Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2010
Dystans całkowity: | 147.00 km (w terenie 6.00 km; 4.08%) |
Czas w ruchu: | 06:39 |
Średnia prędkość: | 22.11 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 29.40 km i 1h 19m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 18 lutego 2010
Wtorek rower Czwartek narty
Wtorek - 1 h stacjonarnego
Czwartek - biegam a raczej człapie na nartach!!!!
Nie mam już wielkich marzeń ( no moze oprócz tego zeby wynaleziono lek na jedną niezbyt fajną chorobe, to jest wielkie marzenie), wiec spelniam marzenia małe...
Z pomocą przyjaciół.
Dzisiaj pomógl Mirek .
Zabrał mnie autem na Marcinkę, pozyczyl narty,buty pokazał co i jak i kazał jechać:)
Naiwna jestem. Oglądając w tv myslałam ze to takie proste...
Okazało się ze nie jest to takie proste jak sie ma narty na nogach po raz pierwszy mając prawie 38 lat i tylko raz miało sie na nogach narty zjazdowe.
Myslę, ze doświadczenie ze zjazdówkami pomogłoby mi.
Na początku to w ogole nie mogłam skoordynować kijków z nartami, i taka rozpacz delikatna mnie ogarneła, ale .. jakos w koncu udało sie to opanować.
Musiałam wyglądać jak pokraka na tych nartach.
ale jak mawia Mirek: pierwsze koty za płoty.
Mialam kłopoty , bo wypadałam z torów, miałam kłopoty na leciutkich zjazdach, ktore sie przytrafiły po drodze.
Lezałam chyba ze 3 razy...
Ale zawsze chciałam sprobować...
Odkąd parę lat temu przeczytałam w jakiejs gazecie list kobiety, która zachwalała biegówki... to miałam to w głowie: spróbować!
No i spełniło sie to małe marzenie.
Mirek twierdzi, ze przebiegłam 5 km.
Nogi trochę bolą.
Pogoda była piękna, słonce, snieg i nasza Marcinka.
Wielki szacunek dla Justyny Kowalczyk!
Niełatwy sport sobie wybrała
Czwartek - biegam a raczej człapie na nartach!!!!
Nie mam już wielkich marzeń ( no moze oprócz tego zeby wynaleziono lek na jedną niezbyt fajną chorobe, to jest wielkie marzenie), wiec spelniam marzenia małe...
Z pomocą przyjaciół.
Dzisiaj pomógl Mirek .
Zabrał mnie autem na Marcinkę, pozyczyl narty,buty pokazał co i jak i kazał jechać:)
Naiwna jestem. Oglądając w tv myslałam ze to takie proste...
Okazało się ze nie jest to takie proste jak sie ma narty na nogach po raz pierwszy mając prawie 38 lat i tylko raz miało sie na nogach narty zjazdowe.
Myslę, ze doświadczenie ze zjazdówkami pomogłoby mi.
Na początku to w ogole nie mogłam skoordynować kijków z nartami, i taka rozpacz delikatna mnie ogarneła, ale .. jakos w koncu udało sie to opanować.
Musiałam wyglądać jak pokraka na tych nartach.
ale jak mawia Mirek: pierwsze koty za płoty.
Mialam kłopoty , bo wypadałam z torów, miałam kłopoty na leciutkich zjazdach, ktore sie przytrafiły po drodze.
Lezałam chyba ze 3 razy...
Ale zawsze chciałam sprobować...
Odkąd parę lat temu przeczytałam w jakiejs gazecie list kobiety, która zachwalała biegówki... to miałam to w głowie: spróbować!
No i spełniło sie to małe marzenie.
Mirek twierdzi, ze przebiegłam 5 km.
Nogi trochę bolą.
Pogoda była piękna, słonce, snieg i nasza Marcinka.
Wielki szacunek dla Justyny Kowalczyk!
Niełatwy sport sobie wybrała
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 lutego 2010
poniedziałek
stacjonarny 1 h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 lutego 2010
Niedziela
Napadało u nas , napadało...
Dzisiaj spacer ponad dwugodzinny w okolicach Dunajca.
Zaspy momentami po kolana.
szlismy kompletnie nieprzetartymi szlakami.
Po południu 1,5 h stacjonarnego
Dzisiaj spacer ponad dwugodzinny w okolicach Dunajca.
Zaspy momentami po kolana.
szlismy kompletnie nieprzetartymi szlakami.
