Poniedziałek, 22 października 2012
W poszukiwaniu utraconego telefonu 2 czyli kiedyś cię znajdę:)
Napisałam " W poszukiwaniu utraconego telefonu 2", ponieważ raz juz podobna "akcja" mi się zdarzyła. Wtedy było łatwiej bo była nas trójka, a Tomek i Andżelika mieli swoje telefony, więc dzwonili na mój i dzieki temu go odnaleźlismy. Dzisiaj było trudniej, bo Mirek nie miał telefonu, ale po kolei.
Umówiłam się dzisiaj na jazdę z Mirkiem, zaproponowałam Las R, mówiąc: ma być mgła.. będzie fajnie:).
To pojechaliśmy. wyjazd o 17, pora juz taka , że powoli zaczęło zachodzić słońce, co miało niebagatelne znaczenie w całej tej sytuacji.
Na początek troche pojeździlismy po okolicach autostrady ( Mirka jako "drogowca", ciągnie na takie budowy).
Fakt.. krajobraz zmienił się zupełnie, trudno rozpoznać stare miejsca.
Potem Las. Tam trochę wertepów itp.
W pewnym momencie zaczęła sie robić mgła. Więc wyciagnęłam telefon żeby zrobić zdjęcie.
Niestety włożyłam go do kieszeni, w której mam zepsuty zamek.
Mirek zaczął mnie pytać co u Mamy i siostry, więc zaczęłam opowiadać z przejęciem jakie miałysmy wczoraj "przygody" na pogotowiu ( bo to rzeczywiście paranoja) i pewnie wtedy wypadł mi telefon, czego nie poczułam.
zorientowałam się po dośc długim kawałku jazdy lasem.
No więc w tył zwrot.
Najpierw bardzo powolna jazda, potem już szlismy żeby zwiększyć szanse znalezienia go.
Robiło się ciemno, co te szanse znacznie zmniejszało. Rzecz jasna Mirek miał czołówkę, ja lampkę przy rowerze, ale to nie takie proste, kiedy las cały w liściach.
Sam zgubiony telefon nie przerażał mnie zbyt ( stary aparat, umowa się właśnie konczy), gorzej że potrzebny mi stały kontakt z siostrą bo sytuacja jest jaka jest, dwa, że nie mam w domu budzika i moim głownym zmartwieniem było jak sie obudzę jutro.
Tym bardziej, ze akurat jutro "przyjmuję" do mojego oddziału dwie nowe dziewczyny, więc spóźnienie się byłoby bardzo nie na miejscu.
Już obymyślałam co zrobić jak telefonu nie zjadę, jak sie obudzić...
Idziemy, idziemy nic..
Jakos tak bardzo wierzyłam w to, że go znajdę, tym bardziej, że Mirek jest taką osobą, która jakos tak powoduje, ze jadąc z nim, idąć w góry ma się duże poczucie bezpieczenstwa.
Mirek w pewnym momencie zapytał:
płaczesz już?
Nie płakałam, ale im dalej w las tym bardziej było mi smutno, chociaż cały czas powtarzałam sobie: znajdę go.
Zwątpienie w pewnym momencie mnie ogarnęło.
Mirek szedł 10 metrów przede mną.
I wtedy pomyślałam:
znajdę cię.. chociaż miałabym tu całą noc łazić..
i wtedy go zobaczyłam:)
Mirek powiedział: cholera jasna.. a myślałem , że ja go znajdę i zarobię na piwo, a tak to ja będę ci musiał postawić piwo, za to, że znalazłaś:)
Jak mogłem go przeoczyć?
Schowałam dobrze i pojechalismy w strasznej mgle.
Naprawdę strasznej:)
- DST 32.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:56
- VAVG 16.55km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Dla wszystkich :
http://www.polskieradio.pl/9/306/Artykul/704084,Masz-duzo-pracy-Odpusc-sobie-zwin-sie-jak-koc
Lechita - 17:25 piątek, 26 października 2012 | linkuj
http://www.polskieradio.pl/9/306/Artykul/704084,Masz-duzo-pracy-Odpusc-sobie-zwin-sie-jak-koc
Lechita - 17:25 piątek, 26 października 2012 | linkuj
Nie mam pojęcia jak wyglądał zjazd w Koninkach na Cyklo.
