Niedziela, 4 listopada 2012
Beskid Niski
Beskid Niski (słow. Nízke Beskydy, 513.71) – pasmo w Karpatach między przełęczami Łupkowską na wschodzie, a Tylicką na zachodzie. Wschodnia granica Beskidu Niskiego jest zarazem granicą Karpat Wschodnich i Zachodnich. Beskid Niski to najdziksze pasmo górskie w Polsce.
Beskid Niski graniczy od wschodu z Bieszczadami, od północnego wschodu z Pogórzem Bukowskim, od zachodu z Kotliną Sądecką, od południowego zachodu z Beskidem Sądeckim a od północy z Pogórzem Środkowobeskidzkim[1]. Na południu przechodzi w Pogórze Ondawskie – granica ma charakter umowny i biegnie linią Bardiów–Svidník–Medzilaborce.
Beskid Niski leży na terenie dwóch państw: Polski i Słowacji. Najwyższy szczyt po stronie polskiej to Lackowa (997 m n.p.m., na niektórych mapach nawet 999 m n.p.m.), a po słowackiej Busov (1002 m n.p.m.), który jako jedyny przekracza 1000 m n.p.m.
Wybraliśmy na dzisiejszą niedzielę Beskid Niski – góry bardzo dzikie i dzięki temu bardzo ekscytujące ( przynajmniej ja to tak odbieram).
Tatry to nie są, wysokości niewielkie, widoki ograniczone, bo wzgórza bardzo zalesione, ale warto się tam wybrać.
Dotychczas właściwie nie miałam okazji na nogach pochodzić po Beskidzie Niskim, chociaż on tak blisko Tarnowa. Do Gorlic jest zdaje się jakieś 70 km.
Raz tylko jeden jedyny, odbyłam spacerek po okolicach Iwonicza Zdroju, podczas szkolenia z pracy, wybraliśmy się na 2 godzinny spacer.
Więc Beskid Niski znam tylko z maratonu gorlickiego i tegorocznego, zimowego pobytu na Magurze Małastowskiej.
Wycieczka w składzie : Mirek, Tomek, Alek i ja.
Rano przywitała nas piękna, słoneczna pogoda, po drodze dość dobrze widoczne Tatry.
Ale kiedy wysiedliśmy z auta w miejscowości Bodoki… uuuuu.. duży wiatr, chłodno, słońce zaszło.
Od razu zauważyłam cerkiew ( po chwili drugą). Nie ukrywam, że liczyłam na to, ze kilka z nich dzisiaj zobaczę.
Owszem widziałam ich kilka w okolicach Krynicy, bo tam też duże skupiska Łemków, kiedyś były, a i dzisiaj mieszka ich sporo, ale to było dawno….kiedy te cerkwie oglądałam.
Był też cmentarz , chyba prawosławny, bo napisy na grobach cyrylicą.
To jak inny świat, tak się poczułam tam, wędrując przez te wsie.
One zupełnie inne niż te nasze podtarnowskie. Zupełnie.
A przecież tak blisko.
„Czuć” tam tę historię, łemkowską przeszłość. Przy drogach wiele przydrożnych łemkowskich krzyży. W naszych okolicach jest sporo kapliczek, katolickich krzyży. Tam krzyże prawosławne, często bardzo stare. Piękne.
Podobno w powiecie gorlickim są miejscowości, których nazwy pisane są w dwóch językach : polskim i łemkowskim.
Poza tym… takie wrażenie miałam jakby czas się tam zatrzymał jakieś 30 lat temu ( takie wrażenie miałam jak szliśmy przez wieś Bartne).
Dość biednie, cicho… jak koniec świata. Spokój, niewyobrażalny spokój.
Idąc szlakiem przez las spotkaliśmy łącznie 5 osób, jednego biegacza i 4 turystów.
Bartne (łemkow. Бортне, Bortne) – wieś w Polsce położona w województwie małopolskim, w powiecie gorlickim, w gminie Sękowa.
W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa nowosądeckiego.
