Niedziela, 18 listopada 2012
PANIEŃSKA GÓRA
Panieńska Góra (331 m n.p.m.) – najdalej na wschód wysunięte zalesione wzniesienie Pogórza Wiśnickiego. Leży na terenie Gminy Wojnicz w pobliżu Wielkiej Wsi. Na szczyt góry prowadzi niebieski szlak turystyczny rozpoczynający się na rynku w Wojniczu
Na szczycie Panieńskiej Góry znajdują się ruiny średniowiecznego zamku Trzewlin, wzniesionego w XIV wieku i istniejącego do XVII wieku
Na szczycie Góry Panieńskiej znajduje się również metalowy Krzyż Jubileuszowy. Pomysł postawienia krzyża na Górze Panieńskiej wyszedł od kilku parafian, którzy na miejscu dawnego, drewnianego Krzyża, który w latach sześćdziesiątych uległ zniszczeniu, postanowili z okazji Roku Jubileuszowego 2000 postawić majestatyczny Krzyż.
Na Panieńskiej Górze znajduje się florystyczny rezerwat przyrody Panieńska Góra. Jego celem jest ochrona występujących tutaj i rzadkich w Polsce gatunków storczyków – storczyka bladego i storczyka purpurowego; występują w nim również turzyca Michela, miodunka miękkowłosa, przetacznik pagórkowy.
To był mój cel na dzisiaj - Panieńska Góra.
Jestem uparta, więc tego czego nie udało mi się zrealizować wczoraj, chciałam „dokonać” dzisiaj. Niewiele brakowało jednak, że moja nieznajomość tego terenu, spowodowałaby przedwczesny odwrót.
Wydawało mi się, że wieki temu na Panieńskiej Górze byłam. Dzisiaj okazało się, że nie byłam nigdy. Że to miejsce, gdzie byłam , to nie była Panieńska Góra.
Po dzisiejszej wycieczce, nie mogę uwierzyć, że jeżdżąc tyle lat na rowerze, dotarłam tam dopiero dzisiaj.
I błogosławię dzień, kiedy sięgnęłam do przewodnika po pieszych szlakach naszych okolic, bo myślę, że dzięki niemu czeka mnie jeszcze masa wrażeń.
Pogoda nam dzisiaj sprawiła piękną niespodziankę. Słonecznie , temperatura bardzo przyzwoita jak na tę porę roku, w słońcu chyba około 10 stopni.
Przy dobrym ubraniu, zimna nie odczuwało się w ogóle.
Dzisiaj z Alkiem.
Zaczęłam tak jak wczoraj, czyli od Wojnicza początkowo za kościołem skręt w lewo na szlak rowerowy, potem zielonym pieszym, cały czas aż do Jaworska.
Szlak jest stosunkowo dobrze oznaczony, ale trzeba jednak dobrze patrzeć bo dzisiaj za kościołem w Grabnie ( delikatnie w dół droga biegnie, a potem trochę pod górę i na rozstaju dróg, rozstajemy się z zieloną rowerówką i jedziemy w prawo), pojechaliśmy zamiast w prawo, prosto i zafundowalismy się solidny podjazd.
Od razu wydawało mi się cos nie tak, bo nie pamietałam takiego fragmentu, a przy tym zbyt długo nie było oznaczeń szlaku.
Ale w końcu trafilismy do Jaworska, a tam znowu cudowna panorama na wszystkie możliwe góry – Beskid Sądecki, zarys Tatr.
Tu spotkaliśmy samotnego bikera.Jechał tez niebieskim , ale odwrotnie.
A potem Las i krótki przystanek w tzw Wolnicy, która jest położona na wysokości 400 m npm.
Tutaj zerknęłam na drogowskazy, bo nie wiedziałam którędy jechać, żeby się dostać na Panieńską Górę.
Na drogowskazach było napisane, że czarnym pieszym szlakiem i był podany czas przejścia 1 godz 45 min.
Zastanawiałam się jak to przełożyć na przejazd rowerem. Było to o tyle istotne, że było już po 13, a jak wiadomo dzień teraz krótki, a ja jeszcze nie wiedziałam w dodatku jak z Panieńskiej dostaniemy się do Tarnowa ( jaka to odległość).
