Środa, 17 października 2012
La dolce vita
Króciutko na temat niedzielnego wydarzenia.
Upragniony tytuł dla tarnowskich Jaskółek.
Byłam na meczu oczywiście. Emocje były spore. Niestety feta po meczu pozostawiała wiele do życzenia – i takie jest zdanie prawie wszystkich kibiców.
Nijak się to miało do fety po zdobyciu przez Unię pierwszego mistrzostwa i po IMP dla Janusza Kołodzieja.
No, ale trudno…
Jutro powtórka meczu w tvp sport, wieczorem.
W poniedziałek ze zdumieniem przeczytałam w Przeglądzie Sportowym, że tytuł Mistrza Polski po 7 latach znowu wrócił na .. Podkarpacie.
Nie wiem odkąd Tarnów jest na Podkarpaciu. Zabawne to dość było:), aż napisałam do Pana redaktora, grzecznie i delikatnie, ale żeby wiedział, że w Małopolsce jesteśmy.
Może nas z Rzeszowem pomylił?
Nas Buczoków????:)))
A dzisiaj zaległy wpis poniedziałkowy, bo jakoś tak zeszło i nie było kiedy.
Nie wyspałam się z niedzieli na poniedziałek, bo z meczu wróciłam późno ( i zmęczona byłam bo cała niedziela intensywna, najpierw trochę pomagałam przy Biegu Leliwitów,potem szybko obiad i na mecz), ale pomimo tego postanowiłam wyjechać po południu bo pogoda była piękna.
Z Mirkiem.
W Kępie Bogumiłowckiej znaleźlismy portfel.
W portfelu nie było pieniędzy, ale były dokumenty. Chłopak był z ulicy Ciołkoszów.
Nic nam to nie mówiło, więc zadzwoniłam do Tomka, żeby popatrzył w internecie.
Kiedy Tomek oddzwonił, to zrobilismy w tył zwrot , bo okazało się , ze Ciołkoszów jest za Parkiem przy Czarnej Drodze, wiec w zupełnie w innym kierunku.
To było dobre… kręcilismy się po osiedlu ( domki jednorodzinne), zastanawiając się na cholerę tyle tych ulic tam.. za nic nie mogliśmy znaleźć ulicy Ciołkoszów.
Nikt nie wiedział gdzie jest, nawet Pani w sklepie.
Chyba ze 4 razy wjeżdzalismy pod górę ( to chociaż tyle pożytku z tej jazdy).
W końcu się udało.
Chłopaka nie było w domu, ale był jego brat, więc portfel oddalismy. Zapytał nas „ ile chcemy?”
Zrobiłam wielkie oczy i odjechalismy.
Za późno było, żeby gdzieś już wyruszać, więc pojechalismy na myjkę, bo mój KTM po sobotniej jeździe wyglądał naprawdę strasznie.
No i taka to była jazda.. Poszukiwawcza:).
O tyle dobrze, że teraz wiem gdzie jest parę ulic w Tarnowie, o których istnieniu nie miałam zielonego pojęcia.
Zaczęłam czytać ( po raz drugi) książkę pt Bella Toskania ( II cz „ Pod słońcem Toskanii).
Czuje się Toskanię, Włochy, czuje się smak potraw, kiedy czyta się tę książkę.
Lubię ją.
Tak na marginesie wczoraj pisał do mnie Rafał z Toskanii, że siedzi i czeka na mecz Polski, ale że też grają Włosi.
No i jak się okazało, ze Polacy mogą grać , ale w piłkę wodną, to Rafał szybko przełączył się na mecz Włochów. Fajnie miał, tym bardziej, że wygrali 3:1.
Napisałam mu, ze przecież może jechać na mecz Polski z San Marino. Napisał, że w sumie tak i czy ja też będę?:)
Kto wie, kto wie… zobaczymy.
Włochy zawładnęły mną i moją koleżanką do tego stopnia, że chociaż dopiero minął tydzien od naszego powrotu – to myslimy jak zrobić, żeby jak najszybciej wrócić.
Wracając do książki.
Autorka napisała:
„ Może świat jest mały, może gospodarka jest globalna i może przechodzimy powoli na jeden garnek, ale życie codzienne na prowincji Włoch pozostaje jakże inne. Gdziekolwiek się wykroi kromkę , zawsze czysto włoska”.
No właśnie…oni są tacy bardzo włoscy… Ci Włosi.
I to takie fajne jest…
I jeszcze jeden cytat:
„ Przyjechałam do Włoch, spodziewając się przygód. Wcale nie przypuszczałam, że to będzie absolutna słodka radość powszedniego życia, la dolce vita”.