Bartne wzmiankowane w 1629. Według miejscowych przekazów, wieś została założona przez kamieniarzy z pobliskiej Jasionki, którzy na zboczach pobliskich gór pozyskiwali materiał. Nazwa wsi (Bartne/Bortne) pochodzi od połączenia słów "bór tnę". Z Bartnego/Bortnego pochodził Stefan Szkurat, który przyjął później bardziej szlachecko-brzmiące nazwisko "Bortniański" – był to ojciec znakomitego kompozytora Dmytra Bortniańskiego. W XIX wieku wieś rozsławiły warsztaty kamieniarskie - pochodzące stąd krzyże przydrożne oraz nagrobki spotkać można w odległych miejscowościach; kamienne koło młyńskie z datą 1905 znajduje się w Bydgoszczy. W czasie I wojny światowej toczyły się tu walki Operacji Gorlickiej, o czym świadczy cmentarz z tego okresu. Jest tu spichlerz – kamienny, wzniesiony w I połowie XIX w., (w ruinie od około 1950, wewnątrz zbiory kamieniarskie) oraz przydrożne krzyże kamienne.
Zaczęliśmy swoją wędrówkę przez wieś Bodoki, w kierunku Rezerwatu Kornuty.
Lubię takie szlaki… dzikie, z potoczkami ( mnóstwo ich było i trzeba było się przez nie przeprawiać, tak więc miałam okazję „ochrzcić” moje nowe, kupione jakieś 4 miesiące temu górskie buty – aż tyle nie byłam w górach na nogach!!!!!).
Było też sporo błota, ale nie było jakieś bardzo uciążliwe, a buty sprawdziły się super, nie przemokły, nie obtarły.
Mirek jak to Mirek , ile się dało to nie szedł szlakiem, tylko gdzieś na przełaj, przez krzaki , chaszcze itp,a my za nim. Norma.
W pewnym momencie las zrobił się ciemny, bardzo dziki, zamglony, pełen kamieni pokrytych mchem.
Sceneria jak z angielskich horrorów.
Było też bardzo dużo hub na drzewach , co uwiecznialiśmy na zdjęciach, bo były naprawdę niesamowite.
W pewnym momencie ( kiedy robiliśmy z Alkiem zdjęcie takiej jednej hubie), Alek krzyknął: o matko….
Pomyślałam, że zobaczył jakieś zwierzę, ale na pewno nie jest to sarenka, bo sarenki by się nie wystraszył.
Wytężyłam wzrok… wilk, pies, co to????
Stało i patrzyło na nas.
A potem odwróciło się i pobiegło najszybciej jak chyba umiało ( Alek śmiał się potem, ze on pobiegł powiadomić resztę stada, że „żarcie” jest w lesie)
Powiedziałam: to wilk, który udaje wilczura
( bardzo spodobał mi się tekst z filmu pt „Ogród Luizy”, który w czwartek można było obejrzeć w tv. Taka scena: szpital psychiatryczny, dziewczyna siedzi z kotem na kolanach, mężczyzna mówi do niej: fajny kot.
Ona: to nie kot, to tygrys. On tylko nie urósł, żeby nikt nie poznał, że jest tygrysem)
Klimat lasu był naprawdę bajkowy, a zrobił się jeszcze bardziej bajkowy, kiedy dotarliśmy do rezerwatu Kornuty.
Masa wielkich głazów okrytych mchem, robiących duże wrażenie.
Potem dotarliśmy na Magurę Wątkowską, a z niej do Schroniska w Bartnem, gdzie zjedliśmy całkiem dobre pierogi.
Schronisko dość siermiężne, ale za to wisiały w nim przepiękne ikony, szkoda, że było tam ciemno, więc nawet nie próbowałam robić zdjęć.
Ze schroniska wędrówka przez wieś Bartne, przy pięknej słonecznej pogodzie.
I dwie cerkwie pod drodze, trochę tzw chyż czyli starych łemkowskich chat i piwniczki-ziemianki. Kamienne.
Dla mnie one są mocno fascynujące. Sporo podobnych jest jeszcze przy domach w okolicach Dąbrowy Tarnowskiej i dalej w kierunku Wisły.
Niestety wszystkie cerkwie zamknięte.
Cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Świętych Kosmy i Damiana – wybudowana około 1842, trójdzielna, konstrukcji zrębowej, pokryta gontem z XVIII-wieczną wieżą konstrukcji słupowo-ramowej, zwieńczona kopulastym hełmem i pozorną latarnią, otoczona drewnianym ogrodzeniem. Obecnie wewnątrz mieści się filia Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach, w której eksponowane są elementy sakralnej sztuki łemkowskiej, m.in. kompletny ikonostas z XVIII w., ołtarz boczny z 1797, XVIII-wieczne ikony: Matka Boża z Dzieciątkiem i Chrystus oraz obrazy pochodzące z cerkwi okolicznych wsi
Inny świat, po prostu inny. Taki , w którym chciałoby się pozostać na dłużej, nie mówię, że na zawsze, ale na chwilę… żeby może zaznać spokoju, ciszy, poznać Łemków, ich kulturę, może potrawy-smaki, opowieści. Pozwiedzać cerkwie, może zobaczyć jakieś prawosławne nabożeństwo.
Przeszliśmy 21 km , w ciągu 5 godzin.
Niewiele, ale radości było wiele
Tomek stwierdził, że te huby mogą posłużyć za chwyty do wspinania.
No to spróbowałam. Huby był twarde, ale bardzo sliskie i szybko.. odpadłam.
Tomek powiedział: pierwsze światowe odpadnięcie od hub
Chyża – drewniana zagroda jednobudynkowa, półtora- lub dwutraktowa. Pod jednym dachem mieściły się w niej pomieszczenia mieszkalne, gospodarcze i inwentarskie. Strych pełnił funkcję stodoły.
Słowo pochodzi z języków germańskich, zapożyczony w okresie prasłowiańskim
Obok cerkwi zauważyłam budynek. Zrobiłam zdjęcie, bo bardzo mi się spodobał ( zbudowany z kamienia, co nie jest takie typowe dla tej częsci Polski). Kiedy poszperałam w sieci, okazało się, że to XIX spichlerz
Beskid Niski graniczy od wschodu z Bieszczadami, od północnego wschodu z Pogórzem Bukowskim, od zachodu z Kotliną Sądecką, od południowego zachodu z Beskidem Sądeckim a od północy z Pogórzem Środkowobeskidzkim[1]. Na południu przechodzi w Pogórze Ondawskie – granica ma charakter umowny i biegnie linią Bardiów–Svidník–Medzilaborce.
Beskid Niski leży na terenie dwóch państw: Polski i Słowacji. Najwyższy szczyt po stronie polskiej to Lackowa (997 m n.p.m., na niektórych mapach nawet 999 m n.p.m.), a po słowackiej Busov (1002 m n.p.m.), który jako jedyny przekracza 1000 m n.p.m.
Wybraliśmy na dzisiejszą niedzielę Beskid Niski – góry bardzo dzikie i dzięki temu bardzo ekscytujące ( przynajmniej ja to tak odbieram).
Tatry to nie są, wysokości niewielkie, widoki ograniczone, bo wzgórza bardzo zalesione, ale warto się tam wybrać.
Dotychczas właściwie nie miałam okazji na nogach pochodzić po Beskidzie Niskim, chociaż on tak blisko Tarnowa. Do Gorlic jest zdaje się jakieś 70 km.
Raz tylko jeden jedyny, odbyłam spacerek po okolicach Iwonicza Zdroju, podczas szkolenia z pracy, wybraliśmy się na 2 godzinny spacer.
Więc Beskid Niski znam tylko z maratonu gorlickiego i tegorocznego, zimowego pobytu na Magurze Małastowskiej.
Wycieczka w składzie : Mirek, Tomek, Alek i ja.
Rano przywitała nas piękna, słoneczna pogoda, po drodze dość dobrze widoczne Tatry.
Ale kiedy wysiedliśmy z auta w miejscowości Bodoki… uuuuu.. duży wiatr, chłodno, słońce zaszło.
Od razu zauważyłam cerkiew ( po chwili drugą). Nie ukrywam, że liczyłam na to, ze kilka z nich dzisiaj zobaczę.
