Niedziela, 28 października 2012
I spadł śnieg....
Gdyby to jeszcze był śnieg, który gwarantowałby , że będzie wkrótce można się wybrać na zimowe , górskie wędrówki, albo pobiegać na nartach..
A to jest takie byle co… , które tylko życie kierowcom utrudnia, a jeśli chodzi o rowerzystów to nieco odbiera im ochotę na wychodzenie z domu.
Walczyłam dzisiaj sama ze sobą.. w końcu dawnymi laty to nie w takich temperaturach jeździłam, bo i śnieg był i z minus 10.
Pomyślałam też, że gdyby to był luty, albo marzec to z radością przy takiej temperaturze ( jakieś plus dwa) , wyjechałabym z domu.
Ale nie dzisiaj.
Może jestem już na innym etapie mojego rowerowania?
A może zwycieżył tym razem rozsądek, bo wiem, że nie mogę sobie pozwolić na chorowanie, że w pracy być muszę?
Nadszedł więc czas ćwiczeń domowych, których nie lubię ( o jak bardzo nie lubię). Ciężko mi się zmobilizować.
No ale jakoś się udało i wczoraj i dzisiaj trochę nad sobą popracować.
Muszę to jednak jakos bardziej wprowadzić w zycie… zimowe już „sportowanie”, czyli na jakiś basen się wybrać itd. Może o ściance pomyśleć, jak znajdę towarzyszy.
Bo nie lubię takich zmarnowanych weekendów.
Kiedy nie ma żadnej wyprawy, kiedy nic nie zobaczę, kiedy niczym się nie zachwycę:). Kiedy żadnych fajnych zdjęć nie zrobię, które mogłabym Wam pokazać.
Jeszcze tydzień temu, kiedy weekend był bardzo niespokojny, marzyłam o takim spokoju jak teraz.
Żeby się można było wyspać i odpocząć.
Odpoczynek był mi bardzo potrzebny, ale ja jednak wolę ten aktywny.
No, ale było jak było.
Więc w mojej opinii dwa dni życia mi troche uciekło, bo jedyne co zrobiłam pozytecznego to załatwiłam trochę zaległych spraw, pomogłam jednej starszej pani, która w dowód wdzięczności przyniosła mi potem jak to okresliła gazetki apteczne ( oj, gdyby ta pani wiedziała jak ja mam na co dzień dość chorób), no i trochę poczytałam ( ale nie te gazetki apteczne):).
Więc taka mała dygresja na temat tego co czytałam dzisiaj.
Poleciła mi Przyjaciółka nową książkę Doroty Masłowskiej.
Masłowską czytałam wiele lat temu,kiedy debiutowała.
„Wojna” to dość specyficzna książka , ale mnie się bardzo podobała.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o tej najnowszej ( "Kochanie, zabiłam nasze koty").
Więc jeśli chcecie przeczytać, żeby zobaczyć co „wymysliła” Dorota ( swoją drogą uwielbiam jej felietony, jest piekielnie inteligentną kobietą), to poczekajcie może aż będzie można książkę pożyczyć w bibliotece, bo ja trochę żałuję wydanych pieniędzy.
Taka hm.. jakby to okreslić.. niespokojna narracja. Fabuła, w której rzeczywistość miesza się z sennymi majakami. Chyba nie moje klimaty.
To tyle o Masłowskiej.
A teraz będzie o artykule.
Artykuł o tzw pozytywnym myśleniu, a napiszę o nim bo autorka doszła do ciekawego wniosku:).
Ja nie neguje pozytywnego myślenia, wręcz przeciwnie.
Tyle, że nie stosuję już afirmacji, bo to nie do końca się sprawdza ( przynajmniej u mnie).
Nie stosuję też metody nie przejmowania się ( „za mało zarabiasz? Pieprz to! Nie masz na nic czasu? Pieprz to! – cyt z artykułu)
Autorka pisze o przeróżnych poradnikach psychologicznych i tym co można tam wyczytać.
Cyt z artykułu
„ Be happy! Szkoła szczęścia” M,J Ryan wygląda poważniej. Jednak czytam i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że skądś już to znam. „Bądż wdzieczny – dziękuj za wszystko co masz i czego doświadczasz. Poświęc temu dwie minuty przed snem. Dzieki temu dostrzeżesz swoje nie najgorsze położenie”. Tak , św. Ignacy Loyola, założyciel zakonu Jezuitów, zalecał mniej więcej to samo – co wieczór rachunek sumienia plus przegląd otrzymanych prezencików od Opatrzności.
