Sobota, 9 marca 2013
Świnica - porażka:(
&feature=youtu.be
Sobota godzina 3.30, dzwoni budzik. Myślę sobie: co tak szybko… ledwie zasnęłam. I przypominam sobie.. jedziemy w Tatry.
Więc wstaję bez ociągania się.
Autostradą jedzie się szybko. Dzięki temu droga w Tatry skraca się nam teraz do jakichś dwóch godzin ( no o ile nie ma korków już poza autostradą).
Godzina 5.30.. Trójka. Świetna audycja, ze świetną muzyką. Kojący głos znanego prezentera. Nagle mówi spokojnie, wolno, przyciągająco:
Jestem ogromnie poruszony tragedią naszych himalaistów.
Jestem pełen podziwu dla ich pasji i odwagi. Zazdroszczę im tego. Bo ja.. narzekam kiedy mam podejść kawałek stokiem z nartami, bo ja narzekam kiedy jest minus 3 .
I tego nie zmienię. I zmienić nie chcę.
Uśmiecham się. Gdybym mogła zadzwonić do Pana prezentera , powiedziałabym:
Nieprawda! Właśnie jadę w Tatry. Jeszcze 4 lata temu siłą trzeba było mnie wyciągać w zimie z domu.
Nie cierpiałam jej.
Aż do chwili kiedy poszłam z Mirkiem i Alkiem na Marcinkę. W zimie. I przez 1,5 godziny brnęliśmy pod górę przez zaspy. Wtedy zrozumiałam – wystarczy się dobrze ubrać. Dobre buty, spodnie , kurtka. Trochę kondycji, wytrzymałości i można chodzić.
Wtedy nie myślałam o długogodzinnych, zimowych wyprwach w Tatry, ale to wtedy zrozumiałam , że to czy polubię zimę, zależy tylko i wyłącznie ode mnie.
A potem się zaczęło.. jakoś tak.. niespodziewanie. Marcinka, Jamna, Brzanka, Babia Góra, Dolina 5 SP, Kozi Wierch, Czerwone Wierchy, Giewont, Kasprowy. Zimą.
Przy słońcu i mrozie, albo mrozie padających śniegu, porywistym wietrze.
7,8 godzin wędrowania. Przeraźliwe zimno na szczytach.
Warto. Naprawdę warto zmienić swoje podejście do zimy.
I jeszcze jedna rzecz za którą Panu Prezenterowi byłam wdzięczna. Powiedział o zmarłych himalaistach, ze zazdrości im pasji i odwagi.
Nie oceniał… jak wielu internautów.. że głupota, że igranie ze śmiercią. Staram się nie czytać takich komentarzy. Jestem pewna, ze w większości piszą je Ci, którzy patrzą na świat z perspektywy kanapy i pasja to dla nich obce słowo.
To tyle na ten temat, bo ja swoje zdanie mam i wielokrotnie o nim pisałam.
A teraz o dzisiaj. Dzisiaj, które okazało się moją porażką. Dlaczego? Nie wiem…
Już w trakcie jazdy autem odezwała się niestety moja choroba lokomocyjna i to z dużą intensywnością. Nie zdołałam zjeść śniadania, wyruszyłam na trasę głodna, bez energii, „wymięta” podróżą. Ale myślałam.. przejdzie.. nie raz przechodziło. Idę, idzie się nadzwyczajnie ciężko. Nie wiem co się dzieje. Myślę: czyżbym była w tak marnej kondycji?
Po niespełna dwóch godzinach dochodzimy do Murowańca. Jem. Mówię do Mirka: Mirek.. ja nie wiem czy dam dzisiaj radę.. pójdę jeszcze kawałek, ale być może zawrócę. Poczekam na Ciebie w schronisku.
Idę. Pod górę. Ciężko. Śnieg słabo związany. Nogi zapadają się, momentami po pachwiny.. ciężko wyciągnąć nogę. Bywa, ze myślę: o rany chyba zostanę już w tej dziurze.
Kiedy w końcu się udaje oswobodzić… i wyciągam nogę.. ona znowu się zapada…
Jeśli tak będzie cały czas, nie ma mowy żeby „zrobić” Świnicę. Nie dam rady. Idę jeszcze kawałek, walczę ze sobą. W końcu się poddaję. Mówię Mirkowi, żeby poszedł a ja wrócę do schroniska.
