Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2014
Dystans całkowity: | 98.00 km (w terenie 36.00 km; 36.73%) |
Czas w ruchu: | 07:48 |
Średnia prędkość: | 12.56 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 24.50 km i 1h 57m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 6 stycznia 2014
A jednak rower
Bardzo dobry tekst, prawda? Obudziłam się rano i napisałam do Pani Krystyny, że z nimi nie jadę. Że może później, że zobaczę... a jak nie to sobie pobiegam później. Leżałam w łóżku, kończąc kolejną książkę Kai Malanowskiej ( "Imigracje" - polecam), ciesząc się dniem wolnym. Z daleka omijałam kuchnię, gdzie jak jak wiadomo zamieszkała Agnieszka Sobczak. Bałam się jej spojrzeć prosto w oczy, dopóki jakichś planów treningowych, konkretnych na ten dzień nie będę mieć.
W Radiu Kraków mówią prawdę. Powiedzieli, wczoraj, że rano zanikające opady, a potem się rozpogodzi. I tak było. Znowu wysoka jak na tę porę roku temperatura ( ok 10 stopni) i słońce. Przyjemnie. No to wiadomo, trzeba było wyciągnąć rower i wyruszyć. Zwłaszcza, że Agnieszka już od dawna zapewne była "w drodze". Dzisiaj w towarzystwie Tomka ( nie Agnieszka, ale ja). Pokręciliśmy się po okolicach wierzchosławickich, a potem trochę po Lesie Radłowskim. Było sympatycznie. A teraz nadejdzie zima. Nie mówili tego w Radiu Kraków, ale ja tak coś czuję. Dlatego umyłam rower. Żeby nie stał brudny przez całą zimę.
- DST 38.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:44
- VAVG 21.92km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 stycznia 2014
Cud
Wczoraj w telewizji pokazano kolejny koncert z cyklu Made in Polska. O godz. 00.30.
I to był mój ukochany Indios Bravos.
I chociaż oglądałam już ten koncert dwa razy, to wczoraj obejrzałam znowu, bo oglądała go moja znajoma i na gorąco pisałyśmy smsy, dzieląc się wrażeniami. Chciałam wiedzieć, jak odbiera Indios Bravos.
Chciałam wiedzieć, bo wybieramy się wspólnie na koncert.
A jeśli ktoś były zainteresowany, to koncert można obejrzeć na YT. Ja gorąco polecam, bo jest po prostu świetny.
A wczoraj zdarzył się cud. Wiele tutaj pisałam, kilka lat temu o książce Olgi i Piotra Morawskich „ Od początku do końca”. Moim zdaniem cudownej książce, dzięki której człowiek ma wiarę, że czasem zdarza się miłość zupełnie nieprawdopodobna, że spotyka się dwoje ludzi.. ciekawych świata, inteligentnych, z pasjami, oczytanych, którzy mają dużo życia w życiu. Którzy się wspierają w tym co robią, wspierają w życiu codziennym, troszczą o siebie. A przy tym w tej książce jest wiele o górach. Jest wiele pięknych zdjęć. To była dla mnie ważna książka ( tym bardziej, że to był prezent od przyjaciółki). Kiedyś komuś ją pożyczyłam. I pomimo tego, że wielokrotnie prosiłam o zwrot, nigdy jej nie odzyskałam. Było mi bardzo żal, bo to jedna z moich najbardziej ulubionych książek. Chciałam ją więc sobie „odkupić”. Niestety ku mojej „rozpaczy” dostępne było jedynie wydanie kieszonkowe. Bez zdjęć ( a ta książka bez zdjęć traci połowę swojej wartości). Nigdzie jej nie było. Szukałam dwa lata. I oto wczoraj, w mojej przydomowej księgarni zerknęłam sobie na półkę z książkami podróżniczymi i .. zobaczyłam JĄ. Nie mogłam uwierzyć, ponieważ jej dalej nie ma. W księgarniach , w sieci. Więc skąd się tam wzięła? Może leżała już długo, a ja po prostu do najbliższej księgarni nie zajrzałam? A może panie z księgarni znalazły ją w jakiejś hurtowni? Nie wiem. Nieważne. Jest. Znowu ją czytam, przeglądam, uśmiecham się czytając.