„ Wyzbyj się urazy. Nasi wrogowie byliby zachwyceni, wiedząc ile zmartwień nam przysparzają”:
Słyszałam to już: „Kochajcie nieprzyjaciół” ( Mt, 5, 44).
Zamiast fury książek może więc kupić jedną, która od czasów Gutenberga jest bestsellerem numer 1 – Biblię!”
No wniosek ciekawy, prawda?
PS
Jak mogłam napisać, ze weekend zmarnowany!!!!!
Zapomniałam zupełnie , że w piątek spotkalismy się w trzyosobowym gronie ( Monia, ja i Rafał, który przyjechał z Toskanii) w naprawdę fajnej meksykańskiej , tarnowskiej restauracji.
I tak od słowa do słowa.. powstał pewien plan . Włoski plan, który jeśli się uda zrealizować , to będzie dopiero za kilka miesięcy, ale warto będzie czekać.
A to jest takie byle co… , które tylko życie kierowcom utrudnia, a jeśli chodzi o rowerzystów to nieco odbiera im ochotę na wychodzenie z domu.
Walczyłam dzisiaj sama ze sobą.. w końcu dawnymi laty to nie w takich temperaturach jeździłam, bo i śnieg był i z minus 10.
Pomyślałam też, że gdyby to był luty, albo marzec to z radością przy takiej temperaturze ( jakieś plus dwa) , wyjechałabym z domu.
Ale nie dzisiaj.
Może jestem już na innym etapie mojego rowerowania?
A może zwycieżył tym razem rozsądek, bo wiem, że nie mogę sobie pozwolić na chorowanie, że w pracy być muszę?
Nadszedł więc czas ćwiczeń domowych, których nie lubię ( o jak bardzo nie lubię). Ciężko mi się zmobilizować.
No ale jakoś się udało i wczoraj i dzisiaj trochę nad sobą popracować.
Muszę to jednak jakos bardziej wprowadzić w zycie… zimowe już „sportowanie”, czyli na jakiś basen się wybrać itd. Może o ściance pomyśleć, jak znajdę towarzyszy.
Bo nie lubię takich zmarnowanych weekendów.
Kiedy nie ma żadnej wyprawy, kiedy nic nie zobaczę, kiedy niczym się nie zachwycę:). Kiedy żadnych fajnych zdjęć nie zrobię, które mogłabym Wam pokazać.
Jeszcze tydzień temu, kiedy weekend był bardzo niespokojny, marzyłam o takim spokoju jak teraz.
Żeby się można było wyspać i odpocząć.
Odpoczynek był mi bardzo potrzebny, ale ja jednak wolę ten aktywny.
No, ale było jak było.
Więc w mojej opinii dwa dni życia mi troche uciekło, bo jedyne co zrobiłam pozytecznego to załatwiłam trochę zaległych spraw, pomogłam jednej starszej pani, która w dowód wdzięczności przyniosła mi potem jak to okresliła gazetki apteczne ( oj, gdyby ta pani wiedziała jak ja mam na co dzień dość chorób), no i trochę poczytałam ( ale nie te gazetki apteczne):).
Więc taka mała dygresja na temat tego co czytałam dzisiaj.
Poleciła mi Przyjaciółka nową książkę Doroty Masłowskiej.
Masłowską czytałam wiele lat temu,kiedy debiutowała.
„Wojna” to dość specyficzna książka , ale mnie się bardzo podobała.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o tej najnowszej ( "Kochanie, zabiłam nasze koty").
Więc jeśli chcecie przeczytać, żeby zobaczyć co „wymysliła” Dorota ( swoją drogą uwielbiam jej felietony, jest piekielnie inteligentną kobietą), to poczekajcie może aż będzie można książkę pożyczyć w bibliotece, bo ja trochę żałuję wydanych pieniędzy.
Taka hm.. jakby to okreslić.. niespokojna narracja. Fabuła, w której rzeczywistość miesza się z sennymi majakami. Chyba nie moje klimaty.
To tyle o Masłowskiej.
A teraz będzie o artykule.
Artykuł o tzw pozytywnym myśleniu, a napiszę o nim bo autorka doszła do ciekawego wniosku:).
Ja nie neguje pozytywnego myślenia, wręcz przeciwnie.
Tyle, że nie stosuję już afirmacji, bo to nie do końca się sprawdza ( przynajmniej u mnie).
Nie stosuję też metody nie przejmowania się ( „za mało zarabiasz? Pieprz to! Nie masz na nic czasu? Pieprz to! – cyt z artykułu)
Autorka pisze o przeróżnych poradnikach psychologicznych i tym co można tam wyczytać.