Po południu 1,5 h stacjonarnego
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 lutego 2010
PO wspianiu się
Stacjonarny - 45 min.
Adam Małysz ADAAAAMMMMMM !!!!
wzór sportowca po prostu
Wciąż buzują we mnie emocje związane z wczorajsza wspinaczką...
Dzisiaj kolega napisał mi: czuje , ze tyle jeszcze fajnych rzeczy przede nami ( oczywście w sensie sportowym):).
Taki mały komentarz do "wczoraj". Mój ukochany Indios Bravos
CZAS SPEŁNIENIA rzecz jasna uwielbiam ten teledysk
ale dzisiaj przypadkiem znalazłam jeszcze coś takiego:
tytuł : Ściana
Mówię tylko do tych którzy chcą mnie słuchać
Ci którzy nie chcą nie obchodzą mnie
Po co mam czas tracić na mówienie do ściany
Ściana i tak zawsze swoje wie
Mówię tylko do tych...
Ktoś na ścianie wyrył hasło
Ściana dobrze hasło zna
Ściana cała jest tym hasłem
Z dumą woła „oto ja”
Mówię tylko do tych
Adam Małysz ADAAAAMMMMMM !!!!
wzór sportowca po prostu
Wciąż buzują we mnie emocje związane z wczorajsza wspinaczką...
Dzisiaj kolega napisał mi: czuje , ze tyle jeszcze fajnych rzeczy przede nami ( oczywście w sensie sportowym):).
Taki mały komentarz do "wczoraj". Mój ukochany Indios Bravos
CZAS SPEŁNIENIA rzecz jasna uwielbiam ten teledysk
ale dzisiaj przypadkiem znalazłam jeszcze coś takiego:
tytuł : Ściana
Mówię tylko do tych którzy chcą mnie słuchać
Ci którzy nie chcą nie obchodzą mnie
Po co mam czas tracić na mówienie do ściany
Ściana i tak zawsze swoje wie
Mówię tylko do tych...
Ktoś na ścianie wyrył hasło
Ściana dobrze hasło zna
Ściana cała jest tym hasłem
Z dumą woła „oto ja”
Mówię tylko do tych
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 12 lutego 2010
ścianka a własciwie ściana:)
Marzenia są po to żeby się spełniały.
Dzisiaj spełniło się moje kolejne marzenie.
Kilka lat temu obejrzałam w Tarnowie Puchar Swiata we wspinaczce. Byłam pod wielkim wrazeniem jak ci ludzie sie wspinają a raczej wbiegają na te ściankę. Wygrała wówczas tarnowianka Edyta Ropek, zdobywczyni Pucharu Świata w ub roku.
I pomyślałam wtedy.. chciałabym kiedys spróbować.. zobaczyć jak to jest.
Ale bałam sie o swoje chore kolano.. ze nie da rady a przecież nie tylko ręce tu pracują ale też nogi.
Jak zobaczyłam dzisiaj tę ścianę.. to o mało nie zemdlałam z wrażenia.
Tak wielka... olbrzymia, wysoka...
Pomyślałam: w zyciu na nią nie wejdę.. nie dam rady przecież..Mam wejśc tam do góry... a jak spadnę..tak wysoko przecież...
To pierwsze wejście było trudne.. w pewnym momencie poczułam grozę.. jak nie bardzo mogłam znaleźć następny chwyt... i kiedy bezradnie popatrzyłam w dół i zrozumiałam , ze wiszę jakies 20 m na ziemią.. słabo mi sie zrobiło.
No ale nie mam w zwyczaju się poddawać... tak tylko mrucze sobie, ze nie mogę, ze nie dam rady, ale to jest bardziej taki element motywujący.. im bardziej marudzę tym bardziej to moje drugie "ja" to bardziej waleczne, chce pokazać temu marudzącemu kto tu rządzi.
No i udało sie wejść:) Jaka radość! Jakie szczeście!!!
ale to naprawde nie jest łatwe! Oprócz siły trzeba jeszcze duzo zwinności, gibkości. Na szczęscie w koncu trenowałam siatkówkę i cos tam jeszcze tej gibkości i zwinnosci chyba zostało.
Siły miałam, ręce jeszcze nie bolały, ale bałam sie podnosić tę moją nogę bez więzadła wysoko, a czasem trzeba było podnieść wysoko, zeby wejść do góry.
W miedzyczasie poodbijałam sobie troche piłkę bo na sali odbywał sie siatkarski trening .
Cudownie było mieć piłke w palcach znowu:).
I to taką fajną nowiutką MIkasę. Tyle, ze chyba niepotrzebnie dodatkowo zmeczyłam ręce przed kolejnymi wejściami.
Oczywiście droga , którą wchodziłysmy to taka najłatwiejsza była.
Potem poszłysmy na trochę trudniejszą ( mniej chwytów), ale o dziwo wchodziło mi sie łatwiej. Moze dlatego ze juz było po tym strachu , który mnie troche dopadł przy pierwszym wchodzeniu.
Za trzecim razem ręce były trochę zmeczone i był moment ze myslałam ze odpadnę od ścianki, ale jakos udało mi sie jeszcze trochę sił wykrzesać i poszło:)
Czwarte wejście było razem z zejściem i okazało się ze zejście było trudniejsze niz wejscie. Naprawde!!!
no tak... przeciez we wszystkich ksiązkach o Everescie, ktore czytałam wyraznie jest napisane.. ze prawdziwą sztuką jest bezpiecznie zejść:)
Ręce czuje do teraz , nieznacznie się trzesą...
Jakie to dziwne uczucie kiedy sie jest tak przylepionym do ściany... nie bardzo jest za co chwycić, rece juz bolą.. głowa intensywnie pracuje i mysli jak by tu złapac nastepny chwyt a on jest wysoko, o wiele za wysoko, wiec trzeba wybrac inny wariant.. trzeba podnieść nogę bardzo, bardzo wysoko.. tak wysoko ze czasem wydaje sie to niemożliwe i wtedy juz jest blizej do tego niemozliwego chwytu
ale super!!! Czuję , że żyję, czuję ze sie zmeczyłam, ze mięsnie pracowały.
Fantastyczny sport.
Wiec myślę, ze to nie był mój ostatni raz.
Trudny sport, szacunek wielki dla wszystkich, którzy sie wspinają.. zwłaszcza w skałach. Tutaj są chwyty, a w skałach.. nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
Piekna sprawa naprawdę!
w miedzyczasie zrobiłam sobie jeszcze 100 brzuszków i 20 grzbietów i trochę cwiczen na brzuch wisząc na drabince.
Fajnie byłoby miec drabinkę w domu:).
Była z nami jeszcze Andżelika. Krysia przyniosła specjalne buty ( musza być za małe) , rzeczywisce jak sie człowiek wspina to w ogóle tego nie czuje.
Ufff.. ale emocje...
Specjalne podziękowania dla naszej tarnowskiej superbikerki Krysi, ze znalazła dla nas czas i wprowadziła w tajniki wspinaczki!!!
Dzisiaj spełniło się moje kolejne marzenie.
Kilka lat temu obejrzałam w Tarnowie Puchar Swiata we wspinaczce. Byłam pod wielkim wrazeniem jak ci ludzie sie wspinają a raczej wbiegają na te ściankę. Wygrała wówczas tarnowianka Edyta Ropek, zdobywczyni Pucharu Świata w ub roku.
I pomyślałam wtedy.. chciałabym kiedys spróbować.. zobaczyć jak to jest.
Ale bałam sie o swoje chore kolano.. ze nie da rady a przecież nie tylko ręce tu pracują ale też nogi.
Jak zobaczyłam dzisiaj tę ścianę.. to o mało nie zemdlałam z wrażenia.
Tak wielka... olbrzymia, wysoka...
Pomyślałam: w zyciu na nią nie wejdę.. nie dam rady przecież..Mam wejśc tam do góry... a jak spadnę..tak wysoko przecież...
To pierwsze wejście było trudne.. w pewnym momencie poczułam grozę.. jak nie bardzo mogłam znaleźć następny chwyt... i kiedy bezradnie popatrzyłam w dół i zrozumiałam , ze wiszę jakies 20 m na ziemią.. słabo mi sie zrobiło.
No ale nie mam w zwyczaju się poddawać... tak tylko mrucze sobie, ze nie mogę, ze nie dam rady, ale to jest bardziej taki element motywujący.. im bardziej marudzę tym bardziej to moje drugie "ja" to bardziej waleczne, chce pokazać temu marudzącemu kto tu rządzi.
No i udało sie wejść:) Jaka radość! Jakie szczeście!!!
ale to naprawde nie jest łatwe! Oprócz siły trzeba jeszcze duzo zwinności, gibkości. Na szczęscie w koncu trenowałam siatkówkę i cos tam jeszcze tej gibkości i zwinnosci chyba zostało.