A dzisiaj sobie odpoczęłam nieco od sportu i tylko trochę poćwiczyłam w domu. Stwierdziłam, że potrzebny mi jeden dzień odpoczynku.
A na koniec fragment wyżej wspomnianej książki: „ Wierzę, że życie jest po to, żeby mieć marzenia. Wierzę, , że warto spróbować tych marzeń dotknąć , że warto spróbować zamienić marzenia w cele, i że cały czas warto marzyć dalej. Marzyłam o życiu ciekawym, marzyłam o życiu w podróży, marzyłam o domu, dzieciach, wielkim stole i wspólnym czasie razem, marzyłam o wielkiej miłości, a przede wszystkim marzyłam o wolności. Tylko czym jest wolność? Czym jest wolność w związku, w rodzinie, w życiu takim jak mieliśmy razem? Wolność to chyba zgoda na to, żeby jechał, i to wsparcie na odległość, napisane w sms-ach i powiedziane w szybkich słowach przez telefon, przez telefon satelitarny. Wolność to moje poczucie, że jak ja bym chciała jechać do Meksyku – sadzić kaktusy, to on by powiedział – Jedź- bo to ważne, żeby marzenia zamieniać w cele i marzyć dalej”. Tylko, że ja nigdy nie pojechałam do Meksyku. Zawsze byłam obok, byłam wsparciem i oparciem. I on dla mnie w tym moim życiu – bardziej przyziemnym, bo w domu, w pracy, w samochodzie – był wielkim wsparciem. Jego wyjazdy to była moja wolność, to było to na co ja się nigdy nie odważyłam, ale miałam wystarczająco dużo odwagi, żeby jego wspierać. Zatem ta moja wolność z drugiej ręki, to były jego wyjazdy. Moje ciekawe życie, też z drugiej ręki, to były wyjazdy, pokazy slajdów. Nawet myślałam przez jakiś czas, ze to moje wyjazdy, moje życie i moja wolność. Marzenia , miłość, wolność są tym w co wierzę. I tego nauczę moich synów. Wierzę też, że część moich marzeń zamieni się w cele. Wiem też, znajdę swoją drogę, wiem, że gdzieś jest, a ja mam odwagę , żeby nią pójść”. I znalazła. W świecie bez Piotra , niestety już bez, pisze książki, wychowuje synów. Mądra i dzielna kobieta.
A wczoraj zdarzył się cud. Wiele tutaj pisałam, kilka lat temu o książce Olgi i Piotra Morawskich „ Od początku do końca”. Moim zdaniem cudownej książce, dzięki której człowiek ma wiarę, że czasem zdarza się miłość zupełnie nieprawdopodobna, że spotyka się dwoje ludzi.. ciekawych świata, inteligentnych, z pasjami, oczytanych, którzy mają dużo życia w życiu. Którzy się wspierają w tym co robią, wspierają w życiu codziennym, troszczą o siebie. A przy tym w tej książce jest wiele o górach. Jest wiele pięknych zdjęć. To była dla mnie ważna książka ( tym bardziej, że to był prezent od przyjaciółki). Kiedyś komuś ją pożyczyłam. I pomimo tego, że wielokrotnie prosiłam o zwrot, nigdy jej nie odzyskałam. Było mi bardzo żal, bo to jedna z moich najbardziej ulubionych książek. Chciałam ją więc sobie „odkupić”. Niestety ku mojej „rozpaczy” dostępne było jedynie wydanie kieszonkowe. Bez zdjęć ( a ta książka bez zdjęć traci połowę swojej wartości). Nigdzie jej nie było. Szukałam dwa lata. I oto wczoraj, w mojej przydomowej księgarni zerknęłam sobie na półkę z książkami podróżniczymi i .. zobaczyłam JĄ. Nie mogłam uwierzyć, ponieważ jej dalej nie ma. W księgarniach , w sieci. Więc skąd się tam wzięła? Może leżała już długo, a ja po prostu do najbliższej księgarni nie zajrzałam? A może panie z księgarni znalazły ją w jakiejś hurtowni? Nie wiem. Nieważne. Jest. Znowu ją czytam, przeglądam, uśmiecham się czytając.
A dzisiaj sobie odpoczęłam nieco od sportu i tylko trochę poćwiczyłam w domu. Stwierdziłam, że potrzebny mi jeden dzień odpoczynku.
