Wtorek, 13 listopada 2012
Night Riding
Kiedyś jeździlismy tak regularnie. "Tak" czyli w nocy.
Nie przeszkadzało nam, że jest ciemno, zimno, czasem nawet na minusie, że jest snieg..
Jeździlismy.
Chyba się trochę postarzelismy, albo jak to określił Klosiu w komentarzu do mojego poprzedniego wpisu.. zdziadzialismy . Mirek nie startuje w rajdach, ja w maratonach. I miał rację Klosiu, bo bez sportowego celu.. w postaci zawodów, to człowiek i owszem coś sobie robi, działa, ale to juz nie tak jak dawniej.
Ale my jeszcze coś podziałamy:). Na pewno.
Przydała mi się ta dzisiejsza jazda. Przydał się ten pakiecik endorfin, wyjście z domu.
To był bardzo, bardzo cięzki dzień, ale...
Udało mi się jakoś wreszcie opracować pewien tok postepowania przy jednej trudnej sprawie i pomyślałam nawet: kosztowało mnie to masę stresu, dużo nerwowych rozmów, czasu,pracy ale... nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
nauczyłam się czegoś nowego.
Mam jeszcze jedno zawodowe doświadczenie. Bardzo cenne.
No.. to po tym cięzkim dniu , zmobilizowałam się i...
czapka pod kask, czołówka na kask, grube skarpety, po raz pierwszy chyba tej jesieni pokrowce na buty, zimowe rękawice, zimowa kurtka, spodnie i jazda.
Krótko, ale... ciemno w lesie, te oczy zwierzaków, gdzieś w oddali.
Kto nie był w nocy w lesie chociaż raz, taką jesienna porą.. powinien koniecznie spróbować. a już jazda po różnych krzakach, ścieżkach i tym podobne.. BEZCENNE.
Nie przeszkadzało nam, że jest ciemno, zimno, czasem nawet na minusie, że jest snieg..
Jeździlismy.
Chyba się trochę postarzelismy, albo jak to określił Klosiu w komentarzu do mojego poprzedniego wpisu.. zdziadzialismy . Mirek nie startuje w rajdach, ja w maratonach. I miał rację Klosiu, bo bez sportowego celu.. w postaci zawodów, to człowiek i owszem coś sobie robi, działa, ale to juz nie tak jak dawniej.
Ale my jeszcze coś podziałamy:). Na pewno.
Przydała mi się ta dzisiejsza jazda. Przydał się ten pakiecik endorfin, wyjście z domu.
To był bardzo, bardzo cięzki dzień, ale...
Udało mi się jakoś wreszcie opracować pewien tok postepowania przy jednej trudnej sprawie i pomyślałam nawet: kosztowało mnie to masę stresu, dużo nerwowych rozmów, czasu,pracy ale... nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
nauczyłam się czegoś nowego.
Mam jeszcze jedno zawodowe doświadczenie. Bardzo cenne.
No.. to po tym cięzkim dniu , zmobilizowałam się i...
czapka pod kask, czołówka na kask, grube skarpety, po raz pierwszy chyba tej jesieni pokrowce na buty, zimowe rękawice, zimowa kurtka, spodnie i jazda.
Krótko, ale... ciemno w lesie, te oczy zwierzaków, gdzieś w oddali.
Kto nie był w nocy w lesie chociaż raz, taką jesienna porą.. powinien koniecznie spróbować. a już jazda po różnych krzakach, ścieżkach i tym podobne.. BEZCENNE.
- DST 26.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:26
- VAVG 18.14km/h
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Kalorie 600kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie byłam sama w tym lesie:)
co znaczy "po ćmoku"? lemuriza1972 - 21:10 piątek, 16 listopada 2012 | linkuj
co znaczy "po ćmoku"? lemuriza1972 - 21:10 piątek, 16 listopada 2012 | linkuj
Zamiast angielskiego tytułu widziałbym Izuś
- W poszukiwaniu wilkołaka
albo
- W pogoni za wilkołakiem...
Tak sie kojarzy jak rowerzasta dziewczvna gania gdzies w ćmoku po lesie i wypatruje jarzących się ślepi z oddala. Może kuku zrobić albo gorzej.