Pomyślałam, że teoretycznie to rowerem powinniśmy być tam co najmniej w o połowę krótszym czasie. Tyle, ze wiadomo w terenie zwłaszcza jak się jedzie pod górę, to może być różnie.
Po pierwszych kilometrach szlaku, zaczęłam mieć wątpliwości czy moja decyzja, o dojechaniu dzisiaj za wszelką cenę na szczyt Góry, była słuszna.
Bo zaczęło się duże błoto i fajny, ale trudny zjazd w błocie i liściach. Zbyt szybko nie dało się tam jechać.
Jeśli ktoś będzie jechał tym szlakiem z Wolnicy ( czarny pieszy na Panieńską), trzeba zwrócić uwagę na jednen skręt.
Od wiaty jedziemy prosto, potem skręcamy w prawo, a potem tuż przed szlabanem trzeba skręcić w lewo. Ten skręt nie jest oznaczony ( chyba, że ja czegos nie zauważyłam). Przejechalismy go, ale coś mnie tknęło, popatrzyłam dalej w las i zaważyłam znak na drzewie.
Zjazd dostarczył spodziewanej adrenaliny, a potem było coraz piękniej.
Po wyjeździe z lasu na szczyt Panieńskiej nie jest już daleko, tyle, że trzeba się „wspiąć” na Górę.
Ale za to widoki po drodze fantastyczne. Górki, Dunajec w dole.
Piękna sprawa.
To był ten moment, że chociaż jeszcze nie wiedziałam czy zdążymy przed zmrokiem do domu, absolutnie nie żałowałam podjętej decyzji.
Kawałek wspinaczki asfaltową drogą, a potem przecudowna droga przez Las i Rezerwat Panieńska Góra.
Tu podobno w maju cudownie kwitną storczyki. Trzeba tutaj koniecznie wrócić w maju!
Tuż pod lasem, obniżając się w doł nieco,zauważam działkę z której rozciąga się przepiękny widok na górki i Dunajec. Można stać i patrzeć bez końca.
W Lesie cudowne miejsca i stacje drogi krzyżowej.
W końcu docieramy na szczyt , gdzie stoi Krzyż Millenijny.
Poszukuję ruin zamku Trzewlin, które gdzieś tu podobno są.
Nie widzę nic i trochę jestem zawiedziona, bo bardzo chciałam obejrzeć te ruiny.
Alek mówi, że poszukam innym razem, bo jest już późno.
Zdaję sobie sprawę z tego, że czasu mamy zbyt mało.
I w ostatniej chwili znajduję kawałek muru!
To musi być tutaj.
„Z Górą Panieńską związana jest legenda o polskich amazonkach walczących z mężami. W II poł. XI w. Bolesław Śmiały dwukrotnie wyruszał z interwencją do Kijowa aby zapewnić tron spokrewnionemu ze sobą księciu ruskiemu Izasławowi. Gdy jego wojska zmuszone były zatrzymać się tam na dwa lata, zniecierpliwione żony rycerzy poznajdywały sobie kochanków. Gdy wieść ta dotarła do Kijowa, wielu rycerzy wyruszyło do domu ukarać żony. Król zaocznie skazał zarówno dezerterujących jak i ich niewierne żony. Zagrożone śmiercią kobiety wraz z kochankami uciekły do Wojnicza, gdzie uzbrojone w miecze, topory i łuki broniły się rozpaczliwie w szańcu utworzonym na pobliskiej górze. W końcu jednak uległy rycerstwu i zostały surowo ukarane – zamurowane żywcem w zamkowych murach. Górę, na której toczono walki, nazwano „Górą Panieńską”, a kilka wieków później doceniono obronność tego miejsca i postawiono tam zamek”
Jeszcze chwilę kręcimy się po szczycie ( opowiadam Alkowi legendę związana z tym miejscem, a on robi z tego filmik) i zastanawiamy się którędy wracać.
Alek patrzy na GPS, ale cos mi się nie podoba, to co „mówi” GPS i decydujemy się jechać za niebieskim szlakiem, który mówi, ze do Wojnicza jest 2 godziny.
No, ale wiadomo, że to czas dla pieszych.
