Niedziela, 11 listopada 2012
Patriotycznie czarnym szlakiem pieszym do Tuchowa, z historią w tle
Cmentarz Legionistów Polskich Nr 171 - Łowczówek
t
Położony na wzgórzu Kopaliny (398 m), 300 m od drogi Tuchów - Buchcice - Rychwałd lub Łowczów - Rychwałd.
Pochowanych: 113 Polaków z 1 i 5 pułku piechoty Legionów Polskich, 165 Austriaków, 241 Rosjan.
Co roku w pierwszych dniach listopada organizowany jest tutaj Ogólnopolski Zlot Niepodległościowy. Bój pod Łowczówkiem to najcięższy pod względem wysiłku, poniesionych strat i zadań, jakie oddziały Piłsudskiego przeprowadziły w ciągu 1914 roku.
Zapowiadał się kolejny, dość ładny jak na listopad dzień( chociaż wiał dzisiaj halny i to była pogoda dla mocarzy, którym nie jestem. Oj, momentami to rower stawał w miejscu).
W sobotę wieczorem usiadłam więc z przewodnikiem po szlakach pieszych i zaczęłam szukać „czegoś” co byłoby dobre na te porę roku, czyli nie za długie, a jednak trochę wyczerpujące, z ładnymi widokami na górki.
Myślałam o tym, żeby ( skoro dzisiaj 11 listopada ) odwiedzić ponownie Cmentarz Legionistów Polskich w Łowczówku, ale nie bardzo chciało mi się znowu jechać tą samą drogą, co w ubiegłą sobotę.
I znalazłam!
Czarny szlak pieszy Pleśna – Tuchów ( kolegom i koleżankom z Tarnowa i okolic bardzo polecam).
Autor przewodnika nazwał go szlakiem cmentarzy wojskowych. Jest ich na tym szlaku 7. Za czasów mojej pracy w Urzędzie Wojewódzkim poznałam ich wiele, ale nie wszystkie. Nie było takiej możliwości, bo jest ich zbyt dużo. Dzisiaj przyglądałam się im szczególnie i dostrzegłam kilka, których jakoś nigdy nie zauważyłam, pomimo , że obok nich przejeżdżałam wielokrotnie.
Niestety przygoda , która spotkała mnie w Tuchowie, pozbawiła mi oglądania aż 3 cmentarzy, ale kiedyś to nadrobię.
Szlak zaczyna się w okolicy Urzędu Gminy w Pleśnej i biegnie początkowo główną, asfaltową drogą, którą podjeżdża się na Wał. Dzisiaj , skoro „pilnowałam” szlaku, po raz pierwszy ( a przecież jeździłam tam wielokrotnie) zauważyłam, że w pewnym momencie jest świetny leśny objazd asfaltu ( stromo pod górę).Potem wyjeżdżamy znowu na asfalt, by po chwili zjechać w dół w kierunku lasu i wzgórza Kopalin ( 380 m npm).
Tam zaczyna się prawdziwy raj dla kolarzy mtb. Potoczki, scieżki, kamienie ( można też obejrzeć pomniki przyrody – dęby, z tymże wydaje mi się, że jeden z nich został powalony przez jakąś ogromną wichurę, bo leży wyrwany z korzeniami.. Monstrualny, to robi wrażenie).
Kiedy wjechałam w tę sekwencję szlaku ( kiedyś tamtędy jechałam, ale w drugą stronę, czyli zjeżdżałam od cmentarza), buzia mi się śmiała.
I nagle… nagle niewiadomo skąd pojawił się wielki czarny pies – bies.
Stanął popatrzył na mnie i zaczął szczekać podchodząc coraz bliżej. Stanęłam, wystraszyłam się, bo tu środek lasu, ja sama, a dwie noce temu miałam sen, że pogryzł mnie pies – a czasem sny mi się sprawdzają. Z tymże ten to podjerzewam nie tylko by mnie pogryzł , ale zagryzł. Trzeba pomyśleć o jakims gazie czy innym środku odstraszającym. Nie bardzo wiedziałam, co zrobić, w tył zwrot? Bałam się, ze zacznie za mną biec. Pochodził coraz bliżej i szczekał i nie wyglądał przyjaźnie. Nagle chyba ktoś go zawołał, a on zaczął się wycofywać, by po chwili pobiec w głąb lasu, w zupełnie inną stronę niż ja miałam jechać.
Odetchnęłam i pojechałam ostro pod górę. Kawałek wspinaczki, całkiem ostrej muszę przyznać to jest, żeby się dostać do cmentarza. Fajny siłowy, techniczny trening można tam zrobić. Las w kolorach jesieni, cudowny.
Po drodze okopy z czasów I wojny światowej.
W końcu dotarłam do cmentarza i ku mojemu zdziwieniu zastałam tam grupkę osób. Śpiewali pieśni patriotyczne. Dochodzili też nowi, w tym jeden kolarz.
Pochodziłam trochę przy cmentarzu, zatrzymałam się przy grobie gen Gryfa Łowczowskiego , zapaliłam świeczkę i udałam się w dalszą drogę.
Ze wspomnień Generała:
"(...) Idę do wojska na wojnę. (...) Tworzy się wojsko Polskie, ja muszę w nim być jak dziadek będę się bił i jak on całe życie będę opromieniony sławą.(...)Mówię ojcu, że pójdę z drużynami.
- Za młody jesteś synu. Masz dopiero, prawie 17 lat!
- Dwa lata jestem skautem. Odbyłem kurs instruktorski, wszystko umiem. Ja pojadę!
- To jedź.
