Piątek, 14 czerwca 2013
Przez knieje:)
Miałam ochotę wybrać się z Kolosem i Resztą do Czarnej, ale godzina , którą zaproponowali na Forum Rowerum dla mnie była nie do przyjęcia. Prace kończę o 15.30, zanim dojadę do domu, zjem.. dojazd do Lipia... Nie było szans.
Ale widocznie tak miało być, bo ze swoich różnych wojaży powrócił Mirek i oto spotkaliśmy się dzisiaj w stałym , starym gronie ( Mirek, Alek i ja).
Mirek powiedział: ale was dawno nie widziałem, zapomniałem jak wyglądacie.
Odpowiedziałam, że jak zawsze ładnie:).. no chociaż u mnie to akurat ostatnio nie do końca tak było. No, ale mija.. na szczęście, choróbsko idzie sobie w siną dal. Cieszę się bardzo, bo zapowiadało się, że zagości u mnie na dłużej.
Jak jest jazda z Mirkiem to jedno jest pewne – nie będzie nudno.
No i nie było. Najpierw Mirek stwierdził, że trzeba obejrzeć przejścia dla zwierzaków nad autostradą.
Przejścia zmieniają powoli swój wygląd , bo jakieś krzaczki na nich są już posadzone.
Mirek powiedział: widzisz nie kłamałem jak Ci mówiłem, że będą tu drzewa.. no może nie są to drzewa, ale..
No drzewa to nie są. Z pewnością.
A potem to już była PRZYGODA.
Przedzieraliśmy się przez chaszcze, krzaki, knieje dzikie, przeprawialiśmy się przez strumyki, bagna, błota, po łydki czasem byłam w wodzie, no bo wyjścia nie było.
Bagniście, błotniście i przygodowo było. Ot co.
Mirek powiedział: jak w Kambodży. Oglądaliście „Pluton”? no.. to jest jak w „Plutonie” tylko oni ze sobą rowerów nie mieli.
Jako dowód krótki filmik. Krótki, bo komary gryzły , no i trzeba było próbować szybko się poruszać, a to nie łatwe jak się niesie rower, pod stopami woda, błoto i trzeba przedzierać się przez krzaki.
No, ale tak to właśnie jest z Mirkiem.
Przeczytałam ostatnio w książce , którą aktualnie czytam („ Niezwykła wędrówka Harolda Fry”) takie zdanie: czasem robi się w życiu rzeczy, których logicznie nie da się wytłumaczyć.
No właśnie.
&feature=youtu.be
Przeczytałam dzisiaj w Gazecie Krakowskiej wywiad z Adamem Bieleckim, zdobywcą Broad Peak.
Bardzo spodobał mi się ten wywiad.
Denerwowałam się nieco obserwując całą tę narodową dyskusję wokół tej wyprawy. Nie rozumiem jak można zabierać głos w sprawie – oceniać kto postąpił dobrze, kto źle, skoro samemu się to mówi z pozycji kanapy, a o górach wysokich wie się tyle, co z książek i tv.
Nie odważyłabym się. Trochę czytałam o wyprawach, ale moja wiedza jest minimalna. Wiem jednak, ze warunki tam są tak ekstremalne, że mózg pozbawiony odpowiedniej ilości tlenu może „reagować” różnie, wiem, że nikt z nas nie wie jak zachowałby się w ekstremalnej sytuacji, dopóki w niej się nie znajdzie.
Pełen emocji i bardzo mądry jest ten wywiad.
" A to, że w komentarzach ludzie czasem myli Broad Peak z Turbaczem, nie irytowało pana?
Po powrocie do kraju zbudowałem w sobie bardzo dużą wyrozumiałość dla komentarzy ludzi. Z prostej przyczyny. Jadąc zimą na swój pierwszy 8 tysięcznik, nie miałem zielonego pojęcia, w jakie warunki się pakuję. Liczby typu minus 60 stopni są kompletnie abstrakcyjne, bo nie mamy punktu odniesienia. A skoro ja będąc himalaistą z 15 letnim doświadczeniem wspinaczkoweym nie mogłem sobie tego uzmysłowić, to jak jak mam wymagać od laika, żeby sobie to wyobraził? Nie jest w stanie. Nikt nie jest. Kto tego nie przetrwał, nie zrozumie w jakiej kondycji psychofizycznej my się tam znajdujemy, jaką mamy zdolność oceny i przetrwania.
