Wtorek, 9 lipca 2013
Podwieczorek MTB:)
Nie jest łatwo po całym dniu pracy w gorącej atmosferze w przenośni i dosłownie „ zmusić się” do treningu.
Pewnie już o tym pisałam…
Ktoś zapyta zapewne: to po co?
Po to , że chcąc przejechać jeszcze jakiś maraton trzeba jednak trochę kilometrów w nogach mieć.
A chcę przejechać!
Ale ważniejsze jest coś innego. Ważniejszy jest ten stan zadowolenia, te endorfiny już po. Że to działa trochę jak narkotyk? Może i tak, ale gdzieś ostatnio wyczytałam, że sport to najlepsze uzależnienie na świecie. I zgadzam się!
Dzisiaj widziałam masę ludzi na rowerach, biegających. Ruszyli się ludzie ze swych kanap. Dobrze!
Wyruszyłam dzisiaj bardzo późno ( 18). Miałam w planie 3 godziny treningu ze sporą ilością podjazdów i zaliczeniem przynajmniej dwóch terenowych zjazdów.
Nie wszystko do końca się udało, ze względu na późną porę wyjazdu. Nie dotarłam na żółty pieszy szlak i zjazd do Pleśnej. Zabrakło czasu.
Zaczęłam od Marcinki, jeszcze w upale. Ciężkoooooo……. Jakie straszne myśli podczas tego wjeżdżania! Myślałam: jaka Piwniczna, jakie maratony, czyś ty kobieto oszalała! W ogóle siły nie masz…
Bo fakt, chyba jest jakiś kryzys lekki. Wjeżdża mi się dużo ciężej niż jeszcze 2 tygodnie temu. Waga ta sama, więc zmęczenie? No cóż… Nie ma czasu na porządne wyspanie się, regenerację, spokój w głowie.
Miałam nawet ochotę zawrócić, albo znacznie skrócić trasę, ale … no przecież.. tak nie wolno…:).
Tak więc chwila rozmowy z samą sobą i jedziemy dalej. Czerwony pieszy przez Marcinkę w kierunku Radlnej. Tam spotykam jakieś dzieci, które na mój widok krzyczą: Policja…..
No tak.. kask, seledynowa koszulka….
Któreś mnie pyta: proszę panią, a gdzie pani jedzie ? do Częstochowy?
Hm… nie wiem dlaczego do Częstochowy? Jeśli już tu bliżej Tuchowa byłam.. tam również ludzie pielgrzymują:).
No, ale musiałam rzeczywiście jakoś groźnie wyglądać, bo w Szczepanowicach dwóch panów na przystanku spożywało wino owocowe, które na mój widok natychmiast schowali.
W Radlnej dalej czerwonym do góry na Słoną. Długi, kilkukilometrowy podjazd w 90% terenowy. Ze Słonej zjechałam zjazdem Kolosa. Nie wiem czy w jakiejś części trochę nie pobłądziłam, ale summa summarum wyjechałam tam gdzie trzeba i zahaczyłam o cmentarz, który ostatnio mnie zauroczył, ale niestety zdjęcie mi wtedy nie wyszło. To jest niesamowity plus naszych okolic.. te cmentarze, takie piękne… czasem w najdalszych zakątkach lasu, „pojawiające się” niespodziewanie.
Wyjechałam w Świebodzinie i pojechałam do Rzuchowej, a tam drogą, którą ostatnio pokazała mi Krysia. Więc znowu trochę terenu i znowu trochę pod górę. Wyjechałam w Błoniu i stamtąd na Lubinkę. Z Lubinki przez Dąbrówkę Szczepanowską, zjazd do Szczepanowic i tam jeszcze trochę pod górkę do Błonia. I do domu.
Dzisiaj była walka nie tylko z własnymi słabościami, ale też z komarami, muchami i innym „dziadostwem”, które na podjeździe na Słonej kąsało mnie bezlitośnie.
Dzisiaj kolejna tragedia w górach. Nie mogę o tym nie napisać, bo himalaiści z racji interesowania się tematem gór, są mi bardzo bliscy, a o polskich himalaistach i ich wyprawach wiele czytałam. Więc nie są to takie całkiem "obce" mi osoby.
Artur Hajzer.. znana postać.
Taka jest cena tej pasji. Nie zastanawiam się czy warto czy nie, po co idą…
Nie.
Może ktoś nazwać mnie idiotką, ja nazywa się masowo himalaistów , w internetowych komentarzach.
Proszę bardzo.
Więc nie zastanawiam się, nie pytam. Rozumiem. Bo gdybym miała dostatecznie dużo zdrowia, siły ,a przede wszystkim odwagi, sama bym poszła. W góry tak bardzo wysokie. Tak bardzo piękne.
Przeraża mnie ta internetowa nagonka. Nie tylko w tej sprawie. Przeraża mnie jak ludzie anonimomo ( oj jacy są wtedy odważni) potrafią opluwać, wyzywać, wyśmiewać, obrażać. Po co ? Dlaczego? Czasem się nad tym zastanawiam. Czy to jakaś próba wyładowania własnych frustracji? Czy wtedy czują się lepiej?
Gdzieś przeczytałam… że bodajże Lem powiedział coś takiego: nie wiedziano ilu idiotów na świecie żyje, dopóki nie wynaleziono internetu.
Pewnie już o tym pisałam…
Ktoś zapyta zapewne: to po co?
