Czwartek, 23 sierpnia 2012
Lubinka
Bardzo lubię tę piosenkę, zwłaszcza ten radosny głos Marty Lisiewicz.
A skojarzyła mi się, bo czytam teraz książkę, pewnego austriackiego pisarza. Tytuł: „ Dziewczyna z poczty”
Książka zresztą świetna, trochę klimatem przypominająca Henry’ego Jamesa ( tego od „Domu przy Placu Waszyngtona”). Jeśli ktos lubi takie klimaty, to polecam.
Generalnie historia powstania tej ksiązki jest bardzo ciekawa.
To jest ostatnia ksiązka Stefana Zweiga, niedokończona i opublikowana 40 lat po jego śmierci, staraniem wydawcy, który zebrał ją w całość z pozostawionych przez pisarza zapisków.
To historia dziewczyny… podobna do tej z piosenki.
Dziewczyny z prowincji, bardzo biednej dziewczyny, która przez jeden tydzień swojego życia przebywa w luksusowym hotelu w alpejskim kurorcie..( na zaproszenie bogatej ciotki).
Po powrocie do swojej codzienności.. nie może się odnależć.
Dlaczego o tej ksiązce piszę? bo ten kurort , w którym spędziła ten niezwykły tydzień swojego życia… był gdzieś w pobliżu Matternhorn.
Kiedy doszłam w ksiązce do fragmentu, kiedy ktos dziewczynie pożyczył książkę o pierwszych zdobywcach Matternhorn , aż się do siebie uśmiechnęłam:)
No a teraz do rzeczy.
Miało dzisiaj w zasadzie roweru nie być, bo troche obowiązków domowych.
Uporałam się z nimi jednak dość szybko i o 18.30 wyjechałam z domu.
Dzisiaj z Tomkiem.
Pojechaliśmy na Lubinkę ( dzisiaj w większości asfaltami).
Podjazd na Lubinkę…
No cięzko mi cięzko, ale tak mało jeżdzę po górach…
Tomek pewnie dzisiaj jechał wolniej niż zazwyczaj a i tak cięzko mi było utrzymać mu koło, ale się bardzo starałam.
Myślę, ze to był jeden z moich lepszych tegorocznych wjazdów na Lubinkę.
Ale koncząc myślałam: nigdy wiecej żadnego maratonu!!!
Nie ma mowy… już się nie będę tak męczyć…
( może mi przejdzie:)).
Ale fakt.. byłam zmęczona jadąc tę koncówkę, czułam te charakterystyczne bóle zębów i całego ciała, które pojawiają się u mnie kiedy jadę podjazd na maksa w równym tempie.
Słonce już zachodziło pięknie na czerwono. Niestety jakoś tak zeszło.. że nie zrobiłam zdjęcia.
Zjechalismy obok winnicy ( przepiękny jest stamtąd widok na Dunajec) i potem już niebieskim naddunajcowym.
Pomyślałam sobie: tyle razy już tu jechałam, ze przestałam zauważać piekno tego szlaku.
Bo jest piekny, wyjątkowo.
Powrót przez Buczynę, w Buczynie już prawie po ciemku.
Wnioski: jeśli w przyszłym roku chce żeby mi się lepiej jeździło muszę tych podjazdów robić wiecej.
Samo nie przyjdzie.
No bo jeżeli w ub roku byłam w stanie wjeżdzać koncówkę przed kapliczką 18 km/h, to czymże jest dzisiejsze 15???
ale czy to w sumie jest takie ważne..
Ważne, żebym pozbyła się tych złych myśli na podjeździe i cieszyła sie podjeżdzaniem jak dawniej.
- DST 40.00km
- Teren 6.00km
- Czas 01:52
- VAVG 21.43km/h
- VMAX 51.00km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
jesli chodzi o naszą walkę o lepsze ścieżki....
hasło piękne ( dopoki walczysz...) lubię je, ale to jednak tylko hasło:)
i mozna wiele przykładów znależć, że niestety nijak ma się do rzeczywistosci...
wracając do ścieżek...
tak, wszystkim nam powinno zależeć na tym, żeby ich stan sie poprawił, ale ile w tej walce można robić za Don Kichota??? Ile mozna pisac petycji, ile razy mozna blokować rondo? co jeszcze zrobić można?