Co człowiek tam czuje?
Bardzo trudno to opisać, bo ten stan umysłowy wymyka się słowom.Trzeba mieć świadomość, że my wychodząc do ataku szczytowego, jesteśmy już po trwającej miesiąc, półtora wyprawie, za sobą mamy dwa dni wspinania się do ostatniego obozu czyli dziennie około 8 godzin intensywnego wysiłku. W momencie kiedy wychodzimy do ataku szczytowego jesteśmy poza krawędzią tego co zwykły człowiek nazywa zmęczeniem, odwodnieniem. Nie można mówić o dobrym samopoczuciu bo zwykle nie działa układ trawienny, boli głowa. Jest problem z oddychaniem, wykonaniem najprostszych czynności. Nie ma fizycznej możliwości założenia dodatkowego polara, rękawiczek, czapki.
Człowiek jest w stanie myśleć racjonalnie?
Raczej jest upośledzony intelektualnie. Tlenu jest za mało, bardzo dużo zużywają go mięśnie, więc ten osąd człowieka zmęczonego,walczącego o życie, na pewno różni się od osądu wydawanego kiedy siedzisz w cieple. Gdyby porozmawiać o Broad Peak w zamrażarce przemysłowej i jeszcze stamtąd wypuścić połowę powietrza, to wtedy część rozmów z dziennikarzami inaczej by wyglądała.
A tym którzy mówią, ze himalaizm to wyprawy po śmierć, co Pan odpowiada?
Nie ma obowiązku akceptowania mojej pasji, zresztą z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy ostro się wspinałem i wszyscy mieli to mówiąc kolokwialnie – gdzieś. To było piękne. A teraz przerabiam jakąś dziwną sytuację, gdzie ludzie zawłaszczają sobie prawo do mojej osoby, komentowania mojego życia. O ile w wypadku celebrytów, polityków to zrozumiałe, bo pchają się na afisz, o tyle ja nie szukam rozgłosu. Chcę się tylko wspinać, kocham ten sport pod każdą postacią i nie mam potrzeby opowiadania o nim, szukania poklasku. To moja bardzo intymna sprawa. O to jest dobre określenie – moja relacja z górami , jest intymna"
A ja może za dwa tygodnie znowu będę w Tatrach…
Miejmy nadzieję, że pogoda pozwoli.
Ale widocznie tak miało być, bo ze swoich różnych wojaży powrócił Mirek i oto spotkaliśmy się dzisiaj w stałym , starym gronie ( Mirek, Alek i ja).
Mirek powiedział: ale was dawno nie widziałem, zapomniałem jak wyglądacie.
Odpowiedziałam, że jak zawsze ładnie:).. no chociaż u mnie to akurat ostatnio nie do końca tak było. No, ale mija.. na szczęście, choróbsko idzie sobie w siną dal. Cieszę się bardzo, bo zapowiadało się, że zagości u mnie na dłużej.
Jak jest jazda z Mirkiem to jedno jest pewne – nie będzie nudno.
No i nie było. Najpierw Mirek stwierdził, że trzeba obejrzeć przejścia dla zwierzaków nad autostradą.
Przejścia zmieniają powoli swój wygląd , bo jakieś krzaczki na nich są już posadzone.
Mirek powiedział: widzisz nie kłamałem jak Ci mówiłem, że będą tu drzewa.. no może nie są to drzewa, ale..
No drzewa to nie są. Z pewnością.
A potem to już była PRZYGODA.
Przedzieraliśmy się przez chaszcze, krzaki, knieje dzikie, przeprawialiśmy się przez strumyki, bagna, błota, po łydki czasem byłam w wodzie, no bo wyjścia nie było.
Bagniście, błotniście i przygodowo było. Ot co.
Mirek powiedział: jak w Kambodży. Oglądaliście „Pluton”? no.. to jest jak w „Plutonie” tylko oni ze sobą rowerów nie mieli.
Jako dowód krótki filmik. Krótki, bo komary gryzły , no i trzeba było próbować szybko się poruszać, a to nie łatwe jak się niesie rower, pod stopami woda, błoto i trzeba przedzierać się przez krzaki.
No, ale tak to właśnie jest z Mirkiem.
Przeczytałam ostatnio w książce , którą aktualnie czytam („ Niezwykła wędrówka Harolda Fry”) takie zdanie: czasem robi się w życiu rzeczy, których logicznie nie da się wytłumaczyć.
No właśnie.