Zebrało się nas w Wojniczu 10. Zawieziono nas do Tarnowa, a stamtąd koleją do Lwowa, gdzie formował się polski Legion”
Myślę, ze to będzie taka moja tradycja i jak tylko pogoda i okoliczności pozwolą , 11 listopada będę zawsze jechać na ten cmentarz.
Szlak jest dobrze oznakowany, ale jest kilka miejsc, gdzie trzeba szczególnie uważać, bo można nie zauważyć miejsc gdzie należy skręcić.
Kiedy wjechałam w polną drogę prowadzącą do Mesznej Opackiej… cóż…. Przystanęłam, wyjęłam telefon żeby zrobić zdjęcie, takie piękne widoki zobaczyłam. Widoki na moje ukochane górki. W pełnym słońcu i barwach jesieni.
Fajny teren, zupełnie nieznane mi okolice. Raz tylko jechałam przez Meszną, kiedy wracałyśmy z Krysią z Jamnej.
W przysiółku Garbek kolejny cmentarz z listy szlakowej.
Na cmentarzu, na ławce siedziała starsza Pani i odmawiała różaniec.
W Mesznej skręt w lewo w pola, krótka, ale bardzo stroma wspinaczka. Z góry cudny widok na Tuchów w dole.
Potem zjazd i po prawej stronie cmentarz parafialny na którym jest 3 cmentarz wojskowy.
Kiedy dojechałam do głównej drogi ( tej prowadzącej do Krynicy), na skrzyżowaniu przede mną stanęło auto.. drzwi się otworzyły. Marcin i Magda, jechali do rodziców , do Dabrówki.
Chwilę pogadaliśmy i pojechałam dalej. I wtedy poczułam, ze jakoś dziwnie mi się jedzie. Spojrzałam na tyle koło, a tu.. kapeć.
Cóż.. po raz pierwszy od półtorej roku zawiodła mnie moja bezdętkowa opona, ale podejrzewam, że nie ma w niej już mleczka i po prostu dlatego tak się stało. No chyba, że coś znaczącego się stało z oponą. Nie przejęłam się bardzo, bo w razie czego miałam dwie dętki i jak coś ( gdyby pompowanie i mleczko nie pomogło), włożyłabym dętkę. Zobaczyłam po lewej cmentarz i zeszłam tam, żeby pompować. Jak bardzo żałuję, że byłam zaaferowana awarią , bo to był taki piękny cmentarz! Oprócz 4 na trasie cmentarza wojskowego były tam nieprawdopodobnie stare nagrobki, pokryte mchem. No cóż…kiedyś tam jeszcze pojadę na pewno.
Humor mi się trochę zepsuł, kiedy przy odkręcaniu wentyla wypadł on całkiem ( jest trochę wadliwy od nowości i tak się czasem zdarza) i powietrze z opony uszło mi całkowicie.
A pompka maleńka…
Zaczęłam pompować i miałam wrażenie, że pompka nie pompuje.
Szybko przez głowę przebiegła mi myśl: co robić??? Po kogo dzwonić na pomoc? Bez pompki ani rusz. Tomek pojechał do Rumunii, Mirek biega w Biegu Sokołów, Alek miał jechać do teściowej w okolice Brzanki ( może jak będzie wracał to ewentualnie mógłby mnie zabrać), a może Magda i Marcin jak będą wracać, no ale kiedy… pewnie wieczorem, może dzwonić po Monikę, mieszka w Gromniku, niedaleko w końcu…
Ale w końcu udało się napompować. Zrezygnowałam jednak z dalszej części szlaku ( czego bardzo żałuję, bo z tego co wyczytałam w przewodniku to bardzo ciekawa część, a szlak kończy się przy Klasztorze Redemptorystów). Wybrałam najkrótszą opcję dostania się do Tarnowa, przez Buchcice, Łówczów, Łowczówek, Pleśną. Jak jechałam , to przypomniałam sobie, ze w Łówczówku mam znajomych, więc w razie czego ich będę prosić o pomoc.
Nie było takiej potrzeby. Dojechałam do domu.
Zaczyna mnie coraz mocniej fascynować odkrywanie nowych szlaków,zwiedzanie różnych zabytków, które znajdują się po drodze. Czytając przewodnik przekonałam się, że jak to mawia Mirek , cytując swoją ulubioną kwestię z filmu „Dziewczyny do wzięcia” : Jest wiele możliwości…
( „mozliwości” w naszym powiecie. Wydawało mi się, ze już prawie wszystko znam, ale to nieprawda)
Może odkryłam swoje nowe „powołanie”???
Chociaż wczoraj kiedy przypadkiem w starym aparacie telefonicznym trafiłam na nagrania audycji w RDN, kiedy to po maratonach rozmawialiśmy o zawodach… łezka w oku mi się zakręciła. Opowiadałam o tych startach, o miejscach gdzie jeździliśmy, o warunkach na trasie z takim entuzjazmem i z takimi emocjami!
A tutaj dla zainteresowanych trochę jeszcze o Cmentarzu Legionistów
Nie zapominajmy o starych żołnierskich cmentarzach
Fragment reportażu Mirosława Miodońskiego z cmentarza w Łowczówku (Nad Sołą i Koszarawą, nr 95/2002).
Od rana 3 lipca 2001 pochmurny dzień. Naszym celem jest pole wielkiej bitwy, stoczonej przez 1 Brygadę […]. Nazwano ją bitwą pod Łowczówkiem – wioską w pobliżu linii kolejowej, w połowie drogi z Tuchowa do Tarnowa. Brygada weszła tutaj do akcji 22 grudnia w trybie nagłym, pod wpływem sytuacji na froncie. Dowiezieni z Nowego Sącza, gdzie mieli spędzić święta BożegoNarodzenia, żołnierze polscy prosto z pociągu ruszyli do ataku na lesiste wzgórza po obu stronach torów, aby zamknąć lukę powstałą w liniach c.k. armii po uderzeniu XXI korpusu rosyjskiego […].