Może jechała Krysia, Adam więc może sie wypowiedzą, jak to się ma do zjazdów u GG.
Są jedynymi mi znanymi osobami, które regularnie jeżdzą i tu i tu.
Ja juz sie na te tematy Cyklo- GG nie wypowiadam.
Powtórzę tylko raz jeszcze:
kiedyś nie potrafiłam zjeżdżać, potem coś tam się nauczyłam.
Potem nauczyłam się zjeżdzać powiedzmy hm.. poprawnie, tylko i wyłącznie dzięki regularnym startom w 2010 na maratonach mojego ulubionego cyklu.
Bo wiem, że na zawodach zjeżdza się inaczej... z wieksza odwagą i tą odrobina szalenstwa. To co zjeżdzałam na zawodach, nie odwazyłabym sie pewnie zjechać na treningu.
I tak z maratonu na maraton, było coraz lepiej, co nie znaczy, że bardzo dobrze. Na pewno nie.
Ale nie ukrywam, że im wiecej było tych umiejetności, tym bardziej mi sie podobało.Tym więcej trudnych zjazdów zaliczałam.
I to było bardzo przyjemne.
Maratony dawały mi okazję do tego.
teraz jest kiepsko.. bo prawie nie zjeżdzam.
mało jest zjazdów w okolicy takich jak tamte maratonowe. Właściwie aż takich to prawie w ogóle nie ma.
To nie jest łatwy sport właśnie z tego względu - trudnych, technicznych zjazdów.
No, ale są sporty bardziej ekstremalne.
Ja w tej chwili jesli chodzi o CZAS mam na pierwszym planie pracę. Nie dlatego, że jestem takim pracoholikiem, albo że to jest moja pasja, pasją jest sport. Taka po prostu jest konieczność i muszę swoje przyjemności pt rower, maratony , na razie odsunąć troche na bok.
Mam nadzieję, że to tylko stan przejściowy.
Ale wszystkim, którzy chcą startować , obojętnie w jakim cyklu zyczę udanej , dobrze przepracowanej zimy i powodzenia w przyszłym roku.
lemuriza1972 - 19:55 środa, 24 października 2012 | linkuj
Może jechała Krysia, Adam więc może sie wypowiedzą, jak to się ma do zjazdów u GG.
Są jedynymi mi znanymi osobami, które regularnie jeżdzą i tu i tu.
Ja juz sie na te tematy Cyklo- GG nie wypowiadam.
Powtórzę tylko raz jeszcze:
kiedyś nie potrafiłam zjeżdżać, potem coś tam się nauczyłam.
Potem nauczyłam się zjeżdzać powiedzmy hm.. poprawnie, tylko i wyłącznie dzięki regularnym startom w 2010 na maratonach mojego ulubionego cyklu.
Bo wiem, że na zawodach zjeżdza się inaczej... z wieksza odwagą i tą odrobina szalenstwa. To co zjeżdzałam na zawodach, nie odwazyłabym sie pewnie zjechać na treningu.
I tak z maratonu na maraton, było coraz lepiej, co nie znaczy, że bardzo dobrze. Na pewno nie.
Ale nie ukrywam, że im wiecej było tych umiejetności, tym bardziej mi sie podobało.Tym więcej trudnych zjazdów zaliczałam.
I to było bardzo przyjemne.
Maratony dawały mi okazję do tego.
teraz jest kiepsko.. bo prawie nie zjeżdzam.
mało jest zjazdów w okolicy takich jak tamte maratonowe. Właściwie aż takich to prawie w ogóle nie ma.
To nie jest łatwy sport właśnie z tego względu - trudnych, technicznych zjazdów.
No, ale są sporty bardziej ekstremalne.
