Niedziela, 25 listopada 2012
Zielony i czerwony czyli przez Marcinkę, do Kruka i w kierunku Woli Rzędzińskiej
Nie miałam specjalnego pomysłu na dzisiejszą trasę. Marcin B. robił objazd trasy maratonu wojnickiego. Namawiała mnie Krysia, ale… raz: dopiero tam byłam tydzień temu ( Las Milowski, Panieńska Góra- rewelacyjne miejsce), dwa: KTM poszedł na razie w odstawkę, trzeba go reanimować, a na Magnusie i starym amorze to owszem zjeżdżam, ale to już nie to samo i ryzyko dosyć duże. Zresztą nie tylko amor nie „hula” tak jak trzeba, łańcuch mocno wyciągnięty, przerzutki rozregulowane.
Dlatego jeżdżę póki co na Magnusie, dostojnie i spokojnie i z jakimiś większymi grupami nie odważę się wyruszyć, dopóki KTM-a nie doprowadzę do porządku.
Wczoraj przeglądałam tradycyjnie przewodnik i nic nie „natchnęło” mnie jakoś szczególnie. Szukałam czegoś niedługiego, bo dzień teraz taki krótki.
Rano miałam dylemat – żółty pieszy z Marcinki , w kierunku Słonej Góry,
czy też trasa łączonymi szlakami – zielony pieszy z Marcinki do Kruka i z Kruka czerwony pieszy przez Kruk , Skrzyszów i dalej w kierunku Pogórskiej Woli..
Za pierwszym przemawiały bardziej górskie widoki i Tatry z okolic Piotrkowic przy dobrej pogodzie ( ale trasa dość znana i objeżdżona), za drugim to , że czerwonego pieszego z Kruka właściwie nie znam.
Wybrałam więc to drugie.
To była chyba ostatnia wycieczka tego roku. Dwa następne weekendy mam zajęte, a potem to pewnie będzie już zima.
I to ostatnie zapewne zdjęcia z rowerowej wyprawy.
W przyszłym roku,o ile czas pozwoli , chciałabym w tygodniu bardziej skupić się na samej jeździe, poprawianiu swojej mocy, bo bardzo mi przeszkadza jej brak na podjazdach. Nie będzie wiec już tylu zdjęć .
No chyba, ze w weekendy, bo te będę chciała poświecić na wycieczki.
Także teraz zostają ewentualnie nocne jazdy w tygodniu.
Ale do rzeczy.
Dzisiaj zaczęłam identycznie jak wczoraj, czyli najpierw wałem wzdłuż Białej, potem Tarnowiec, szutrowym na Marcinkę.
Kiedy byłam na ostatniej prostej do przekaźnika, ujrzałam w oddali majaczącą sylwetkę kolarza, sądząc po zielonym ubranku był to ktoś z MPEC-u.
Niestety ja tuż przed końcowymi metrami skręciłam w lewo na zielony szlak, wiec nie dowiedziałam się kto to.
Dzisiaj popatrzyłam na licznik. Pod przekaźnik mam dokładnie 10 km od domu.
Czyli mniej niż na Lubinkę.
Dlaczego więc uparcie wole strony Lubinkowo- Wałowe?
Nie wiem. Może dlatego, że widoki ładniejsze.
A przecież okolice Marcinki są doskonałe do takiego czystego mtb. Nie ma podjazdów długich, ale technikę jest gdzie poćwiczyć.
Szlak zielony biegnie najpierw przepięknym fragmentem , gdzie widoki na Tarnów „powalają”, a potem przez las, ale jaki to jest LAS!
Nie da się tego opisać słowami, zdjęcia nie oddają tego co można tam zobaczyć.
Było też nieco ekstremalnie, kiedy chcąc się przedostać przez jakieś paryje, ledwie poradziłam sobie sama ze wejściem po błocie, a co dopiero mówić o wyciagnięciu roweru pod górę.… Dobrze, że nikt nie widział jak go wciągałam.
I wtedy usłyszałam strzały.
„ No pięknie - pomyślałam.. jeszcze jakiś myśliwy”.