Tyle było prób, nawet wspólny przejazd z prezydentem, żeby zobaczył jak to wygląda z perspektywy siodełka.
wróciłam z Mielca i refleksje na temat ściezek ma znowu, ale o tym potem lemuriza1972 - 17:43 niedziela, 26 sierpnia 2012 | linkuj
hasło piękne ( dopoki walczysz...) lubię je, ale to jednak tylko hasło:)
i mozna wiele przykładów znależć, że niestety nijak ma się do rzeczywistosci...
wracając do ścieżek...
tak, wszystkim nam powinno zależeć na tym, żeby ich stan sie poprawił, ale ile w tej walce można robić za Don Kichota??? Ile mozna pisac petycji, ile razy mozna blokować rondo? co jeszcze zrobić można?
Tyle było prób, nawet wspólny przejazd z prezydentem, żeby zobaczył jak to wygląda z perspektywy siodełka.
wróciłam z Mielca i refleksje na temat ściezek ma znowu, ale o tym potem lemuriza1972 - 17:43 niedziela, 26 sierpnia 2012 | linkuj
1- Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.
W sumie można wjechać Cmentarną i w prawo za byłą giełdą warzywną lub przez pola tak jak jechał Rajd i po przejeździe przez zjazd z A4,w las koło reklamy.
Ew. do ronda i w lewo na Lipie ale to nie jest wtedy MTB.
2-Myślę, że zawody(częste), treningi, dużo dają właśnie na wycieczkach. Można wtedy przemierzać duże dystanse bez obawy o formę i trudności terenowe a cieszyć się z tego co w około. Chyba że ktoś trenuje tylko dla wyniku, ale i tego przyjdzie przesyt i potrzebna będzie zmiana, coś nowego. Taka natura człowieka.
3-Co do ścieżek to trzeba tak jak w cytowanych wielokrotnie słowach:
DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ
Trzeba, bo to dla nas. My po tych ścieżkach jeździmy.
P.S.- w magazynie "Rowertour", jest propozycja wycieczki z Tarnowa do Bochni przez Beskid Sądecki.
A w "n p m" ciekawy artykuł o Orlej Perci, ze zdjęciami i o wypadkach na tym szlaku. Lechita - 13:05 sobota, 25 sierpnia 2012 | linkuj
W sumie można wjechać Cmentarną i w prawo za byłą giełdą warzywną lub przez pola tak jak jechał Rajd i po przejeździe przez zjazd z A4,w las koło reklamy.
Ew. do ronda i w lewo na Lipie ale to nie jest wtedy MTB.
2-Myślę, że zawody(częste), treningi, dużo dają właśnie na wycieczkach. Można wtedy przemierzać duże dystanse bez obawy o formę i trudności terenowe a cieszyć się z tego co w około. Chyba że ktoś trenuje tylko dla wyniku, ale i tego przyjdzie przesyt i potrzebna będzie zmiana, coś nowego. Taka natura człowieka.
3-Co do ścieżek to trzeba tak jak w cytowanych wielokrotnie słowach:
DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ
Trzeba, bo to dla nas. My po tych ścieżkach jeździmy.
P.S.- w magazynie "Rowertour", jest propozycja wycieczki z Tarnowa do Bochni przez Beskid Sądecki.
A w "n p m" ciekawy artykuł o Orlej Perci, ze zdjęciami i o wypadkach na tym szlaku. Lechita - 13:05 sobota, 25 sierpnia 2012 | linkuj
co do ścieżek to nasi tzw "planiści" nie wyciągają żadnych wniosków z tego co im podpowiadamy.
Były przecież wielokrotne próby zwrócenia uwagi na stan scieżek w Tarnowie, czego przebieg można sobie prześledzić na tarnowskim forum rowerum.