I teraz zaczyna się ADRENALINA, bo jest stromy pokryty liśćmi ( pod spodem błoto) zjazd.
Dzisiaj trzeba było jechać ostrożnie, ale już się cieszę na wiosnę czy lato, kiedy będzie nim można pomknąć w dół.
Dzisiaj było naprawdę niebezpiecznie, ale Magnus jakoś dawał radę, poza jednym wyjątkiem, ale lądowanie na liściach było w sumie nawet przyjemne.
Alek jadący za mną spytał, czy się nic nie stało, tylko się uśmiechnęłam, bo lądowanie w takim skupisku liści nie może być groźne. Nijak się ma do upadku np. na szutrze.
Wybór drogi okazał się słuszny.
„Wylądowalismy” w Wielkiej Wsi, a więc bardzo blisko Wojnicza, a potem boczną drogą w kierunku wsi ISEP i całkiem szybko byliśmy już w domu.
Swoją drogą pomyślałam, ze to może być świetna alternatywa na letnie popołudniowe podjeżdżanie w terenie. Szybciutko przez Ispe do Wlk Wsi ( jakieś góra 40 minut z domu) i już możemy się wspinać ciężkim terenem , myślę, ze około 2 km . a na szczycie można jeszcze sporo sobie pokręcic, w prawdziwym mtbowskim terenie.
A potem trening zjazdowy.
I o to mi właśnie chodzi..
O takie dni.. dni , które przynoszą taką RADOŚĆ.
Dni, kiedy można podziwiać widoki, kiedy odkrywam nowe ścieżki, kiedy jest adrenalina na zjazdach.
Tylko podjazdy to póki co moja pięta achillesowa.
Ważę jakieś 2 kg za dużo, siły nie ma, bo i to jeźdżenie w tym roku było takie byle jakie.
Ale mam nadzieję, ze przyszły sezon wszystko zmieni.
Lubię ten stan – pod powiekami wciąż widoki, a endorfiny aż się „wylewają”…
Trzewlin pojawia się w źródłach po raz pierwszy pod koniec XIV wieku, gdy wzmiankowany jest Mszczuj z Trzewlina; w 1407 zamek był własnością Andrzeja Trzewlińskiego[2]. Według XIX-wiecznego etnografa i historyka Żegoty Pauliego, powołującego się na Dzieje w Koronie polskiej Łukasza Górnickiego, w 1543 roku na zamku Trzewlin przebywali przez jakiś czas król Zygmunt Stary i królowa Bona, którzy schronili się tam przed zarazą. Pauli pisał o Trzewlinie:
Pamiętny jest pobytem króla Zygmunta I wraz z Boną i żoną syna Zygmunta Augusta w r. 1543, podczas szerzącego się morowego powietrza, przed którem Zygmunt Aug. do Wilna umknął, ojciec zaś jego do Zatora, zkąd na prośbę Spytka pana z Tarnowa, podksarb. koron., udał się do tego zamku[3].
Okoliczności opuszczenia zamku i jego rozbiórki nie są znane; niektórzy badacze wysuwali przypuszczenie, że budowa nie została nigdy ukończona.
Warownia, położona na wzgórzu na lewym brzegu Dunajca, 120 metrów nad dnem doliny rzeki, składała się z trzech części: zamku górnego, zamku dolnego i ufortyfikowanego podgrodzia. Zamek górny, ulokowany w wyższej części góry, zbudowano na planie kwadratu o bokach 40 na 40 metrów; był on otoczony kamiennym murem. Poniżej znajdował się zamek dolny o kształcie wydłużonego trójkąta oraz koliste podgrodzie, oddzielone od zamku dolnego suchą fosą. Zamek dolny i podgrodzie były otoczone ziemnymi obwałowaniami
Na szczycie Panieńskiej Góry znajdują się ruiny średniowiecznego zamku Trzewlin, wzniesionego w XIV wieku i istniejącego do XVII wieku
Na szczycie Góry Panieńskiej znajduje się również metalowy Krzyż Jubileuszowy. Pomysł postawienia krzyża na Górze Panieńskiej wyszedł od kilku parafian, którzy na miejscu dawnego, drewnianego Krzyża, który w latach sześćdziesiątych uległ zniszczeniu, postanowili z okazji Roku Jubileuszowego 2000 postawić majestatyczny Krzyż.