Jedziemy szosą tarnowską. Chcemy zobaczyć miejsce bitwy i odnaleźć tamtejszy cmentarz poległych […]. Przed Tarnowem, w Zgłobicach, skręcamy w prawo i kierujemy się na Pleśną. Jedziemy. Dwa kilometry, pięć. Wreszcie jest skrzyżowanie na wzgórzu. Skręcamy w lewo, przejeżdżamy kilkaset metrów polną, ale dość twardą drogą. Jest. Sporych rozmiarów drogowskaz, duże białe litery na czarnym tle informują: Cmentarz Legionów Polskich 8 km. Pełni nadziei jedziemy tą drogą przez las, potem zaczynają się pola i pagórki, droga staje się gorsza i stopniowo ogarnia nas zwątpienie: gdzie ten cmentarz? […]. Droga zwęziła się już na wymiar drabiniastego wozu, spod kół raz po raz wychlapuje się woda z kałuż. Mijamy kolejne wzgórze […]. Przy kolejnej chałupie parkujemy. Gospodyni objaśnia nas, że cmentarz jest tuż tuż. W zeszłym roku miał tu być prezydent, ale coś nie dojechał. – Panowie, to była wielka bitwa. Mój dziadek opowiadał, że na naszym polu były polskie okopy i żołnierze co wieczór przychodzili do nich na wieczerzę. I co wieczór było ich mniej… […].
Charakterystyczny murek cmentarny, spoza którego wyłaniają się rzędy żelaznych krzyży i tylna ściana kaplicy. Schodzę w dół błotnistą ścieżką, obchodzę mur i znajduję niewielką żelazną bramę z datą 24 XII 1914. Za nią szeroka trawiasta aleja w kierunku białej kaplicy z wielkim czarnym krzyżem na frontonie. Zdejmuję zasuwkę i wchodzę. Nagle udziela mi się cisza należna tym, którzy tu na wieczność spoczywają. Chodzę pomiędzy rzędami pojedynczych mogił, na wielu z nich można odczytać nazwiska. Wiem, że pochowano tutaj 113 legionistów. Ale są również niepolskie nazwiska. To żołnierze c.k. armii, którzy padli w tamtej bitwie. Czasem ktoś tutaj zagląda: na jednej z mogił widać resztki wieńca z biało-czerwoną kokardą.
Obok kaplicy znajduję wyróżniającą się okazałym pomnikiem całkiem nową mogiłę. Okazuje się, że spoczywa w niej zmarły na emigracji w 1984 r. generał Wojska Polskiego Gustaw Dobek herbu Gryf Łowczowski. To kronikarz 5 Pułku, bardziej znany jako Gustaw Łowczowski, autor kilku książek, uczestnik bitwy. Ta bitwa musiała być dla niego wstrząsającym przeżyciem, skoro przyjął do swego nazwiska element z nazwy pola bitwy i po latach kazał się pochować „przy kolegach z młodości”.
Bywają tutaj kombatanci. Pod kaplicą znajduję tablicę upamiętniającą ich pobyt w 1964 r., w 50 rocznicę bitwy: „Kolegom, którzy z nadzieją wywalczenia Polski Niepodległej w boju na tych polach pozostawili swoje życie – Koledzy”
Wydaje mi się, ze autor myli się w dwóch momentach. Z tego co wiem polscy żołnierze z Nowego Sącza pod Tarnów nie zostali przywiedzieni, a przyszli. Ale tu mogę się mylić.
Nie ulega jednak wątpliwości, ze gen. Gryf Łowczowski nie przyjął nazwiska „ Łowczowski” na cześć bitwy, w której brał udział.
On tak się po prostu nazywał. To zbieg okoliczności, że przyszło mu potem walczyć własnie pod Łowczówkiem.
A tutaj jego wspomnienia, które potwierdzają to co napisałam:
http://www.it.tarnow.pl/index.php/pol/Atrakcje/TARNOW/Ciekawostki/Taka-jest-historia/Bitwa-pod-Lowczowkiem
t
Położony na wzgórzu Kopaliny (398 m), 300 m od drogi Tuchów - Buchcice - Rychwałd lub Łowczów - Rychwałd.
Pochowanych: 113 Polaków z 1 i 5 pułku piechoty Legionów Polskich, 165 Austriaków, 241 Rosjan.
Co roku w pierwszych dniach listopada organizowany jest tutaj Ogólnopolski Zlot Niepodległościowy. Bój pod Łowczówkiem to najcięższy pod względem wysiłku, poniesionych strat i zadań, jakie oddziały Piłsudskiego przeprowadziły w ciągu 1914 roku.
Cmentarz Legionistów Polskich w Łowczówku pod Tarnowem© lemuriza1972
Wewnątrz Cmentarza© lemuriza1972
Zapowiadał się kolejny, dość ładny jak na listopad dzień( chociaż wiał dzisiaj halny i to była pogoda dla mocarzy, którym nie jestem. Oj, momentami to rower stawał w miejscu).
W sobotę wieczorem usiadłam więc z przewodnikiem po szlakach pieszych i zaczęłam szukać „czegoś” co byłoby dobre na te porę roku, czyli nie za długie, a jednak trochę wyczerpujące, z ładnymi widokami na górki.
Myślałam o tym, żeby ( skoro dzisiaj 11 listopada ) odwiedzić ponownie Cmentarz Legionistów Polskich w Łowczówku, ale nie bardzo chciało mi się znowu jechać tą samą drogą, co w ubiegłą sobotę.
I znalazłam!
Czarny szlak pieszy Pleśna – Tuchów ( kolegom i koleżankom z Tarnowa i okolic bardzo polecam).