Ja w tej chwili jesli chodzi o CZAS mam na pierwszym planie pracę. Nie dlatego, że jestem takim pracoholikiem, albo że to jest moja pasja, pasją jest sport. Taka po prostu jest konieczność i muszę swoje przyjemności pt rower, maratony , na razie odsunąć troche na bok.
Mam nadzieję, że to tylko stan przejściowy.
Ale wszystkim, którzy chcą startować , obojętnie w jakim cyklu zyczę udanej , dobrze przepracowanej zimy i powodzenia w przyszłym roku.
lemuriza1972 - 19:55 środa, 24 października 2012 | linkuj
Tzw spokojna głowa jest ważna, mieć wszystko dobrze poukładane, wiedzieć czego się chce. Wiele razy słyszałem jak mówili o tym zawodowcy, ale do nas (amatorów), też się to tyczy bo w obu przypadkach chodzi o rywalizację i przygotowanie się do niej.
Tak. Jak się chce startować i odnosić jakieś sukcesy to cały czas się o tym myśli, a przynajmniej jest to gdzieś z ''''tyłu głowy'''' i wpływa to na cały organizm, jego aurę. Zdarzają się i tacy co startują z marszu i maja sukcesy, ale to wyjątki. Reszta musi tyrać i tak nie zawsze jest sukces. Ważne jednak by mieć z tego wszystkiego dobrą zabawę i satysfakcję, może nie zawsze z osiągniętego miejsca, ale z bycia w CAŁOŚCI na mecie.
Jak by nie patrzyć jest to sport ekstremalny.Wystarczy obejrzeć kilka filmów które kręcą zawodnicy na zawodach. Głównie chodzi o to by jak najszybciej zjechać po trudnym terenie.
Oczywiście z czasem przychodzi doświadczenie, obycie z terenem, ale jak by nie patrzyć to trzeba, delikatnie mówiąc, być trochę szalonym by po czymś takim zjeżdżać. No ale rozsądne szaleństwo jest na miejscu. Jest potem co wspominać.
Osobiście bardzo miło wspominam Cyklo''12 w Koninkach i zjazd z Ćwilina :) (jeśli ktoś zagląda do Twojego bloga a startował tam to wie o czym piszę) . Uważam, że bezpieczniej było tamtędy zjeżdżać niż prowadzić a adrenalina zawodów dodawała odwagi. Myślę, że to było coś na miarę cyklu GG, ale to tylko takie odczucie(a może ktoś ma porównanie ?)
-Dobrej jazdy i pogody jeszcze w tym sezonie a w przyszłym,
...wszystko się może zdarzyć...
Lechita - 19:02 środa, 24 października 2012 | linkuj
Tak. Jak się chce startować i odnosić jakieś sukcesy to cały czas się o tym myśli, a przynajmniej jest to gdzieś z ''''tyłu głowy'''' i wpływa to na cały organizm, jego aurę. Zdarzają się i tacy co startują z marszu i maja sukcesy, ale to wyjątki. Reszta musi tyrać i tak nie zawsze jest sukces. Ważne jednak by mieć z tego wszystkiego dobrą zabawę i satysfakcję, może nie zawsze z osiągniętego miejsca, ale z bycia w CAŁOŚCI na mecie.
Jak by nie patrzyć jest to sport ekstremalny.Wystarczy obejrzeć kilka filmów które kręcą zawodnicy na zawodach. Głównie chodzi o to by jak najszybciej zjechać po trudnym terenie.
Oczywiście z czasem przychodzi doświadczenie, obycie z terenem, ale jak by nie patrzyć to trzeba, delikatnie mówiąc, być trochę szalonym by po czymś takim zjeżdżać. No ale rozsądne szaleństwo jest na miejscu. Jest potem co wspominać.
Osobiście bardzo miło wspominam Cyklo''12 w Koninkach i zjazd z Ćwilina :) (jeśli ktoś zagląda do Twojego bloga a startował tam to wie o czym piszę) . Uważam, że bezpieczniej było tamtędy zjeżdżać niż prowadzić a adrenalina zawodów dodawała odwagi. Myślę, że to było coś na miarę cyklu GG, ale to tylko takie odczucie(a może ktoś ma porównanie ?)
