Środa, 9 grudnia 2009
Walka
Od niedzielnego wieczoru walczę z przeziębieniem , stąd wszelkie plany treningowe wzięły w łeb:((((
No ale pomimo tego wczoraj był dlugi spacer, a dzisiaj trochę ćwiczeń ( brzuszki, machanie hantlami:) i takie tam...).
Po prostu nie dam rady zbyt dlugo tak bez sportu wytrzymać.
Zaczynam wariować.
Kiedyś zaczepił mnie w autobusie taki mościcki pijaczek.
I powiedział: zaprosiłbym cię na wódkę, ale cos mi sie zdaje, ze po wódce to ty wariujesz...:)
No wariuję ale nie po wódce, ale po odstawieniu i bynajmniej nie wódki, a sportu:)
No ale pomimo tego wczoraj był dlugi spacer, a dzisiaj trochę ćwiczeń ( brzuszki, machanie hantlami:) i takie tam...).
Po prostu nie dam rady zbyt dlugo tak bez sportu wytrzymać.
Zaczynam wariować.
Kiedyś zaczepił mnie w autobusie taki mościcki pijaczek.
I powiedział: zaprosiłbym cię na wódkę, ale cos mi sie zdaje, ze po wódce to ty wariujesz...:)
No wariuję ale nie po wódce, ale po odstawieniu i bynajmniej nie wódki, a sportu:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 grudnia 2009
Niedziela rowerowa:)
Wreszcie "za dnia".
Las Radłowski, stała trasa.
Przyjemnie. Nie było marznięcia.
Rower "oczyszcza":).
Wczoraj mój siostrzeniec oglądając BB i widząć Harnasia i Adriana na trasie powiedział: ale brudasy!
Potem powiedział , patrząc na kolejne zdjęcie: przecież nie da sie przejechać przez taki potoczek...:)
Ależ da się:)
Las Radłowski, stała trasa.
Przyjemnie. Nie było marznięcia.
Rower "oczyszcza":).
Wczoraj mój siostrzeniec oglądając BB i widząć Harnasia i Adriana na trasie powiedział: ale brudasy!
Potem powiedział , patrząc na kolejne zdjęcie: przecież nie da sie przejechać przez taki potoczek...:)
Ależ da się:)
- DST 32.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:28
- VAVG 21.82km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 grudnia 2009
Rower
Zgodnie z tradycją "tegopororoczną"... po ciemku.
Trochę źle sie czuję jeżdząc po lesie.. jak tak niewiele widzę.. jak próbuję zgadywać do mam pod kołem.
Pierwsze 30 km zrobione w grudniu.
Straciłam rachubę ile tych kilometrów przejechałam w tym roku, na pewno ponad 6000. Po drodze dwa razy zmieniałam licznik.
Miałam dzisiaj obawy, bo temperatura spadła, ale nawet nie było tak źle, Stopy nie zmarzly.
Było całkiem przyjemnie.
I te sarnie oczy gdzieś w czeluściach leśnych świecące...:)
Las Radłowski. Nawet nie było dzisiaj mokro, wiec rowerka myć nie trzeba.
Dzisiaj z Mirkiem. Spokojnie i powoli jak na tę porę roku przystało.
Muszę jednak ostro sie wziąc do pracy, bo na razie to wciąż nie rozpoczełam przygotowań do sezonu, a mój znikomy ruch oraz pofolgowanie sobie z jedzonkiem zaowocowało dodatkowymi kilogramami co widać i czuć:).