Potem jeszcze przedostawanie się przez powalone drzewo…
Ale jakie to było drzewo! Mech, huby…. Aż zrobiłam mu zdjęcie.
No i mozolnie wspinanie się pod górę, co przy błocie łatwe nie jest jak wiadomo ( sporo dzisiaj było błota).
Potem zjazd. Kiedyś ten zjazd to było dla mnie coś nie do zjechania.
Dzisiaj mocno błotnisty zjeżdżałam dość spokojnie, pwenie i uśmiechałam się do siebie myśląc:
No popatrz.. zjeżdżasz go w takim błocie. Jest dobrze…
Brak pokory. Kiedy to pomyślałam , zaczął się jakis mega śliski kawałek i koło dostało poślizgu i Iza została sprowadzona na ziemię. W przenośni i dosłownie.
Dzisiaj zjeżdżanie nie było łatwe. Mokre liście i tony błota pod spodem. To było ryzyko.
Ale zjeżdżałam. I biorąc pod uwagę fakt, że jechałam na Magnusie to moje odczucia są takie, że nie było źle.
Podjeżdżanie .. gorzej. Powoli i z trudem. Walcząc z błotem.
W pewnym momencie pomyliłam drogę.
Zjechałam nie tam gdzie trzeba. Przede mną dwóch panów i małe dziecko. Widzę jak jeden z panów, wrzuca butelkę po wódce do kałuży.
No cóż.. typowo polski sposób na spędzanie czasu wolnego. Środek lasu, godz. 11.30 i picie wódki. W polu na uboczu zaparkowane auto, obok biega małe dziecko.
Żona pewnie w domu gotuje obiad…
Taka dygresja, bo mnie to dość poruszyło. Ta butelka wódki i to dziecko.
Dojechałam do Kruka, tam w dół po liściach ( tańcząc na rowerze) do pomnika.
To kolejne wyjątkowe miejsce w naszych okolicach.
(W czasie II Wojny Światowej w lesie Kruk w Skrzyszowie i na Sztorcowej Górze w Pogórskiej Woli Niemcy wymordowali tysiące ludzi. Rozstrzeliwano tam bowiem więźniów z tarnowskiego więzienia. Fakt ten społeczeństwo Gminy upamiętniło, wznosząc na miejscach tych kaźni w latach 1958-1959 pomniki ku czci pomordowanych.)
Potem zapomniałam, że w Kruku „przesiadam się” na szlak czerwony i zjechałam do Skrzyszowa. W porę się „opamiętałam” i z powrotem ( pod górę) do Kruka.
Potem przez las. Ciężko. Liście i błoto, ale fajnie. MTB… żadne tam asfalty.
Fragmenty dla mnie całkiem nowe. To cieszy najbardziej.
Dojazd do asfaltówki , przez most i mocno pod górę. A stamtąd piękne widoki. Górki.
I jeszcze zjazd w dół, a potem szlak już właściwie w całości terenowy aż do Woli Rzędzińskiej.
To niespodzianka. Spodziewałam się asfaltów, a tutaj teren, teren, teren.
W pewnym momencie tak ciężki ( błoto na polu), że ledwie jechałam.
I sarna, która w pewnej chwili przebiegła mi drogę i przystanęła. Chciałam zrobić zdjęcie, ale zanim wszystko poustawiałam w telefonie.. czmychnęła w pola.
Szkoda. Byłoby piękne zdjęcie.
I pola i lasy i mocne kręcenie.
Szlak już nizinny, wiec jak dla mnie nie taki ciekawy, ale zupełna NOWOŚĆ.
Pomyliłam się w dwóch momentach. Na szczęscie miałam przewodnik i on naprowadził mnie na właściwą drogę.
Nie wiedziałam, ze czerwonym w taki fajny , okrężny sposób można dojechać na Marcinkę.
Trzeba będzie spróbować kiedyś pojechać odwrotnie czyli Biała- Klikowa- Krzyż- Lipie- Wola- Pogórska Wola- Skrzyszów- Kruk.