Owszem widziałam ich kilka w okolicach Krynicy, bo tam też duże skupiska Łemków, kiedyś były, a i dzisiaj mieszka ich sporo, ale to było dawno….kiedy te cerkwie oglądałam.
Był też cmentarz , chyba prawosławny, bo napisy na grobach cyrylicą.
To jak inny świat, tak się poczułam tam, wędrując przez te wsie.
One zupełnie inne niż te nasze podtarnowskie. Zupełnie.
A przecież tak blisko.
„Czuć” tam tę historię, łemkowską przeszłość. Przy drogach wiele przydrożnych łemkowskich krzyży. W naszych okolicach jest sporo kapliczek, katolickich krzyży. Tam krzyże prawosławne, często bardzo stare. Piękne.
Podobno w powiecie gorlickim są miejscowości, których nazwy pisane są w dwóch językach : polskim i łemkowskim.
Poza tym… takie wrażenie miałam jakby czas się tam zatrzymał jakieś 30 lat temu ( takie wrażenie miałam jak szliśmy przez wieś Bartne).
Dość biednie, cicho… jak koniec świata. Spokój, niewyobrażalny spokój.
Idąc szlakiem przez las spotkaliśmy łącznie 5 osób, jednego biegacza i 4 turystów.
Bartne (łemkow. Бортне, Bortne) – wieś w Polsce położona w województwie małopolskim, w powiecie gorlickim, w gminie Sękowa.
W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa nowosądeckiego.
Bartne wzmiankowane w 1629. Według miejscowych przekazów, wieś została założona przez kamieniarzy z pobliskiej Jasionki, którzy na zboczach pobliskich gór pozyskiwali materiał. Nazwa wsi (Bartne/Bortne) pochodzi od połączenia słów "bór tnę". Z Bartnego/Bortnego pochodził Stefan Szkurat, który przyjął później bardziej szlachecko-brzmiące nazwisko "Bortniański" – był to ojciec znakomitego kompozytora Dmytra Bortniańskiego. W XIX wieku wieś rozsławiły warsztaty kamieniarskie - pochodzące stąd krzyże przydrożne oraz nagrobki spotkać można w odległych miejscowościach; kamienne koło młyńskie z datą 1905 znajduje się w Bydgoszczy. W czasie I wojny światowej toczyły się tu walki Operacji Gorlickiej, o czym świadczy cmentarz z tego okresu. Jest tu spichlerz – kamienny, wzniesiony w I połowie XIX w., (w ruinie od około 1950, wewnątrz zbiory kamieniarskie) oraz przydrożne krzyże kamienne.
Zaczęliśmy swoją wędrówkę przez wieś Bodoki, w kierunku Rezerwatu Kornuty.
Lubię takie szlaki… dzikie, z potoczkami ( mnóstwo ich było i trzeba było się przez nie przeprawiać, tak więc miałam okazję „ochrzcić” moje nowe, kupione jakieś 4 miesiące temu górskie buty – aż tyle nie byłam w górach na nogach!!!!!).
Było też sporo błota, ale nie było jakieś bardzo uciążliwe, a buty sprawdziły się super, nie przemokły, nie obtarły.
Mirek jak to Mirek , ile się dało to nie szedł szlakiem, tylko gdzieś na przełaj, przez krzaki , chaszcze itp,a my za nim. Norma.
W pewnym momencie las zrobił się ciemny, bardzo dziki, zamglony, pełen kamieni pokrytych mchem.
Sceneria jak z angielskich horrorów.
Było też bardzo dużo hub na drzewach , co uwiecznialiśmy na zdjęciach, bo były naprawdę niesamowite.
W pewnym momencie ( kiedy robiliśmy z Alkiem zdjęcie takiej jednej hubie), Alek krzyknął: o matko….
Pomyślałam, że zobaczył jakieś zwierzę, ale na pewno nie jest to sarenka, bo sarenki by się nie wystraszył.
Wytężyłam wzrok… wilk, pies, co to????
Stało i patrzyło na nas.