Siły miałam, ręce jeszcze nie bolały, ale bałam sie podnosić tę moją nogę bez więzadła wysoko, a czasem trzeba było podnieść wysoko, zeby wejść do góry.
W miedzyczasie poodbijałam sobie troche piłkę bo na sali odbywał sie siatkarski trening .
Cudownie było mieć piłke w palcach znowu:).
I to taką fajną nowiutką MIkasę. Tyle, ze chyba niepotrzebnie dodatkowo zmeczyłam ręce przed kolejnymi wejściami.
Oczywiście droga , którą wchodziłysmy to taka najłatwiejsza była.
Potem poszłysmy na trochę trudniejszą ( mniej chwytów), ale o dziwo wchodziło mi sie łatwiej. Moze dlatego ze juz było po tym strachu , który mnie troche dopadł przy pierwszym wchodzeniu.
Za trzecim razem ręce były trochę zmeczone i był moment ze myslałam ze odpadnę od ścianki, ale jakos udało mi sie jeszcze trochę sił wykrzesać i poszło:)
Czwarte wejście było razem z zejściem i okazało się ze zejście było trudniejsze niz wejscie. Naprawde!!!
no tak... przeciez we wszystkich ksiązkach o Everescie, ktore czytałam wyraznie jest napisane.. ze prawdziwą sztuką jest bezpiecznie zejść:)
Ręce czuje do teraz , nieznacznie się trzesą...
Jakie to dziwne uczucie kiedy sie jest tak przylepionym do ściany... nie bardzo jest za co chwycić, rece juz bolą.. głowa intensywnie pracuje i mysli jak by tu złapac nastepny chwyt a on jest wysoko, o wiele za wysoko, wiec trzeba wybrac inny wariant.. trzeba podnieść nogę bardzo, bardzo wysoko.. tak wysoko ze czasem wydaje sie to niemożliwe i wtedy juz jest blizej do tego niemozliwego chwytu
ale super!!! Czuję , że żyję, czuję ze sie zmeczyłam, ze mięsnie pracowały.
Fantastyczny sport.
Wiec myślę, ze to nie był mój ostatni raz.
Trudny sport, szacunek wielki dla wszystkich, którzy sie wspinają.. zwłaszcza w skałach. Tutaj są chwyty, a w skałach.. nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
Piekna sprawa naprawdę!
w miedzyczasie zrobiłam sobie jeszcze 100 brzuszków i 20 grzbietów i trochę cwiczen na brzuch wisząc na drabince.
Fajnie byłoby miec drabinkę w domu:).
Była z nami jeszcze Andżelika. Krysia przyniosła specjalne buty ( musza być za małe) , rzeczywisce jak sie człowiek wspina to w ogóle tego nie czuje.
Ufff.. ale emocje...
Specjalne podziękowania dla naszej tarnowskiej superbikerki Krysi, ze znalazła dla nas czas i wprowadziła w tajniki wspinaczki!!!
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 lutego 2010
wytrzymałościowo na basenie
Postanowiłam dzisiaj zrobić sobie test na wytrzymałosc.
54 dlugości basenu na 40 min, w tym 40 basenów bez odpoczynku.
no to chyba nie jest źle.
a jutro... jutro.. jutro.. jutro.. Krysia zabiera mnie na ściankę wspinaczkową!!!!
Hurrraaa!!!!!
54 dlugości basenu na 40 min, w tym 40 basenów bez odpoczynku.
no to chyba nie jest źle.
a jutro... jutro.. jutro.. jutro.. Krysia zabiera mnie na ściankę wspinaczkową!!!!
Hurrraaa!!!!!
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 lutego 2010
Stacjonarnie w środę
Miał być basen, ale będzie jutro.
Wiec 1 h na stacjonarnym ( brzydnie mi powoli.. to juz 3 miesiąc)
2 x 20 pompek
2 x 50 brzuszków z obciążeniem
2 x 40 grzbietów
Tak sobie pomyślałam... kiedy trenowałam siatkówkę to bywało ciezko na treningach, czasem bardzo, bardzo cieżko. Wracało sie do szatni niemalże na czworakach.
Teraz taki sobie amatorski trening kolarski... niby nic, nie ma porównania do tamtego trenowania.
Jednak wymaga dużej samodyscypliny ( Sama sobie sterem i okretem:)), bez trenera, bez bata nad sobą. Uczy samodyscypliny i cierpliwości. Bardzo.
ale jak jest cel i motywacja to sie da.