Uwielbiam ten stan po wysiłku, zwłaszcza po rowerze:).
a do tego Indios Bravos w tle i herbatka z sokiem z pigwy i jabłka:)
Indios Bravos
Pom pom
Ja wiem i ty wiesz wiemy ze my
Wiemy co dzieje się naprawdę a co się tylko śni
Ja wiem i ty wiesz wiemy że my
Wiemy co dzieje się naprawdę a co się tylko śni
Wiemy że dzieje się czasem dobrze czasem źle
Czasem nic nie dzieje się
Wiemy że dzieje się tak jak samo tego chce wszystko dzieje się
Ja wiem i ty wiesz wiemy że my
Wiemy co dzieje się naprawdę a co się tylko śni
Ja wiem i ty wiesz wiemy że my
Wiemy co dzieje się naprawdę a co się tylko śni
Wiemy że życie to chwile szczęścia i problemy
Wiemy i rozumiemy jak żyć i czego chcemy wiemy
Ponadto co jest w życiu dane nam nic nie dostaniemy
Wiec nie pragniemy i nie oczekujemy
Taka prawda
Więc lepiej naucz się w zgodzie z nią żyć
I zapamiętaj
Jest jak jest nie jak powinno być...
Trochę źle sie czuję jeżdząc po lesie.. jak tak niewiele widzę.. jak próbuję zgadywać do mam pod kołem.
Pierwsze 30 km zrobione w grudniu.
Straciłam rachubę ile tych kilometrów przejechałam w tym roku, na pewno ponad 6000. Po drodze dwa razy zmieniałam licznik.
Miałam dzisiaj obawy, bo temperatura spadła, ale nawet nie było tak źle, Stopy nie zmarzly.
Było całkiem przyjemnie.
I te sarnie oczy gdzieś w czeluściach leśnych świecące...:)
Las Radłowski. Nawet nie było dzisiaj mokro, wiec rowerka myć nie trzeba.
Dzisiaj z Mirkiem. Spokojnie i powoli jak na tę porę roku przystało.
Muszę jednak ostro sie wziąc do pracy, bo na razie to wciąż nie rozpoczełam przygotowań do sezonu, a mój znikomy ruch oraz pofolgowanie sobie z jedzonkiem zaowocowało dodatkowymi kilogramami co widać i czuć:).
Uwielbiam ten stan po wysiłku, zwłaszcza po rowerze:).
a do tego Indios Bravos w tle i herbatka z sokiem z pigwy i jabłka:)
Indios Bravos
Pom pom
Ja wiem i ty wiesz wiemy ze my
Wiemy co dzieje się naprawdę a co się tylko śni
Ja wiem i ty wiesz wiemy że my
Wiemy co dzieje się naprawdę a co się tylko śni
Wiemy że dzieje się czasem dobrze czasem źle
Czasem nic nie dzieje się
Wiemy że dzieje się tak jak samo tego chce wszystko dzieje się
Ja wiem i ty wiesz wiemy że my
Wiemy co dzieje się naprawdę a co się tylko śni
Ja wiem i ty wiesz wiemy że my
Wiemy co dzieje się naprawdę a co się tylko śni
Wiemy że życie to chwile szczęścia i problemy
Wiemy i rozumiemy jak żyć i czego chcemy wiemy
Ponadto co jest w życiu dane nam nic nie dostaniemy
Wiec nie pragniemy i nie oczekujemy
Taka prawda
Więc lepiej naucz się w zgodzie z nią żyć
I zapamiętaj
Jest jak jest nie jak powinno być...
- DST 30.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:26
- VAVG 20.93km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 listopada 2009
Poniedziałek
Miedzy pracą a meczem siatkarek Stali M.:), w pospiechu co nie znaczy, że szybko.
I znowu po ciemku. Cięzko mi sie jeździ już. Forma zupełnie do bani... jak chwilę jadę ok 27-30 km/h po asfalcie, to czuję się zmeczona . I pomysleć ze w lecie gnałam szybciej po lesie..
No ale tak to pewnie być musi.
Za cały ten miesiąc przejechalam pewnie niewiele ponad 200 km..
Na wiosnę będzie lepiej:)
Teraz to w ogóle cięzko po ciemnicy zmobilzować się do ubrania, wyniesienia roweru i wyjścia w tę ciemność. No ale sie mobilzuję, zeby nie gnuśnieć i zeby nie zapomnieć jak sie pedałuje
Trasa stała na tę porę roku i ciemność ( dwie do wyboru : albo Las R., albo petla Mościce- Biała - Bobrowniki- Biała- Moscice, dzisiaj to drugie)
I znowu po ciemku. Cięzko mi sie jeździ już. Forma zupełnie do bani... jak chwilę jadę ok 27-30 km/h po asfalcie, to czuję się zmeczona . I pomysleć ze w lecie gnałam szybciej po lesie..
