Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2016
Dystans całkowity: | 607.00 km (w terenie 162.00 km; 26.69%) |
Czas w ruchu: | 33:04 |
Średnia prędkość: | 18.36 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 50.58 km i 2h 45m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 11 sierpnia 2016
Mielec
Podczas mojego urlopu w Mielcu nie miałam zbyt wiele czasu, aby jeździć na rowerze.
Muszę też powiedzieć, że z racji upału nie miałam wielkiej ochoty.
Wolałam iść do kina (kiedy już miałam wolny czas), iść na mecz Stali (to obowiązkowo), i chwilę posiedzieć nad wodą i poczytać.
Nie wiem ile zrobiłam kilometrów (tak liczę, że łącznie nie więcej niż 50 km), bo jeździłam na rowerze siostry (bez licznika). Miałam za to okazję przyglądanąć się bardziej uważnie Mielcowi.
A ja lubię się przyglądać mojemu rodzinnemu miastu, bo imponuje stopniem zadbania. Podczas zakupów w jednym sklepie usłyszałam taką rozmowę dwóch pań.
- Wie pani, córka jak przyjeżdża (domyśliłam się, że z zagranicy), to nie chce być w Mielcu, jeździ sobie po Polsce.
- No tak, bo co tutaj można robić.. nuda.
Kompletnie się z tym nie zgadzam. Ja przez moje 9 dni nie nudziłam się. Kino (znakomite filmy), mecz Stali po wielu wielu latach w tak wysokiej klasie rozgrywkowej, spacery, spotkanie z koleżankami z LO w „knajpie”, która kiedyś była budką z pierwszymi zapiekankami w Mielcu, a potem pizzą, a teraz rozrosła się do całkiem fajnego lokalu, gdyby mi wystarczyło czasu to pewnie odwiedziłabym odkryty basen, bo pogoda była, a basen w Mielcu jest imponujący. Przechodząc przez miasto widziałam sporo plakatów informujących wydarzeniach kulturalnych.. Kino Letnie, Festiwal Filmowy, Dni Mielca (KULT!!!) itd. Przyjrzałam się też dokładniej mojemu niby niezbyt pięknemu miastu (ale bardzo zadbanemu) i stwierdziłam, że nie jest tak źle, że jest kilka naprawdę fajnych miejsc. A poza tym Mielec to jest MÓJ MIELEC i dla mnie będzie zawsze wyjątkowy. Ja nigdy, przebywając w nim nie będę się nudzić. Po prostu.
Mecz Stal - Sandecja © Iza
Muszę też powiedzieć, że z racji upału nie miałam wielkiej ochoty.
Wolałam iść do kina (kiedy już miałam wolny czas), iść na mecz Stali (to obowiązkowo), i chwilę posiedzieć nad wodą i poczytać.
Nie wiem ile zrobiłam kilometrów (tak liczę, że łącznie nie więcej niż 50 km), bo jeździłam na rowerze siostry (bez licznika). Miałam za to okazję przyglądanąć się bardziej uważnie Mielcowi.
A ja lubię się przyglądać mojemu rodzinnemu miastu, bo imponuje stopniem zadbania. Podczas zakupów w jednym sklepie usłyszałam taką rozmowę dwóch pań.
- Wie pani, córka jak przyjeżdża (domyśliłam się, że z zagranicy), to nie chce być w Mielcu, jeździ sobie po Polsce.
- No tak, bo co tutaj można robić.. nuda.
Kompletnie się z tym nie zgadzam. Ja przez moje 9 dni nie nudziłam się. Kino (znakomite filmy), mecz Stali po wielu wielu latach w tak wysokiej klasie rozgrywkowej, spacery, spotkanie z koleżankami z LO w „knajpie”, która kiedyś była budką z pierwszymi zapiekankami w Mielcu, a potem pizzą, a teraz rozrosła się do całkiem fajnego lokalu, gdyby mi wystarczyło czasu to pewnie odwiedziłabym odkryty basen, bo pogoda była, a basen w Mielcu jest imponujący. Przechodząc przez miasto widziałam sporo plakatów informujących wydarzeniach kulturalnych.. Kino Letnie, Festiwal Filmowy, Dni Mielca (KULT!!!) itd. Przyjrzałam się też dokładniej mojemu niby niezbyt pięknemu miastu (ale bardzo zadbanemu) i stwierdziłam, że nie jest tak źle, że jest kilka naprawdę fajnych miejsc. A poza tym Mielec to jest MÓJ MIELEC i dla mnie będzie zawsze wyjątkowy. Ja nigdy, przebywając w nim nie będę się nudzić. Po prostu.