Autor przewodnika nazwał go szlakiem cmentarzy wojskowych. Jest ich na tym szlaku 7. Za czasów mojej pracy w Urzędzie Wojewódzkim poznałam ich wiele, ale nie wszystkie. Nie było takiej możliwości, bo jest ich zbyt dużo. Dzisiaj przyglądałam się im szczególnie i dostrzegłam kilka, których jakoś nigdy nie zauważyłam, pomimo , że obok nich przejeżdżałam wielokrotnie.
Niestety przygoda , która spotkała mnie w Tuchowie, pozbawiła mi oglądania aż 3 cmentarzy, ale kiedyś to nadrobię.
Szlak zaczyna się w okolicy Urzędu Gminy w Pleśnej i biegnie początkowo główną, asfaltową drogą, którą podjeżdża się na Wał. Dzisiaj , skoro „pilnowałam” szlaku, po raz pierwszy ( a przecież jeździłam tam wielokrotnie) zauważyłam, że w pewnym momencie jest świetny leśny objazd asfaltu ( stromo pod górę).Potem wyjeżdżamy znowu na asfalt, by po chwili zjechać w dół w kierunku lasu i wzgórza Kopalin ( 380 m npm).
Tam zaczyna się prawdziwy raj dla kolarzy mtb. Potoczki, scieżki, kamienie ( można też obejrzeć pomniki przyrody – dęby, z tymże wydaje mi się, że jeden z nich został powalony przez jakąś ogromną wichurę, bo leży wyrwany z korzeniami.. Monstrualny, to robi wrażenie).
Kiedy wjechałam w tę sekwencję szlaku ( kiedyś tamtędy jechałam, ale w drugą stronę, czyli zjeżdżałam od cmentarza), buzia mi się śmiała.
I nagle… nagle niewiadomo skąd pojawił się wielki czarny pies – bies.
Stanął popatrzył na mnie i zaczął szczekać podchodząc coraz bliżej. Stanęłam, wystraszyłam się, bo tu środek lasu, ja sama, a dwie noce temu miałam sen, że pogryzł mnie pies – a czasem sny mi się sprawdzają. Z tymże ten to podjerzewam nie tylko by mnie pogryzł , ale zagryzł. Trzeba pomyśleć o jakims gazie czy innym środku odstraszającym. Nie bardzo wiedziałam, co zrobić, w tył zwrot? Bałam się, ze zacznie za mną biec. Pochodził coraz bliżej i szczekał i nie wyglądał przyjaźnie. Nagle chyba ktoś go zawołał, a on zaczął się wycofywać, by po chwili pobiec w głąb lasu, w zupełnie inną stronę niż ja miałam jechać.
Odetchnęłam i pojechałam ostro pod górę. Kawałek wspinaczki, całkiem ostrej muszę przyznać to jest, żeby się dostać do cmentarza. Fajny siłowy, techniczny trening można tam zrobić. Las w kolorach jesieni, cudowny.
Po drodze okopy z czasów I wojny światowej.
Fragment okopów z czasów I wojny światowej© lemuriza1972
W końcu dotarłam do cmentarza i ku mojemu zdziwieniu zastałam tam grupkę osób. Śpiewali pieśni patriotyczne. Dochodzili też nowi, w tym jeden kolarz.
Cmenatrz Legionistów© lemuriza1972
Pochodziłam trochę przy cmentarzu, zatrzymałam się przy grobie gen Gryfa Łowczowskiego , zapaliłam świeczkę i udałam się w dalszą drogę.
Nagrobek Generała Gryfa Łowczowskiego© lemuriza1972
Ze wspomnień Generała:
"(...) Idę do wojska na wojnę. (...) Tworzy się wojsko Polskie, ja muszę w nim być jak dziadek będę się bił i jak on całe życie będę opromieniony sławą.(...)Mówię ojcu, że pójdę z drużynami.
- Za młody jesteś synu. Masz dopiero, prawie 17 lat!
- Dwa lata jestem skautem. Odbyłem kurs instruktorski, wszystko umiem. Ja pojadę!
- To jedź.
Zebrało się nas w Wojniczu 10. Zawieziono nas do Tarnowa, a stamtąd koleją do Lwowa, gdzie formował się polski Legion”
Myślę, ze to będzie taka moja tradycja i jak tylko pogoda i okoliczności pozwolą , 11 listopada będę zawsze jechać na ten cmentarz.
Polscy żołnierze... walczyli o Polskę. Dla nas.© lemuriza1972
Szlak jest dobrze oznakowany, ale jest kilka miejsc, gdzie trzeba szczególnie uważać, bo można nie zauważyć miejsc gdzie należy skręcić.
Kiedy wjechałam w polną drogę prowadzącą do Mesznej Opackiej… cóż…. Przystanęłam, wyjęłam telefon żeby zrobić zdjęcie, takie piękne widoki zobaczyłam. Widoki na moje ukochane górki. W pełnym słońcu i barwach jesieni.
Górki© lemuriza1972
Jeszcze jeden widoczek© lemuriza1972
Fajny teren, zupełnie nieznane mi okolice. Raz tylko jechałam przez Meszną, kiedy wracałyśmy z Krysią z Jamnej.
W przysiółku Garbek kolejny cmentarz z listy szlakowej.
Na cmentarzu, na ławce siedziała starsza Pani i odmawiała różaniec.
Cmentarz w Garbku© lemuriza1972
Tablica przy cmentarzu© lemuriza1972
W Mesznej skręt w lewo w pola, krótka, ale bardzo stroma wspinaczka. Z góry cudny widok na Tuchów w dole.
A w dole Tuchów...© lemuriza1972
Potem zjazd i po prawej stronie cmentarz parafialny na którym jest 3 cmentarz wojskowy.