Nie zmieniło się NIC. lemuriza1972 - 18:23 piątek, 24 sierpnia 2012 | linkuj
Były przecież wielokrotne próby zwrócenia uwagi na stan scieżek w Tarnowie, czego przebieg można sobie prześledzić na tarnowskim forum rowerum.
Nie zmieniło się NIC. lemuriza1972 - 18:23 piątek, 24 sierpnia 2012 | linkuj
Z podjazdami różnie bywa. Są b. męczące, są mniej męczące, są takie które nie męczą prawie w ogóle bo nastepują zaraz po zjeżdzie i można je "wziąć" z rozpędu.
Są takie , których nastromienie trudno wyobrazić sobie nawet ( jak np Ochodzitą w Istebnej i podjazd przed Ochodzitą, niby to podjazdy po płytach, a najcięższe jakie jechałam chyba w życiu), albo wjazd na Wielką Sowę w Głuszycy. Trudno o takie w naszych okolicach, może gdzieś na sądeczyżnie są . oczywiście są i u nas takie o sporym nastromieniu ot chociażby Golgota, ale to nie to samo, jednak.
Wszystko też zalezy od tego w jakim tempie podjazd pokonujemy.
Bo jeśli wrzucimy sobie na młynek np na Lubince i bedziemy jechać 5 km/h to prawdopodobnie nie zmęczymy sie w ogóle. Nie wiem, bo nigdy tak nie probowałam:), ale myślę, ze tak to wyglada.
ale w sumie to piszę tak oczywiste rzeczy... że ... chyba nie na ten portal, bo tutaj tego nikomu wyjaśniać nie trzeba:).
Podjazdy to kwintesencja kolarstwa, nie tylko tego górskiego.
Kiedy zaczynałam jeździć strasznie ambitnie podchodziłam do każdego z nich.
Chciałam na każdy wjechać, potem poprawiać czasy, potem wjeżdzać na najcięższych przełożeniach. Był czas , że robiłam podjazd na Lubinke od Rzuchowej z blatu, Marcinkę ze średniej i Słoną od Relaksu ze sredniej. dzisiaj chyba już by mi się nie chciało. Po prostu nie.
Dzisiaj już mi się nie chce sobie udowadniać , że mogę, bo już sobie to kiedyś udowodniłam.
Dzisiaj dużo bardziej ciągnie mnie w kierunku wycieczek i podziwiania świata z perspektywy siodełka czyli taki powrót do korzeni. Bo przecież tak jeździłam wiele lat temu.
Nie myślałam o średnich, przełożeniach i tym, ze dzisiaj trzeba taki a nie inny trening zrobić.
Potem przyszły zawody. Kto wie, może za czas jakiś wrócę do nich.
Na razie nie tęsknię.
ale tak to jest jak cos sie robi z zapałem kilka dobrych lat.
Z czasem jakoś zaczyna brakować motywacji.
Po prostu jest pewien przesyt i trzeba od tego odpocząć i spróbować albo robić to inaczej, albo popróbować robić cos innego.
Zreszta ileż w kółko można robić te same podjazdy.. W koncu kiedyś zaczyna sie to nudzić.
I dlatego coraz bardziej myślę o tym, ze muszę jak najwiecej okazji szukać do wyjazdu poza nasze okolice, zwłaszcza w góry.
Bo góry to góry i tam jest prawdziwie mtb.
U nas jest fajnie, mamy fajne pagóry i fajnie i cieszę się z tego i kocham je:), ale to nie to samo. Zdecydowanie nie.
U nas to i owszem raj mają szosowcy, bo asfaltowych podjazdów o sporym nastromieniu masa.
Ale o mtbowskie ścieżki z prawdziwego zdarzenia coraz trudniej. Coraz więcej asfaltu.
I w zasadzie nie ma też gdzie pozjeżdzać, dlatego też miałam taką ogromną radość ostatnio w górach, jak wreszcie mozna było wiele kilometrów pozjeżdzać na technicznych zjazdach.
dzisiaj już nie potrafię wydobyć się z siebie takiej ambicji jak kiedyś i nie wjeżdzam z takim zapałem na te nasze pagóry.