Niby tylko 52 km, a zmęczyły mnie trochę. Kiedy dojechałam do Lipia, odpuściłam jazdę czerwonym do Krzyża, bo poczułam głód dosyć mocny.
Jeszcze myjka na MPECU-u, bo się Magnusowi należało w końcu.
I tak oto dobiegł końca chyba ostatni rowerowy weekend w tym roku.
Co nie znaczy, że odstawiam rower w kąt.
A tak przy okazji ( bo jechałam dzisiaj przez Zawadę).
Czy wiecie , że w Zawadzie odkryto potężne grodzisko, wchodzące przypuszczalnie w skład organizacji plemiennej Wiślan, które powstało w IX wieku, w miejscu wcześniejszego grodziska łużyckiego. Na 9 hektarowym obszarze, otoczonym wałami, w kilkudziesięciu domostwach odnaleziono tysiące fragmentów naczyń, sprzęty i ozdoby. To jeden z największych znanych grodów obronnych wczesnośredniowiecznej Polski
( za przewodnikiem Tarnów i wokół Tarnowa)
Kościół św. Stanisława Biskupa w Skrzyszowie − drewniany późnogotycki kościół zbudowany w Skrzyszowie w 1517 roku.
Świątynia powstała z fundacji Jana Amora Tarnowskiego, hetmana wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego. Budowniczym był cieśla Jan z Czchowa, na co wskazuje zachowana sygnatura na portalu.
Największy drewniany Kościół w Małopolsce. Jeden z największych w Polsce.
Dlatego jeżdżę póki co na Magnusie, dostojnie i spokojnie i z jakimiś większymi grupami nie odważę się wyruszyć, dopóki KTM-a nie doprowadzę do porządku.
Wczoraj przeglądałam tradycyjnie przewodnik i nic nie „natchnęło” mnie jakoś szczególnie. Szukałam czegoś niedługiego, bo dzień teraz taki krótki.
Rano miałam dylemat – żółty pieszy z Marcinki , w kierunku Słonej Góry,
czy też trasa łączonymi szlakami – zielony pieszy z Marcinki do Kruka i z Kruka czerwony pieszy przez Kruk , Skrzyszów i dalej w kierunku Pogórskiej Woli..
Za pierwszym przemawiały bardziej górskie widoki i Tatry z okolic Piotrkowic przy dobrej pogodzie ( ale trasa dość znana i objeżdżona), za drugim to , że czerwonego pieszego z Kruka właściwie nie znam.
Wybrałam więc to drugie.
To była chyba ostatnia wycieczka tego roku. Dwa następne weekendy mam zajęte, a potem to pewnie będzie już zima.
I to ostatnie zapewne zdjęcia z rowerowej wyprawy.
W przyszłym roku,o ile czas pozwoli , chciałabym w tygodniu bardziej skupić się na samej jeździe, poprawianiu swojej mocy, bo bardzo mi przeszkadza jej brak na podjazdach. Nie będzie wiec już tylu zdjęć .
No chyba, ze w weekendy, bo te będę chciała poświecić na wycieczki.
Także teraz zostają ewentualnie nocne jazdy w tygodniu.
Ale do rzeczy.
Dzisiaj zaczęłam identycznie jak wczoraj, czyli najpierw wałem wzdłuż Białej, potem Tarnowiec, szutrowym na Marcinkę.
Kiedy byłam na ostatniej prostej do przekaźnika, ujrzałam w oddali majaczącą sylwetkę kolarza, sądząc po zielonym ubranku był to ktoś z MPEC-u.
Niestety ja tuż przed końcowymi metrami skręciłam w lewo na zielony szlak, wiec nie dowiedziałam się kto to.
Dzisiaj popatrzyłam na licznik. Pod przekaźnik mam dokładnie 10 km od domu.
Czyli mniej niż na Lubinkę.
Dlaczego więc uparcie wole strony Lubinkowo- Wałowe?
Nie wiem. Może dlatego, że widoki ładniejsze.