-Dobrej jazdy i pogody jeszcze w tym sezonie a w przyszłym,
...wszystko się może zdarzyć...
Lechita - 19:02 środa, 24 października 2012 | linkuj
trening "pod zawody" jest jednak zupełnie inny, z zupełnie inną motywacją.
Oczywiście jeździć na rowerze można itd, i to będę starać się robić, bo bez tego.. to nie istnieje.
Na trening ( jeśli to ma być sensowny trening), trzeba mieć sporo czasu.
Ten czas przynajmniej przez pierwszą połowę przyszłego roku , mogę mieć mocno ograniczony.
Na start w zawodach, trening trzeba mieć "spokojną" głowę, inaczej to naprawdę mija się z celem. Zwłaszcza w takim sporcie jak mtb , bo mozna sobie bardzo łatwo krzywdę zrobić bez odpowiedniej koncentracji.
O tą spokojną głowę ogromnie mi cięzko teraz z powodów zawodowych, ale też i tych innych, które każą mi być w ciagłej gotowości na ..podróż do Mielca.
Ale będę jeździć na rowerze,na pewno :)
W miarę sił, czasu.
Sport stanowi o jakości mojego życia,więc życia bez niego sobie nie wyobrażam.
Zawody?
Może kiedyś... a jak nie,to.. końca świata też nie będzie.
Zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądać.
Jak będzie z moja spokojną , niespokojna głową i z czasem.
Niczego nie planuję, niczego nie przesądzam ze 100% pewnością.
Dzisiaj wróciłam z kolejnego szkolenia odnośnie nowej ustawy.
Pani z PWPW powiedziała: wszyscy boimy sie 19 stycznia, ale my bardziej boimy się o OSK i WORDY, o Was ( urzędy) jesteśmy spokojni...
Tak....:)))). Chciałabym być spokojna tak jak ta Pani
Naprawdę .. róbcie prawo jazdy, jesli nie macie jeszcze jak najszybciej, bo ... będzie ciężka sprawa i długie kolejki w urzędach po to zeby załozyć tzw profil kandydata na kierowcę ( tzw nowość w przepisach). Bez tego żaden ośrodek nie przyjmie Was na kurs.
lemuriza1972 - 15:38 środa, 24 października 2012 | linkuj
Oczywiście jeździć na rowerze można itd, i to będę starać się robić, bo bez tego.. to nie istnieje.
Na trening ( jeśli to ma być sensowny trening), trzeba mieć sporo czasu.
Ten czas przynajmniej przez pierwszą połowę przyszłego roku , mogę mieć mocno ograniczony.
Na start w zawodach, trening trzeba mieć "spokojną" głowę, inaczej to naprawdę mija się z celem. Zwłaszcza w takim sporcie jak mtb , bo mozna sobie bardzo łatwo krzywdę zrobić bez odpowiedniej koncentracji.
O tą spokojną głowę ogromnie mi cięzko teraz z powodów zawodowych, ale też i tych innych, które każą mi być w ciagłej gotowości na ..podróż do Mielca.
Ale będę jeździć na rowerze,na pewno :)
W miarę sił, czasu.
Sport stanowi o jakości mojego życia,więc życia bez niego sobie nie wyobrażam.
Zawody?
Może kiedyś... a jak nie,to.. końca świata też nie będzie.
Zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądać.
Jak będzie z moja spokojną , niespokojna głową i z czasem.
Niczego nie planuję, niczego nie przesądzam ze 100% pewnością.
Dzisiaj wróciłam z kolejnego szkolenia odnośnie nowej ustawy.
Pani z PWPW powiedziała: wszyscy boimy sie 19 stycznia, ale my bardziej boimy się o OSK i WORDY, o Was ( urzędy) jesteśmy spokojni...
