Sobota, 29 czerwca 2013
Kokocz i okolice
A to Polska właśnie:)
Nadszedł upragniony i wyczekiwany weekend. Budzę się rano.. pochmurno, po chwili nawet zaczyna padać deszcz. Nic to.. pewnie przestanie i przynajmniej na chwilę trzeba wyjechać.
Ale leżę jeszcze w łóżku i kończę oglądać film W. Allena „ O północy w Paryżu” ( świetny, polecam). Dzwoni Tomek, który wrócił z Rumunii i pyta czy gdzieś jadę. No jasne, gdzieś pojadę.
Początkowo myślę o jakieś płaskiej , niedługiej trasie. Potem wymyślam Kokocz. Myślę sobie: kilometrów w sam raz, wiele podjazdów nie ma.
No więc miało być w miarę krótko, w miarę płasko… a wyszło jak zwykle:).
Czyli : prawie 90 km i całkiem sporo podjeżdżania.
Ruszamy w kierunku Marcinki, ale tuż przed basenem skręt na szutrówkę w kierunku Skrzyszowa. W Skrzyszowie za kościołem wjeżdżamy na żółty szlak rowerowy. No i jedziemy. Tempo spacerowe, dużo rozmawiamy, bo przecież dawno się nie widzieliśmy. I zaczyna padać deszcz, a właściwie lać. Na szczęście w pobliżu jest przystanek więc przeczekujemy. Kiedy deszcz jest mniejszy, ruszamy. Ale jest dość zimno, mało przyjemnie. Za Zalasową zaczynają się coraz ładniejsze widoki. Jedziemy jakoś tak bez większych chęci i mocy. Myślę sobie: ale mi się nie chce…
Ale już po zjeździe z Kokocza, wchodzę w jakiś lepszy rytm i jedzie się zdecydowanie lepiej.
Podjazd na Kokocz od Zalasowej nie jest trudny, ale zjeżdżamy w dół w kierunku Ryglic i tam jest stromo. Jechaliśmy kiedyś tamtędy. Tomek mówi: trzeba będzie się z nim kiedyś zmierzyć.
No , trzeba będzie.
Wyjeżdzamy .. gdzieś… Bóg jeden wie gdzie. W sklepie pytam panią, którędy dojedziemy do Ryglic. Pani mówi, że jak pojedziemy w lewo to dojedziemy ale trochę nadłożymy drogi, a jak pojedziemy w prawo to mamy jechać aż do takiego składu drewna i tam skręcić pod górę i dojedziemy do Kowalowej.
Tomek mówi: Pani się teraz cieszy, bo pewnie wypuściła nas na jakiś mega podjazd.
Jedziemy…. Prawie nie zauważamy składu z drewnem, przejeżdżamy, odwracam się i mówię do Tomka, że trzeba wrócić. Za składem z drewnem pokazuje się ścianka do góry… ha… młyneczek i mozolnie do przodu.
Nawet nie było tak źle, jak wyglądało z dołu.
Pustkowia i pięknie widoki, do tego ścieżki kompletnie nieznane. To lubię.
Mijamy Kowalową, Joniny, dojeżdżamy do Ryglic, stamtąd do Zalasowej żółtym szlakiem rowerowym. Z Zalasowej zjeżdżamy do Ryglic słynną ulicą Partyzantów ( tarnowscy bikerzy wiedzą o czym mówię). Licznik pokazuje 68 km/h.
No i z Tuchowa czarnym szlakiem rowerowym przez Piotrkowice, Łowczówek, Pleśną, Woźniczną, Kłokową, Nowodworze, Tarnowiec i dom.
Fajna trasa, a i pogoda znacznie się poprawiła. Po deszczu wyszło słońce i zrobiło się całkiem ciepło.
Mam nadzieję, że taka pogoda dopisze na jutrzejszym Rajdzie Sokołów.
Joniny© lemuriza1972
Nadszedł upragniony i wyczekiwany weekend. Budzę się rano.. pochmurno, po chwili nawet zaczyna padać deszcz. Nic to.. pewnie przestanie i przynajmniej na chwilę trzeba wyjechać.