A przecież okolice Marcinki są doskonałe do takiego czystego mtb. Nie ma podjazdów długich, ale technikę jest gdzie poćwiczyć.
Szlak zielony biegnie najpierw przepięknym fragmentem , gdzie widoki na Tarnów „powalają”, a potem przez las, ale jaki to jest LAS!
Nie da się tego opisać słowami, zdjęcia nie oddają tego co można tam zobaczyć.
Było też nieco ekstremalnie, kiedy chcąc się przedostać przez jakieś paryje, ledwie poradziłam sobie sama ze wejściem po błocie, a co dopiero mówić o wyciagnięciu roweru pod górę.… Dobrze, że nikt nie widział jak go wciągałam.
I wtedy usłyszałam strzały.
„ No pięknie - pomyślałam.. jeszcze jakiś myśliwy”.
Potem jeszcze przedostawanie się przez powalone drzewo…
Ale jakie to było drzewo! Mech, huby…. Aż zrobiłam mu zdjęcie.
No i mozolnie wspinanie się pod górę, co przy błocie łatwe nie jest jak wiadomo ( sporo dzisiaj było błota).
Potem zjazd. Kiedyś ten zjazd to było dla mnie coś nie do zjechania.
Dzisiaj mocno błotnisty zjeżdżałam dość spokojnie, pwenie i uśmiechałam się do siebie myśląc:
No popatrz.. zjeżdżasz go w takim błocie. Jest dobrze…
Brak pokory. Kiedy to pomyślałam , zaczął się jakis mega śliski kawałek i koło dostało poślizgu i Iza została sprowadzona na ziemię. W przenośni i dosłownie.
Dzisiaj zjeżdżanie nie było łatwe. Mokre liście i tony błota pod spodem. To było ryzyko.
Ale zjeżdżałam. I biorąc pod uwagę fakt, że jechałam na Magnusie to moje odczucia są takie, że nie było źle.
Podjeżdżanie .. gorzej. Powoli i z trudem. Walcząc z błotem.
W pewnym momencie pomyliłam drogę.
Zjechałam nie tam gdzie trzeba. Przede mną dwóch panów i małe dziecko. Widzę jak jeden z panów, wrzuca butelkę po wódce do kałuży.
No cóż.. typowo polski sposób na spędzanie czasu wolnego. Środek lasu, godz. 11.30 i picie wódki. W polu na uboczu zaparkowane auto, obok biega małe dziecko.
Żona pewnie w domu gotuje obiad…
Taka dygresja, bo mnie to dość poruszyło. Ta butelka wódki i to dziecko.
Dojechałam do Kruka, tam w dół po liściach ( tańcząc na rowerze) do pomnika.
To kolejne wyjątkowe miejsce w naszych okolicach.
(W czasie II Wojny Światowej w lesie Kruk w Skrzyszowie i na Sztorcowej Górze w Pogórskiej Woli Niemcy wymordowali tysiące ludzi. Rozstrzeliwano tam bowiem więźniów z tarnowskiego więzienia. Fakt ten społeczeństwo Gminy upamiętniło, wznosząc na miejscach tych kaźni w latach 1958-1959 pomniki ku czci pomordowanych.)
Potem zapomniałam, że w Kruku „przesiadam się” na szlak czerwony i zjechałam do Skrzyszowa. W porę się „opamiętałam” i z powrotem ( pod górę) do Kruka.
Potem przez las. Ciężko. Liście i błoto, ale fajnie. MTB… żadne tam asfalty.
Fragmenty dla mnie całkiem nowe. To cieszy najbardziej.
Dojazd do asfaltówki , przez most i mocno pod górę. A stamtąd piękne widoki. Górki.
I jeszcze zjazd w dół, a potem szlak już właściwie w całości terenowy aż do Woli Rzędzińskiej.
To niespodzianka. Spodziewałam się asfaltów, a tutaj teren, teren, teren.
W pewnym momencie tak ciężki ( błoto na polu), że ledwie jechałam.
I sarna, która w pewnej chwili przebiegła mi drogę i przystanęła. Chciałam zrobić zdjęcie, ale zanim wszystko poustawiałam w telefonie.. czmychnęła w pola.
