Wtorek, 25 czerwca 2013
Mini wtorek mtb
Opis linka
Na początek jeszcze filmik z sobotniej nocy ( była gorączka sobotniej nocy, co?). Zwłaszcza gorączkowo poszukiwano drewna na ognisko, które gdzieś zaginęło.. na szczęście szczęśliwym splotem okoliczności , powracając z biesiady u sąsiada, napatoczył się nam jeszcze jeden sponsor. Tajemniczy Pan z drewnem.
Kto jest z Tarnowa i okolic to wie, że pewną już świecką tradycją stał się tzw Wtorek MTB, gdzie Kolos mianowany przeze mnie na Prezesa Towarzystwa Miłośników Brzanki, co tydzień organizuje wypady rowerowe , głównie w kierunku Brzanki.
Jako, że we wtorki zwykle trzeba pracować, no to sobie postanowiliśmy zrobić mini wtorek MTB i dzisiaj odbyła się jego druga edycja.
Zbiórka pod „Biedronką” na Czerwonej. Przyjeżdża Krysia, potem Marcin i Labudu. Miał ktoś jeszcze być, ale podobno ktoś tam po górach nie lubi jeździć… Cóż niech żałuje, bo jeżdżenie na rowerze nie po górach, to niemalże tak jakby się na rowerze nie jeździło. Ot co.
Marcin przyjeżdża na bardzo wypucowanym rowerze. Krysia mówi, że takie rowery to tylko w sklepie stoją. Zastanawiamy się gdzie jechać. Krysia mówi: może od Buczyny zaczniemy. Ma przy tym dość , że tak powiem figlarny uśmiech i patrzy w stronę roweru Marcina i już wiem o co chodzi, więc mówię: tak, tak przez Buczynę…
Tam nigdy nie jest sucho przecież:), więc po czystym rowerze Marcina zostanie tylko wspomnień czar...
Na wale w Kępie spotykam Agnieszkę, która zaczęła aktywnie naukę biegania na nartorolkach. Dobrze, może wreszcie kupi biegówki i dzięki temu polubi zimę. Wiosła na które chodzi, też fajne, ale jednak sport na powietrzu to zupełnie co innego.
W Buczynie jak to w Buczynie .. mokro.. Rower Marcina już nie jest taki czysty, a przestaje być czysty na niebieskim naddunajcowym, gdzie kałuże są hm… oględnie mówiąc robiące wrażenie.
Uśmiecham się do Krysi.
Zołzy z nas, co? No ale niech chłopak wie, że do czego służy rower mtb.
Mam nadzieję, ze nie przestanie nas lubić.
A potem szuterek ( podjazd od stodoły z napisem PITSTOP), jak zwykle trzeba trochę powalczyć. Ktoś nawiózł świeżego szutru. Tym razem nie ma atakujących kundli.
A potem jedziemy sobie do góry , do szczytu Lubinki. Tam lekki spór, bo ja chcę jechać wąwozem za przystankiem, a Krysia asfaltem . W końcu decydujemy się rozdzielić na tę chwilę, bo i tak się spotkamy na podjeździe. Jedzie ze mną Marcin i myślę, że nie żałuje, ze pojechał. To jest fajny, nawet bardzo fajny zjazd i nie był dzisiaj aż taki błotnisty, chociaż było mokro. Dodatkowo mam wrażenie, ze ktoś zrobił w nim porządek, bo jakby mnie patoli itp. Fajnie się zjeżdża. Marcinowi się podobało.
Potem jest już podjazd na Wał, długi i stromy. Ponoć Buria czasem tam szosonów zabiera na treningi. No to ja dziękuję na szosie to podjechać. No ale z pewnością są tacy co dają radę.
Nad Wałem i okolicami kłębią się czarne chmury. Jedziemy w kierunku szczytu. Tam skręcamy na czarny szlak rowerowy, zwiedzamy kamieniołom i jedziemy w lewo, w kierunku jakichś Przegorzałek. Nigdy tamtędy nie jechałam. Dobrze, ze Krysia to nam pokazała, bo będzie alternatywa podjazdu na Wał.
Potem zjeżdżamy do Łowczówka, Łowczowa i niebieskim nad Białą do domu. Jak na dzień pracujący, to trasa dość konkretna. Sporo podjeżdżania. Dzisiaj nie podjeżdżało mi się tak fajnie, jak w niedzielę, ale kładę to na karb męczącego, dość nerwowego dnia w pracy.
Ale i tak czuję, że jest progres i to mnie cieszy.
Pod drodze spotykamy jeszcze dwóch kolegów. Ja ich nie znam, ale Labudu i Marcin tak.
A Labudu, który rano był na Wtorku MTB z Kolosem, a potem z nami, jak już zacznie kiedyś jeździć giga, bo wciąż jak widać mało mu i mało, to mam nadzieję, ze nie zapomni, że zawdzięcza to również starszym koleżankom.
PRZYPOMINAM O NIEDZIELNYM RAJDZIE SOKOŁÓW. ZBIÓRKA NA RYNKU O 10, W NIEDZIELĘ!
Na początek jeszcze filmik z sobotniej nocy ( była gorączka sobotniej nocy, co?). Zwłaszcza gorączkowo poszukiwano drewna na ognisko, które gdzieś zaginęło.. na szczęście szczęśliwym splotem okoliczności , powracając z biesiady u sąsiada, napatoczył się nam jeszcze jeden sponsor. Tajemniczy Pan z drewnem.