Zjazd w kierunku Tuchowa© lemuriza1972
Kiedy dojechałam do głównej drogi ( tej prowadzącej do Krynicy), na skrzyżowaniu przede mną stanęło auto.. drzwi się otworzyły. Marcin i Magda, jechali do rodziców , do Dabrówki.
Chwilę pogadaliśmy i pojechałam dalej. I wtedy poczułam, ze jakoś dziwnie mi się jedzie. Spojrzałam na tyle koło, a tu.. kapeć.
Cóż.. po raz pierwszy od półtorej roku zawiodła mnie moja bezdętkowa opona, ale podejrzewam, że nie ma w niej już mleczka i po prostu dlatego tak się stało. No chyba, że coś znaczącego się stało z oponą. Nie przejęłam się bardzo, bo w razie czego miałam dwie dętki i jak coś ( gdyby pompowanie i mleczko nie pomogło), włożyłabym dętkę. Zobaczyłam po lewej cmentarz i zeszłam tam, żeby pompować. Jak bardzo żałuję, że byłam zaaferowana awarią , bo to był taki piękny cmentarz! Oprócz 4 na trasie cmentarza wojskowego były tam nieprawdopodobnie stare nagrobki, pokryte mchem. No cóż…
Stary Cmentarz w Tuchowie© lemuriza1972
Humor mi się trochę zepsuł, kiedy przy odkręcaniu wentyla wypadł on całkiem ( jest trochę wadliwy od nowości i tak się czasem zdarza) i powietrze z opony uszło mi całkowicie.
A pompka maleńka…
Zaczęłam pompować i miałam wrażenie, że pompka nie pompuje.
Szybko przez głowę przebiegła mi myśl: co robić??? Po kogo dzwonić na pomoc? Bez pompki ani rusz. Tomek pojechał do Rumunii, Mirek biega w Biegu Sokołów, Alek miał jechać do teściowej w okolice Brzanki ( może jak będzie wracał to ewentualnie mógłby mnie zabrać), a może Magda i Marcin jak będą wracać, no ale kiedy… pewnie wieczorem, może dzwonić po Monikę, mieszka w Gromniku, niedaleko w końcu…
Ale w końcu udało się napompować. Zrezygnowałam jednak z dalszej części szlaku ( czego bardzo żałuję, bo z tego co wyczytałam w przewodniku to bardzo ciekawa część, a szlak kończy się przy Klasztorze Redemptorystów). Wybrałam najkrótszą opcję dostania się do Tarnowa, przez Buchcice, Łówczów, Łowczówek, Pleśną. Jak jechałam , to przypomniałam sobie, ze w Łówczówku mam znajomych, więc w razie czego ich będę prosić o pomoc.
Nie było takiej potrzeby. Dojechałam do domu.
Zaczyna mnie coraz mocniej fascynować odkrywanie nowych szlaków,zwiedzanie różnych zabytków, które znajdują się po drodze. Czytając przewodnik przekonałam się, że jak to mawia Mirek , cytując swoją ulubioną kwestię z filmu „Dziewczyny do wzięcia” : Jest wiele możliwości…
( „mozliwości” w naszym powiecie. Wydawało mi się, ze już prawie wszystko znam, ale to nieprawda)
Może odkryłam swoje nowe „powołanie”???
Chociaż wczoraj kiedy przypadkiem w starym aparacie telefonicznym trafiłam na nagrania audycji w RDN, kiedy to po maratonach rozmawialiśmy o zawodach… łezka w oku mi się zakręciła. Opowiadałam o tych startach, o miejscach gdzie jeździliśmy, o warunkach na trasie z takim entuzjazmem i z takimi emocjami!
A tutaj dla zainteresowanych trochę jeszcze o Cmentarzu Legionistów
Nie zapominajmy o starych żołnierskich cmentarzach
Fragment reportażu Mirosława Miodońskiego z cmentarza w Łowczówku (Nad Sołą i Koszarawą, nr 95/2002).
Od rana 3 lipca 2001 pochmurny dzień. Naszym celem jest pole wielkiej bitwy, stoczonej przez 1 Brygadę […]. Nazwano ją bitwą pod Łowczówkiem – wioską w pobliżu linii kolejowej, w połowie drogi z Tuchowa do Tarnowa. Brygada weszła tutaj do akcji 22 grudnia w trybie nagłym, pod wpływem sytuacji na froncie. Dowiezieni z Nowego Sącza, gdzie mieli spędzić święta BożegoNarodzenia, żołnierze polscy prosto z pociągu ruszyli do ataku na lesiste wzgórza po obu stronach torów, aby zamknąć lukę powstałą w liniach c.k. armii po uderzeniu XXI korpusu rosyjskiego […].
Jedziemy szosą tarnowską. Chcemy zobaczyć miejsce bitwy i odnaleźć tamtejszy cmentarz poległych […]. Przed Tarnowem, w Zgłobicach, skręcamy w prawo i kierujemy się na Pleśną. Jedziemy. Dwa kilometry, pięć. Wreszcie jest skrzyżowanie na wzgórzu. Skręcamy w lewo, przejeżdżamy kilkaset metrów polną, ale dość twardą drogą. Jest. Sporych rozmiarów drogowskaz, duże białe litery na czarnym tle informują: Cmentarz Legionów Polskich 8 km. Pełni nadziei jedziemy tą drogą przez las, potem zaczynają się pola i pagórki, droga staje się gorsza i stopniowo ogarnia nas zwątpienie: gdzie ten cmentarz? […]. Droga zwęziła się już na wymiar drabiniastego wozu, spod kół raz po raz wychlapuje się woda z kałuż. Mijamy kolejne wzgórze […]. Przy kolejnej chałupie parkujemy. Gospodyni objaśnia nas, że cmentarz jest tuż tuż. W zeszłym roku miał tu być prezydent, ale coś nie dojechał. – Panowie, to była wielka bitwa. Mój dziadek opowiadał, że na naszym polu były polskie okopy i żołnierze co wieczór przychodzili do nich na wieczerzę. I co wieczór było ich mniej… […].