Szkoda. Byłoby piękne zdjęcie.
I pola i lasy i mocne kręcenie.
Szlak już nizinny, wiec jak dla mnie nie taki ciekawy, ale zupełna NOWOŚĆ.
Pomyliłam się w dwóch momentach. Na szczęscie miałam przewodnik i on naprowadził mnie na właściwą drogę.
Nie wiedziałam, ze czerwonym w taki fajny , okrężny sposób można dojechać na Marcinkę.
Trzeba będzie spróbować kiedyś pojechać odwrotnie czyli Biała- Klikowa- Krzyż- Lipie- Wola- Pogórska Wola- Skrzyszów- Kruk.
Niby tylko 52 km, a zmęczyły mnie trochę. Kiedy dojechałam do Lipia, odpuściłam jazdę czerwonym do Krzyża, bo poczułam głód dosyć mocny.
Jeszcze myjka na MPECU-u, bo się Magnusowi należało w końcu.
I tak oto dobiegł końca chyba ostatni rowerowy weekend w tym roku.
Co nie znaczy, że odstawiam rower w kąt.
A tak przy okazji ( bo jechałam dzisiaj przez Zawadę).
Czy wiecie , że w Zawadzie odkryto potężne grodzisko, wchodzące przypuszczalnie w skład organizacji plemiennej Wiślan, które powstało w IX wieku, w miejscu wcześniejszego grodziska łużyckiego. Na 9 hektarowym obszarze, otoczonym wałami, w kilkudziesięciu domostwach odnaleziono tysiące fragmentów naczyń, sprzęty i ozdoby. To jeden z największych znanych grodów obronnych wczesnośredniowiecznej Polski
( za przewodnikiem Tarnów i wokół Tarnowa)
Widok na Tarnów z Marcinki© lemuriza1972
Chyża tarnowska ( na Marcince)© lemuriza1972
Zielony pieszy szlak na Marcince© lemuriza1972
Las na Marcince© lemuriza1972
Las na Marcince 2© lemuriza1972
Huby w lesie na Marcince© lemuriza1972
Zostało jeszcze trochę jesiennych barw© lemuriza1972
Pomnik w Lesie Kruk© lemuriza1972
Las Kruk© lemuriza1972
Las Kruk i pomnik w dole© lemuriza1972
Kościół św. Stanisława Biskupa w Skrzyszowie − drewniany późnogotycki kościół zbudowany w Skrzyszowie w 1517 roku.
Świątynia powstała z fundacji Jana Amora Tarnowskiego, hetmana wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego. Budowniczym był cieśla Jan z Czchowa, na co wskazuje zachowana sygnatura na portalu.
Największy drewniany Kościół w Małopolsce. Jeden z największych w Polsce.
Kościół w Skrzyszowie, w oddali© lemuriza1972
Po drodze© lemuriza1972
Robota bobra© lemuriza1972
- DST 52.00km
- Teren 27.00km
- Czas 03:24
- VAVG 15.29km/h
- VMAX 47.00km/h
- HRmax 170 ( 90%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Kalorie 1440kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Teraz to już ciężko będzie cokolwiek znaleźć, ale jadąc od restauracji w górę pod kościół, po wjechaniu na asfalt jedziemy spory kawałek płaskim asfaltem drogą rowerową, po prawej kilka domów a po lewej brzeg porośnięty jakimiś krzakami. Trzeba przebić się przez te haszcze(czyli raptem 2-3 metry, była tam chyba nawet jakaś ścieżka) i jesteśmy na miejscu. Teraz już chyba nic tam nie ma bo zarosło, kilkanaście lat temu to odkopywali i to niezbyt głęboko. Swoją drogą po prawej stronie od asfaltu wg jakiś tam źródeł też coś powinno być, ale tam chyba nie kopali.