A na koniec fragment wyżej wspomnianej książki: „ Wierzę, że życie jest po to, żeby mieć marzenia. Wierzę, , że warto spróbować tych marzeń dotknąć , że warto spróbować zamienić marzenia w cele, i że cały czas warto marzyć dalej. Marzyłam o życiu ciekawym, marzyłam o życiu w podróży, marzyłam o domu, dzieciach, wielkim stole i wspólnym czasie razem, marzyłam o wielkiej miłości, a przede wszystkim marzyłam o wolności. Tylko czym jest wolność? Czym jest wolność w związku, w rodzinie, w życiu takim jak mieliśmy razem? Wolność to chyba zgoda na to, żeby jechał, i to wsparcie na odległość, napisane w sms-ach i powiedziane w szybkich słowach przez telefon, przez telefon satelitarny. Wolność to moje poczucie, że jak ja bym chciała jechać do Meksyku – sadzić kaktusy, to on by powiedział – Jedź- bo to ważne, żeby marzenia zamieniać w cele i marzyć dalej”. Tylko, że ja nigdy nie pojechałam do Meksyku. Zawsze byłam obok, byłam wsparciem i oparciem. I on dla mnie w tym moim życiu – bardziej przyziemnym, bo w domu, w pracy, w samochodzie – był wielkim wsparciem. Jego wyjazdy to była moja wolność, to było to na co ja się nigdy nie odważyłam, ale miałam wystarczająco dużo odwagi, żeby jego wspierać. Zatem ta moja wolność z drugiej ręki, to były jego wyjazdy. Moje ciekawe życie, też z drugiej ręki, to były wyjazdy, pokazy slajdów. Nawet myślałam przez jakiś czas, ze to moje wyjazdy, moje życie i moja wolność. Marzenia , miłość, wolność są tym w co wierzę. I tego nauczę moich synów. Wierzę też, że część moich marzeń zamieni się w cele. Wiem też, znajdę swoją drogę, wiem, że gdzieś jest, a ja mam odwagę , żeby nią pójść”. I znalazła. W świecie bez Piotra , niestety już bez, pisze książki, wychowuje synów. Mądra i dzielna kobieta.
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 stycznia 2014
" Baby, ach te baby" czyli babska wyprawa
Weekend i piękna sobota.
Były różnego typu dylematy pt rower czy bieganie, ale.. przypomniałam sobie kartkę, którą wczoraj widziałam na basenie.
Ktoś wyraźnie mnie prosił. Nie wiem kto, ale jakieś wyraźne powody miał, żeby mnie prosić. Może potrafił przewidywać przyszłość i wiedział, że np. skręcę nogę jak pójdę biegać? Nie wiem.. ale postanowiłam się jednak dostosować.
A kartka wyglądała tak:
Prośba © lemuriza1972
Wybrałam więc rower. Tym bardziej, że kiedy sprzątałam kuchnię, cały czas z lodówki „spozierała” na mnie Aga Sobczak. Co było robić.. trzeba było się zebrać i jechać. Zanim pojechałam, wysłałam smsa do Pani Krystyny:
„ Jadę na rower, tak ok 12. Jedziesz? Wiesz, Aga Sobczak na pewno dziś trenuje:)” Szybko otrzymałam odpowiedź, krótką i rzeczową: „Namówiłaś mnie”.
Dzisiaj w nocy pomyślałam, co by to było jakby tak całą lodówkę obwiesić drużyną gomolową… to dopiero byłaby motywacja. Tyle, że ja nie mam takiej dużej lodówki…
No to pojechałyśmy na naszą babską wyprawę. Jeden kolega napisał mi dzisiaj :" faceci to dranie. Kobiety zdecydowanie powinny wiązać się z kobietami.":). Czy wiązać to nie wiem… ale na rower pojechać od czasu na czasu w wyłącznie swoim towarzystwie, to na pewno. Było bardzo sympatycznie, rozrywkowo. Pobrylowałyśmy po Lesie Radłowskim. Pani Krystyna powiedziała: "Dobrze, że mnie wyciągnęłaś… bo pewnie bym się zabrała za gotowanie obiadu". Haha… no cóż… moja „działalność” chyba nie do końca wpisuje się w politykę prorodzinną wobec tego, ale cóż… Na razie Adam jeszcze jest spokojny i żadnych pogróżek nie było, to może jednak jakiś ten obiad tam był jednak.