Charakterystyczny murek cmentarny, spoza którego wyłaniają się rzędy żelaznych krzyży i tylna ściana kaplicy. Schodzę w dół błotnistą ścieżką, obchodzę mur i znajduję niewielką żelazną bramę z datą 24 XII 1914. Za nią szeroka trawiasta aleja w kierunku białej kaplicy z wielkim czarnym krzyżem na frontonie. Zdejmuję zasuwkę i wchodzę. Nagle udziela mi się cisza należna tym, którzy tu na wieczność spoczywają. Chodzę pomiędzy rzędami pojedynczych mogił, na wielu z nich można odczytać nazwiska. Wiem, że pochowano tutaj 113 legionistów. Ale są również niepolskie nazwiska. To żołnierze c.k. armii, którzy padli w tamtej bitwie. Czasem ktoś tutaj zagląda: na jednej z mogił widać resztki wieńca z biało-czerwoną kokardą.
Obok kaplicy znajduję wyróżniającą się okazałym pomnikiem całkiem nową mogiłę. Okazuje się, że spoczywa w niej zmarły na emigracji w 1984 r. generał Wojska Polskiego Gustaw Dobek herbu Gryf Łowczowski. To kronikarz 5 Pułku, bardziej znany jako Gustaw Łowczowski, autor kilku książek, uczestnik bitwy. Ta bitwa musiała być dla niego wstrząsającym przeżyciem, skoro przyjął do swego nazwiska element z nazwy pola bitwy i po latach kazał się pochować „przy kolegach z młodości”.
Bywają tutaj kombatanci. Pod kaplicą znajduję tablicę upamiętniającą ich pobyt w 1964 r., w 50 rocznicę bitwy: „Kolegom, którzy z nadzieją wywalczenia Polski Niepodległej w boju na tych polach pozostawili swoje życie – Koledzy”
Wydaje mi się, ze autor myli się w dwóch momentach. Z tego co wiem polscy żołnierze z Nowego Sącza pod Tarnów nie zostali przywiedzieni, a przyszli. Ale tu mogę się mylić.
Nie ulega jednak wątpliwości, ze gen. Gryf Łowczowski nie przyjął nazwiska „ Łowczowski” na cześć bitwy, w której brał udział.
On tak się po prostu nazywał. To zbieg okoliczności, że przyszło mu potem walczyć własnie pod Łowczówkiem.
A tutaj jego wspomnienia, które potwierdzają to co napisałam:
http://www.it.tarnow.pl/index.php/pol/Atrakcje/TARNOW/Ciekawostki/Taka-jest-historia/Bitwa-pod-Lowczowkiem
Rynek Tuchowski© lemuriza1972
Początek czarnego szlaku© lemuriza1972
I dalej czarnym szlakiem© lemuriza1972
Kolory jesieni© lemuriza1972
Mogiła© lemuriza1972
Tablica przy cmentarzu© lemuriza1972
Tego zwierza też sie trochę bałam.. stało i patrzyło. Dziwnie:)© lemuriza1972
To było bardziej przyjazne© lemuriza1972
Górki© lemuriza1972
- DST 54.00km
- Teren 20.00km
- Czas 03:19
- VAVG 16.28km/h
- VMAX 57.00km/h
- HRmax 170 ( 90%)
- HRavg 144 ( 76%)
- Kalorie 1400kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
daleko.. no fakt daleko... ale to tez ma pewien swój urok ( pomiając koszty).. bo i te wspólne wyjazdy ze znajomymi, wspólna pizza i piwo chociazby małe ( tradycyjna już, co pewnie potwierdzi Sławek B i Piotrek K, którzy jeździli w tym roku z Krysią i Adamem) na dzień przed wyścigiem...
takie wyjazdy mają swój urok.
Dla tych tras warto poświecić trochę wiecej czasu i pieniedzy.
A i wzrost umiejętności znaczący, co pewnie jadąć dzisiaj ( z tego co czytałam i widziałam na FR) z Krysią, miałeś okazję zaobserwować.
ale tyle na ten temat - bo obiecałam milczeć w tym temacie, bo wzbudza to zupełnie niepotrzebne i nieuzasadnione emocje.
A tego chce uniknąć:)
lemuriza1972 - 19:46 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
takie wyjazdy mają swój urok.
Dla tych tras warto poświecić trochę wiecej czasu i pieniedzy.
A i wzrost umiejętności znaczący, co pewnie jadąć dzisiaj ( z tego co czytałam i widziałam na FR) z Krysią, miałeś okazję zaobserwować.
ale tyle na ten temat - bo obiecałam milczeć w tym temacie, bo wzbudza to zupełnie niepotrzebne i nieuzasadnione emocje.
A tego chce uniknąć:)
lemuriza1972 - 19:46 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
No tak, nie zawsze jest tak jak się chce. Najważniejsza ma być przyjemność z jazdy, no chyba, że nam za to płacą, ale my amatorzy chyba się nie łapiemy :)
Można też startować dla samej satysfakcji startowania, walki z własnym sobą.
Jedynie szkoda, że trasy które tak sobie cenisz są tak daleko (te obecne).
Ale robienie pięknych tras, wycieczek też jest fascynujące i na to trzeba też mieć czas a ci co startują w zawodach nie zawsze go mają. A szkoda.
Jeszcze będzie przepięknie !