Po to , że chcąc przejechać jeszcze jakiś maraton trzeba jednak trochę kilometrów w nogach mieć.
A chcę przejechać!
Ale ważniejsze jest coś innego. Ważniejszy jest ten stan zadowolenia, te endorfiny już po. Że to działa trochę jak narkotyk? Może i tak, ale gdzieś ostatnio wyczytałam, że sport to najlepsze uzależnienie na świecie. I zgadzam się!
Dzisiaj widziałam masę ludzi na rowerach, biegających. Ruszyli się ludzie ze swych kanap. Dobrze!
Wyruszyłam dzisiaj bardzo późno ( 18). Miałam w planie 3 godziny treningu ze sporą ilością podjazdów i zaliczeniem przynajmniej dwóch terenowych zjazdów.
Nie wszystko do końca się udało, ze względu na późną porę wyjazdu. Nie dotarłam na żółty pieszy szlak i zjazd do Pleśnej. Zabrakło czasu.
Zaczęłam od Marcinki, jeszcze w upale. Ciężkoooooo……. Jakie straszne myśli podczas tego wjeżdżania! Myślałam: jaka Piwniczna, jakie maratony, czyś ty kobieto oszalała! W ogóle siły nie masz…
Bo fakt, chyba jest jakiś kryzys lekki. Wjeżdża mi się dużo ciężej niż jeszcze 2 tygodnie temu. Waga ta sama, więc zmęczenie? No cóż… Nie ma czasu na porządne wyspanie się, regenerację, spokój w głowie.
Miałam nawet ochotę zawrócić, albo znacznie skrócić trasę, ale … no przecież.. tak nie wolno…:).
Tak więc chwila rozmowy z samą sobą i jedziemy dalej. Czerwony pieszy przez Marcinkę w kierunku Radlnej. Tam spotykam jakieś dzieci, które na mój widok krzyczą: Policja…..
No tak.. kask, seledynowa koszulka….
Któreś mnie pyta: proszę panią, a gdzie pani jedzie ? do Częstochowy?
Hm… nie wiem dlaczego do Częstochowy? Jeśli już tu bliżej Tuchowa byłam.. tam również ludzie pielgrzymują:).
No, ale musiałam rzeczywiście jakoś groźnie wyglądać, bo w Szczepanowicach dwóch panów na przystanku spożywało wino owocowe, które na mój widok natychmiast schowali.
W Radlnej dalej czerwonym do góry na Słoną. Długi, kilkukilometrowy podjazd w 90% terenowy. Ze Słonej zjechałam zjazdem Kolosa. Nie wiem czy w jakiejś części trochę nie pobłądziłam, ale summa summarum wyjechałam tam gdzie trzeba i zahaczyłam o cmentarz, który ostatnio mnie zauroczył, ale niestety zdjęcie mi wtedy nie wyszło. To jest niesamowity plus naszych okolic.. te cmentarze, takie piękne… czasem w najdalszych zakątkach lasu, „pojawiające się” niespodziewanie.
Wyjechałam w Świebodzinie i pojechałam do Rzuchowej, a tam drogą, którą ostatnio pokazała mi Krysia. Więc znowu trochę terenu i znowu trochę pod górę. Wyjechałam w Błoniu i stamtąd na Lubinkę. Z Lubinki przez Dąbrówkę Szczepanowską, zjazd do Szczepanowic i tam jeszcze trochę pod górkę do Błonia. I do domu.
Dzisiaj była walka nie tylko z własnymi słabościami, ale też z komarami, muchami i innym „dziadostwem”, które na podjeździe na Słonej kąsało mnie bezlitośnie.
Dzisiaj kolejna tragedia w górach. Nie mogę o tym nie napisać, bo himalaiści z racji interesowania się tematem gór, są mi bardzo bliscy, a o polskich himalaistach i ich wyprawach wiele czytałam. Więc nie są to takie całkiem "obce" mi osoby.
Artur Hajzer.. znana postać.
Taka jest cena tej pasji. Nie zastanawiam się czy warto czy nie, po co idą…
Nie.
Może ktoś nazwać mnie idiotką, ja nazywa się masowo himalaistów , w internetowych komentarzach.
Proszę bardzo.
Więc nie zastanawiam się, nie pytam. Rozumiem. Bo gdybym miała dostatecznie dużo zdrowia, siły ,a przede wszystkim odwagi, sama bym poszła. W góry tak bardzo wysokie. Tak bardzo piękne.
Przeraża mnie ta internetowa nagonka. Nie tylko w tej sprawie. Przeraża mnie jak ludzie anonimomo ( oj jacy są wtedy odważni) potrafią opluwać, wyzywać, wyśmiewać, obrażać. Po co ? Dlaczego? Czasem się nad tym zastanawiam. Czy to jakaś próba wyładowania własnych frustracji? Czy wtedy czują się lepiej?
Gdzieś przeczytałam… że bodajże Lem powiedział coś takiego: nie wiedziano ilu idiotów na świecie żyje, dopóki nie wynaleziono internetu.
Końcówka zjazdu Kolosa© lemuriza1972
Cmentarz na Słonej Górze z innej perspektywy© lemuriza1972
Cmentarz na Słonej Górze© lemuriza1972
Słońce zachodzi© lemuriza1972
- DST 53.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:45
- VAVG 19.27km/h
- VMAX 59.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 170 ( 90%)
- HRavg 137 ( 72%)
- Kalorie 1099kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!