A w lesie sporo osób uprawiających sport. Dużo ludzi z kijkami, jakieś tam rowery też były ( rzecz jasna z właścicielami) i nawet dwie Panie na rolkach , takie 50+. Fajnie! Pogoda zdecydowanie wiosenna, chociaż nieco chłodniej niż w ub sobotę. Ponieważ zaliczyłyśmy pierwsze kilometry w tym roku, to i pierwsze zdjęcia musiały być obowiązkowo.
Pierwsze "rowerowe" zdjęcie roku, a raczej zdjęcie z .. rowerem:) © lemuriza1972
Ciekawą Bozię znalazłyśmy po drodze © lemuriza1972
Pani Krystyna na swoim nowym-starym rowerze © lemuriza1972
Pani Iza na swoim starym rowerze © lemuriza1972
A na koniec pieśń, którą podesłała mi Pani Krystyna. Sufa wysłuchaj do samego końca.. pod koniec jest coś co na pewno Ci się spodoba.
Prośba © lemuriza1972
Wybrałam więc rower. Tym bardziej, że kiedy sprzątałam kuchnię, cały czas z lodówki „spozierała” na mnie Aga Sobczak. Co było robić.. trzeba było się zebrać i jechać. Zanim pojechałam, wysłałam smsa do Pani Krystyny:
„ Jadę na rower, tak ok 12. Jedziesz? Wiesz, Aga Sobczak na pewno dziś trenuje:)” Szybko otrzymałam odpowiedź, krótką i rzeczową: „Namówiłaś mnie”.
Dzisiaj w nocy pomyślałam, co by to było jakby tak całą lodówkę obwiesić drużyną gomolową… to dopiero byłaby motywacja. Tyle, że ja nie mam takiej dużej lodówki…
No to pojechałyśmy na naszą babską wyprawę. Jeden kolega napisał mi dzisiaj :" faceci to dranie. Kobiety zdecydowanie powinny wiązać się z kobietami.":). Czy wiązać to nie wiem… ale na rower pojechać od czasu na czasu w wyłącznie swoim towarzystwie, to na pewno. Było bardzo sympatycznie, rozrywkowo. Pobrylowałyśmy po Lesie Radłowskim. Pani Krystyna powiedziała: "Dobrze, że mnie wyciągnęłaś… bo pewnie bym się zabrała za gotowanie obiadu". Haha… no cóż… moja „działalność” chyba nie do końca wpisuje się w politykę prorodzinną wobec tego, ale cóż… Na razie Adam jeszcze jest spokojny i żadnych pogróżek nie było, to może jednak jakiś ten obiad tam był jednak.
A w lesie sporo osób uprawiających sport. Dużo ludzi z kijkami, jakieś tam rowery też były ( rzecz jasna z właścicielami) i nawet dwie Panie na rolkach , takie 50+. Fajnie! Pogoda zdecydowanie wiosenna, chociaż nieco chłodniej niż w ub sobotę. Ponieważ zaliczyłyśmy pierwsze kilometry w tym roku, to i pierwsze zdjęcia musiały być obowiązkowo.
Pierwsze "rowerowe" zdjęcie roku, a raczej zdjęcie z .. rowerem:) © lemuriza1972
Ciekawą Bozię znalazłyśmy po drodze © lemuriza1972
Pani Krystyna na swoim nowym-starym rowerze © lemuriza1972
Pani Iza na swoim starym rowerze © lemuriza1972
A na koniec pieśń, którą podesłała mi Pani Krystyna. Sufa wysłuchaj do samego końca.. pod koniec jest coś co na pewno Ci się spodoba.
- DST 38.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:52
- VAVG 20.36km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 stycznia 2014
" Co teraz robi Agnieszka Sobczak?"
czyli o motywacji by Gomola Trans Airco.
Jakiś czas temu wspomniałam, że jakoś nie mogę dogadać się ze swoją motywacją i oto nadszedł ten dzień, że coś w naszym dialogu drgnęło, a nawet powiedziałabym więcej – osiągnęłyśmy kompromis.
I nigdy byście nie uwierzyli dzięki czemu to się stało!!! Dzięki facebookowi…. Zdziwieni?
To czytajcie dalej.