Bazylika © Iza
Na Starówce © Iza
Rynek © Iza
Z siostrą © Iza
Kładka nad Wisłoką © Iza
Szkoła © Iza
Dworek Oborskich © Iza
Rynek 3 © Iza
Rynek 2 © Iza
Na Starówce 2 © Iza
Plac AK nocą © Iza
Cmentarz Żydowski © Iza
Rynek 3 © Iza
Na Starówce 3 © Iza
Plac AK © Iza
W centrum © Iza
Dom Kultury © Iza
Nowo otwarta cukiernia © Iza
- DST 50.00km
- Teren 10.00km
- Czas 03:00
- VAVG 16.67km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 sierpnia 2016
Łowczówek
Wczorajsza fajna jazda zmotywowała mnie do jazdy dzisiejszej, pomimo tego, że upał i pomimo tego, że pierwszy dzień pracy po urlopie, który nigdy łatwy nie jest.
Kiedy wyszłam z klatki „obległa” mnie grupa panów sąsiadów.
- Pani na trening?
(phi.. trening:) - pomyślałam).
- A ile km pani tak jedzie? 100?
(Inny pan): 100 to Marek Cieślak jeździ.
Pomyślałam: może i jeździ, ale pewnie na szosówce. No i może po płaskim.
Nie jestem aż tak ambitna i silna na dzień dzisiejszy, żeby po pracy 100 km jeździć. Zwłaszcza po górkach.
Pojechałam sobie w kierunku Rychwałdu, a stamtąd gdzieś w 1/3 podjazdu skręciłam na czarny pieszy szlak w kierunku Cmentarza Legionistów. Tam, zaraz na początku przyatakowały mnie 2 psy, co fajne nie było, zwłaszcza, że jeden był pokaźnych rozmiarów. To chyba tradycja tego szlaku, bo już kiedyś mnie spotkała taka niespodzianka. Jakoś dałam radę – pokrzyczałam na nie i uciekły. Widocznie dobrze to robię. Początek szlaku bardzo wymagający, ale to świetny szlak. Po drodze okopu z czasów Bitwy pod Łowczówkiem, a na koniec wspinaczki przepiękny Cmentarz Legionistów. O Bitwie i Cmentarzu pisać nie będę, bo wielokrotnie to robiłam. Nogi dzisiaj mniej żwawo kręciły niż wczoraj, pewnie wczoraj nieco się zmęczyły. No i trochę bolało mnie kolano.
A na koniec dobrego dnia upiekłam przepyszną tartę szpinakowo-pomidorową (plus czosnek, dużo cebuli świeżej i suszone, czosnek, przyprawa pomidorowa) na cieście orkiszowym. Przepyszna. Dobre kolarskie jedzenie. Polecam.
Kiedy wyszłam z klatki „obległa” mnie grupa panów sąsiadów.
- Pani na trening?
(phi.. trening:) - pomyślałam).
- A ile km pani tak jedzie? 100?
(Inny pan): 100 to Marek Cieślak jeździ.
Pomyślałam: może i jeździ, ale pewnie na szosówce. No i może po płaskim.
Nie jestem aż tak ambitna i silna na dzień dzisiejszy, żeby po pracy 100 km jeździć. Zwłaszcza po górkach.
Pojechałam sobie w kierunku Rychwałdu, a stamtąd gdzieś w 1/3 podjazdu skręciłam na czarny pieszy szlak w kierunku Cmentarza Legionistów. Tam, zaraz na początku przyatakowały mnie 2 psy, co fajne nie było, zwłaszcza, że jeden był pokaźnych rozmiarów. To chyba tradycja tego szlaku, bo już kiedyś mnie spotkała taka niespodzianka. Jakoś dałam radę – pokrzyczałam na nie i uciekły. Widocznie dobrze to robię. Początek szlaku bardzo wymagający, ale to świetny szlak. Po drodze okopu z czasów Bitwy pod Łowczówkiem, a na koniec wspinaczki przepiękny Cmentarz Legionistów. O Bitwie i Cmentarzu pisać nie będę, bo wielokrotnie to robiłam. Nogi dzisiaj mniej żwawo kręciły niż wczoraj, pewnie wczoraj nieco się zmęczyły. No i trochę bolało mnie kolano.