A potem odwróciło się i pobiegło najszybciej jak chyba umiało ( Alek śmiał się potem, ze on pobiegł powiadomić resztę stada, że „żarcie” jest w lesie)
Powiedziałam: to wilk, który udaje wilczura
( bardzo spodobał mi się tekst z filmu pt „Ogród Luizy”, który w czwartek można było obejrzeć w tv. Taka scena: szpital psychiatryczny, dziewczyna siedzi z kotem na kolanach, mężczyzna mówi do niej: fajny kot.
Ona: to nie kot, to tygrys. On tylko nie urósł, żeby nikt nie poznał, że jest tygrysem)
Klimat lasu był naprawdę bajkowy, a zrobił się jeszcze bardziej bajkowy, kiedy dotarliśmy do rezerwatu Kornuty.
Masa wielkich głazów okrytych mchem, robiących duże wrażenie.
Potem dotarliśmy na Magurę Wątkowską, a z niej do Schroniska w Bartnem, gdzie zjedliśmy całkiem dobre pierogi.
Schronisko dość siermiężne, ale za to wisiały w nim przepiękne ikony, szkoda, że było tam ciemno, więc nawet nie próbowałam robić zdjęć.
Ze schroniska wędrówka przez wieś Bartne, przy pięknej słonecznej pogodzie.
I dwie cerkwie pod drodze, trochę tzw chyż czyli starych łemkowskich chat i piwniczki-ziemianki. Kamienne.
Dla mnie one są mocno fascynujące. Sporo podobnych jest jeszcze przy domach w okolicach Dąbrowy Tarnowskiej i dalej w kierunku Wisły.
Niestety wszystkie cerkwie zamknięte.
Cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Świętych Kosmy i Damiana – wybudowana około 1842, trójdzielna, konstrukcji zrębowej, pokryta gontem z XVIII-wieczną wieżą konstrukcji słupowo-ramowej, zwieńczona kopulastym hełmem i pozorną latarnią, otoczona drewnianym ogrodzeniem. Obecnie wewnątrz mieści się filia Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach, w której eksponowane są elementy sakralnej sztuki łemkowskiej, m.in. kompletny ikonostas z XVIII w., ołtarz boczny z 1797, XVIII-wieczne ikony: Matka Boża z Dzieciątkiem i Chrystus oraz obrazy pochodzące z cerkwi okolicznych wsi
Inny świat, po prostu inny. Taki , w którym chciałoby się pozostać na dłużej, nie mówię, że na zawsze, ale na chwilę… żeby może zaznać spokoju, ciszy, poznać Łemków, ich kulturę, może potrawy-smaki, opowieści. Pozwiedzać cerkwie, może zobaczyć jakieś prawosławne nabożeństwo.
Przeszliśmy 21 km , w ciągu 5 godzin.
Niewiele, ale radości było wiele
Krzyż Łemkowski© lemuriza1972
Łemkowski cmentarz© lemuriza1972
Grób bardziej współczesny© lemuriza1972
Cerkiew w Bodokach© lemuriza1972
Górki© lemuriza1972
Chłopaki idą© lemuriza1972
Krzyż Łemkowski© lemuriza1972
Morskie oczka:)© lemuriza1972
Grzybki na zupkę:)© lemuriza1972
Kamień w dziwne wzory© lemuriza1972
Na przełaj© lemuriza1972
Takich przepraw było sporo© lemuriza1972
Trochę lasu© lemuriza1972
Na kamyczku:)© lemuriza1972
Huba i stare grzyby:)© lemuriza1972
Mirek między głazami© lemuriza1972
W lesie...© lemuriza1972
Las mroczny i tajemniczy© lemuriza1972
Huba© lemuriza1972
Drogowskaz do wodopoju© lemuriza1972
Głaz© lemuriza1972
Bardzo ciekawy kształt huby© lemuriza1972
Tomek stwierdził, że te huby mogą posłużyć za chwyty do wspinania.
No to spróbowałam. Huby był twarde, ale bardzo sliskie i szybko.. odpadłam.