Cyt z artykułu
„ Be happy! Szkoła szczęścia” M,J Ryan wygląda poważniej. Jednak czytam i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że skądś już to znam. „Bądż wdzieczny – dziękuj za wszystko co masz i czego doświadczasz. Poświęc temu dwie minuty przed snem. Dzieki temu dostrzeżesz swoje nie najgorsze położenie”. Tak , św. Ignacy Loyola, założyciel zakonu Jezuitów, zalecał mniej więcej to samo – co wieczór rachunek sumienia plus przegląd otrzymanych prezencików od Opatrzności.
„ Wyzbyj się urazy. Nasi wrogowie byliby zachwyceni, wiedząc ile zmartwień nam przysparzają”:
Słyszałam to już: „Kochajcie nieprzyjaciół” ( Mt, 5, 44).
Zamiast fury książek może więc kupić jedną, która od czasów Gutenberga jest bestsellerem numer 1 – Biblię!”
No wniosek ciekawy, prawda?
PS
Jak mogłam napisać, ze weekend zmarnowany!!!!!
Zapomniałam zupełnie , że w piątek spotkalismy się w trzyosobowym gronie ( Monia, ja i Rafał, który przyjechał z Toskanii) w naprawdę fajnej meksykańskiej , tarnowskiej restauracji.
I tak od słowa do słowa.. powstał pewien plan . Włoski plan, który jeśli się uda zrealizować , to będzie dopiero za kilka miesięcy, ale warto będzie czekać.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Rower raczej nie wchodzi w grę, bo będzie raczej samolot.
ale moze kiedyś..
a moze się gdzieś rower na miejscu pożyczy?
Rafał, jeden z naszych znajomych, jeździ na rowerze, więc może gdzieś pożyczę i się pojeździ.
ale to tylko wtedy jeśli pojedziemy na dłużej. Jesli będzie czas.
w każdym bądź razie - jesli tylko nic nam nie przeszkodzi, a nasi znajomi bedą gotowi nas gościć - pojedziemy na pewno:)
lemuriza1972 - 19:06 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
ale moze kiedyś..
a moze się gdzieś rower na miejscu pożyczy?
Rafał, jeden z naszych znajomych, jeździ na rowerze, więc może gdzieś pożyczę i się pojeździ.
ale to tylko wtedy jeśli pojedziemy na dłużej. Jesli będzie czas.
w każdym bądź razie - jesli tylko nic nam nie przeszkodzi, a nasi znajomi bedą gotowi nas gościć - pojedziemy na pewno:)
lemuriza1972 - 19:06 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
Włoski plan -powiadasz
Coś mi się wydaje że możliwości które się nad Twoją głową zbierają mogą rower na kołkach zawiesić.
Tak w nawiasie najważniejsza jest chęć ruszania się w ogóle,a sposobów jest wiele. kondor - 19:00 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
Coś mi się wydaje że możliwości które się nad Twoją głową zbierają mogą rower na kołkach zawiesić.
Tak w nawiasie najważniejsza jest chęć ruszania się w ogóle,a sposobów jest wiele. kondor - 19:00 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
do emerytury to mam jakieś 25 lat chyba... no, ale tak.. z każdym dniem coraz bliżej
26 dni urlopu to wbrew pozorom nie jest mało.
chodziło mi bardziej o to że nie mogę tych 26 wziąć od razu, bo jakby się tak dało to by sie z tego miesiąc wolnego zrobił i wtedy można byłoby pomyśleć o jakiejś wyprawie.
a ja mogę myśleć o maksymalnie 10 dniach plus weekendy, a i to nie bardzo, nie zawsze się da.
No, ale to pewnie też dotyczy większości z nas, rzadko który pracodawca zgodziłby się na więcej niż 2 tyg wolnego.
także wyprawy to raczej dla tych z wolnymi zawodami, albo nauczycieli lemuriza1972 - 06:22 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
26 dni urlopu to wbrew pozorom nie jest mało.
chodziło mi bardziej o to że nie mogę tych 26 wziąć od razu, bo jakby się tak dało to by sie z tego miesiąc wolnego zrobił i wtedy można byłoby pomyśleć o jakiejś wyprawie.
a ja mogę myśleć o maksymalnie 10 dniach plus weekendy, a i to nie bardzo, nie zawsze się da.
No, ale to pewnie też dotyczy większości z nas, rzadko który pracodawca zgodziłby się na więcej niż 2 tyg wolnego.
także wyprawy to raczej dla tych z wolnymi zawodami, albo nauczycieli lemuriza1972 - 06:22 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
Niestety większość z nas jest w podobnej sytuacji i ma max 26 dni wolnego.
Ale jest i dobra wiadomość. Z każdym dniem jesteśmy coraz bliżej upragnionej emeryturki, a wtedy- HULAJ DUSZA !!! :) Lechita - 21:06 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Ale jest i dobra wiadomość. Z każdym dniem jesteśmy coraz bliżej upragnionej emeryturki, a wtedy- HULAJ DUSZA !!! :) Lechita - 21:06 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Dłuższe wyprawy byłby super, ale niestety nie przy mojej pracy.
2 tyg urlopu to maks na co sobie mogę pozwolić, a i o to bardzo trudno czasem, a w przyszlym roku bedzie szczególnie trudno lemuriza1972 - 20:40 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
2 tyg urlopu to maks na co sobie mogę pozwolić, a i o to bardzo trudno czasem, a w przyszlym roku bedzie szczególnie trudno lemuriza1972 - 20:40 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Pewnie Świat ma tyle wspaniałości, że nie warto siedzieć tylko w jednym miejscu.
Jeśli coś co się robi sprawia przyjemność, radość, to należy to robić. Nic na siłę.
Włochy na pewno kuszące, zwłaszcza jak się poogląda piękne widoczki :)
A może wyprawy,dłuższe, krótsze- http://boney.bikestats.pl/803719,Balkany-2012.html Lechita - 20:30 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Jeśli coś co się robi sprawia przyjemność, radość, to należy to robić. Nic na siłę.
Włochy na pewno kuszące, zwłaszcza jak się poogląda piękne widoczki :)
A może wyprawy,dłuższe, krótsze- http://boney.bikestats.pl/803719,Balkany-2012.html Lechita - 20:30 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
PS
Jest też cel pozasportowy.
Poznawać Italię. Na tyle na ile będzie możliwie.
Moze nie tylko Italię.
Może nadszedł inny czas. Czas podrózy?
Może i kiedyś na rowerze, gdzieś dalej się wybiorę? lemuriza1972 - 18:47 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Jest też cel pozasportowy.
Poznawać Italię. Na tyle na ile będzie możliwie.
Moze nie tylko Italię.
Może nadszedł inny czas. Czas podrózy?
Może i kiedyś na rowerze, gdzieś dalej się wybiorę? lemuriza1972 - 18:47 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Tak,mam nadzieję jeszcze na rower, oczywiście.
Zdarzało mi się i zimą jeździć po lesie, w śniegu, mgle , zimnie, ale teraz wolę zdecydowanie w takich samych warunkach pobiegać na nartach, albo pochodzić po górach.
I na to liczę tej zimy.
Cel sportowy?
Na razie takiego nie mam, bo wiem, że będzie mi o czas trudno, o czym już pisałam.
ale zobaczymy
Czasem myślę, że może jeśli chodzi o rower i zawody,to po prostu mój czas minął już...
Czas pokaże.
Nawet jesli, to nie martwię się specjalnie... jest jeszcze tyle gór do zdobycia na nogach, na rowerze...
Niekoniecznie na zawodach. lemuriza1972 - 18:45 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Zdarzało mi się i zimą jeździć po lesie, w śniegu, mgle , zimnie, ale teraz wolę zdecydowanie w takich samych warunkach pobiegać na nartach, albo pochodzić po górach.
I na to liczę tej zimy.
Cel sportowy?
Na razie takiego nie mam, bo wiem, że będzie mi o czas trudno, o czym już pisałam.
ale zobaczymy
Czasem myślę, że może jeśli chodzi o rower i zawody,to po prostu mój czas minął już...
Czas pokaże.
Nawet jesli, to nie martwię się specjalnie... jest jeszcze tyle gór do zdobycia na nogach, na rowerze...
Niekoniecznie na zawodach. lemuriza1972 - 18:45 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Na razie mamy zimowy przerywnik. Prognozy są jeszcze pomyślne dla kolarzy.
Czas zimowych przygotowań bywa nużący, ale może jak jest cel na horyzoncie, będzie lżej, np. Piwniczna ?
http://www.czasnarower.pl/wyscigi/kategoria/1/rok/2013 Lechita - 18:37 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Czas zimowych przygotowań bywa nużący, ale może jak jest cel na horyzoncie, będzie lżej, np. Piwniczna ?
http://www.czasnarower.pl/wyscigi/kategoria/1/rok/2013 Lechita - 18:37 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!