A na koniec dobrego dnia upiekłam przepyszną tartę szpinakowo-pomidorową (plus czosnek, dużo cebuli świeżej i suszone, czosnek, przyprawa pomidorowa) na cieście orkiszowym. Przepyszna. Dobre kolarskie jedzenie. Polecam.
Na szlaku © Iza
Okopy © Iza
Miejsce pamięci © Iza
Cmentarz Legionistów © Iza
Cmenatarz - 2 © Iza
Cmenatarz - 2 © Iza
Po drodze 2 © Iza
Po drodze © Iza
- DST 40.00km
- Teren 6.00km
- Czas 02:01
- VAVG 19.83km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 sierpnia 2016
Przywitanie
Nie było mnie 9 dni w Tarnowie.
Spędziłam bardzo pracowity urlop w Mielcu. Tak bywa w życiu.
Ale to był dobry czas. Czas spędzony z Mamą, inauguracja I ligi w Mielcu (mecz z Sandecją), dwie wizyty w kinie, spotkanie z koleżankami z klasy licealnej.
Mogłabym przenieść się do Mielca, gdyby nie to żal byłoby mi ludzi, z którymi się związałam, no i.. górek.
Pojechałam się z nimi dzisiaj przywitać, prawie zaraz po przyjeździe. Miałam wyśmienite towarzystwo, ponieważ była ze mną Pani Krystyna finisherka Czelendża (drugi rok z rzędu). Wielki wyczyn, biorąc pod uwagę to, ze Krysia w tym roku, ani nie trenuje, ani nie startuje. A jednak dała radę. Dała radę bo to jest wielki sportowy charakter. Fajna jazda, piękne widoki, nogi mi tak jakoś dzisiaj fajnie kręciły, pomyślałam, że to pewnie dzięki medalowi Majki (zawsze człowiek dostaje skrzydeł), ale jest chyba coś innego…. Zwazyłam się .. i ubyło mi jakieś 2 kg, a to na podjazdach robi wielką różnicę. No, ale już nie na zjazdach, bo zjeżdża się trochę wolniej. Dzisiaj … podjazd od Pit Stopu, Dolina Izy (zjazd i podjazd), no i nasz nowo odkryty w tym sezonie terenowy zjazd z Janowic. FAJNIIIIEEEEEEEEEEEEE……………..
Spędziłam bardzo pracowity urlop w Mielcu. Tak bywa w życiu.
Ale to był dobry czas. Czas spędzony z Mamą, inauguracja I ligi w Mielcu (mecz z Sandecją), dwie wizyty w kinie, spotkanie z koleżankami z klasy licealnej.
Mogłabym przenieść się do Mielca, gdyby nie to żal byłoby mi ludzi, z którymi się związałam, no i.. górek.
Pojechałam się z nimi dzisiaj przywitać, prawie zaraz po przyjeździe. Miałam wyśmienite towarzystwo, ponieważ była ze mną Pani Krystyna finisherka Czelendża (drugi rok z rzędu). Wielki wyczyn, biorąc pod uwagę to, ze Krysia w tym roku, ani nie trenuje, ani nie startuje. A jednak dała radę. Dała radę bo to jest wielki sportowy charakter. Fajna jazda, piękne widoki, nogi mi tak jakoś dzisiaj fajnie kręciły, pomyślałam, że to pewnie dzięki medalowi Majki (zawsze człowiek dostaje skrzydeł), ale jest chyba coś innego…. Zwazyłam się .. i ubyło mi jakieś 2 kg, a to na podjazdach robi wielką różnicę. No, ale już nie na zjazdach, bo zjeżdża się trochę wolniej. Dzisiaj … podjazd od Pit Stopu, Dolina Izy (zjazd i podjazd), no i nasz nowo odkryty w tym sezonie terenowy zjazd z Janowic. FAJNIIIIEEEEEEEEEEEEE……………..
Po drodze © Iza
Z finisherką © Iza
Widok ze zjadu © Iza
Widok ze zjazdu 2 © Iza
- DST 50.00km
- Teren 14.00km
- Czas 02:41
- VAVG 18.63km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze