmieniło ( chociaż nadal uważam, ze emocje tej ceny sa warte).
Raczej już w zawodach nie bede mogła brać udziału, a już na pewno nie tak czesto jak dawniej.
Czas pokaże.
na szczęscie nie tęsknie tak jak sie spodziewałam, że tesknić za tym będę, więc dramatu nie ma.
Pytasz o buty sportowe czy buty do pracy ?:) buty letnie, wiosenne, zimowe?:)
O matko.. zadałeś mi bardzo trudne pytanie.
Nie wiem.
naprawdę nie wiem.
Wiem ile mam par butów na rower: trzy:) ( dwie juz mocno wysłuzone, jedne dwuletnie)
do chodzenia w góry w tej chwili: dwie
sportowe do chodzenia: trzy pary.
a cała reszta... o matko, musiałabym jakąś inwentaryzację zrobić:)
Kilka par butów niemodnych mam w piwnicy.
Zimowych mam pewnie ze 4 albo 5 par i podobnie z całą resztą czyli wiosennymi , zimowymi.
jeszcze jakies klapki itp.
Duża ilość, duża:)
ale zapewniam Cię, obserwując niektóre moje koleżanki, na pewno wiem - rekordzistką nie jestem:).
lemuriza1972 - 15:58 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Nie wiem co to migrena gdyż nigdy jej nie miałem.Zawsze mi się to kojarzyło z nie dyspozycją kobiety którą boli głowa i z tego powodu wszyscy domownicy muszą chodzić na palcach.
Wydaje mi się że opisane objawy mają związek z wysiłkiem jaki włożyło się w trening i brak mocy na dalszą jazdę.Nie ma chyba takiego cyklisty który by choć raz nie przeżył tego na trasie.
Oczywiście różnie to organizm znosi i nigdy nie wiadomo kiedy to nas dopadnie.
Na swoim przypadku powiem że zaczyna się nadmiernym poceniem,potem pot leje się dość intensywnie,ssanie w żołądku,dochodzi miękkość mięśni,a następnie zdecydowanie mniejsza koncentracja.Czy to migrena?
Mam tą świadomość jak ważne jest uzupełnianie płynów na trasie i staram się za wszelką cenę tego nie bagatelizować.Nigdy bez bidonu na trasę nie wyjeżdżam i jakoś dziwnie patrzę na tych co bez niego jeżdżą.Co do odżywiania to nigdy nie sugeruję się tym co ktoś inny podpowiada i co jemu akurat smakuje.Mam kumpli co na trasie muszą obiad zjeść albo pętelkę kiełbasy.Mnie by przez usta to nie przeszło i na pierwszym lepszym podjeździe wylegiwał bym się pod drzewem.Najlepiej jest gdy na lekkim głodzie dojeżdżam do chatki.
Jest jedna zasada i myślę że kto choć trochę liznął większego kręcenia wie że nie siadamy na rower gdy brzuch pusty.To tak jakby o pustym baku wyjeżdżać na majówkę.
Co do żeli o których wspominasz to też sprawa indywidualna.20-parę lat kręcenia i dziesiątki tysięcy km po górach,a jedynie raz to stosowałem.Tak więc jednemu to potrzebne,a drugi obejdzie się bez tego.Nie wątpię że daje to kopa ale są inne sposoby aby prąd odcinało jak najrzadziej.
To tak pokrótce bo temat jak rzeka i zbytnio nie chciał bym się rozwlekać.
..."Po każdym niemalże wyścigu było coś do wymiany"...
Przypominam sobie Twoje początki z MTB Kiedyś napisałem że uczestnictwo w zawodach to worek bez dna.Lepiej włożyć kasę w nowy osprzęt i mieć to na lata.
Aby ciekawość zaspokoić moją ile to par butów liczą Twoje zbiory? kondor - 13:53 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Wydaje mi się że opisane objawy mają związek z wysiłkiem jaki włożyło się w trening i brak mocy na dalszą jazdę.Nie ma chyba takiego cyklisty który by choć raz nie przeżył tego na trasie.
Oczywiście różnie to organizm znosi i nigdy nie wiadomo kiedy to nas dopadnie.