Na Panieńskiej Górze znajduje się florystyczny rezerwat przyrody Panieńska Góra. Jego celem jest ochrona występujących tutaj i rzadkich w Polsce gatunków storczyków – storczyka bladego i storczyka purpurowego; występują w nim również turzyca Michela, miodunka miękkowłosa, przetacznik pagórkowy.
To był mój cel na dzisiaj - Panieńska Góra.
Jestem uparta, więc tego czego nie udało mi się zrealizować wczoraj, chciałam „dokonać” dzisiaj. Niewiele brakowało jednak, że moja nieznajomość tego terenu, spowodowałaby przedwczesny odwrót.
Wydawało mi się, że wieki temu na Panieńskiej Górze byłam. Dzisiaj okazało się, że nie byłam nigdy. Że to miejsce, gdzie byłam , to nie była Panieńska Góra.
Po dzisiejszej wycieczce, nie mogę uwierzyć, że jeżdżąc tyle lat na rowerze, dotarłam tam dopiero dzisiaj.
I błogosławię dzień, kiedy sięgnęłam do przewodnika po pieszych szlakach naszych okolic, bo myślę, że dzięki niemu czeka mnie jeszcze masa wrażeń.
Pogoda nam dzisiaj sprawiła piękną niespodziankę. Słonecznie , temperatura bardzo przyzwoita jak na tę porę roku, w słońcu chyba około 10 stopni.
Przy dobrym ubraniu, zimna nie odczuwało się w ogóle.
Dzisiaj z Alkiem.
Zaczęłam tak jak wczoraj, czyli od Wojnicza początkowo za kościołem skręt w lewo na szlak rowerowy, potem zielonym pieszym, cały czas aż do Jaworska.
Szlak jest stosunkowo dobrze oznaczony, ale trzeba jednak dobrze patrzeć bo dzisiaj za kościołem w Grabnie ( delikatnie w dół droga biegnie, a potem trochę pod górę i na rozstaju dróg, rozstajemy się z zieloną rowerówką i jedziemy w prawo), pojechaliśmy zamiast w prawo, prosto i zafundowalismy się solidny podjazd.
Od razu wydawało mi się cos nie tak, bo nie pamietałam takiego fragmentu, a przy tym zbyt długo nie było oznaczeń szlaku.
Ale w końcu trafilismy do Jaworska, a tam znowu cudowna panorama na wszystkie możliwe góry – Beskid Sądecki, zarys Tatr.
Tu spotkaliśmy samotnego bikera.Jechał tez niebieskim , ale odwrotnie.
A potem Las i krótki przystanek w tzw Wolnicy, która jest położona na wysokości 400 m npm.
Tutaj zerknęłam na drogowskazy, bo nie wiedziałam którędy jechać, żeby się dostać na Panieńską Górę.
Na drogowskazach było napisane, że czarnym pieszym szlakiem i był podany czas przejścia 1 godz 45 min.
Zastanawiałam się jak to przełożyć na przejazd rowerem. Było to o tyle istotne, że było już po 13, a jak wiadomo dzień teraz krótki, a ja jeszcze nie wiedziałam w dodatku jak z Panieńskiej dostaniemy się do Tarnowa ( jaka to odległość).
Pomyślałam, że teoretycznie to rowerem powinniśmy być tam co najmniej w o połowę krótszym czasie. Tyle, ze wiadomo w terenie zwłaszcza jak się jedzie pod górę, to może być różnie.
Po pierwszych kilometrach szlaku, zaczęłam mieć wątpliwości czy moja decyzja, o dojechaniu dzisiaj za wszelką cenę na szczyt Góry, była słuszna.
Bo zaczęło się duże błoto i fajny, ale trudny zjazd w błocie i liściach. Zbyt szybko nie dało się tam jechać.
Jeśli ktoś będzie jechał tym szlakiem z Wolnicy ( czarny pieszy na Panieńską), trzeba zwrócić uwagę na jednen skręt.
Od wiaty jedziemy prosto, potem skręcamy w prawo, a potem tuż przed szlabanem trzeba skręcić w lewo. Ten skręt nie jest oznaczony ( chyba, że ja czegos nie zauważyłam). Przejechalismy go, ale coś mnie tknęło, popatrzyłam dalej w las i zaważyłam znak na drzewie.
Zjazd dostarczył spodziewanej adrenaliny, a potem było coraz piękniej.
Po wyjeździe z lasu na szczyt Panieńskiej nie jest już daleko, tyle, że trzeba się „wspiąć” na Górę.
Ale za to widoki po drodze fantastyczne. Górki, Dunajec w dole.
Piękna sprawa.
To był ten moment, że chociaż jeszcze nie wiedziałam czy zdążymy przed zmrokiem do domu, absolutnie nie żałowałam podjętej decyzji.
Kawałek wspinaczki asfaltową drogą, a potem przecudowna droga przez Las i Rezerwat Panieńska Góra.
Tu podobno w maju cudownie kwitną storczyki. Trzeba tutaj koniecznie wrócić w maju!
Tuż pod lasem, obniżając się w doł nieco,zauważam działkę z której rozciąga się przepiękny widok na górki i Dunajec. Można stać i patrzeć bez końca.
W Lesie cudowne miejsca i stacje drogi krzyżowej.
W końcu docieramy na szczyt , gdzie stoi Krzyż Millenijny.
Poszukuję ruin zamku Trzewlin, które gdzieś tu podobno są.
Nie widzę nic i trochę jestem zawiedziona, bo bardzo chciałam obejrzeć te ruiny.
Alek mówi, że poszukam innym razem, bo jest już późno.
Zdaję sobie sprawę z tego, że czasu mamy zbyt mało.
I w ostatniej chwili znajduję kawałek muru!
To musi być tutaj.
„Z Górą Panieńską związana jest legenda o polskich amazonkach walczących z mężami. W II poł. XI w. Bolesław Śmiały dwukrotnie wyruszał z interwencją do Kijowa aby zapewnić tron spokrewnionemu ze sobą księciu ruskiemu Izasławowi. Gdy jego wojska zmuszone były zatrzymać się tam na dwa lata, zniecierpliwione żony rycerzy poznajdywały sobie kochanków. Gdy wieść ta dotarła do Kijowa, wielu rycerzy wyruszyło do domu ukarać żony. Król zaocznie skazał zarówno dezerterujących jak i ich niewierne żony. Zagrożone śmiercią kobiety wraz z kochankami uciekły do Wojnicza, gdzie uzbrojone w miecze, topory i łuki broniły się rozpaczliwie w szańcu utworzonym na pobliskiej górze. W końcu jednak uległy rycerstwu i zostały surowo ukarane – zamurowane żywcem w zamkowych murach. Górę, na której toczono walki, nazwano „Górą Panieńską”, a kilka wieków później doceniono obronność tego miejsca i postawiono tam zamek”
Jeszcze chwilę kręcimy się po szczycie ( opowiadam Alkowi legendę związana z tym miejscem, a on robi z tego filmik) i zastanawiamy się którędy wracać.
Alek patrzy na GPS, ale cos mi się nie podoba, to co „mówi” GPS i decydujemy się jechać za niebieskim szlakiem, który mówi, ze do Wojnicza jest 2 godziny.
No, ale wiadomo, że to czas dla pieszych.
I teraz zaczyna się ADRENALINA, bo jest stromy pokryty liśćmi ( pod spodem błoto) zjazd.
Dzisiaj trzeba było jechać ostrożnie, ale już się cieszę na wiosnę czy lato, kiedy będzie nim można pomknąć w dół.
Dzisiaj było naprawdę niebezpiecznie, ale Magnus jakoś dawał radę, poza jednym wyjątkiem, ale lądowanie na liściach było w sumie nawet przyjemne.
Alek jadący za mną spytał, czy się nic nie stało, tylko się uśmiechnęłam, bo lądowanie w takim skupisku liści nie może być groźne. Nijak się ma do upadku np. na szutrze.
Wybór drogi okazał się słuszny.
„Wylądowalismy” w Wielkiej Wsi, a więc bardzo blisko Wojnicza, a potem boczną drogą w kierunku wsi ISEP i całkiem szybko byliśmy już w domu.