Mam ci ja konto na tymże FB, konto incognito ( które jednakże coraz mniej incognito jest), z którego czasem świat i konkurencję podglądam ( ale tylko czasami):).
Weszłam ja sobie wczoraj na profil Agnieszki Sobczak, mojej od tego sezonu koleżanki teamowej, którą wcześniej znać miałam przyjemność, bo jeździłyśmy kilka sezonów u GG w tej samej kategorii K3 , czasem w bliższej, ale ostatnio już coraz dalszej odległości od siebie, ponieważ Agnieszka ze sportową formą już jakieś dwa czy trzy sezony temu znacznie mi odjechała.
Agnieszka zamieściła zdjęcie w towarzystwie pucharów i innych zdobyczy z sezonu 2013r i podpisała „ My babies”.
I na to odezwała się inna moja „konkurentka” z K3 i golonkowego cyklu ( skądinąd miła i sympatyczna osoba) Ania z Bydgoszczy znana jako Nerwowa.
Ania napisała:
Gratulacje! ale za takie prawdziwe, żywe dzieci też się weź - może być jedno na początek to już dla mnie jedyna szansa, żeby być "oczko wyżej"
A na to odpisała jej Agnieszka:
żadnych handicapów nie będzie Bierz się do roboty. Powieś sobie na czas zimy taką kartkę nad rowerem "co teraz robi Agnieszka Sobczak?" i niech cię to mobilizuje do treningów
Utkwiło mi to w myślach, głowie i pragnieniach i pomyślałam:
„Co prawda Aga już nie jest w mojej kategorii, ale co tam. To świetny pomysł.
Zrobię sobie „Agę”.”
I zrobiłam. I Aga wisi od dzisiaj na drzwiach mojej lodówki.
I tak kiedy przyszłam dzisiaj z pracy.. posępna, zmęczona, zniechęcona i niechętna wyjściu na basen, popatrzyłam na lodówkę i na to…
Moja motywacja:) © lemuriza1972
I pomyślałam:
Zbieraj się Iza, Agnieszka na pewno jest na siłowni, albo na spinningu!
No i poszłam. I przepłynęłam.
80 basenów. Moje pierwsze pływackie 2 km w życiu.
Dzięki Aga! Na pewno będziesz ze mną do końca sezonu:).
Ale tak sobie myślę, że pomimo motywacji, treningu itd., jak będę kończyć jakiś trudny golonkowy maraton, będzie brakować jakieś 10 km do mety i pomyślę : Co teraz robi Agnieszka Sobczak?
To odpowiedź będzie jedna: Agnieszka Sobczak umyta, przebrana zajada makaron i czeka na dekorację. Ot co.
Wy też możecie sobie zrobić swoją „Agnieszkę”.
Taką jaka Wam pasuje.
Np. Agent 007 może sobie powiesić Panią Krystynę ( jak zjeżdża), Sufa Latoyę Jackson na ten przykład, a członkowie nikomu bliżej nieznanego tarnowskiego teamu Czarnovia bezwzględnie powinni postarać się o Micheala Phelpsa ( już oni wiedzą dlaczego:))
- Aktywność Pływanie
Czwartek, 2 stycznia 2014
Bieganie
To moja ulubiona piosenka Dżemu ( zaraz potem, której tak innowacyjną aranżację przedstawił nam nie tak dawno Sufa).
Tak jakoś mi się przypomniała, bo wczoraj w zestawieniu Trójkowym był LIST do M.
Bieganie dzisiaj. Bieganie przy Alternatywnej Liście Przebojów Radia Kraków ( fajna audycja).
Za most w Ostrowie via poczta, żeby odebrać bilety na następny koncert w moim życiu.
Oj, jak bardzo, bardzo się cieszę. No, ale jeszcze muszę trochę poczekać.
Biegało mi się dzisiaj ciężko. Zapewne dlatego, że wczoraj też biegałam, a nogi moje raczej nieprzyzwyczajone do biegania dzień po dniu.
A teraz będzie ogłoszenie. Pilnie szukam jednej książki.
Przeszukałam internet, allegro, nawet napisałam do wydawcy ( niby planują dodruk, ale za jakieś dwa miesiące, a ja niecierpliwa jestem, jak mi jakiś autor „podejdzie”, to chciałabym zaraz natychmiast czytać więcej).