Jaki cel i jaka motywacja?
no własnie? chciałabym jeździć na Powereda, ale czy bedzie z kim i czym? nie wiem...w koncu nie mam auta i moze być ciezko
Moze zostaną tylko Cyklokarpaty ? ( nie chciałabym, bo zdecydowanie bardziej wolę trasy golonkowe).
Chciałabym jechać do Karpacza, na nowy maraton do Rabki i w koncu chciałabym zakonczyć porachunki z Istebną:).
Bardzo.
No wiec tak naprawdę prawdziwa motywacja i cel: jeździć lepiej. Po prostu lepiej.
Przede wszystkim dla siebie, dla własnej satysfakcji.
Jak to powiedział kiedyś Mirek Sz: sport to przede wszystkim walka z samym sobą:)
Wiec 1 h na stacjonarnym ( brzydnie mi powoli.. to juz 3 miesiąc)
2 x 20 pompek
2 x 50 brzuszków z obciążeniem
2 x 40 grzbietów
Tak sobie pomyślałam... kiedy trenowałam siatkówkę to bywało ciezko na treningach, czasem bardzo, bardzo cieżko. Wracało sie do szatni niemalże na czworakach.
Teraz taki sobie amatorski trening kolarski... niby nic, nie ma porównania do tamtego trenowania.
Jednak wymaga dużej samodyscypliny ( Sama sobie sterem i okretem:)), bez trenera, bez bata nad sobą. Uczy samodyscypliny i cierpliwości. Bardzo.
ale jak jest cel i motywacja to sie da.
Jaki cel i jaka motywacja?
no własnie? chciałabym jeździć na Powereda, ale czy bedzie z kim i czym? nie wiem...w koncu nie mam auta i moze być ciezko
Moze zostaną tylko Cyklokarpaty ? ( nie chciałabym, bo zdecydowanie bardziej wolę trasy golonkowe).
Chciałabym jechać do Karpacza, na nowy maraton do Rabki i w koncu chciałabym zakonczyć porachunki z Istebną:).
Bardzo.
No wiec tak naprawdę prawdziwa motywacja i cel: jeździć lepiej. Po prostu lepiej.
Przede wszystkim dla siebie, dla własnej satysfakcji.
Jak to powiedział kiedyś Mirek Sz: sport to przede wszystkim walka z samym sobą:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 lutego 2010
Wtorek
stacjonarny 1 h
marsz - 1 h ok 6 km
ale sie cięzko dzisiaj szło!!! Chyba dlatego ze bezpośrednio po pedałowaniu
a tak było w sobotę:)
marsz - 1 h ok 6 km
ale sie cięzko dzisiaj szło!!! Chyba dlatego ze bezpośrednio po pedałowaniu
a tak było w sobotę:)
Moja pierwsza "wspinaczka" Lodospad w Ciężkowicach© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 lutego 2010
Poniedziałkowy marsz
Szybki marsz, niespełna 2 godziny do Koszyc przez Zgłobice i z powrotem przez Zb. Górą, ok 12 km chyba.
zdjecie lodospadu wrzuciłam na bikestas, ale jeszcze nie wiem jak to umiescic na swoim blogu. spokojnie:) kiedyś do tego dojdę.
ale jest jeszcze tutaj, na naszym tarnowskim forum:
http://forum.rowerum.tarnow.pl/viewtopic.php?p=3544#3544
zdjecie lodospadu wrzuciłam na bikestas, ale jeszcze nie wiem jak to umiescic na swoim blogu. spokojnie:) kiedyś do tego dojdę.
ale jest jeszcze tutaj, na naszym tarnowskim forum:
http://forum.rowerum.tarnow.pl/viewtopic.php?p=3544#3544
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 lutego 2010
Niedziela
Spacer dwugodzinny Buczyna i okolice.Dzisiaj z Agnieszką.
stacjonarny 1, 5h
Nie wiem jak tutaj wrzuca się zdjęcia, więc tylko tak mogę pokazać jak wyglądał lodospad
http://nasza-klasa.pl/profile/3183651/gallery/album/3
stacjonarny 1, 5h
Nie wiem jak tutaj wrzuca się zdjęcia, więc tylko tak mogę pokazać jak wyglądał lodospad
http://nasza-klasa.pl/profile/3183651/gallery/album/3
- Aktywność Jazda na rowerze