Wtorek, 5 marca 2013
Rower
Na dzisiaj plan był rowerowy i zrobiłam wszystko, żeby go zrealizować.
Planowałam też trochę mniej kilometrów, bo w sumie pierwszy wyjazd w tym roku, ale jakoś tak spontanicznie wyszło.
Dzisiaj z Alkiem.
Ledwie zaczęliśmy jechać, a Alek zaczął zadawać sobie retoryczne pytania:
„ I gdzie ten dawny zapał?”
No tak… niestety ze smutkiem trzeba stwierdzić , że mnie też brakuje dawnego zapału.
Pewnie kilka lat temu taki pierwszy prawie wiosenny wyjazd spowodowałby ekstazę. Dzisiaj jej nie było.
Ale przyjemność z jazdy była. Będzie na pewno jeszcze większa, jak się wyruszy na górki, jak świat się zazieleni i jak się wjedzie w teren.
Kilka razy podkusiło mnie, żeby jak za dawnych lat przycisnąć i wtedy taki błysk myśli się pojawił…
No.. a może zmęczyć się jeszcze bardziej?
Nie będzie tak łatwo przestawić się na tryb wycieczkowy. To wiem. Będą chwile, że będę tęsknić.
Ale wiem też , że dam sobie radę.
W końcu kiedyś musiałam pożegnać się z siatkówką. Nie było to łatwe. Pamiętam swój powrót z ostatniego treningu w Krakowie. Szłam przez miasteczko studenckie i łzy mi ciekły, bo wiedziałam, ze zakończyła się piękna przygoda w moim życiu. Bezpowrotnie i od tego czasu wszystko już będzie tylko i wyłącznie wspomnieniem.
Ale dałam radę, a potem w zastępstwie pojawił się rower.
Taki nadszedł czas.
„Nie wolno Ci się bać, wszystko ma swój czas
Ty jesteś początkiem do każdego celu”
To fragment zamieszczonej przeze mnie piosenki ( swoją drogą bardzo ciekawa wokaliskta, momentami Kaśkę Nosowską przypomina).
Pojechaliśmy dzisiaj do Żabna i z powrotem. Jakieś 45 minut jeszcze przy słońcu, więc bardzo fajnie. Potem już w ciemnościach, więc od jakiegoś 26 km zaczęło mi się robić zimno.
Ale i tak stopień przemarznięcia był.. jakby to powiedzieć…? Pozytywnym zaskoczeniem?
No tak, bo byłam pewna, że zmarznę dużo bardziej.
Przejechalismy 40 km, przyzwoicie jak na pierwszy wyjazd, a do tego mocno wiało, więc trzeba było się nasiłować.
Sprawa najważniejsza – odpowiednia ilość endorfin dostarczona.
I jeszcze jedna sprawa… skoro ostatnio sporo dyskusji i sportach zimowych.
Czym różnimy się od Norwegów?
Fragment artykułu z PS opowiadającego o fenomenie Norwegów jeśli chodzi o narciarstwo biegowe.
„ – Nie znam dzisiaj ani jednego Norwega, który nie ma biegówek – mówi profesor Matti Goksyr z Wydziału Nauk Społecznych uniwersytetu w Oslo.
Mistrzostwa świata w Oslo dwa lata temu. Centrum miasta, jakiś maleńki skwer. Dziewczynka właściwie dziecko, szeroko uśmiechnięta drepcze na nartach. Biegowych oczywiście i opowiada , że kiedyś będzie jak Marit Bjoergen. Albo lepiej, jak Therese Johaugh. To nic niezwykłego, właściwie codzienność. Dziewczynka biegała z całą rodziną.”
- DST 40.00km
- Czas 01:53
- VAVG 21.24km/h
- VMAX 33.00km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 170 ( 90%)
- HRavg 144 ( 76%)
- Kalorie 804kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!