W życiu mamy tyle problemów, prawda? Czasem nam brzydnie zupełnie, to życie nasze i opadamy z sił…
A tu ktoś mówi o la dolce vita….
Czy to możliwe?
No czasem nie.. są sytuacje, że nie… Po prostu. Je trzeba przeczekać. Nie ma wyjścia. Czasem bardzo, bardzo długo trzeba czekać.
Ale czasem nawet jak pozornie wcale nie jest fajnie, ale jest jakoś.. hm.. jakby to powiedzieć.. znośnie, to mimo wszystko da się odnależć „la dolce vita” w tej naszej codzienności.
Jak? Tak prosto .. zwyczajnie.
Każdy musi chyba poszukać swojego sposobu.
Dla mnie zawsze ważne było drobiazgi… kwiaty..pachnące świeczki, dobra herbata… ugotowane jakieś fajne danie, muzyka… Klimat w mieszkaniu, żeby było.. przytulnie.
Góry, rower…
Dzisiaj kupiłam świeżą bazylię i to jest drobiazg, który mnie cieszy. Bardzo. Śmieszne? Może i tak, ale jak patrzę na nią, jak wącham, to jakoś tak .. lepiej, fajniej.
Dzisiaj ugotowałam danie z ksiązki „Bella Toskania” ( bo autorka podaje przepisy).
Takie proste.. a takie dobre.
Warzywa ( cebula, papryka, czosnek, cukinia, pomidory, bakłażan) dać na blachę do piekarnika ( posmarowaną oliwią), posypać tymiankiem i przyprawami., skropić oliwą.
Pomidory wyjąć po 15 minutach, resztę po ok. pół godziny.
Zrobiłam do tego jeszcze grillowana pierś z kurczaka.
I dzieki temu ten cięzki dzień ( cały dzień „maglowanie” podczas wewnętrznego audytu) stał się zupełnie znośny.
Takie moje la dolce vita…
Na tyle na ile możliwe.
( a na kolację mozzarella z pomidorami,oliwkami, cebulą i świeżą bazylią – uwielbiam, ale to już od kilku lat moje ulubione danie śniadaniowo-kolacyjne).
I kilka obrazków.. z takiego la dolce vita…. Ech…
Upragniony tytuł dla tarnowskich Jaskółek.
Byłam na meczu oczywiście. Emocje były spore. Niestety feta po meczu pozostawiała wiele do życzenia – i takie jest zdanie prawie wszystkich kibiców.
Nijak się to miało do fety po zdobyciu przez Unię pierwszego mistrzostwa i po IMP dla Janusza Kołodzieja.
No, ale trudno…
Jutro powtórka meczu w tvp sport, wieczorem.
W poniedziałek ze zdumieniem przeczytałam w Przeglądzie Sportowym, że tytuł Mistrza Polski po 7 latach znowu wrócił na .. Podkarpacie.
Nie wiem odkąd Tarnów jest na Podkarpaciu. Zabawne to dość było:), aż napisałam do Pana redaktora, grzecznie i delikatnie, ale żeby wiedział, że w Małopolsce jesteśmy.
Może nas z Rzeszowem pomylił?
Nas Buczoków????:)))
A dzisiaj zaległy wpis poniedziałkowy, bo jakoś tak zeszło i nie było kiedy.
Nie wyspałam się z niedzieli na poniedziałek, bo z meczu wróciłam późno ( i zmęczona byłam bo cała niedziela intensywna, najpierw trochę pomagałam przy Biegu Leliwitów,potem szybko obiad i na mecz), ale pomimo tego postanowiłam wyjechać po południu bo pogoda była piękna.
Z Mirkiem.
W Kępie Bogumiłowckiej znaleźlismy portfel.
W portfelu nie było pieniędzy, ale były dokumenty. Chłopak był z ulicy Ciołkoszów.
Nic nam to nie mówiło, więc zadzwoniłam do Tomka, żeby popatrzył w internecie.
Kiedy Tomek oddzwonił, to zrobilismy w tył zwrot , bo okazało się , ze Ciołkoszów jest za Parkiem przy Czarnej Drodze, wiec w zupełnie w innym kierunku.
To było dobre… kręcilismy się po osiedlu ( domki jednorodzinne), zastanawiając się na cholerę tyle tych ulic tam.. za nic nie mogliśmy znaleźć ulicy Ciołkoszów.
Nikt nie wiedział gdzie jest, nawet Pani w sklepie.
Chyba ze 4 razy wjeżdzalismy pod górę ( to chociaż tyle pożytku z tej jazdy).
