Czwartek, 11 lipca 2013
Spokojnie
Tak jak przypuszczałam w tym tygodniu trudno było o wygospodarowanie czasu na trening.
Dzisiaj właściwie wyjechałam tylko do jednego sklepu ( po zamówione rękawki rowerowe, śmieszna sprawa, zamówiłam w internecie i kiedy już zrobiłam przelew , okazało się, że sklep jest tarnowski) , ale jako że już wyjechałam to się chwilę pokręciłam.
W Bobrownikach minęłam się z Wojtkiem Klichem, tarnowskim, bardzo znanym muzykiem, b. członkiem zespołu Ziyo, a także autorem jednej słynnej piosenki, którą wykonywała Ania Wyszkoni:). Czy ten pan i pani .....
Ów muzyk dużo jeździ na rowerze, a także biega.
Kręcenie moje było leniwe i nie treningowe.
Taka tam pętla przez Białą, Bobrowniki, potem na myjkę na Zbylitowskiej. KTM-a umyłam, jutro będę go przygotowywać, by był gotowy do drogi:). Długiej drogi.
No cóż… po maratonie w Wojniczu myślałam, że mam bardzo dużo czasu i zdążę solidnie przygotować się na lipiec, na Piwniczną.
Nie zdążyłam. Ot kilka jazd z Krysią i Adamem , bardzo pożytecznych, a poza tym zbyt mało jazdy czysto treningowej, a po prostu takie sobie przejażdżki.
Nie pozwoliły na nic więcej okoliczności, pogoda niezbyt fajna w pewnych okresach, obowiązki, a czasem zwyczajnie ” popracowe „ zmęczenie.
Zrobiłam co mogłam, ale wiem, że jeszcze nie jestem przygotowana dostatecznie na taki maraton.
Ale pojadę. Nie jadę w końcu na mistrzostwa świata. Jakoś się przetoczę przez te góry przydomowe.
Dzisiaj spotkałam męża mojej przyjaciółki Andrzeja, który też na maratonach bywał, a nawet zdarzyło mu się przejechać Krynicę i bardzo deszczową Istebną. Więc trochę w temacie jest. Powiedział: Iza, przecież przejedziesz.. przecież jeździsz na rowerze. Cały czas.
Uśmiechnęłam się. Powiedziałam: Jeżdżę to fakt, ale to nie jest już to co kiedyś Andrzej. Po prostu to czuję. Zupełnie inne jeżdżenie. Zupełnie inaczej mi się podjeżdża.
Na maratonie w górach nie byłam prawie dwa lata. Sporo. Bardzo. Zjazdy mogą mi sprawiać kłopoty, zdaję sobie sprawę, chociaż w górach z rowerem byłam w ub roku kilka razy, więc to nie jest też tak, ze zupełnie straciłam kontakt.
Ale wycieczka to wycieczka, a maraton to maraton. Poza tym nie przygotowywałam się do sezonu.
Spodziewam się więc bardzo długiej jazdy.
Mam jednak nadzieję, że sobie poradzę.
Trzymajcie kciuki.
Ten maraton z wielu względów jest dla mnie ważny.
Jadę, bo jak tu nie jechać jak maraton tak blisko.
Jadę bo ... maraton JEST:).
A do wszystkich, którzy też jadą, a dawno ich nie widziałam..... mówię : Do zobaczenia w sobotę!
Dzisiaj właściwie wyjechałam tylko do jednego sklepu ( po zamówione rękawki rowerowe, śmieszna sprawa, zamówiłam w internecie i kiedy już zrobiłam przelew , okazało się, że sklep jest tarnowski) , ale jako że już wyjechałam to się chwilę pokręciłam.
W Bobrownikach minęłam się z Wojtkiem Klichem, tarnowskim, bardzo znanym muzykiem, b. członkiem zespołu Ziyo, a także autorem jednej słynnej piosenki, którą wykonywała Ania Wyszkoni:). Czy ten pan i pani .....
Ów muzyk dużo jeździ na rowerze, a także biega.
Kręcenie moje było leniwe i nie treningowe.
Taka tam pętla przez Białą, Bobrowniki, potem na myjkę na Zbylitowskiej. KTM-a umyłam, jutro będę go przygotowywać, by był gotowy do drogi:). Długiej drogi.
No cóż… po maratonie w Wojniczu myślałam, że mam bardzo dużo czasu i zdążę solidnie przygotować się na lipiec, na Piwniczną.
Nie zdążyłam. Ot kilka jazd z Krysią i Adamem , bardzo pożytecznych, a poza tym zbyt mało jazdy czysto treningowej, a po prostu takie sobie przejażdżki.
Nie pozwoliły na nic więcej okoliczności, pogoda niezbyt fajna w pewnych okresach, obowiązki, a czasem zwyczajnie ” popracowe „ zmęczenie.
Zrobiłam co mogłam, ale wiem, że jeszcze nie jestem przygotowana dostatecznie na taki maraton.
Ale pojadę. Nie jadę w końcu na mistrzostwa świata. Jakoś się przetoczę przez te góry przydomowe.
Dzisiaj spotkałam męża mojej przyjaciółki Andrzeja, który też na maratonach bywał, a nawet zdarzyło mu się przejechać Krynicę i bardzo deszczową Istebną. Więc trochę w temacie jest. Powiedział: Iza, przecież przejedziesz.. przecież jeździsz na rowerze. Cały czas.
Uśmiechnęłam się. Powiedziałam: Jeżdżę to fakt, ale to nie jest już to co kiedyś Andrzej. Po prostu to czuję. Zupełnie inne jeżdżenie. Zupełnie inaczej mi się podjeżdża.
Na maratonie w górach nie byłam prawie dwa lata. Sporo. Bardzo. Zjazdy mogą mi sprawiać kłopoty, zdaję sobie sprawę, chociaż w górach z rowerem byłam w ub roku kilka razy, więc to nie jest też tak, ze zupełnie straciłam kontakt.
Ale wycieczka to wycieczka, a maraton to maraton. Poza tym nie przygotowywałam się do sezonu.
Spodziewam się więc bardzo długiej jazdy.
Mam jednak nadzieję, że sobie poradzę.
Trzymajcie kciuki.
Ten maraton z wielu względów jest dla mnie ważny.
Jadę, bo jak tu nie jechać jak maraton tak blisko.
Jadę bo ... maraton JEST:).
A do wszystkich, którzy też jadą, a dawno ich nie widziałam..... mówię : Do zobaczenia w sobotę!
- DST 29.00km
- Czas 01:19
- VAVG 22.03km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
BRAWO ZA DECYZJĘ !!!
Każdy jeździ tak jak w danym momencie może i niech TO sprawia przyjemność.
Dużo zależy jak się do tego podchodzi, jak sobie to poukładamy w głowie.
W końcu to tylko amatorstwo.
Ma być mokro więc chyba tak jak lubisz.
Udanej jazdy i uśmiechu na mecie :) Lechita - 16:02 piątek, 12 lipca 2013 | linkuj
Każdy jeździ tak jak w danym momencie może i niech TO sprawia przyjemność.
Dużo zależy jak się do tego podchodzi, jak sobie to poukładamy w głowie.
W końcu to tylko amatorstwo.
Ma być mokro więc chyba tak jak lubisz.
Udanej jazdy i uśmiechu na mecie :) Lechita - 16:02 piątek, 12 lipca 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!