Swoją drogą pomyślałam, ze to może być świetna alternatywa na letnie popołudniowe podjeżdżanie w terenie. Szybciutko przez Ispe do Wlk Wsi ( jakieś góra 40 minut z domu) i już możemy się wspinać ciężkim terenem , myślę, ze około 2 km . a na szczycie można jeszcze sporo sobie pokręcic, w prawdziwym mtbowskim terenie.
A potem trening zjazdowy.
I o to mi właśnie chodzi..
O takie dni.. dni , które przynoszą taką RADOŚĆ.
Dni, kiedy można podziwiać widoki, kiedy odkrywam nowe ścieżki, kiedy jest adrenalina na zjazdach.
Tylko podjazdy to póki co moja pięta achillesowa.
Ważę jakieś 2 kg za dużo, siły nie ma, bo i to jeźdżenie w tym roku było takie byle jakie.
Ale mam nadzieję, ze przyszły sezon wszystko zmieni.
Lubię ten stan – pod powiekami wciąż widoki, a endorfiny aż się „wylewają”…
Jesienne barwy w Drodze na Panieńską Górę© lemuriza1972
Najfajniej być w .. drodze© lemuriza1972
W Lesie Milowskim© lemuriza1972
Góry...© lemuriza1972
Prawda, że piękne?© lemuriza1972
Moja "pasja" fotograficzna daje znak o sobie co chwilę© lemuriza1972
Zmierzam w kierunku paśnika© lemuriza1972
W razie czego jest gdzie przezimować:)© lemuriza1972
Jest dobre posłanie:)© lemuriza1972
Rowery też głodne:)© lemuriza1972
W Lesie Milowskim© lemuriza1972
Jedziemy© lemuriza1972
W Lesie Milowskim© lemuriza1972
Na czarnym szlaku pieszym© lemuriza1972
Po drodze na Panieńską Górę© lemuriza1972
Nasz cel© lemuriza1972
Tuż pod lasem , ktoś ma działkę z takim oto wiodkiem© lemuriza1972
U celu:)© lemuriza1972
Jedna za stacji Drogi Krzyżowej© lemuriza1972
Trzewlin pojawia się w źródłach po raz pierwszy pod koniec XIV wieku, gdy wzmiankowany jest Mszczuj z Trzewlina; w 1407 zamek był własnością Andrzeja Trzewlińskiego[2]. Według XIX-wiecznego etnografa i historyka Żegoty Pauliego, powołującego się na Dzieje w Koronie polskiej Łukasza Górnickiego, w 1543 roku na zamku Trzewlin przebywali przez jakiś czas król Zygmunt Stary i królowa Bona, którzy schronili się tam przed zarazą. Pauli pisał o Trzewlinie:
Pamiętny jest pobytem króla Zygmunta I wraz z Boną i żoną syna Zygmunta Augusta w r. 1543, podczas szerzącego się morowego powietrza, przed którem Zygmunt Aug. do Wilna umknął, ojciec zaś jego do Zatora, zkąd na prośbę Spytka pana z Tarnowa, podksarb. koron., udał się do tego zamku[3].
Okoliczności opuszczenia zamku i jego rozbiórki nie są znane; niektórzy badacze wysuwali przypuszczenie, że budowa nie została nigdy ukończona.
Warownia, położona na wzgórzu na lewym brzegu Dunajca, 120 metrów nad dnem doliny rzeki, składała się z trzech części: zamku górnego, zamku dolnego i ufortyfikowanego podgrodzia. Zamek górny, ulokowany w wyższej części góry, zbudowano na planie kwadratu o bokach 40 na 40 metrów; był on otoczony kamiennym murem. Poniżej znajdował się zamek dolny o kształcie wydłużonego trójkąta oraz koliste podgrodzie, oddzielone od zamku dolnego suchą fosą. Zamek dolny i podgrodzie były otoczone ziemnymi obwałowaniami
Ruiny zamku© lemuriza1972
Na ruinach© lemuriza1972
Fragment Krzyża Millenijnego© lemuriza1972
Szukam ruin© lemuriza1972
- DST 55.00km
- Teren 20.00km
- Czas 03:12
- VAVG 17.19km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 166 ( 88%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 1435kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tak, w tym roku to rzeczywiście robię takie dosyć bliskie trasy. Taki rok.