Rozsądek wygrał z ambicją.
Mirek idzie, ja jeszcze kawałek podążam jego śladem, ale jest coraz gorzej i coraz częściej się zapadam. Kiedy dochodzę do wyciągu, zawracam. No i idę sobie jeszcze przez jakieś 1,5 godziny w kierunku Kuźnic, pod górę, potem wracam.
Nigdy tak długo nie szłam sama w górach. Na pewien sposób jest to przyjemne.
W końcu idę do schroniska i czekam na Mirka. Wysyłam smsa do Krysi, że siedzę w schronisku, piję piwo . Sportowiec – emeryt. Kiedy przychodzi Mirek myślę sobie, ze w życiu nie widziałam go takie zmęczonego.
Mirek opowiada, że jeszcze nigdy nie czuł się tak zmęczony, nawet jak wchodził zimą na Rysy.
Że nogi mu się cały czas zapadały po kolana w sniegu, że musiał odpoczywać ( co jemu się nie zdarza).
Więc wiem, że podjęłam słuszną decyzję, bo mogłabym już z tej Świnicy nie wrócić.
Mirek jest jak dla mnie mocarzem, więc skoro dla niego było tak ciężko, dla mnie mogłoby to być zadanie ponad moje siły.
Ale mimo wszystko, trochę przykro, że trzeba było się poddać….
I przykro, że nie naoglądałam się gór. Moja siostra oglądając kiedyś moje zdjęcia z Tatr, powiedziała: pięknie wyglądasz na tych zdjęciach, widać szczęście w oczach.. taki błysk.
Tak.. bo ja w Tatry idę po szczęście.
I trochę mi go dzisiaj zabrakło.
Ja w drodze 5 godzin ( Mirek rzecz jasna dłużej, chociaż i tak trzeba mu przyznać, że poszło mu szybko jak na takie warunki)
średnie tętno 137
spalone kalorie - 2000
&feature=youtu.be
Sobota godzina 3.30, dzwoni budzik. Myślę sobie: co tak szybko… ledwie zasnęłam. I przypominam sobie.. jedziemy w Tatry.
Więc wstaję bez ociągania się.
Autostradą jedzie się szybko. Dzięki temu droga w Tatry skraca się nam teraz do jakichś dwóch godzin ( no o ile nie ma korków już poza autostradą).
Godzina 5.30.. Trójka. Świetna audycja, ze świetną muzyką. Kojący głos znanego prezentera. Nagle mówi spokojnie, wolno, przyciągająco:
Jestem ogromnie poruszony tragedią naszych himalaistów.
Jestem pełen podziwu dla ich pasji i odwagi. Zazdroszczę im tego. Bo ja.. narzekam kiedy mam podejść kawałek stokiem z nartami, bo ja narzekam kiedy jest minus 3 .
I tego nie zmienię. I zmienić nie chcę.
Uśmiecham się. Gdybym mogła zadzwonić do Pana prezentera , powiedziałabym:
Nieprawda! Właśnie jadę w Tatry. Jeszcze 4 lata temu siłą trzeba było mnie wyciągać w zimie z domu.
Nie cierpiałam jej.
Aż do chwili kiedy poszłam z Mirkiem i Alkiem na Marcinkę. W zimie. I przez 1,5 godziny brnęliśmy pod górę przez zaspy. Wtedy zrozumiałam – wystarczy się dobrze ubrać. Dobre buty, spodnie , kurtka. Trochę kondycji, wytrzymałości i można chodzić.
Wtedy nie myślałam o długogodzinnych, zimowych wyprwach w Tatry, ale to wtedy zrozumiałam , że to czy polubię zimę, zależy tylko i wyłącznie ode mnie.
A potem się zaczęło.. jakoś tak.. niespodziewanie. Marcinka, Jamna, Brzanka, Babia Góra, Dolina 5 SP, Kozi Wierch, Czerwone Wierchy, Giewont, Kasprowy. Zimą.
Przy słońcu i mrozie, albo mrozie padających śniegu, porywistym wietrze.
7,8 godzin wędrowania. Przeraźliwe zimno na szczytach.
Warto. Naprawdę warto zmienić swoje podejście do zimy.