No ale tak to pewnie być musi.
Za cały ten miesiąc przejechalam pewnie niewiele ponad 200 km..
Na wiosnę będzie lepiej:)
Teraz to w ogóle cięzko po ciemnicy zmobilzować się do ubrania, wyniesienia roweru i wyjścia w tę ciemność. No ale sie mobilzuję, zeby nie gnuśnieć i zeby nie zapomnieć jak sie pedałuje
Trasa stała na tę porę roku i ciemność ( dwie do wyboru : albo Las R., albo petla Mościce- Biała - Bobrowniki- Biała- Moscice, dzisiaj to drugie)
- DST 28.00km
- Czas 01:14
- VAVG 22.70km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 listopada 2009
Andrzejki na Brzance
Pogoda była ładna i trochę szkoda, ze nie było czasu na rower, ale za to była fajna zabawa andrzejkowa z wrózbami, laniem wosku i pieknym wschodem słonca na Brzance.
wczoraj od Lubaszowej pieszo na Brzankę ( po raz pierwszy na nogach, a nie na rowerze, ciekawe doświadczenie:)), potem zabawa, dzisiaj z Brzanki do Lubaszowej.
Miło, nowo poznane osoby, w tym małzenstwo w średnim wieku z takim fajnym sposobem na zycie. aktywnym:), wędrówki, wycieczki:),narty, a nie w domu przed tv
Weseli, fajnie bawiący sie ludzie.
Podobało mi się jak ze soba fajnie rozmawiali, jak tanczyli.
Miło popatrzeć.
P.S. Po zwiedzeniu kaplicy w klasztorze Redemptorystów w Lubaszowej, stwierdziłam rozmawiając z Andżelika i Tomkiem , ze mogłam bym sie zaszyć w takim klasztorze ( pod warunkiem, że pozwoliliby mi jeździć na rowerze i brać udział w maratonach).
No i od razu wymysliłam, ze mógłby byc team klasztorny:).
No... jak slusznie zauwazył Tomek.. sponsora z Torunia mielibyśmy moznego haha:)
Tylko jaka nazwa ?:). Jakieś pomysły?
Myślę, ze bylibysmy jednym z popularniejszych teamów:)
A swoją drogą.. tereny do trenowania byłyby wymarzone.
Tuz u "stóp" Brzanki. Ze dwa podjazdy na jednym treningu, kilka zjazdów.
Uch... taką górkę mieć pod nosem.. na wyciągnięcie ręki...
wczoraj od Lubaszowej pieszo na Brzankę ( po raz pierwszy na nogach, a nie na rowerze, ciekawe doświadczenie:)), potem zabawa, dzisiaj z Brzanki do Lubaszowej.
Miło, nowo poznane osoby, w tym małzenstwo w średnim wieku z takim fajnym sposobem na zycie. aktywnym:), wędrówki, wycieczki:),narty, a nie w domu przed tv
Weseli, fajnie bawiący sie ludzie.
Podobało mi się jak ze soba fajnie rozmawiali, jak tanczyli.
Miło popatrzeć.
P.S. Po zwiedzeniu kaplicy w klasztorze Redemptorystów w Lubaszowej, stwierdziłam rozmawiając z Andżelika i Tomkiem , ze mogłam bym sie zaszyć w takim klasztorze ( pod warunkiem, że pozwoliliby mi jeździć na rowerze i brać udział w maratonach).
No i od razu wymysliłam, ze mógłby byc team klasztorny:).
No... jak slusznie zauwazył Tomek.. sponsora z Torunia mielibyśmy moznego haha:)
Tylko jaka nazwa ?:). Jakieś pomysły?
Myślę, ze bylibysmy jednym z popularniejszych teamów:)
A swoją drogą.. tereny do trenowania byłyby wymarzone.
Tuz u "stóp" Brzanki. Ze dwa podjazdy na jednym treningu, kilka zjazdów.