A „Patrz na mnie Klaro” Kai Malanowskiej, które znalazło się zresztą w ścisłym finale Nagrody Nike, bardzo mi się podobało, więc teraz szukam
http://www.matras.pl/drobne-szalenstwa-dnia-codzi...
Gdyby ktoś coś wiedział, gdzieś widział, a może miał cudownym zbiegiem okoliczności, a chciał sprzedać, bardzo proszę o informację. Będę bardzo wdzięczna.
Albo nie "buszowali" po stronach Merlina, Empiku i innych tym podobnych © lemuriza1972
http://www.matras.pl/drobne-szalenstwa-dnia-codzi...
Gdyby ktoś coś wiedział, gdzieś widział, a może miał cudownym zbiegiem okoliczności, a chciał sprzedać, bardzo proszę o informację. Będę bardzo wdzięczna.
Albo nie "buszowali" po stronach Merlina, Empiku i innych tym podobnych © lemuriza1972
- Aktywność Bieganie
Środa, 1 stycznia 2014
Z pamiętnika niemłodej już urzędniczki...
Nie na rowerze , na nogach. Ale zawsze to coś. ( 7 km, czas 41 min)
Nieuchronnie zbliżający się nowy sezon wyścigowy, potrzeba dostarczenia sobie endorfin oraz brak syndromów dnia następnego, ponieważ Sylwestra spędziłam bardzo „grzecznie”.. „wypchnęły” mnie z domu, by pobiegać.
Puste przepięknie ulice… ludzie odpoczywają po szaleństwach ubiegłej nocy.
Zupełnie przypadkiem , po roku posiadania jej.. odkryłam w mej bluzie do biegania fantastyczną kieszonkę, w której da się bardzo sprytnie umieścić telefon wraz ze słuchawkami. No i biegłam sobie dzisiaj przy muzyce, co jest sprawą zupełnie niezwykłą i wyjątkową dla mnie. I niosła mnie i niosła ta muzyka.
I chociaż przerwa w bieganiu dość długa była ( nie pamiętam,kiedy ostatni raz biegałam), to jakoś dość lekko i dość żwawo to poszło.
Po wielu miesiącach powróciłam do czytania książki, którą kiedyś pożyczył mi mój kolega Tomek.
„ Trójka z dżemem . Palce lizać! Biografia pewnego radia”.
Te kilka miesięcy temu jakoś nie porwała mnie tak książka.Może to nie był jej czas u mnie. Tak czasem bywa. Odłożyłam na półkę.
Teraz czyta mi się ją bardzo, bardzo przyjemnie. Z uśmiechem na ustach.
I wspominam. Wspominam, jak wierną słuchaczką w czasach dziecięctwa byłam takich audycji jak Powtórka z rozrywki, Teatrzyk Zielone Oko, o Liście Przebojów to już nie wspomnę.
Pamiętacie to wszystko?
„Rodzina Poszepszyńskich, rodzina jakich wiele, poznacie ją na co dzień, poznacie i w niedzielę”:) - jakoś tak to chyba było...
Dziadek Maurycy, weteran wojny rosyjsko-japońskiej.
A Pani Eliza i Pan Sułek?
A z "Pamiętnika młodej lekarki"?
„ Będąc młodą lekarką, miotaną wichrem sprzecznych dyrektyw i trendów, wszedł raz do mej przychodni mężczyzna, będący do granic wytrzymałości wyniszczonym i powłóczącym się na nogach.
- Dzień dobry Pani – ekhe – doktór!
- Dzię dobry. Co Panu dolega?
- Cierpię Pani doktór, na postępujące odwodnienie.
- Słusznie pan to ujął, gdyż jest pan wychudniętym. A skórę ma pan suchą jak pergamint.
- Czy mogę usiąść, bom słabym?
Nie tylko usiąść, ale położyć się na tej oto leżance,otwartej zawsze ku społeczeństwu”.
Piszę te słowa słuchając Trójkowego Topu Wszechczasów ( macie jeszcze szansę - do godz. 21 grają), będąc niemłodą już urzędniczką, która jutro musi „pognać” do pracy.
I żeby było jeszcze tematycznie, to poniżej bardzo , bardzo,bardzo fajny fragment trójkowej audycji z lat 90. Zachęcam do posłuchania.Warto.
- Aktywność Bieganie