I jeszcze jedna rzecz za którą Panu Prezenterowi byłam wdzięczna. Powiedział o zmarłych himalaistach, ze zazdrości im pasji i odwagi.
Nie oceniał… jak wielu internautów.. że głupota, że igranie ze śmiercią. Staram się nie czytać takich komentarzy. Jestem pewna, ze w większości piszą je Ci, którzy patrzą na świat z perspektywy kanapy i pasja to dla nich obce słowo.
To tyle na ten temat, bo ja swoje zdanie mam i wielokrotnie o nim pisałam.
A teraz o dzisiaj. Dzisiaj, które okazało się moją porażką. Dlaczego? Nie wiem…
Już w trakcie jazdy autem odezwała się niestety moja choroba lokomocyjna i to z dużą intensywnością. Nie zdołałam zjeść śniadania, wyruszyłam na trasę głodna, bez energii, „wymięta” podróżą. Ale myślałam.. przejdzie.. nie raz przechodziło. Idę, idzie się nadzwyczajnie ciężko. Nie wiem co się dzieje. Myślę: czyżbym była w tak marnej kondycji?
Po niespełna dwóch godzinach dochodzimy do Murowańca. Jem. Mówię do Mirka: Mirek.. ja nie wiem czy dam dzisiaj radę.. pójdę jeszcze kawałek, ale być może zawrócę. Poczekam na Ciebie w schronisku.
Idę. Pod górę. Ciężko. Śnieg słabo związany. Nogi zapadają się, momentami po pachwiny.. ciężko wyciągnąć nogę. Bywa, ze myślę: o rany chyba zostanę już w tej dziurze.
Kiedy w końcu się udaje oswobodzić… i wyciągam nogę.. ona znowu się zapada…
Jeśli tak będzie cały czas, nie ma mowy żeby „zrobić” Świnicę. Nie dam rady. Idę jeszcze kawałek, walczę ze sobą. W końcu się poddaję. Mówię Mirkowi, żeby poszedł a ja wrócę do schroniska.
Rozsądek wygrał z ambicją.
Mirek idzie, ja jeszcze kawałek podążam jego śladem, ale jest coraz gorzej i coraz częściej się zapadam. Kiedy dochodzę do wyciągu, zawracam. No i idę sobie jeszcze przez jakieś 1,5 godziny w kierunku Kuźnic, pod górę, potem wracam.
Nigdy tak długo nie szłam sama w górach. Na pewien sposób jest to przyjemne.
W końcu idę do schroniska i czekam na Mirka. Wysyłam smsa do Krysi, że siedzę w schronisku, piję piwo . Sportowiec – emeryt. Kiedy przychodzi Mirek myślę sobie, ze w życiu nie widziałam go takie zmęczonego.
Mirek opowiada, że jeszcze nigdy nie czuł się tak zmęczony, nawet jak wchodził zimą na Rysy.
Że nogi mu się cały czas zapadały po kolana w sniegu, że musiał odpoczywać ( co jemu się nie zdarza).
Więc wiem, że podjęłam słuszną decyzję, bo mogłabym już z tej Świnicy nie wrócić.
Mirek jest jak dla mnie mocarzem, więc skoro dla niego było tak ciężko, dla mnie mogłoby to być zadanie ponad moje siły.
Ale mimo wszystko, trochę przykro, że trzeba było się poddać….
I przykro, że nie naoglądałam się gór. Moja siostra oglądając kiedyś moje zdjęcia z Tatr, powiedziała: pięknie wyglądasz na tych zdjęciach, widać szczęście w oczach.. taki błysk.
Tak.. bo ja w Tatry idę po szczęście.
I trochę mi go dzisiaj zabrakło.
Ja w drodze 5 godzin ( Mirek rzecz jasna dłużej, chociaż i tak trzeba mu przyznać, że poszło mu szybko jak na takie warunki)
średnie tętno 137
spalone kalorie - 2000
&feature=youtu.be
Służbowy kask Mirka© lemuriza1972
Piękny....© lemuriza1972
Na chwilę wyszło słońce© lemuriza1972
Góry w chmurach© lemuriza1972
Tęsknie spoglądałam w tamtym kierunku© lemuriza1972
Gdzieś tam poszedł Mirek© lemuriza1972
Betlejemka© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Czy mogłabyś zdradzić w jakich butach chodzisz zimą w Tatrach? Wybieram się na kurs turystyki zimowej i ciągle się waham czy wziąć skorupy-ciężkie czy jakieś inne butki-ryzyko przemoknięcia:)
Monika - 19:18 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Tak, ja po mojej niefortunnej przygodzie na Orlej Perci 1,5 roku temu też zweryfikowałam trochę swoje myślenie.