W końcu się udało.
Chłopaka nie było w domu, ale był jego brat, więc portfel oddalismy. Zapytał nas „ ile chcemy?”
Zrobiłam wielkie oczy i odjechalismy.
Za późno było, żeby gdzieś już wyruszać, więc pojechalismy na myjkę, bo mój KTM po sobotniej jeździe wyglądał naprawdę strasznie.
No i taka to była jazda.. Poszukiwawcza:).
O tyle dobrze, że teraz wiem gdzie jest parę ulic w Tarnowie, o których istnieniu nie miałam zielonego pojęcia.
Zaczęłam czytać ( po raz drugi) książkę pt Bella Toskania ( II cz „ Pod słońcem Toskanii).
Czuje się Toskanię, Włochy, czuje się smak potraw, kiedy czyta się tę książkę.
Lubię ją.
Tak na marginesie wczoraj pisał do mnie Rafał z Toskanii, że siedzi i czeka na mecz Polski, ale że też grają Włosi.
No i jak się okazało, ze Polacy mogą grać , ale w piłkę wodną, to Rafał szybko przełączył się na mecz Włochów. Fajnie miał, tym bardziej, że wygrali 3:1.
Napisałam mu, ze przecież może jechać na mecz Polski z San Marino. Napisał, że w sumie tak i czy ja też będę?:)
Kto wie, kto wie… zobaczymy.
Włochy zawładnęły mną i moją koleżanką do tego stopnia, że chociaż dopiero minął tydzien od naszego powrotu – to myslimy jak zrobić, żeby jak najszybciej wrócić.
Wracając do książki.
Autorka napisała:
„ Może świat jest mały, może gospodarka jest globalna i może przechodzimy powoli na jeden garnek, ale życie codzienne na prowincji Włoch pozostaje jakże inne. Gdziekolwiek się wykroi kromkę , zawsze czysto włoska”.
No właśnie…oni są tacy bardzo włoscy… Ci Włosi.
I to takie fajne jest…
I jeszcze jeden cytat:
„ Przyjechałam do Włoch, spodziewając się przygód. Wcale nie przypuszczałam, że to będzie absolutna słodka radość powszedniego życia, la dolce vita”.
W życiu mamy tyle problemów, prawda? Czasem nam brzydnie zupełnie, to życie nasze i opadamy z sił…
A tu ktoś mówi o la dolce vita….
Czy to możliwe?
No czasem nie.. są sytuacje, że nie… Po prostu. Je trzeba przeczekać. Nie ma wyjścia. Czasem bardzo, bardzo długo trzeba czekać.
Ale czasem nawet jak pozornie wcale nie jest fajnie, ale jest jakoś.. hm.. jakby to powiedzieć.. znośnie, to mimo wszystko da się odnależć „la dolce vita” w tej naszej codzienności.
Jak? Tak prosto .. zwyczajnie.
Każdy musi chyba poszukać swojego sposobu.
Dla mnie zawsze ważne było drobiazgi… kwiaty..pachnące świeczki, dobra herbata… ugotowane jakieś fajne danie, muzyka… Klimat w mieszkaniu, żeby było.. przytulnie.
Góry, rower…
Dzisiaj kupiłam świeżą bazylię i to jest drobiazg, który mnie cieszy. Bardzo. Śmieszne? Może i tak, ale jak patrzę na nią, jak wącham, to jakoś tak .. lepiej, fajniej.
Dzisiaj ugotowałam danie z ksiązki „Bella Toskania” ( bo autorka podaje przepisy).
Takie proste.. a takie dobre.
Warzywa ( cebula, papryka, czosnek, cukinia, pomidory, bakłażan) dać na blachę do piekarnika ( posmarowaną oliwią), posypać tymiankiem i przyprawami., skropić oliwą.
Pomidory wyjąć po 15 minutach, resztę po ok. pół godziny.
Zrobiłam do tego jeszcze grillowana pierś z kurczaka.
I dzieki temu ten cięzki dzień ( cały dzień „maglowanie” podczas wewnętrznego audytu) stał się zupełnie znośny.
Takie moje la dolce vita…
Na tyle na ile możliwe.
( a na kolację mozzarella z pomidorami,oliwkami, cebulą i świeżą bazylią – uwielbiam, ale to już od kilku lat moje ulubione danie śniadaniowo-kolacyjne).
I kilka obrazków.. z takiego la dolce vita…. Ech…
Wieczorem w Volterze© lemuriza1972
Don Martino i Don Rafaello - Piza© lemuriza1972
Włoskie piwo:)© lemuriza1972
Stół "obiadowy"© lemuriza1972
Zgubiłam się?© lemuriza1972
Zwiedzanie:)© lemuriza1972
Odpoczynek na Schodach Hiszpańskich:)© lemuriza1972
I Morze Tyrreńskie© lemuriza1972
Obraz na plebanii u Don Martina© lemuriza1972
I jeszcze jeden...© lemuriza1972
W Restauracji w Volterze© lemuriza1972
- DST 21.00km
- Czas 01:11
- VAVG 17.75km/h
- VMAX 39.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tomek Gollob... niech mówią o nim co chcą... dla mnie jako sportowiec to jeden z najwybitniejszych żużlowców na świecie - oglądać go te kilka lat temu w barwach Jaskółek to była czysta przyjemność.
Ta jego jazda w parze z Marcinem Rempałą...!!!!
Gdyby kibice nie przywitali go brawami... to byłoby co najmniej dziwne.
ale kibice brawami też poczęstowali innych gorzowian.. tyle, że już po meczu...
nie byłoby tych braw, gdyby wynik był inny.
To nie jest fajne i takie kibicowanie ( czyli gwizdy na przywitanie) bardzo mi się podoba.
Myślę, że nie będzie tak źle z tym żużlem, zwłaszcza w Tarnowie. Wciąz jest jest wielu chętnych,którzy chcą jeździć, co pokazał przed chwilą program o minitorze w Tarnowie pokazany na tvp sport.
A czy będą kibice?
zobaczymy..Oby byli, bo to jest świetny sport, ale tak naprawdę można sie o tym przekonać dopiero na stadionie.
Bo tam .. czuć, słychac i widać ( zupełnie inaczej).
Także zachęcam tych, którzy maja okazję bo mieszkają gdzieś w pobliżu miast, gdzie jest żużel, zeby sie wybrali.
Kondorze.. pisząc o włoskości Włochów, miałam na myśli całą nację , nie tylko panów:).
Obrazy u naszego gospodarza bardzo mi sie podobały.
malowała je jakaś miejscowa artystka lemuriza1972 - 19:27 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
Ta jego jazda w parze z Marcinem Rempałą...!!!!
Gdyby kibice nie przywitali go brawami... to byłoby co najmniej dziwne.
ale kibice brawami też poczęstowali innych gorzowian.. tyle, że już po meczu...
nie byłoby tych braw, gdyby wynik był inny.
To nie jest fajne i takie kibicowanie ( czyli gwizdy na przywitanie) bardzo mi się podoba.
Myślę, że nie będzie tak źle z tym żużlem, zwłaszcza w Tarnowie. Wciąz jest jest wielu chętnych,którzy chcą jeździć, co pokazał przed chwilą program o minitorze w Tarnowie pokazany na tvp sport.
A czy będą kibice?
zobaczymy..Oby byli, bo to jest świetny sport, ale tak naprawdę można sie o tym przekonać dopiero na stadionie.
Bo tam .. czuć, słychac i widać ( zupełnie inaczej).
Także zachęcam tych, którzy maja okazję bo mieszkają gdzieś w pobliżu miast, gdzie jest żużel, zeby sie wybrali.
Kondorze.. pisząc o włoskości Włochów, miałam na myśli całą nację , nie tylko panów:).
Obrazy u naszego gospodarza bardzo mi sie podobały.
malowała je jakaś miejscowa artystka lemuriza1972 - 19:27 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
Rotacja zawodników w każdym sporcie była jest i będzie.Dzisiaj punkty zbiera dla Tarnowa a "jutro"może dla Rzeszowa.
Raz portfel Ty komuś innym razem ktoś Tobie.Uczciwość popłaca.
..."I to takie fajne jest"...
Uważaj więc następnym razem aby jakiś Włoch nie zarzucił sieci bo.Dolinę Izy zamienisz na Dolomity.
Fotki fajne no i ta Ostatnia Wieczerza. kondor - 18:42 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
Raz portfel Ty komuś innym razem ktoś Tobie.Uczciwość popłaca.
..."I to takie fajne jest"...
Uważaj więc następnym razem aby jakiś Włoch nie zarzucił sieci bo.Dolinę Izy zamienisz na Dolomity.
Fotki fajne no i ta Ostatnia Wieczerza. kondor - 18:42 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
Było, było.
I to sporo "naszych chłopaków".
A obecnie..... Jaśko K. i pół Jamroga, któremu wyszedł mecz życia.
A Tomek - Tomek jest "prawie nasz" właśnie za to co robił dla DRUŻYNY na torze i w parkingu.
W niedzielę jako jedyny dostał brawa na prezentacji. O czymś to świadczy, prawda ?