Ale leżę jeszcze w łóżku i kończę oglądać film W. Allena „ O północy w Paryżu” ( świetny, polecam). Dzwoni Tomek, który wrócił z Rumunii i pyta czy gdzieś jadę. No jasne, gdzieś pojadę.
Początkowo myślę o jakieś płaskiej , niedługiej trasie. Potem wymyślam Kokocz. Myślę sobie: kilometrów w sam raz, wiele podjazdów nie ma.
No więc miało być w miarę krótko, w miarę płasko… a wyszło jak zwykle:).
Czyli : prawie 90 km i całkiem sporo podjeżdżania.
Ruszamy w kierunku Marcinki, ale tuż przed basenem skręt na szutrówkę w kierunku Skrzyszowa. W Skrzyszowie za kościołem wjeżdżamy na żółty szlak rowerowy. No i jedziemy. Tempo spacerowe, dużo rozmawiamy, bo przecież dawno się nie widzieliśmy. I zaczyna padać deszcz, a właściwie lać. Na szczęście w pobliżu jest przystanek więc przeczekujemy. Kiedy deszcz jest mniejszy, ruszamy. Ale jest dość zimno, mało przyjemnie. Za Zalasową zaczynają się coraz ładniejsze widoki. Jedziemy jakoś tak bez większych chęci i mocy. Myślę sobie: ale mi się nie chce…
Ale już po zjeździe z Kokocza, wchodzę w jakiś lepszy rytm i jedzie się zdecydowanie lepiej.
Podjazd na Kokocz od Zalasowej nie jest trudny, ale zjeżdżamy w dół w kierunku Ryglic i tam jest stromo. Jechaliśmy kiedyś tamtędy. Tomek mówi: trzeba będzie się z nim kiedyś zmierzyć.
No , trzeba będzie.
Wyjeżdzamy .. gdzieś… Bóg jeden wie gdzie. W sklepie pytam panią, którędy dojedziemy do Ryglic. Pani mówi, że jak pojedziemy w lewo to dojedziemy ale trochę nadłożymy drogi, a jak pojedziemy w prawo to mamy jechać aż do takiego składu drewna i tam skręcić pod górę i dojedziemy do Kowalowej.
Tomek mówi: Pani się teraz cieszy, bo pewnie wypuściła nas na jakiś mega podjazd.
Jedziemy…. Prawie nie zauważamy składu z drewnem, przejeżdżamy, odwracam się i mówię do Tomka, że trzeba wrócić. Za składem z drewnem pokazuje się ścianka do góry… ha… młyneczek i mozolnie do przodu.
Nawet nie było tak źle, jak wyglądało z dołu.
Pustkowia i pięknie widoki, do tego ścieżki kompletnie nieznane. To lubię.
Mijamy Kowalową, Joniny, dojeżdżamy do Ryglic, stamtąd do Zalasowej żółtym szlakiem rowerowym. Z Zalasowej zjeżdżamy do Ryglic słynną ulicą Partyzantów ( tarnowscy bikerzy wiedzą o czym mówię). Licznik pokazuje 68 km/h.
No i z Tuchowa czarnym szlakiem rowerowym przez Piotrkowice, Łowczówek, Pleśną, Woźniczną, Kłokową, Nowodworze, Tarnowiec i dom.
Fajna trasa, a i pogoda znacznie się poprawiła. Po deszczu wyszło słońce i zrobiło się całkiem ciepło.
Mam nadzieję, że taka pogoda dopisze na jutrzejszym Rajdzie Sokołów.
Widoczek w drodze na Kokocz© lemuriza1972
Konie, owce i górki w tle© lemuriza1972
Widok z Kokocza© lemuriza1972
Zjazd z Kokocza z Liwoczem w tle© lemuriza1972
- DST 89.00km
- Teren 5.00km
- Czas 04:19
- VAVG 20.62km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 135 ( 71%)
- Kalorie 1600kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!