Co do szlaku do Lipia .. jeżdżę tam od kilku lat i jadąc cały czas czerwonym do Klikowej nie zmieniło się nic.
Budowa A4 w żaden sposób szlaku nie zmieniła, wjazd do lasu jest ten sam ( oczywiście jesli sie cały czas podąża za czerwonym szlakiem ).
Wjazd następuje od tej samej asfaltowej, dziurawej drogi co zawsze, z ta róznicą ze ta droga przecina się z nową drogą prowadzacą do wiaduktu nad autostradą.
Trasa Rajdu Sokoła tylko przez moment w Krzyżu i kawałek za droga na Kielce ( właśnie tą asfaltową dziurawą) pokrywała się ze szlakiem czerwonym z Klikowej.
Wjazd w kierunku Lipia odbywał się zupełnie gdzie indziej.
Oczywiscie tak też można do Lipia trafić, ale nie o to mi chodzi. Ja pisałam o szlaku czerwonym , ktorym mozna dojechać z Mościc przez Klikową, pola Kilkowskie, łąki przed górką w Krzyżu.. Tak żeby maksymalnie wykorzystać teren.
Więc chyba nie o tym samym piszemy.
lemuriza1972 - 18:18 piątek, 24 sierpnia 2012 | linkuj
Są takie , których nastromienie trudno wyobrazić sobie nawet ( jak np Ochodzitą w Istebnej i podjazd przed Ochodzitą, niby to podjazdy po płytach, a najcięższe jakie jechałam chyba w życiu), albo wjazd na Wielką Sowę w Głuszycy. Trudno o takie w naszych okolicach, może gdzieś na sądeczyżnie są . oczywiście są i u nas takie o sporym nastromieniu ot chociażby Golgota, ale to nie to samo, jednak.
Wszystko też zalezy od tego w jakim tempie podjazd pokonujemy.
Bo jeśli wrzucimy sobie na młynek np na Lubince i bedziemy jechać 5 km/h to prawdopodobnie nie zmęczymy sie w ogóle. Nie wiem, bo nigdy tak nie probowałam:), ale myślę, ze tak to wyglada.
ale w sumie to piszę tak oczywiste rzeczy... że ... chyba nie na ten portal, bo tutaj tego nikomu wyjaśniać nie trzeba:).
Podjazdy to kwintesencja kolarstwa, nie tylko tego górskiego.
Kiedy zaczynałam jeździć strasznie ambitnie podchodziłam do każdego z nich.
Chciałam na każdy wjechać, potem poprawiać czasy, potem wjeżdzać na najcięższych przełożeniach. Był czas , że robiłam podjazd na Lubinke od Rzuchowej z blatu, Marcinkę ze średniej i Słoną od Relaksu ze sredniej. dzisiaj chyba już by mi się nie chciało. Po prostu nie.
Dzisiaj już mi się nie chce sobie udowadniać , że mogę, bo już sobie to kiedyś udowodniłam.
Dzisiaj dużo bardziej ciągnie mnie w kierunku wycieczek i podziwiania świata z perspektywy siodełka czyli taki powrót do korzeni. Bo przecież tak jeździłam wiele lat temu.
Nie myślałam o średnich, przełożeniach i tym, ze dzisiaj trzeba taki a nie inny trening zrobić.
Potem przyszły zawody. Kto wie, może za czas jakiś wrócę do nich.
Na razie nie tęsknię.
ale tak to jest jak cos sie robi z zapałem kilka dobrych lat.
Z czasem jakoś zaczyna brakować motywacji.
Po prostu jest pewien przesyt i trzeba od tego odpocząć i spróbować albo robić to inaczej, albo popróbować robić cos innego.
Zreszta ileż w kółko można robić te same podjazdy.. W koncu kiedyś zaczyna sie to nudzić.
I dlatego coraz bardziej myślę o tym, ze muszę jak najwiecej okazji szukać do wyjazdu poza nasze okolice, zwłaszcza w góry.