Pozdrówka anon - 20:53 piątek, 16 listopada 2012 | linkuj
- W poszukiwaniu wilkołaka
albo
- W pogoni za wilkołakiem...
Tak sie kojarzy jak rowerzasta dziewczvna gania gdzies w ćmoku po lesie i wypatruje jarzących się ślepi z oddala. Może kuku zrobić albo gorzej.
Pozdrówka anon - 20:53 piątek, 16 listopada 2012 | linkuj
To nie ja tak nazwałam Dolinę, nie śmiałabym , to mój kolega , ją tak nazwał:)
tak, jest w doł 3 km, a a potem w las pod górę ( trzeba przejechać potok) i jest kawałek solidnego terenowego podjazdu w lesie, wyjeżdza się na asfaltową drogę , biegnąca grzbietem i mozna dojechać do Winnicy w Janowicach.
Liście ( mokre) to spory kłopot o tej porze roku na zjazdach. Rzeczywiście nie wiadomo co sie pod nimi kryje, ale też upadek bardziej miękki, jakby do niego doszło.
Trzeba jednak zjeżdzać.. z pewnym "dystansem" do tych liści. lemuriza1972 - 21:21 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
tak, jest w doł 3 km, a a potem w las pod górę ( trzeba przejechać potok) i jest kawałek solidnego terenowego podjazdu w lesie, wyjeżdza się na asfaltową drogę , biegnąca grzbietem i mozna dojechać do Winnicy w Janowicach.
Liście ( mokre) to spory kłopot o tej porze roku na zjazdach. Rzeczywiście nie wiadomo co sie pod nimi kryje, ale też upadek bardziej miękki, jakby do niego doszło.
Trzeba jednak zjeżdzać.. z pewnym "dystansem" do tych liści. lemuriza1972 - 21:21 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Też tak myślę, najlepiej do Zakliczyna i WARIACJE,ale chyba już w nowym sezonie bo pewnie sporo liści a co pod nimi to zagadka.
Pokazać się w grupie, chyba każdy ma takie momenty. Po ścigać się też czasem warto-(to odnośnie załącznika)
Po wczorajszej jeździe była wielka chęć na kontynuację górek wiec zdecydowałem, że Lubinka. I to co miało być latem -cześć zachodnia. W sumie to bylem tam w sierpniu, ale gdzieś od boku już przy samym dnie. Nawet nie wiedziałem, że to cześć doliny którą nazwałaś swoim imieniem. A gdy już wiedziałem gdzie się dokładnie znajduje "Dolina Izy", to wróciło wspomnienie, że znam tą okolice. Bylem tam z kolegą jakieś 15 lat temu. Oglądaliśmy cmentarz który jest przy drodze.
Było mokro, kolega na szosie wiec przejechałem tylko fragment.
A dziś prawie do dna. Znak pokazuje 3 km.
Szkoda tylko że było późno i mało światła.
Jeśli będziesz mieć czas w weekend to zachęcam bo to chyba ostatnia okazja złapania jesiennych barw. Jest tak wspaniała głębia przestrzeni, że trudno oderwać wzrok. Myślę, że nawet pieszo jest ciekawiej.
Lekko wilgotno, liście po bokach drogi.
Jedynie trzeba uważać na poprzeczne kanały odprowadzające wodę. Lechita - 19:59 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Pokazać się w grupie, chyba każdy ma takie momenty. Po ścigać się też czasem warto-(to odnośnie załącznika)
Po wczorajszej jeździe była wielka chęć na kontynuację górek wiec zdecydowałem, że Lubinka. I to co miało być latem -cześć zachodnia. W sumie to bylem tam w sierpniu, ale gdzieś od boku już przy samym dnie. Nawet nie wiedziałem, że to cześć doliny którą nazwałaś swoim imieniem. A gdy już wiedziałem gdzie się dokładnie znajduje "Dolina Izy", to wróciło wspomnienie, że znam tą okolice. Bylem tam z kolegą jakieś 15 lat temu. Oglądaliśmy cmentarz który jest przy drodze.