Uch... taką górkę mieć pod nosem.. na wyciągnięcie ręki...
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 listopada 2009
Tańcząc w ciemnosciach
Napisałam "tańcząc", bo tak czułam się momentami na wilgotnym, czasem nieco błotnistym podłozu w Lesie Radłowskim.
Oponki w Magnusie mam załozone raczej takie mało blotne, więc jest zabawa.
Cięzko się jedzie w ciemnościach... kiedy nie widać dziur, kamieni, sliskich patyków.
Jazda w lesie w nocy to coś niesamowitego. Te sarny przemykające sobie między drzewami...
Dzisiaj w starym składzie: Mirek i Alek.
bardzo spokojnie.
Trudno to nazwać treningiem. Ot przejażdzka dla rozruszania kości.
Nawet nie było tak zimno.
Pod koniec jazdy jednak poczułam ze moje palce u nóg mają już dość:)
Oponki w Magnusie mam załozone raczej takie mało blotne, więc jest zabawa.
Cięzko się jedzie w ciemnościach... kiedy nie widać dziur, kamieni, sliskich patyków.
Jazda w lesie w nocy to coś niesamowitego. Te sarny przemykające sobie między drzewami...
Dzisiaj w starym składzie: Mirek i Alek.
bardzo spokojnie.
Trudno to nazwać treningiem. Ot przejażdzka dla rozruszania kości.
Nawet nie było tak zimno.
Pod koniec jazdy jednak poczułam ze moje palce u nóg mają już dość:)
- DST 32.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:35
- VAVG 20.21km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 listopada 2009
Głuszyca - wspomnienia
Najpiękniejsza przejechana przeze mnie w tym roku trasa maratonowa.
I najcięższa:)
Błota co prawda nie było, ale był upał i sporoooo wspinania się pod górę.
Piękne wspomnienia
http://www.youtube.com/user/bolek0007#p/u/13/xufrIscwPqw
I najcięższa:)
Błota co prawda nie było, ale był upał i sporoooo wspinania się pod górę.
Piękne wspomnienia
http://www.youtube.com/user/bolek0007#p/u/13/xufrIscwPqw
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 listopada 2009
Poniedziałek po ciemku
Po ciemku:).
I po asfalcie. Niezbyt szybko.
Pętla Mościce- MPEC-BrukBET- Klikowa-Biała-Bobrowniki-Biała-Klikowa - Moscice.
Ciepło:). Tak to mozna jeździć. Jak nogi nie marzną i dłonie nie marzną.
Ada wrzuciła na forum rowerum filmik z Krynicy.
Masakra, nie mogę patrzeć na to swoje jeżdzenie. trzeba sporo poprawić w technice. Ja wiem, ze technicznie bardzo słabo jeżdżę i wiem , że przez to nie mogę nawiązać walki z czołówką w mojej kategorii w Poweradzie.
Mirek mi to juz dawno mówił, ze najprawdpodobniej tracę przez technikę. Zwłaszcza na zjazdach.
ale na podjazdach z pewnością też. Szarpię, nie jadę równo i przez to tracę zbyt duzo siły. Wiedziałam o tym a dzisiaj zobaczyłam na filmiku:).
I dlatego w taki zachwyt mnie wprawia taka piękna , równa jazda na podjazdach np. Galińskiego albo Kaisera :).
Jak mnie czasem dublowała czołowka giga, to można było sobie popatrzeć jak ładnie jeżdżą.
No cóż spróbujemy i nad tym jakos popracować. Zawsze przecież mozna sie poprawić.
I po asfalcie. Niezbyt szybko.
Pętla Mościce- MPEC-BrukBET- Klikowa-Biała-Bobrowniki-Biała-Klikowa - Moscice.
Ciepło:). Tak to mozna jeździć. Jak nogi nie marzną i dłonie nie marzną.
Ada wrzuciła na forum rowerum filmik z Krynicy.