Co do klimatów-takie realia i chyba prędko się to nie zmieni ;/ labudu - 22:47 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Co do klimatów-takie realia i chyba prędko się to nie zmieni ;/ labudu - 22:47 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Nefre, i jak jeździmy po górkach to często widać Tatry. Np tak jak dziś :)
- ma ktoś pomysły z kolacją Uszatka o którą pytałem ? :) Lechita - 21:50 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
- ma ktoś pomysły z kolacją Uszatka o którą pytałem ? :) Lechita - 21:50 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Jak fajnie ujrzeć słoneczne fotki - u nas mgła, mgła imgła.....brrr...
Nefre - 21:28 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Co do Melsztyna i Panieńskiej Góry tereny naprawde fajne, a wśród tarnowskich bikerów mało znane. Pewnie się teraz bardziej rozpowszechnią.
ja czekam na maj, bo w maju na Panieńskiej Górze podobno kwitną storczyki. lemuriza1972 - 20:57 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
ja czekam na maj, bo w maju na Panieńskiej Górze podobno kwitną storczyki. lemuriza1972 - 20:57 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Czasem bywam i w Kruku, ale jakoś nie są to moje ulubione tereny ( chociaż nie mogę powiedzieć, ze są niefajne)
Obiad dzisiaj był taki jak wczoraj.
Za to przyjechało całe pudło smakołyków z Włoch, bo kolega dzisiaj "zjechał", a że jechal przez Tarnów to mi podrzucił, więc będzie coś dobrego w najblizszych dniach.
Przywiózł prawdziwe włoskie pesto i sosy jakies takie i przyprawę do spaghetii:)
I jeszcze dwa włoskie wina, a i Tomek przyjechał z Rumunii, więc jest do kolekcji i wino rumuńskie ( bardzo dobre zresztą, chociaż mało znane zapewne w Polsce).
jak zrobię cos dobrego, to na pewno podzielę sie przepisem.
lemuriza1972 - 20:56 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Obiad dzisiaj był taki jak wczoraj.
Za to przyjechało całe pudło smakołyków z Włoch, bo kolega dzisiaj "zjechał", a że jechal przez Tarnów to mi podrzucił, więc będzie coś dobrego w najblizszych dniach.
Przywiózł prawdziwe włoskie pesto i sosy jakies takie i przyprawę do spaghetii:)
I jeszcze dwa włoskie wina, a i Tomek przyjechał z Rumunii, więc jest do kolekcji i wino rumuńskie ( bardzo dobre zresztą, chociaż mało znane zapewne w Polsce).
jak zrobię cos dobrego, to na pewno podzielę sie przepisem.
lemuriza1972 - 20:56 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
No i pojawił się Las Kruk.
- Bikerzy z Tarnowa i okolic , trochę na raty :), zdobywali Melsztyn. Zdobyty !
Teren na prawdę wart poznania !
- Jakiś przepis na obiad po wycieczce :) ?
P.S.- Co jada Miś Uszatek na dobranoc ? Lechita - 20:31 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
- Bikerzy z Tarnowa i okolic , trochę na raty :), zdobywali Melsztyn. Zdobyty !
Teren na prawdę wart poznania !
- Jakiś przepis na obiad po wycieczce :) ?
P.S.- Co jada Miś Uszatek na dobranoc ? Lechita - 20:31 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
A ja wiem o Grodzisku :) A to leżące drzewo to chyba pobędzie tam dłuższy czas, jak ostatni raz jechałem tam z 2 lata temu to już tam leżało.
A do zwyczajów na drodze do Kruku, to wystarczy spytać pierwszego mieszkańca Zawady o tzw "za górę" i mniej więcej takie klimaty tam panują.
Tak z ciekawości co w KTM-ie nie trybi? labudu - 19:28 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
A do zwyczajów na drodze do Kruku, to wystarczy spytać pierwszego mieszkańca Zawady o tzw "za górę" i mniej więcej takie klimaty tam panują.
Tak z ciekawości co w KTM-ie nie trybi? labudu - 19:28 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Zdjęcia zachęcają do jazdy rowerkiem. Miód, cod i malina ;)
JeruTheDamaja - 19:14 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
JeruTheDamaja - 19:14 niedziela, 25 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!