Tomek powiedział: pierwsze światowe odpadnięcie od hub
Hubiane drzewo:)© lemuriza1972
Grzybki:)© lemuriza1972
Rezerwat przyrody Kornuty© lemuriza1972
Skały© lemuriza1972
Mirek wśród głazów© lemuriza1972
I jeszcze jedna huba© lemuriza1972
Ktoś prosił o pomoc i krzyczał: help, help... jak w angielskim horrorze© lemuriza1972
Głazy© lemuriza1972
Mirek wśród skał© lemuriza1972
Żółta ścieżka© lemuriza1972
Łemkowska chyża w Bartnem© lemuriza1972
Chyża – drewniana zagroda jednobudynkowa, półtora- lub dwutraktowa. Pod jednym dachem mieściły się w niej pomieszczenia mieszkalne, gospodarcze i inwentarskie. Strych pełnił funkcję stodoły.
Słowo pochodzi z języków germańskich, zapożyczony w okresie prasłowiańskim
W drodze© lemuriza1972
Cerkiew w Bartnej ( początek XX w)© lemuriza1972
Malowane okno© lemuriza1972
Obok cerkwi zauważyłam budynek. Zrobiłam zdjęcie, bo bardzo mi się spodobał ( zbudowany z kamienia, co nie jest takie typowe dla tej częsci Polski). Kiedy poszperałam w sieci, okazało się, że to XIX spichlerz
Kamienny spichlerz© lemuriza1972
Cerkiew w Bartnem XIX wieczna© lemuriza1972
W drodze w kierunku Bodoków© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Wspomniana alternatywa szlaku niebieskiego wzdłuż Dunajca ;
http://www.bikemap.net/route/1898600#lat=49.953138857861&lng=20.887027301636&zoom=14&maptype=satellite Lechita - 20:01 środa, 7 listopada 2012 | linkuj
http://www.bikemap.net/route/1898600#lat=49.953138857861&lng=20.887027301636&zoom=14&maptype=satellite Lechita - 20:01 środa, 7 listopada 2012 | linkuj
Test aparatu wypadł nieznacznie na niekorzyść tego nowego.
Tamten robi zdjęcia z ładniejszymi kolorami i bardziej wyraźne. Być może to jest kwestia "pogrzebania" jeszcze w ustawieniach, chociaż wydaje mi się, że zrobiłam już wszystko co możliwe.
No i ten stary jest dużo łatwiejszy w obsłudze. lemuriza1972 - 18:15 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
Tamten robi zdjęcia z ładniejszymi kolorami i bardziej wyraźne. Być może to jest kwestia "pogrzebania" jeszcze w ustawieniach, chociaż wydaje mi się, że zrobiłam już wszystko co możliwe.
No i ten stary jest dużo łatwiejszy w obsłudze. lemuriza1972 - 18:15 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
Wiosną i jesienią Beskid Niski ma jedną wadę - błoto po pachy ;)
Tomek - 09:20 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
Beskid Niski kryje wiele ciekawych miejsc i jest stosunkowo blisko. Można go przemierzać pieszo czy to rowerem;
-http://www.bikestats.pl/rowerzysta/c1ach
-http://www.bikestats.pl/rowerzysta/Petroslavrz
Jesienią i na wiosnę jest o tyle lepiej, że nie jest wszystko zarośnięte zielenią, jest lepsza przejrzystość terenu i więcej koloru.
Szkoda tylko, że brakło Słońca, ale z tym jest ciężko trafić.
** jak wypadł test aparatów (telefonów) ?
chyba najdłuższa sesja, tym bardziej zachęca do odwiedzenia.
Lechita - 08:51 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
-http://www.bikestats.pl/rowerzysta/c1ach
-http://www.bikestats.pl/rowerzysta/Petroslavrz
Jesienią i na wiosnę jest o tyle lepiej, że nie jest wszystko zarośnięte zielenią, jest lepsza przejrzystość terenu i więcej koloru.
Szkoda tylko, że brakło Słońca, ale z tym jest ciężko trafić.
** jak wypadł test aparatów (telefonów) ?
chyba najdłuższa sesja, tym bardziej zachęca do odwiedzenia.
Lechita - 08:51 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!