Niedziela, 26 sierpnia 2012
Mielec- Tarnów czyli droga przez mękę
Wyruszyłam dzisiaj z planem powrotu do Tarnowa, tą samą trasą , którą jechałam wczoraj.
Trochę inaczej wyjechałam z Mielca, przez Stary Mielec, chciałam zobaczyć jak wyremontowano Rynek.
Kiedy znalazłam się za mostem na Wisłoce, już wiedziałam , że będzie bardzo ciężko.
Wiał bardzo duży wiatr.
Początkowo jeszcze z nim walczyłam i starałam się utrzymać przyzwoitą prędkość 27, 26,25 km/h w zależności od warunków.
w okolicach Radgoszczy spasowałam, tym bardziej, ze zaczął padać deszcz, a mnie zaczęły boleć kolana.
Ubrałam kurtkę przeciwdeszczową i w drogę.
W Dąbrowie krótki postój celem uzupełnienia "paliwa" Tuż za Dąbrową zaczęło lać, nie padać, ale lać.
Woda chlupotała mi w butach, a mnie jechało się coraz cięzej i wolniej.
Prędkość zaczęła osyclować coraz częściej wokół 21 km/h . Dramat , prawda?:)
No ale tak to było. Ledwie jechałam.
Kolana zaczęły dokuczać coraz bardziej i zaczął mnie boleć kręgosłup.
Efekt tych 5 kg na plecach zapewne, a kolano... cóż.. chyba ten wiatr, ale nie wiem czy też nie mam odrobinę za nisko siodełka.
Pomyślałam: dlaczego ja sprzedałam moją crossową Gammę? ( mój pierwszy porządny rower Kellys Gamma).
Założyłoby się jej bagażnik, zamontowało sakwy i byłaby w sam raz na takie wycieczki.
leciutka ( bez amora), duże koła.
No nic, trzeba będzie pomyśleć o slickach na przyszły rok, będzie o tyle łatwiej.
Deszcz lał, przestał dopiero za Żabnem.
W Bobrownikach byłam już tak zmęczona i obolała, że miałam ochotę ściągnąć plecak i wyrzucić go gdzieś w krzaki.
No ale zbyt wiele "drogocennych" rzeczy w nim było.
M.in zakupione dzisiaj w LIDLU spodnie zimowe na rower i rękawiczki.
Rękawiczki to nie wiem, ale spodnie już miałam i bardzo, bardzo polecam.
Sprawdziły sie podczas zimowych jazd, nie ma sensu wydawać pieniedzy na markowe spodnie za 200 czy 300 zł, jak można mieć za 69 zł i tak samo się sprawują.
jakoś dojechałam do tego domu... ale zmęczona tak, że ...
Nawet po ostatniej wycieczce w górach nie byłam tak zmęczona.
Nie wiem czy to ten wiatr i deszcz, czy po prostu nie zdążyłam się zregenerować po "wczoraj"?
Bo w koncu w tym sezonie to nie jestem jakos specjalnie przyzwyczajona do długich tras dzien po dniu.
Pewnie wszystko po trochu.
Trochę inaczej wyjechałam z Mielca, przez Stary Mielec, chciałam zobaczyć jak wyremontowano Rynek.
Kiedy znalazłam się za mostem na Wisłoce, już wiedziałam , że będzie bardzo ciężko.
Wiał bardzo duży wiatr.
Początkowo jeszcze z nim walczyłam i starałam się utrzymać przyzwoitą prędkość 27, 26,25 km/h w zależności od warunków.
w okolicach Radgoszczy spasowałam, tym bardziej, ze zaczął padać deszcz, a mnie zaczęły boleć kolana.
Ubrałam kurtkę przeciwdeszczową i w drogę.
W Dąbrowie krótki postój celem uzupełnienia "paliwa" Tuż za Dąbrową zaczęło lać, nie padać, ale lać.
Woda chlupotała mi w butach, a mnie jechało się coraz cięzej i wolniej.
Prędkość zaczęła osyclować coraz częściej wokół 21 km/h . Dramat , prawda?:)
No ale tak to było. Ledwie jechałam.
Kolana zaczęły dokuczać coraz bardziej i zaczął mnie boleć kręgosłup.
Efekt tych 5 kg na plecach zapewne, a kolano... cóż.. chyba ten wiatr, ale nie wiem czy też nie mam odrobinę za nisko siodełka.
Pomyślałam: dlaczego ja sprzedałam moją crossową Gammę? ( mój pierwszy porządny rower Kellys Gamma).
Założyłoby się jej bagażnik, zamontowało sakwy i byłaby w sam raz na takie wycieczki.
leciutka ( bez amora), duże koła.
No nic, trzeba będzie pomyśleć o slickach na przyszły rok, będzie o tyle łatwiej.
Deszcz lał, przestał dopiero za Żabnem.
W Bobrownikach byłam już tak zmęczona i obolała, że miałam ochotę ściągnąć plecak i wyrzucić go gdzieś w krzaki.
No ale zbyt wiele "drogocennych" rzeczy w nim było.
M.in zakupione dzisiaj w LIDLU spodnie zimowe na rower i rękawiczki.
Rękawiczki to nie wiem, ale spodnie już miałam i bardzo, bardzo polecam.
Sprawdziły sie podczas zimowych jazd, nie ma sensu wydawać pieniedzy na markowe spodnie za 200 czy 300 zł, jak można mieć za 69 zł i tak samo się sprawują.
jakoś dojechałam do tego domu... ale zmęczona tak, że ...
Nawet po ostatniej wycieczce w górach nie byłam tak zmęczona.
Nie wiem czy to ten wiatr i deszcz, czy po prostu nie zdążyłam się zregenerować po "wczoraj"?
Bo w koncu w tym sezonie to nie jestem jakos specjalnie przyzwyczajona do długich tras dzien po dniu.
Pewnie wszystko po trochu.
- DST 69.00km
- Czas 02:57
- VAVG 23.39km/h
- VMAX 42.00km/h
- HRmax 160 ( 85%)
- HRavg 143 ( 76%)
- Kalorie 1273kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Podziwiam ! Trzeba być twardym na taką jazdę.
Na pocieszenie, też miałem "kąpiel", w czasie objazdu czerwonym szlakiem :)
W sumie to wolę jechać jak pada niż zaraz po deszczu bo nie wiadomo czy omijać kałuże czy nie. A jak leje to wszystko jedno. Byle do przodu ! Lechita - 07:42 wtorek, 28 sierpnia 2012 | linkuj
Na pocieszenie, też miałem "kąpiel", w czasie objazdu czerwonym szlakiem :)
W sumie to wolę jechać jak pada niż zaraz po deszczu bo nie wiadomo czy omijać kałuże czy nie. A jak leje to wszystko jedno. Byle do przodu ! Lechita - 07:42 wtorek, 28 sierpnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!