Stąd taka a nie inna decyzja wczoraj.
Cytat Simone Moro towarzyszy mi od lat.
I myślę podobnie.
pozdrawiam Lemuriza1972 - 18:03 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Stąd taka a nie inna decyzja wczoraj.
Cytat Simone Moro towarzyszy mi od lat.
I myślę podobnie.
pozdrawiam Lemuriza1972 - 18:03 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Zgadzam się że decyzja o wyjeździe w taka pogodę to niezbyt dobry pomysł, ale w pełni to rozumiem, sam kilkukrotnie pomimo fatalnych warunków nie potrafiłem odwołać wcześniej zaplanowanych wyjazdów, w efekcie jaki jest widok z kilku tatrzańskich szczytów wiem tylko ze zdjęć, bo zdobywałem je w zerowej widoczności. Ale po ostatniej wyprawie w sierpniu (Kozi Wierch w oblodzeniu, śniegu i oczywiście bez żadnych widoków) postanowiłem że to już ostatni raz !! Teraz sprawdzam prognozy i czekam na słoneczny marcowy weekend.
Pozdrawiam i życzę jak najwięcej wypraw pełnych momentów zapierających dech w piersiach.
PS
Świetny cytat w pełni się zgadzam czytelnik - 17:42 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Pozdrawiam i życzę jak najwięcej wypraw pełnych momentów zapierających dech w piersiach.
PS
Świetny cytat w pełni się zgadzam czytelnik - 17:42 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Fatalna decyzja, żeby jechać w Tatry !
Kto to wymyślił ? Jedynka z pomysł !
GOPR - 11:52 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Kto to wymyślił ? Jedynka z pomysł !
GOPR - 11:52 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Boginią chyba:)
Tak.. warunki ciężkie w górach. Nawet w tej chwili mówią o tym w radiu. Lemuriza1972 - 11:06 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Tak.. warunki ciężkie w górach. Nawet w tej chwili mówią o tym w radiu. Lemuriza1972 - 11:06 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Biały kask, spodnie jeans i jesteś Bogiem na budowie :P
Na zdjęciach widoki piękne, warunki na śniegu już nie są takie kolorowe. labudu - 10:56 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Na zdjęciach widoki piękne, warunki na śniegu już nie są takie kolorowe. labudu - 10:56 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Oczywiście dobra decyzja.
Zachowałaś wiele szans na wiele szczytów.
Czego Ci życzę, serio. anon - 06:56 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Zachowałaś wiele szans na wiele szczytów.
Czego Ci życzę, serio. anon - 06:56 niedziela, 10 marca 2013 | linkuj
Czasem "strategiczny odwrót" jest wskazany nawet dla takiej twardzielki jak Ty ;)
Aby następnym razem wejść na szczyt :)) MICHAŁ - 22:50 sobota, 9 marca 2013 | linkuj
Aby następnym razem wejść na szczyt :)) MICHAŁ - 22:50 sobota, 9 marca 2013 | linkuj
Została bym na Świnicy...
Najpierw musiałabyś wejśc, prawda.
Najwyżej TOPR-owcy by Cie wyciagałi z jakiejs zaspy.
Ale jaka jazda na toboganie! anon - 21:57 sobota, 9 marca 2013 | linkuj
Najpierw musiałabyś wejśc, prawda.
Najwyżej TOPR-owcy by Cie wyciagałi z jakiejs zaspy.
Ale jaka jazda na toboganie! anon - 21:57 sobota, 9 marca 2013 | linkuj
Witam
Podziwiam
zobacz Himalaje
Mount Everest ICE FALL
http://www.youtube.com/watch?v=moBJMGNSql4 Gość - 21:28 sobota, 9 marca 2013 | linkuj
Podziwiam
zobacz Himalaje
Mount Everest ICE FALL
http://www.youtube.com/watch?v=moBJMGNSql4 Gość - 21:28 sobota, 9 marca 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!