&feature=youtu.be
Przeczytałam dzisiaj w Gazecie Krakowskiej wywiad z Adamem Bieleckim, zdobywcą Broad Peak.
Bardzo spodobał mi się ten wywiad.
Denerwowałam się nieco obserwując całą tę narodową dyskusję wokół tej wyprawy. Nie rozumiem jak można zabierać głos w sprawie – oceniać kto postąpił dobrze, kto źle, skoro samemu się to mówi z pozycji kanapy, a o górach wysokich wie się tyle, co z książek i tv.
Nie odważyłabym się. Trochę czytałam o wyprawach, ale moja wiedza jest minimalna. Wiem jednak, ze warunki tam są tak ekstremalne, że mózg pozbawiony odpowiedniej ilości tlenu może „reagować” różnie, wiem, że nikt z nas nie wie jak zachowałby się w ekstremalnej sytuacji, dopóki w niej się nie znajdzie.
Pełen emocji i bardzo mądry jest ten wywiad.
" A to, że w komentarzach ludzie czasem myli Broad Peak z Turbaczem, nie irytowało pana?
Po powrocie do kraju zbudowałem w sobie bardzo dużą wyrozumiałość dla komentarzy ludzi. Z prostej przyczyny. Jadąc zimą na swój pierwszy 8 tysięcznik, nie miałem zielonego pojęcia, w jakie warunki się pakuję. Liczby typu minus 60 stopni są kompletnie abstrakcyjne, bo nie mamy punktu odniesienia. A skoro ja będąc himalaistą z 15 letnim doświadczeniem wspinaczkoweym nie mogłem sobie tego uzmysłowić, to jak jak mam wymagać od laika, żeby sobie to wyobraził? Nie jest w stanie. Nikt nie jest. Kto tego nie przetrwał, nie zrozumie w jakiej kondycji psychofizycznej my się tam znajdujemy, jaką mamy zdolność oceny i przetrwania.
Co człowiek tam czuje?
Bardzo trudno to opisać, bo ten stan umysłowy wymyka się słowom.Trzeba mieć świadomość, że my wychodząc do ataku szczytowego, jesteśmy już po trwającej miesiąc, półtora wyprawie, za sobą mamy dwa dni wspinania się do ostatniego obozu czyli dziennie około 8 godzin intensywnego wysiłku. W momencie kiedy wychodzimy do ataku szczytowego jesteśmy poza krawędzią tego co zwykły człowiek nazywa zmęczeniem, odwodnieniem. Nie można mówić o dobrym samopoczuciu bo zwykle nie działa układ trawienny, boli głowa. Jest problem z oddychaniem, wykonaniem najprostszych czynności. Nie ma fizycznej możliwości założenia dodatkowego polara, rękawiczek, czapki.
Człowiek jest w stanie myśleć racjonalnie?
Raczej jest upośledzony intelektualnie. Tlenu jest za mało, bardzo dużo zużywają go mięśnie, więc ten osąd człowieka zmęczonego,walczącego o życie, na pewno różni się od osądu wydawanego kiedy siedzisz w cieple. Gdyby porozmawiać o Broad Peak w zamrażarce przemysłowej i jeszcze stamtąd wypuścić połowę powietrza, to wtedy część rozmów z dziennikarzami inaczej by wyglądała.
A tym którzy mówią, ze himalaizm to wyprawy po śmierć, co Pan odpowiada?
Nie ma obowiązku akceptowania mojej pasji, zresztą z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy ostro się wspinałem i wszyscy mieli to mówiąc kolokwialnie – gdzieś. To było piękne. A teraz przerabiam jakąś dziwną sytuację, gdzie ludzie zawłaszczają sobie prawo do mojej osoby, komentowania mojego życia. O ile w wypadku celebrytów, polityków to zrozumiałe, bo pchają się na afisz, o tyle ja nie szukam rozgłosu. Chcę się tylko wspinać, kocham ten sport pod każdą postacią i nie mam potrzeby opowiadania o nim, szukania poklasku. To moja bardzo intymna sprawa. O to jest dobre określenie – moja relacja z górami , jest intymna"
A ja może za dwa tygodnie znowu będę w Tatrach…
Miejmy nadzieję, że pogoda pozwoli.
- DST 34.00km
- Teren 18.00km
- Czas 01:52
- VAVG 18.21km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 150 ( 79%)
- HRavg 129 ( 68%)
- Kalorie 790kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!