Co do zdjęc, masz rację - to pochłania czas. Zwłaszcza teraz jak szybko się robi ciemno każda minuta się liczy.
No ale jak odkrywam takie nowe ścieżki, fajne miejsca, jak widzę jakiś fajny widok , to muszę sie zatrzymać - zrobić zdjęcie.
Myślę o tym od razu - żeby sie z Wami widokiem podzielić, więc i swoim czasem w ten sposób się dzielę:).
Sama nie wiem dlaczego.. bo raczej Szef mi nagrody za promocje Powiatu nie wypłaci, wszak nie pracuję w Wydziale Promocji:), ale działa chyba taki lokalny patriotyzm - chcę sie "pochwalić" moimi ładnymi stronami, ale też zachęcić lokalnych bikerów, zeby odwiedzili te miejsca, bo moze podobnie jak ja jeszcze tu nie byli?
Tak.. wielka szkoda, że nie da się zobaczyć wszystkiego, przeczytać wszystkich książek... że zycie za krótkie, że doba za krótka lemuriza1972 - 21:57 poniedziałek, 19 listopada 2012 | linkuj
Co do zdjęc, masz rację - to pochłania czas. Zwłaszcza teraz jak szybko się robi ciemno każda minuta się liczy.
No ale jak odkrywam takie nowe ścieżki, fajne miejsca, jak widzę jakiś fajny widok , to muszę sie zatrzymać - zrobić zdjęcie.
Myślę o tym od razu - żeby sie z Wami widokiem podzielić, więc i swoim czasem w ten sposób się dzielę:).
Sama nie wiem dlaczego.. bo raczej Szef mi nagrody za promocje Powiatu nie wypłaci, wszak nie pracuję w Wydziale Promocji:), ale działa chyba taki lokalny patriotyzm - chcę sie "pochwalić" moimi ładnymi stronami, ale też zachęcić lokalnych bikerów, zeby odwiedzili te miejsca, bo moze podobnie jak ja jeszcze tu nie byli?
Tak.. wielka szkoda, że nie da się zobaczyć wszystkiego, przeczytać wszystkich książek... że zycie za krótkie, że doba za krótka lemuriza1972 - 21:57 poniedziałek, 19 listopada 2012 | linkuj
Tak na oko sądzę kręcisz trasy w promieniu 30-40km od domu,a jak świat by się zmienił gdybyś zwiększyła promień do 50-60km.Nie przeczytamy wszystkich książek i nie przejedziemy wszystkich ścieżek w okolicy.Stale nas coś nowego zaskoczy.
Zdjęcia fajna sprawa ale to pochłania czas. kondor - 18:23 poniedziałek, 19 listopada 2012 | linkuj
Zdjęcia fajna sprawa ale to pochłania czas. kondor - 18:23 poniedziałek, 19 listopada 2012 | linkuj
Prędzej czy później trzeba tam trafić. A na samej Panieńskiej byłe kiedyś pieszo. Jest na liście dokładniejszego zbadania. Kusi patrząc z Lubinki.
Lechita - 20:50 niedziela, 18 listopada 2012 | linkuj
Lechita - 20:50 niedziela, 18 listopada 2012 | linkuj
Najlepsze foto -w paśniku :) 6!
My mieliśmy wariacje na Jamnej a u Ciebie wariacje na sianie :) Lechita - 19:49 niedziela, 18 listopada 2012 | linkuj
My mieliśmy wariacje na Jamnej a u Ciebie wariacje na sianie :) Lechita - 19:49 niedziela, 18 listopada 2012 | linkuj
No właśnie, tyle się zna we własnej okolicy a tu doznajemy kolejnej atrakcji do zdobycia :)
Taką ładną pogodę dzisiaj mieliście ... a u mnie szaro i ponuro. JPbike - 19:40 niedziela, 18 listopada 2012 | linkuj
Taką ładną pogodę dzisiaj mieliście ... a u mnie szaro i ponuro. JPbike - 19:40 niedziela, 18 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!