Lechita - 19:26 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Można też startować dla samej satysfakcji startowania, walki z własnym sobą.
Jedynie szkoda, że trasy które tak sobie cenisz są tak daleko (te obecne).
Ale robienie pięknych tras, wycieczek też jest fascynujące i na to trzeba też mieć czas a ci co startują w zawodach nie zawsze go mają. A szkoda.
Jeszcze będzie przepięknie !
Lechita - 19:26 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Widzisz.. to byl inny czas, inne okoliczności, a i ja tez trochę inna:)
Nie zmienia to faktu, że sezon 2010 ( bo do niego przygotowywałam sie wówczas), to był mój najlepszy sezon. Dał mi najwięcej radości z jazdy.
Dlaczego najlepszy? bo to był bardzo cięzki, mega cięzki sezon. Niemalże każdy start , w ogromnie trudnych warunkach atmosferycznych, a ja do tego miałam pecha i co start to właściwie musiałam walczyć z jakimś przeciwnosciami losu.
a pomimo tego udało mi się zająć wysokie ( jak na mnie) 5 m w generalce u GG, co dla mnie będzie pewnie już moim największym osiągnieciem - w każdym bądź razie to miejsce cenię sobie najbardziej.
Kto przejechał w tamtym pamietnym sezonie 2010 r... Karpacz, Głuszycę,Istebną, Rabkę, Kraków, a zwłaszcza Krynicę, to wie dlaczego.
Cieszę się, że było mi dane. Było cięzko, ale satysfakcja była podwójna i tych wspomnień i tej radości, którą przezyłam każdorazowo na mecie ( nawet jak cos nie wyszło do konca tak jak bym chciała), nie odbierze mi juz nikt.
sporo tez się nauczyłam w tamtym sezonie jeżdżąc na tamtych trasach.
i to wartość sama w sobie.
Przyszły rok.. niestety wszystko wskazuje na to, że chociaz doczekałam się wreszcie kategorii K4 u GG:), to pewnie na trasach mnie nie będzie.
Muszę rzeczywiście się wziąc mocno do pracy, ale innej.
Ale to nie oznacza, że to jest KONIEC.
Nie, ja mocno wierzę, że jeszcze nie:).
Jeszcze kiedys spróbuję:)
dlaczego?
bo jak słuchałam tych nagrań z RDN i tych emocji w swoim głosie, to bardzo zapragnęłam znowu tak CZUĆ.
Jak wtedy:)
lemuriza1972 - 18:19 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Nie zmienia to faktu, że sezon 2010 ( bo do niego przygotowywałam sie wówczas), to był mój najlepszy sezon. Dał mi najwięcej radości z jazdy.
Dlaczego najlepszy? bo to był bardzo cięzki, mega cięzki sezon. Niemalże każdy start , w ogromnie trudnych warunkach atmosferycznych, a ja do tego miałam pecha i co start to właściwie musiałam walczyć z jakimś przeciwnosciami losu.
a pomimo tego udało mi się zająć wysokie ( jak na mnie) 5 m w generalce u GG, co dla mnie będzie pewnie już moim największym osiągnieciem - w każdym bądź razie to miejsce cenię sobie najbardziej.
Kto przejechał w tamtym pamietnym sezonie 2010 r... Karpacz, Głuszycę,Istebną, Rabkę, Kraków, a zwłaszcza Krynicę, to wie dlaczego.
Cieszę się, że było mi dane. Było cięzko, ale satysfakcja była podwójna i tych wspomnień i tej radości, którą przezyłam każdorazowo na mecie ( nawet jak cos nie wyszło do konca tak jak bym chciała), nie odbierze mi juz nikt.
sporo tez się nauczyłam w tamtym sezonie jeżdżąc na tamtych trasach.
i to wartość sama w sobie.
Przyszły rok.. niestety wszystko wskazuje na to, że chociaz doczekałam się wreszcie kategorii K4 u GG:), to pewnie na trasach mnie nie będzie.
Muszę rzeczywiście się wziąc mocno do pracy, ale innej.
Ale to nie oznacza, że to jest KONIEC.
Nie, ja mocno wierzę, że jeszcze nie:).
Jeszcze kiedys spróbuję:)
dlaczego?
bo jak słuchałam tych nagrań z RDN i tych emocji w swoim głosie, to bardzo zapragnęłam znowu tak CZUĆ.
Jak wtedy:)
lemuriza1972 - 18:19 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
16 LISTOPAD 2009 ;
-"... Zaczynam przygotowania do przyszłego sezonu.
Jeszcze nie wiem czy będę jeździć na maratony do Golonki ( to dla mnie priorytet, te górskie), bo może sprawa rozbić się o finanse. No ale.. przygotować się nie zaszkodzi.
jeśli nie da się pojechać tych maratonów, ktore bym chciała, to trudno, pojadę te golonkowe najblizsze czyli: krynicę, Kraków, Szczawnicę .
a do tego dorzuci sie Tarnów u Grabka, moze Kraków, jakieś Cyklokarpaty i też bedzie.
Tak więc.. do pracy Pani Izo:) ..."
-szczegóły trochę inne ale myśl przewodnia nadal aktualna :)
P.S.- przewodnik turystyki rowerowej ? Jest takie coś ? Ktoś coś wie na ten temat Lechita - 08:03 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
-"... Zaczynam przygotowania do przyszłego sezonu.
Jeszcze nie wiem czy będę jeździć na maratony do Golonki ( to dla mnie priorytet, te górskie), bo może sprawa rozbić się o finanse. No ale.. przygotować się nie zaszkodzi.
jeśli nie da się pojechać tych maratonów, ktore bym chciała, to trudno, pojadę te golonkowe najblizsze czyli: krynicę, Kraków, Szczawnicę .
a do tego dorzuci sie Tarnów u Grabka, moze Kraków, jakieś Cyklokarpaty i też bedzie.