Kto jest z Tarnowa i okolic to wie, że pewną już świecką tradycją stał się tzw Wtorek MTB, gdzie Kolos mianowany przeze mnie na Prezesa Towarzystwa Miłośników Brzanki, co tydzień organizuje wypady rowerowe , głównie w kierunku Brzanki.
Jako, że we wtorki zwykle trzeba pracować, no to sobie postanowiliśmy zrobić mini wtorek MTB i dzisiaj odbyła się jego druga edycja.
Zbiórka pod „Biedronką” na Czerwonej. Przyjeżdża Krysia, potem Marcin i Labudu. Miał ktoś jeszcze być, ale podobno ktoś tam po górach nie lubi jeździć… Cóż niech żałuje, bo jeżdżenie na rowerze nie po górach, to niemalże tak jakby się na rowerze nie jeździło. Ot co.
Marcin przyjeżdża na bardzo wypucowanym rowerze. Krysia mówi, że takie rowery to tylko w sklepie stoją. Zastanawiamy się gdzie jechać. Krysia mówi: może od Buczyny zaczniemy. Ma przy tym dość , że tak powiem figlarny uśmiech i patrzy w stronę roweru Marcina i już wiem o co chodzi, więc mówię: tak, tak przez Buczynę…
Tam nigdy nie jest sucho przecież:), więc po czystym rowerze Marcina zostanie tylko wspomnień czar...
Na wale w Kępie spotykam Agnieszkę, która zaczęła aktywnie naukę biegania na nartorolkach. Dobrze, może wreszcie kupi biegówki i dzięki temu polubi zimę. Wiosła na które chodzi, też fajne, ale jednak sport na powietrzu to zupełnie co innego.
W Buczynie jak to w Buczynie .. mokro.. Rower Marcina już nie jest taki czysty, a przestaje być czysty na niebieskim naddunajcowym, gdzie kałuże są hm… oględnie mówiąc robiące wrażenie.
Uśmiecham się do Krysi.
Zołzy z nas, co? No ale niech chłopak wie, że do czego służy rower mtb.
Mam nadzieję, ze nie przestanie nas lubić.
A potem szuterek ( podjazd od stodoły z napisem PITSTOP), jak zwykle trzeba trochę powalczyć. Ktoś nawiózł świeżego szutru. Tym razem nie ma atakujących kundli.
A potem jedziemy sobie do góry , do szczytu Lubinki. Tam lekki spór, bo ja chcę jechać wąwozem za przystankiem, a Krysia asfaltem . W końcu decydujemy się rozdzielić na tę chwilę, bo i tak się spotkamy na podjeździe. Jedzie ze mną Marcin i myślę, że nie żałuje, ze pojechał. To jest fajny, nawet bardzo fajny zjazd i nie był dzisiaj aż taki błotnisty, chociaż było mokro. Dodatkowo mam wrażenie, ze ktoś zrobił w nim porządek, bo jakby mnie patoli itp. Fajnie się zjeżdża. Marcinowi się podobało.
Potem jest już podjazd na Wał, długi i stromy. Ponoć Buria czasem tam szosonów zabiera na treningi. No to ja dziękuję na szosie to podjechać. No ale z pewnością są tacy co dają radę.
Nad Wałem i okolicami kłębią się czarne chmury. Jedziemy w kierunku szczytu. Tam skręcamy na czarny szlak rowerowy, zwiedzamy kamieniołom i jedziemy w lewo, w kierunku jakichś Przegorzałek. Nigdy tamtędy nie jechałam. Dobrze, ze Krysia to nam pokazała, bo będzie alternatywa podjazdu na Wał.
Potem zjeżdżamy do Łowczówka, Łowczowa i niebieskim nad Białą do domu. Jak na dzień pracujący, to trasa dość konkretna. Sporo podjeżdżania. Dzisiaj nie podjeżdżało mi się tak fajnie, jak w niedzielę, ale kładę to na karb męczącego, dość nerwowego dnia w pracy.
Ale i tak czuję, że jest progres i to mnie cieszy.
Pod drodze spotykamy jeszcze dwóch kolegów. Ja ich nie znam, ale Labudu i Marcin tak.
A Labudu, który rano był na Wtorku MTB z Kolosem, a potem z nami, jak już zacznie kiedyś jeździć giga, bo wciąż jak widać mało mu i mało, to mam nadzieję, ze nie zapomni, że zawdzięcza to również starszym koleżankom.
PRZYPOMINAM O NIEDZIELNYM RAJDZIE SOKOŁÓW. ZBIÓRKA NA RYNKU O 10, W NIEDZIELĘ!
Pani Krystyna i chłopaki w tle© lemuriza1972
Krysia i Marcin© lemuriza1972
Wielka Trójca na podjeździe na Wał© lemuriza1972
Było pochmurno© lemuriza1972
Widoczek z czarnego szlaku rowerowego© lemuriza1972
Labudu i Marcin© lemuriza1972
- DST 57.00km
- Teren 10.00km
- Czas 03:00
- VAVG 19.00km/h
- VMAX 61.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 136 ( 72%)
- Kalorie 1200kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ten sąsiad na Kokoczu to dosyć daleko jednak mieszkał.
Wredne jesteście-Marcin pewnie do teraz rower pucuje :P
Nie ma obaw, nie zapomnę o starszych koleżankach :P Ale do giga to jeszcze tak daleko jak na Marsa labudu - 22:41 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj
Wredne jesteście-Marcin pewnie do teraz rower pucuje :P
Nie ma obaw, nie zapomnę o starszych koleżankach :P Ale do giga to jeszcze tak daleko jak na Marsa labudu - 22:41 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!