Masakra, nie mogę patrzeć na to swoje jeżdzenie. trzeba sporo poprawić w technice. Ja wiem, ze technicznie bardzo słabo jeżdżę i wiem , że przez to nie mogę nawiązać walki z czołówką w mojej kategorii w Poweradzie.
Mirek mi to juz dawno mówił, ze najprawdpodobniej tracę przez technikę. Zwłaszcza na zjazdach.
ale na podjazdach z pewnością też. Szarpię, nie jadę równo i przez to tracę zbyt duzo siły. Wiedziałam o tym a dzisiaj zobaczyłam na filmiku:).
I dlatego w taki zachwyt mnie wprawia taka piękna , równa jazda na podjazdach np. Galińskiego albo Kaisera :).
Jak mnie czasem dublowała czołowka giga, to można było sobie popatrzeć jak ładnie jeżdżą.
No cóż spróbujemy i nad tym jakos popracować. Zawsze przecież mozna sie poprawić.
- DST 30.00km
- Czas 01:20
- VAVG 22.50km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 listopada 2009
Góry
Pogoda okazała się wreszcie łaskawa i pozwoliła na realizację długo odkładanych planów wycieczki w góry.
Przepiękne słońce, temperatura niespotykana jak na tę porę roku ( chociaż jak wysiedliśmy z auta w Kosarzyskach był leciutenki mrozik), ale potem w miarę podchodzenia było coraz cieplej i cieplej.
Przypomniało mi się jak zdobywałam tu pierwsze rowerowe szlify na moim rowerze marki Best City, jakieś pewnie 5 lat temu to było:)
dzielnie jechałam długi podjazd , ale gdzieś tam w koncu poleglam.
Teraz pewnie bym wjechała, ale cóż.. i rower nie ten i forma nieco inna.
Ludzi mało, bo.. bo nie wiem co:), przecież pogoda była piękna.
Spotkalismy nawet rowerzystów z Wieliczki.
No i po śladach opon na szlakach próbowaliśmy zgadnąc na jakich kto oponach jechał:). Ot .. zboczenie rowerowe.
Piękne widoki, piekne zapachy, niewiarygodne słońce.
Mogłabym tam zostać w tych górach. Na zawsze.
W trasie spedzilismy ponad 5 godzin, ale nie szlismy zbyt szybko, no i kilka przystanków na zdjecia, jedzonko, wygrzewanie sie na słoncu.
W schronisku na Obidzy... piekny kot...Pomyslałam sobie, ze prawie w kazdym schronisku jakiś kot sobie mieszka i korzysta z dobroduszności turystów.
Nakarmilismy go kotletami z kanapek.
Trasa : Kosarzyska-Sucha Dolina- Obidza- Biała Woda- i z powrotem do Kosarzysk.
Przepiękne słońce, temperatura niespotykana jak na tę porę roku ( chociaż jak wysiedliśmy z auta w Kosarzyskach był leciutenki mrozik), ale potem w miarę podchodzenia było coraz cieplej i cieplej.
Przypomniało mi się jak zdobywałam tu pierwsze rowerowe szlify na moim rowerze marki Best City, jakieś pewnie 5 lat temu to było:)
dzielnie jechałam długi podjazd , ale gdzieś tam w koncu poleglam.
Teraz pewnie bym wjechała, ale cóż.. i rower nie ten i forma nieco inna.
Ludzi mało, bo.. bo nie wiem co:), przecież pogoda była piękna.
Spotkalismy nawet rowerzystów z Wieliczki.
No i po śladach opon na szlakach próbowaliśmy zgadnąc na jakich kto oponach jechał:). Ot .. zboczenie rowerowe.
Piękne widoki, piekne zapachy, niewiarygodne słońce.
Mogłabym tam zostać w tych górach. Na zawsze.
W trasie spedzilismy ponad 5 godzin, ale nie szlismy zbyt szybko, no i kilka przystanków na zdjecia, jedzonko, wygrzewanie sie na słoncu.
W schronisku na Obidzy... piekny kot...Pomyslałam sobie, ze prawie w kazdym schronisku jakiś kot sobie mieszka i korzysta z dobroduszności turystów.
Nakarmilismy go kotletami z kanapek.