Tak więc.. do pracy Pani Izo:) ..."
-szczegóły trochę inne ale myśl przewodnia nadal aktualna :)
P.S.- przewodnik turystyki rowerowej ? Jest takie coś ? Ktoś coś wie na ten temat Lechita - 08:03 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Klosiu - ja nigdy nie zapomnę jak to jest fajnie! Nigdy!:)
I masz rację Klosiu.. nie stawiając sobie jakiś sportowych celów, wyzwań, człowiek dziadzieje, coraz mniej mu się chce...
Oj to jest temat szeroki jak rzeka.
Słowo "trenował" zawsze i nieodłącznie wiąże się dla mnie z uprawianiem jakiegoś sportu dla okreslonego celu czyli zawodów, z pewną cyklicznością, planem.
Szosówka? Piękna sprawa, ale nigdy ale to przenigdy nie odebrałabym sobie przyjemności z wjechania w teren, do lasu, w góry.
Cóż znaczyłoby jeżdzenie na rowerze bez zjazdów technicznych?
Lemuriza1972 - 06:32 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
I masz rację Klosiu.. nie stawiając sobie jakiś sportowych celów, wyzwań, człowiek dziadzieje, coraz mniej mu się chce...
Oj to jest temat szeroki jak rzeka.
Słowo "trenował" zawsze i nieodłącznie wiąże się dla mnie z uprawianiem jakiegoś sportu dla okreslonego celu czyli zawodów, z pewną cyklicznością, planem.
Szosówka? Piękna sprawa, ale nigdy ale to przenigdy nie odebrałabym sobie przyjemności z wjechania w teren, do lasu, w góry.
Cóż znaczyłoby jeżdzenie na rowerze bez zjazdów technicznych?
Lemuriza1972 - 06:32 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Lechita, no właśnie. Człowiek dziadzieje nie mając wyzwań :). Trzeba to jakoś zbalansować, takie spokojne refleksyjne wycieczki od czasu do czasu są fajne, ale z drugiej strony człowiek się coraz bardziej zanurza w swoim grajdołku, komfortowej strefie, i z czasem coraz trudniej z niego wyjść.
Iza widać że jednak trochę ci ścigania brakuje, tylko zapomniałaś, jak to fajnie :). Kilka startów mogłabyś zaplanować w tym sezonie. klosiu - 22:07 poniedziałek, 12 listopada 2012 | linkuj
Iza widać że jednak trochę ci ścigania brakuje, tylko zapomniałaś, jak to fajnie :). Kilka startów mogłabyś zaplanować w tym sezonie. klosiu - 22:07 poniedziałek, 12 listopada 2012 | linkuj
-"....Zaczyna mnie coraz mocniej fascynować odkrywanie nowych szlaków,zwiedzanie różnych zabytków, które znajdują się po drodze. ...Wydawało mi się, ze już prawie wszystko znam, ale to nieprawda)
Może odkryłam swoje nowe „powołanie”???....-"
Ten przytoczony fragment skojarzył mi się z tym co napisał mi kiedyś kolega z którym czasem jeżdżę ;
"...bo nie słuchasz starszych bardziej doświadczonych kolarzy i mówiłem Ci żebyś olał zawody i trenował dla siebie dla robienia tras w lecie , długich i ciekawych bo jest dużo do zwiedzenie a inni młodzi niech się ścigają,trzeba korzystać z życia i jeździć dla przyjemności a nie dla rywalizacji i wygrywania czegoś tam i szosówka to podstawa."
Jednak z drugiej strony ciężki orzech do zgryzienia ;
"...Chociaż wczoraj kiedy przypadkiem w starym aparacie telefonicznym trafiłam na nagrania audycji w RDN, kiedy to po maratonach rozmawialiśmy o zawodach… łezka w oku mi się zakręciła. Opowiadałam o tych startach, o miejscach gdzie jeździliśmy, o warunkach na trasie z takim entuzjazmem i z takimi emocjami! "
Trzeba by jakoś pogodzić ogień z wodą.
Lechita - 21:48 poniedziałek, 12 listopada 2012 | linkuj
Może odkryłam swoje nowe „powołanie”???....-"
Ten przytoczony fragment skojarzył mi się z tym co napisał mi kiedyś kolega z którym czasem jeżdżę ;
"...bo nie słuchasz starszych bardziej doświadczonych kolarzy i mówiłem Ci żebyś olał zawody i trenował dla siebie dla robienia tras w lecie , długich i ciekawych bo jest dużo do zwiedzenie a inni młodzi niech się ścigają,trzeba korzystać z życia i jeździć dla przyjemności a nie dla rywalizacji i wygrywania czegoś tam i szosówka to podstawa."
Jednak z drugiej strony ciężki orzech do zgryzienia ;
"...Chociaż wczoraj kiedy przypadkiem w starym aparacie telefonicznym trafiłam na nagrania audycji w RDN, kiedy to po maratonach rozmawialiśmy o zawodach… łezka w oku mi się zakręciła. Opowiadałam o tych startach, o miejscach gdzie jeździliśmy, o warunkach na trasie z takim entuzjazmem i z takimi emocjami! "
Trzeba by jakoś pogodzić ogień z wodą.
Lechita - 21:48 poniedziałek, 12 listopada 2012 | linkuj
Iza coś dla odmiany - Islandia
http://www.aroundiceland.pl/
Pozdrawiam Gość - 20:29 poniedziałek, 12 listopada 2012 | linkuj
http://www.aroundiceland.pl/
Pozdrawiam Gość - 20:29 poniedziałek, 12 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!