Było mokro, kolega na szosie wiec przejechałem tylko fragment.
A dziś prawie do dna. Znak pokazuje 3 km.
Szkoda tylko że było późno i mało światła.
Jeśli będziesz mieć czas w weekend to zachęcam bo to chyba ostatnia okazja złapania jesiennych barw. Jest tak wspaniała głębia przestrzeni, że trudno oderwać wzrok. Myślę, że nawet pieszo jest ciekawiej.
Lekko wilgotno, liście po bokach drogi.
Jedynie trzeba uważać na poprzeczne kanały odprowadzające wodę. Lechita - 19:59 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Jamna.. tak na samej Jamnej jest wiele mozliwości, o czym nie wiedzialam zanim nie pojechałam z Krysią i Adamem.
Wcześniej zawsze jeździłam z Tarnowa, albo Bobowej np, wiec po samej Jamnej nie jeździło się wiele.
Tymczasem kiedy pojechałam z Krysią i Adamem ( autem do Zakliczyna), to miałam okazję poznać wiele zaskakujących ścieżek.
Jest na Jamnej kilka zjazdów przypominających te z górskich maratonów, więc naprawdę jest gdzie poćwiczyć. Myślę, że to najbliższe takie dobre tereny w naszej okolicy do ćwiczenia techniki na zjazdach. Na Brzance , też jest kilka takich miejsc, ale Krysia ma rację - na Jamnej zdecydowanie lepiej poćwiczyć.
Tutaj kilka słów o takich wyprawach
http://lemuriza1972.bikestats.pl/240431,Jamna.html
http://lemuriza1972.bikestats.pl/315222,Wariacje-na-temat-Jamnej.html lemuriza1972 - 17:49 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Wcześniej zawsze jeździłam z Tarnowa, albo Bobowej np, wiec po samej Jamnej nie jeździło się wiele.
Tymczasem kiedy pojechałam z Krysią i Adamem ( autem do Zakliczyna), to miałam okazję poznać wiele zaskakujących ścieżek.
Jest na Jamnej kilka zjazdów przypominających te z górskich maratonów, więc naprawdę jest gdzie poćwiczyć. Myślę, że to najbliższe takie dobre tereny w naszej okolicy do ćwiczenia techniki na zjazdach. Na Brzance , też jest kilka takich miejsc, ale Krysia ma rację - na Jamnej zdecydowanie lepiej poćwiczyć.
Tutaj kilka słów o takich wyprawach
http://lemuriza1972.bikestats.pl/240431,Jamna.html
http://lemuriza1972.bikestats.pl/315222,Wariacje-na-temat-Jamnej.html lemuriza1972 - 17:49 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Najbardziej zaciekawiły mnie; -... oczy zwierzaków, gdzieś w oddali.-
Jest w tym dużo adrenaliny i chyba o to chodzi :)
Co do wczorajszej jazdy na Brzankę to muszę przyznać, że progres jest. Rok temu to pewnie zastanawiałbym się jak w niektórych miejscach zejść a teraz była spokojna jazda :)
Tereny dobre do trenowania(zjazdy), ale i tez podjazdy. Krysia poleca jednak ciekawsze tereny- okolice Jamnej. Czyli jakiś plan, cel na następny rok jest. Tyle, że to już warianty z autem bo szkoda czasu na dojazd z Tarnowa.
A relaks " w siodle" bardzo wskazany.
Lechita - 08:43 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Jest w tym dużo adrenaliny i chyba o to chodzi :)
Co do wczorajszej jazdy na Brzankę to muszę przyznać, że progres jest. Rok temu to pewnie zastanawiałbym się jak w niektórych miejscach zejść a teraz była spokojna jazda :)
Tereny dobre do trenowania(zjazdy), ale i tez podjazdy. Krysia poleca jednak ciekawsze tereny- okolice Jamnej. Czyli jakiś plan, cel na następny rok jest. Tyle, że to już warianty z autem bo szkoda czasu na dojazd z Tarnowa.
A relaks " w siodle" bardzo wskazany.
Lechita - 08:43 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!