Tak....:)))). Chciałabym być spokojna tak jak ta Pani
Naprawdę .. róbcie prawo jazdy, jesli nie macie jeszcze jak najszybciej, bo ... będzie ciężka sprawa i długie kolejki w urzędach po to zeby załozyć tzw profil kandydata na kierowcę ( tzw nowość w przepisach). Bez tego żaden ośrodek nie przyjmie Was na kurs.
lemuriza1972 - 15:38 środa, 24 października 2012 | linkuj
Cóż, jest jak jest. Każdy ma jakieś większe czy mniejsze sprawy na głowie.
Nie można jednak tylko tym żyć. Sport, np. rower, jest świetną odskocznią.
Co do zawodów, to można trenować tak jak by się miało startować. Dobry trening odstresowuje i daje dobrą kondycję bodaj tylko po to by móc pojechać na dłuższą wycieczkę bez zadyszki. A jak przy okazji trafią się jakieś zawody to można śmiało startować.
W okolicy przecież macie różne zawody i można coś wybrać, nie trzeba wcale jechać na drugi koniec Polski. Może i widokowo mają ładniej, ale jak start to nie widoki.
Życzę siły ducha i wytrzymałości !!! Gość - 08:09 środa, 24 października 2012 | linkuj
Nie można jednak tylko tym żyć. Sport, np. rower, jest świetną odskocznią.
Co do zawodów, to można trenować tak jak by się miało startować. Dobry trening odstresowuje i daje dobrą kondycję bodaj tylko po to by móc pojechać na dłuższą wycieczkę bez zadyszki. A jak przy okazji trafią się jakieś zawody to można śmiało startować.
W okolicy przecież macie różne zawody i można coś wybrać, nie trzeba wcale jechać na drugi koniec Polski. Może i widokowo mają ładniej, ale jak start to nie widoki.
Życzę siły ducha i wytrzymałości !!! Gość - 08:09 środa, 24 października 2012 | linkuj
Nefre.. ja też byłam wkurzona, przede wszystkim na siebie i swoją niefrasobliwość.
Labudu - cieszę się, że udało się odnależć
Gościu - masz częsciowo rację, bywam roztargniona . Ale nie zwalam niczego na czynniki zewnętrzne, nigdzie tak nie napisałam.
To tylko i wyłącznie moja wina.
Kondorze- wątpię, żeby w tamtym rejonie lasu ktoś bywał, poza leśnymi zwierzakami.
A nawet gdyby ktoś znalazł telefon nastepnego dnia, to leśna "wilgoć" itp pewnie by mu dały radę Lemuriza1972 - 14:25 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Labudu - cieszę się, że udało się odnależć
Gościu - masz częsciowo rację, bywam roztargniona . Ale nie zwalam niczego na czynniki zewnętrzne, nigdzie tak nie napisałam.
To tylko i wyłącznie moja wina.
Kondorze- wątpię, żeby w tamtym rejonie lasu ktoś bywał, poza leśnymi zwierzakami.
A nawet gdyby ktoś znalazł telefon nastepnego dnia, to leśna "wilgoć" itp pewnie by mu dały radę Lemuriza1972 - 14:25 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Zawsze można liczyć na uczciwego znalazcę.Oddałaś portfel może i telefon ktoś by Ci oddał.
kondor - 13:22 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Dobrze, że zakończyło się dobrze.
Strasznie Pani roztargniona. Z tego co czasem czytam, to już nie pierwsza przygoda o podobnym temacie i nie ma co zwalać na czynniki zewnętrzne.
Życzę powodzenia w tym co się robi. Gość - 06:22 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Strasznie Pani roztargniona. Z tego co czasem czytam, to już nie pierwsza przygoda o podobnym temacie i nie ma co zwalać na czynniki zewnętrzne.
Życzę powodzenia w tym co się robi. Gość - 06:22 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Dobrze że udało się odnaleźć, ja zawsze kurczowo sprawdzam kieszeń czy jest telefon, ale zgubić mi się jeszcze nie zdarzyło :)
labudu - 05:45 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
No, ale przygodę miałaś kurka ....... ja bym się wkurzyła i rozbeczała:)) Dzielna laska z Ciebie:))) Pozdrawiam
Nefre - 21:41 poniedziałek, 22 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!