Bo góry to góry i tam jest prawdziwie mtb.
U nas jest fajnie, mamy fajne pagóry i fajnie i cieszę się z tego i kocham je:), ale to nie to samo. Zdecydowanie nie.
U nas to i owszem raj mają szosowcy, bo asfaltowych podjazdów o sporym nastromieniu masa.
Ale o mtbowskie ścieżki z prawdziwego zdarzenia coraz trudniej. Coraz więcej asfaltu.
I w zasadzie nie ma też gdzie pozjeżdzać, dlatego też miałam taką ogromną radość ostatnio w górach, jak wreszcie mozna było wiele kilometrów pozjeżdzać na technicznych zjazdach.
dzisiaj już nie potrafię wydobyć się z siebie takiej ambicji jak kiedyś i nie wjeżdzam z takim zapałem na te nasze pagóry.
Co do szlaku do Lipia .. jeżdżę tam od kilku lat i jadąc cały czas czerwonym do Klikowej nie zmieniło się nic.
Budowa A4 w żaden sposób szlaku nie zmieniła, wjazd do lasu jest ten sam ( oczywiście jesli sie cały czas podąża za czerwonym szlakiem ).
Wjazd następuje od tej samej asfaltowej, dziurawej drogi co zawsze, z ta róznicą ze ta droga przecina się z nową drogą prowadzacą do wiaduktu nad autostradą.
Trasa Rajdu Sokoła tylko przez moment w Krzyżu i kawałek za droga na Kielce ( właśnie tą asfaltową dziurawą) pokrywała się ze szlakiem czerwonym z Klikowej.
Wjazd w kierunku Lipia odbywał się zupełnie gdzie indziej.
Oczywiscie tak też można do Lipia trafić, ale nie o to mi chodzi. Ja pisałam o szlaku czerwonym , ktorym mozna dojechać z Mościc przez Klikową, pola Kilkowskie, łąki przed górką w Krzyżu.. Tak żeby maksymalnie wykorzystać teren.
Więc chyba nie o tym samym piszemy.
lemuriza1972 - 18:18 piątek, 24 sierpnia 2012 | linkuj
-Niestety, każdy podjazd jest męczący, ale czasem nawet na płaskim np. pod wiatr jest tak ciężko jak pod górę a do tego jeszcze pcha powietrze w płuca.
-Szlak do Lipia znam, bo nie raz się tam jechało, ale jest mocno zaniedbany, zarośnięty po obu stronach. Jak ktoś tam dawno nie był to zgubienie się gwarantowane. Poza tym trzeba wiedzieć jak się wstrzelić w las bo budowa dojazdów do A4 zmieniła jego przebieg.
W sumie, każdy może znaleźć swoją drogę w zależności gdzie chce wyjechać.
Najbardziej optymalny przebieg tego fragmentu to trasa Rajdu Sokoła z czerwca tego roku.
-Chętnie się wybiorę zobaczyć ścieżki w Mielcu. Trzeba brać dobre wzorce od lepszych a nie eksperymentować samemu. Może uda się coś podsunąć naszym planistom.
Lechita - 14:52 piątek, 24 sierpnia 2012 | linkuj
-Szlak do Lipia znam, bo nie raz się tam jechało, ale jest mocno zaniedbany, zarośnięty po obu stronach. Jak ktoś tam dawno nie był to zgubienie się gwarantowane. Poza tym trzeba wiedzieć jak się wstrzelić w las bo budowa dojazdów do A4 zmieniła jego przebieg.
W sumie, każdy może znaleźć swoją drogę w zależności gdzie chce wyjechać.
Najbardziej optymalny przebieg tego fragmentu to trasa Rajdu Sokoła z czerwca tego roku.
-Chętnie się wybiorę zobaczyć ścieżki w Mielcu. Trzeba brać dobre wzorce od lepszych a nie eksperymentować samemu. Może uda się coś podsunąć naszym planistom.
Lechita - 14:52 piątek, 24 sierpnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!