Powyższe nie zmienia faktu że ten sport umiera, a frekwencja pikuje w dół - ot choćby przez takie skandale jak quasi-walkower z Apatorem Gość S. - 09:18 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
I to sporo "naszych chłopaków".
A obecnie..... Jaśko K. i pół Jamroga, któremu wyszedł mecz życia.
A Tomek - Tomek jest "prawie nasz" właśnie za to co robił dla DRUŻYNY na torze i w parkingu.
W niedzielę jako jedyny dostał brawa na prezentacji. O czymś to świadczy, prawda ?
Powyższe nie zmienia faktu że ten sport umiera, a frekwencja pikuje w dół - ot choćby przez takie skandale jak quasi-walkower z Apatorem Gość S. - 09:18 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
P.S wtedy też , jak dobrze pamietam nawet Kołodziej jeździł i w Anglii i w Szwecji...
lemuriza1972 - 05:32 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
wtedy też zbyt wielu wychowanków nie było, wtedy też był sponosor i Tomek też w końcu "najemnik" . Było podobnie. Różnica w odczuwaniu była chyba taka, że to był pierwszy raz ( ale i feta przygotowana przez organizatoró była zupełnie inna) Sport nie od dzisiaj , a od dawien dawna wygląda tak, że nikt już nie spędza w swoim klubie całego swojego sportowego życia jak Paolo Malidnini dajmy na to.
Byłoby też nierozsądnym wymaganie tego od sportowców.
To przecież oprócz pasji , ich praca, a może przede wszystkim praca .
Żzymamy się na nich kiedy zmieniają kluby, ale już nie na siebie, kiedy poszukujemy nowej, lepszej pracy.
Jesli się nam nie podoba, to po co ogladać?
Nawet w tv Lemuriza1972 - 05:31 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
Byłoby też nierozsądnym wymaganie tego od sportowców.
To przecież oprócz pasji , ich praca, a może przede wszystkim praca .
Żzymamy się na nich kiedy zmieniają kluby, ale już nie na siebie, kiedy poszukujemy nowej, lepszej pracy.
Jesli się nam nie podoba, to po co ogladać?
Nawet w tv Lemuriza1972 - 05:31 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
To prawda, ten tytuł tak nie "smakuje". Tytuł zdobyty na 99% za kasę sponsorów, cwaniactwem Cieślaka, nie wychowankami, i tu w 100% zgadzam się z obcymi kibicami - każdy punkt widzimy lub zobaczymy w rachunkach za energię i worku nawozów.
Pamiętam jak dziś rok 2004 i MP zdobyte z Wrockiem (jeżdżącym w 5-tkę), bez Hancocka, który - a jakże - "wziąłi nie nie dojechał"
5:13 w plecy po 4 biegach i to mozolne odrabianie punkt po punkcie.... Tomek Gollob dwojący się w parkingu i oddający wszystkim motory swoje i brata, młody Rempała (gdzież on teraz), młody Jaśko Kołodziej.....
To była DRUŻYNA.
Nie banda dziś Tarnów, jutro Szzwecja, czwartek - jaki to ja dziśplastron wkładam....
Ale najbardziej cieszyło srebro w 1999 które przywiozła najmłodsza drużyna w lidze, na którą nikt nie liczył. Rempały, Kużdżał, Cierniak, bodajże jeszcze Wigg i Handberg.
Se ne vrati :(((
To już nie TEN żużel.... Parodia się zrobiła
I dlatego finał jak i większośćmeczów obejrzałem w TV Gość S. - 04:11 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
Pamiętam jak dziś rok 2004 i MP zdobyte z Wrockiem (jeżdżącym w 5-tkę), bez Hancocka, który - a jakże - "wziąłi nie nie dojechał"
5:13 w plecy po 4 biegach i to mozolne odrabianie punkt po punkcie.... Tomek Gollob dwojący się w parkingu i oddający wszystkim motory swoje i brata, młody Rempała (gdzież on teraz), młody Jaśko Kołodziej.....
To była DRUŻYNA.
Nie banda dziś Tarnów, jutro Szzwecja, czwartek - jaki to ja dziśplastron wkładam....
Ale najbardziej cieszyło srebro w 1999 które przywiozła najmłodsza drużyna w lidze, na którą nikt nie liczył. Rempały, Kużdżał, Cierniak, bodajże jeszcze Wigg i Handberg.
Se ne vrati :(((
To już nie TEN żużel.... Parodia się zrobiła
I dlatego finał jak i większośćmeczów obejrzałem w TV Gość S. - 04:11 czwartek, 18 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!