Na swoim przypadku powiem że zaczyna się nadmiernym poceniem,potem pot leje się dość intensywnie,ssanie w żołądku,dochodzi miękkość mięśni,a następnie zdecydowanie mniejsza koncentracja.Czy to migrena?
Mam tą świadomość jak ważne jest uzupełnianie płynów na trasie i staram się za wszelką cenę tego nie bagatelizować.Nigdy bez bidonu na trasę nie wyjeżdżam i jakoś dziwnie patrzę na tych co bez niego jeżdżą.Co do odżywiania to nigdy nie sugeruję się tym co ktoś inny podpowiada i co jemu akurat smakuje.Mam kumpli co na trasie muszą obiad zjeść albo pętelkę kiełbasy.Mnie by przez usta to nie przeszło i na pierwszym lepszym podjeździe wylegiwał bym się pod drzewem.Najlepiej jest gdy na lekkim głodzie dojeżdżam do chatki.
Jest jedna zasada i myślę że kto choć trochę liznął większego kręcenia wie że nie siadamy na rower gdy brzuch pusty.To tak jakby o pustym baku wyjeżdżać na majówkę.
Co do żeli o których wspominasz to też sprawa indywidualna.20-parę lat kręcenia i dziesiątki tysięcy km po górach,a jedynie raz to stosowałem.Tak więc jednemu to potrzebne,a drugi obejdzie się bez tego.Nie wątpię że daje to kopa ale są inne sposoby aby prąd odcinało jak najrzadziej.
To tak pokrótce bo temat jak rzeka i zbytnio nie chciał bym się rozwlekać.
..."Po każdym niemalże wyścigu było coś do wymiany"...
Przypominam sobie Twoje początki z MTB Kiedyś napisałem że uczestnictwo w zawodach to worek bez dna.Lepiej włożyć kasę w nowy osprzęt i mieć to na lata.
Aby ciekawość zaspokoić moją ile to par butów liczą Twoje zbiory? kondor - 13:53 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Szutrowy podjazd nawet w warunkach deszczowych do konca spokojnie można podjechać, ale czasem trzeba się nasiłować mocno.
Psy tam niestety wyskakują często, co i ostatnio mnie spotkało i niestety zmuszona byłam zejść z roweru, żeby psa odpędzić..
Golgota to podjazd w w Dąbrówce Szczepanowskiej, zaraz w lewo po górce , która jest na trasie wzdłuż Dunajca.
Wyjeżdża się w pobliżu szkoły w Dąbrówce Sz.
Cięzki podjazd, jeden z najcięższych w okolicy.
Co do błota wzdłuż Dunajca, mnie nie przeszkadza. Lubię czasem w błocie pokręcić.
Gorzej z rowerem, bo on tym cierpi, ale to w koncu rower do mtb, wiec od czasu do czasu i po błocie musi pojeździć. teraz i tak bardzo "odpoczywa". Dopiero teraz jak nie jeżdzę w zawodach to dociera do mnie, jak bardzo zawody uszczuplały moja kieszeń pod względem wydawania pieniedzy na osprzęt.
Po każdym niemalże wyścigu było coś do wymiany.
Teraz mam święty spokój.
Od marca, kiedy to rower był w serwisie, nic nie wymieniałam.
I to jest plus, tej mojej decyzji.
Która zresztą chyba i na przyszły rok sie rozciągnię.. a może i już "na zawsze". Z wielu względów. lemuriza1972 - 13:04 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Psy tam niestety wyskakują często, co i ostatnio mnie spotkało i niestety zmuszona byłam zejść z roweru, żeby psa odpędzić..
Golgota to podjazd w w Dąbrówce Szczepanowskiej, zaraz w lewo po górce , która jest na trasie wzdłuż Dunajca.
Wyjeżdża się w pobliżu szkoły w Dąbrówce Sz.
Cięzki podjazd, jeden z najcięższych w okolicy.
Co do błota wzdłuż Dunajca, mnie nie przeszkadza. Lubię czasem w błocie pokręcić.
Gorzej z rowerem, bo on tym cierpi, ale to w koncu rower do mtb, wiec od czasu do czasu i po błocie musi pojeździć. teraz i tak bardzo "odpoczywa". Dopiero teraz jak nie jeżdzę w zawodach to dociera do mnie, jak bardzo zawody uszczuplały moja kieszeń pod względem wydawania pieniedzy na osprzęt.
Po każdym niemalże wyścigu było coś do wymiany.
Teraz mam święty spokój.
Od marca, kiedy to rower był w serwisie, nic nie wymieniałam.
I to jest plus, tej mojej decyzji.
Która zresztą chyba i na przyszły rok sie rozciągnię.. a może i już "na zawsze". Z wielu względów. lemuriza1972 - 13:04 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Z człowiekiem to jest ciężka sprawa. Nie tak jak z rowerem ,(np. ),wymieni się łożysko, łańcuch i wszystko hula. Można coś domniemywać, ale najczęściej sprawa jest bardziej złożona. Jedzenie na pewno jest ważne, co i jak często, bo to podobnie jak z paliwem do auta. Ważny też jest sen, nie tyle żeby był co jego długość, chodzi o wypoczynek i regenerację organizmu. Najlepiej jednak popytać lekarza i to nie jednego.
-Co do jesieni, to pomału zaczyna być widoczna, ochłodzenie swoją drogą. Ten rok nie jest zbyt obfity w wodę więc drzewa to pokazują, zwłaszcza topole. Podjeżdżając na Lubinkę od Rzuchowej,Pleśnej widać,że las ma już barwę bliższą jesieni.
-terenowych podjazdów ku Lubince nie ma za wiele. Ten koło stodoły z napisem PIT STOP jest całkiem całkiem. Nie wiem tylko jak się zachowuje ostatni podjazd po deszczu bo wjechać tam żeby końcówkę z buta to nie warto. Za to zjazd w każdych warunkach.
A do tego jak wyskoczy jeszcze jakiś burek to od razu technika idzie w górę bo trzeba uciekać :)
Osobiście wolę podjazd asfaltem, w zasadzie każdy z nich daje nieźle po nogach (GOLGOTA, to ten koło kościółka ? Może by zrobić jakąś systematykę[nazwy], tych podjazdów), a zjazd terenem. Jest kilka ciekawych i mniej trzeba hamować.
-dojazd wzdłuż Dunajca zawsze był błotnisty, cóż taki urok. A to chyba jedyny terenowy dojazd do Szczepanowic.
-asfalt w LR ? Cóż, jest. Z tego co mi powiedziano to ma być drogą wewnętrzną, więc jak by doprowadzili ją do końca, aż do żwirowni to szosowcy na pewno się ucieszą.
-i jeszcze coś o Olimpiadzie. W czasie jednej z transmisji padły słowa św. Augustyna ; Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Idealnie pasują do meczu Brazylia-Rosja. Walka aż do ostatniej piłki w meczu.
*Na razie nie pada więc jest szansa żeby gdzieś pokręcić :)
Pozdrawiam !!! Lechita - 12:11 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
-Co do jesieni, to pomału zaczyna być widoczna, ochłodzenie swoją drogą. Ten rok nie jest zbyt obfity w wodę więc drzewa to pokazują, zwłaszcza topole. Podjeżdżając na Lubinkę od Rzuchowej,Pleśnej widać,że las ma już barwę bliższą jesieni.
-terenowych podjazdów ku Lubince nie ma za wiele. Ten koło stodoły z napisem PIT STOP jest całkiem całkiem. Nie wiem tylko jak się zachowuje ostatni podjazd po deszczu bo wjechać tam żeby końcówkę z buta to nie warto. Za to zjazd w każdych warunkach.
A do tego jak wyskoczy jeszcze jakiś burek to od razu technika idzie w górę bo trzeba uciekać :)
Osobiście wolę podjazd asfaltem, w zasadzie każdy z nich daje nieźle po nogach (GOLGOTA, to ten koło kościółka ? Może by zrobić jakąś systematykę[nazwy], tych podjazdów), a zjazd terenem. Jest kilka ciekawych i mniej trzeba hamować.
-dojazd wzdłuż Dunajca zawsze był błotnisty, cóż taki urok. A to chyba jedyny terenowy dojazd do Szczepanowic.
-asfalt w LR ? Cóż, jest. Z tego co mi powiedziano to ma być drogą wewnętrzną, więc jak by doprowadzili ją do końca, aż do żwirowni to szosowcy na pewno się ucieszą.
-i jeszcze coś o Olimpiadzie. W czasie jednej z transmisji padły słowa św. Augustyna ; Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Idealnie pasują do meczu Brazylia-Rosja. Walka aż do ostatniej piłki w meczu.
*Na razie nie pada więc jest szansa żeby gdzieś pokręcić :)
Pozdrawiam !!! Lechita - 12:11 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Generalnie to duzo czytałam, że dieta rzeczywiscie może mieć znaczenie.
I że nalezy unikać niektórych potraw, bo one mogą też powodować migrenę.
np orzechy, czekolada, wino lemuriza1972 - 08:04 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
I że nalezy unikać niektórych potraw, bo one mogą też powodować migrenę.
np orzechy, czekolada, wino lemuriza1972 - 08:04 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Odżywiam się, zwłaszcza ostatnio niezbyt dobrze. Taka prawda.
Generalnie u mnie jest tak, że ja tuż przed wysiłkiem muszę naprawdę dużo zjeść ( ja wiem, wiem to nie tak powinno być), ale jeśli nie zjem, to nie jestem w stanie potem temu wysiłkowi podołać.
jesli tylko z jakichś tam przyczyn nie zjem dostatecznie dużo.. to jest masakra.
Albo bardzo szybkie odcięcie prądu, albo właśnie migrena.
Generalnie np podczas zawodów musiałam zawsze bardzo dużo żeli "wciągać".
Dużo więcej niż znajomi ( jak podpytywałam kto ile bierze na wyścig to zawsze moje ilości znacznie przekraczały to co brali ze sobą znajomi).
Jakaś przyczyna tego musi być, ale nigdy nie robiłam jakichs szczegółowych badań.
W poniedziałek zjadłam dość lichy obiad i to na długo przed wyjazdem na rower.
Myślę, ze to miało znaczenie.
Dzięki za radę
pozdrawiam lemuriza1972 - 08:00 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Generalnie u mnie jest tak, że ja tuż przed wysiłkiem muszę naprawdę dużo zjeść ( ja wiem, wiem to nie tak powinno być), ale jeśli nie zjem, to nie jestem w stanie potem temu wysiłkowi podołać.
jesli tylko z jakichś tam przyczyn nie zjem dostatecznie dużo.. to jest masakra.
Albo bardzo szybkie odcięcie prądu, albo właśnie migrena.
Generalnie np podczas zawodów musiałam zawsze bardzo dużo żeli "wciągać".
Dużo więcej niż znajomi ( jak podpytywałam kto ile bierze na wyścig to zawsze moje ilości znacznie przekraczały to co brali ze sobą znajomi).
Jakaś przyczyna tego musi być, ale nigdy nie robiłam jakichs szczegółowych badań.
W poniedziałek zjadłam dość lichy obiad i to na długo przed wyjazdem na rower.
Myślę, ze to miało znaczenie.
Dzięki za radę
pozdrawiam lemuriza1972 - 08:00 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
A jak się odżywiasz? Pewnie nie tyle głód jest przyczyną, co gwałtowny spadek cukru we krwi. Typowo kolarska, wysokowęglowodanowa dieta powoduje gwałtowne skoki glukozy, co wcale nie jest korzystne. Może spróbuj diety niskowęglowodanowej, paleo albo lchf. Wtedy poziom cukru jest niski, ale też nie ma skoków, bo organizm pali głównie tłuszcze. Podobno taka dieta mocno łagodzi migreny, ale z doświadczenia się nie wypowiem, bo nigdy nie miałem ;).
No ale czegoś trzeba próbować, dopóki nie spróbujesz, nie będziesz wiedziała :). klosiu - 07:50 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
No ale czegoś trzeba próbować, dopóki nie spróbujesz, nie będziesz wiedziała :). klosiu - 07:50 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!