Trasa : Kosarzyska-Sucha Dolina- Obidza- Biała Woda- i z powrotem do Kosarzysk.
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 listopada 2009
Sobota rower
I znowu piękne słońce, znowu cudowna pogoda do jazdy.
Tym razem postanowiłam , ze czas ruszyć w górki.
Po ponad półtora miesiecznej przerwie łatwe to nie było oj nie.
Jazda była leniwa, spokojna, żaden tam trening , po prostu relaks.
I znowu zadziałało jak antdepresant najlepszy:), bo humorek rano raczej średni był, ale sie poprawił natychmiast.
Pod górkę ciężko było... Jak sie zaczęła Lubinka to rózne mysli przez glowę mi przechodziły doprawdy:)
a to takie... ze po co ja sie tak męczę, a to takie, ze na wiosnę znowu trzeba bedzie maratonową formę szykować... i od nowa trenować zeby z wiekszą łatwością wspinać sie na górki.. i ze wcale nie wiem czy mi sie chce:)
oczywiscie rzecz jasna wszystkie te czarne mysli poszły precz jak tylko wjechałam na szczyt Lubinki.
Potem była jazda w prawo na skrzyżowaniu na Lubince i w górę. Chciałam zaliczyc chociaż jeden terenowy zjazd.. i tu niespodzianka in minus.. z trudnego zjazdu nie zostało prawie nic... utwardzili go , posypali jakims żwirem.. i zrobiło sie zbyt łatwo, zeby mozna ćwiczyć technikę:(.
Potem wzdluż Dunajca, jak zwykle cudne widoki, Dunajec, górki w tle.
No i szlak niebieski nad Dunjacem, masa błota, efekt byl taki ze potem było mycie rowera przez... godzinę prawie.
ale co tam.. warto było.
Tak sobie myślałam jadąc.. tak spedzam sobotę, bo lubię, a jak spedza ją wiekszość naszego społeczenstwa?
Odpowiedż mozna znaleźc patrząć na zawartość koszyków w sklepach.
Wóda, piwo...
Brr....
To jest polski weekend niestety.
Tym razem postanowiłam , ze czas ruszyć w górki.
Po ponad półtora miesiecznej przerwie łatwe to nie było oj nie.
Jazda była leniwa, spokojna, żaden tam trening , po prostu relaks.
I znowu zadziałało jak antdepresant najlepszy:), bo humorek rano raczej średni był, ale sie poprawił natychmiast.
Pod górkę ciężko było... Jak sie zaczęła Lubinka to rózne mysli przez glowę mi przechodziły doprawdy:)
a to takie... ze po co ja sie tak męczę, a to takie, ze na wiosnę znowu trzeba bedzie maratonową formę szykować... i od nowa trenować zeby z wiekszą łatwością wspinać sie na górki.. i ze wcale nie wiem czy mi sie chce:)
oczywiscie rzecz jasna wszystkie te czarne mysli poszły precz jak tylko wjechałam na szczyt Lubinki.
Potem była jazda w prawo na skrzyżowaniu na Lubince i w górę. Chciałam zaliczyc chociaż jeden terenowy zjazd.. i tu niespodzianka in minus.. z trudnego zjazdu nie zostało prawie nic... utwardzili go , posypali jakims żwirem.. i zrobiło sie zbyt łatwo, zeby mozna ćwiczyć technikę:(.
Potem wzdluż Dunajca, jak zwykle cudne widoki, Dunajec, górki w tle.
No i szlak niebieski nad Dunjacem, masa błota, efekt byl taki ze potem było mycie rowera przez... godzinę prawie.
ale co tam.. warto było.
Tak sobie myślałam jadąc.. tak spedzam sobotę, bo lubię, a jak spedza ją wiekszość naszego społeczenstwa?
Odpowiedż mozna znaleźc patrząć na zawartość koszyków w sklepach.
Wóda, piwo...
Brr....
To jest polski weekend niestety.
- DST 41.00km
- Teren 10.00km
- Czas 02:08
- VAVG 19.22km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze





