Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2010
Dystans całkowity: | 750.00 km (w terenie 276.00 km; 36.80%) |
Czas w ruchu: | 42:44 |
Średnia prędkość: | 17.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1770 m |
Maks. tętno maksymalne: | 176 (93 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (85 %) |
Suma kalorii: | 14775 kcal |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 41.67 km i 2h 22m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 16 maja 2010
Złoty Stok
a moze raczej Błotny Stok?:)
Mam wrażenie, że natura funduje mi co roku coraz więcej okazji do podnoszenia swoich umiejetności i ćwiczenia psychiki.
Błoto, woda, błoto, woda i tak wciąż.
jeszcze chyba ani ja ani mój KTM takiego błota nie widzieliśmy podczas maratonu.
A do tego było zimno.
Ale było trudno, więc była większa zabawa.
Zjazdy jak to w Złotym, niełatwe. Ten zjazd z Borówkowej Góry z tą niezliczona ilością korzeni.. to już zapada w pamiec na zawsze.
Częsciowo jechałam, czesciowo schodziłam a jak jechałam to czułam sie jak na rodeo, dosłownie.
jestem zadowolona, bo chociaż czas nierewelacyjny to do 6 m zabrakło niewiele i myślę, ze co sie odwlecze to nie uciecze i z każdym maratonem powinno być lepiej.
jechało mi sie dobrze pomimo tych dosyć ekstremalnych warunków, zdecydowanie lepiej niż w Karpaczu, chociaż było zdecydowanie trudniej.
Jechałam dużo podjazdów, które panowie podchodzili, wiec miałam duzo satysfakcji, bo usłyszałam przy okazji duzo pochwał, a to wzmacnia psychikę. O dziwo nawet na zjeździe z Borowkowej jak jechałam jeden kawałek, jeden kolega powiedział: twarda jesteś ( to najbardziej cieszy bo przecież nie zjeżdzam dobrze, wiec jak mnie ktoś pochwali za zjazd to jest ok).
Psychika nie zawiodła, wiec z optymizmem spoglądam w przyszłość.
Kilometrów zafundował nam Grzegorz G jak zywkle wiecej niz miało być. jeszcze na starcie była mowa o 43 ( 1770 m przewyższenia) a na liczniku miałam 52).
golonkokilometry:)
miejsce w kat 8, czas 5 h 23 min ( godzinę dłuzej niż w ub roku, no ale było znacznie trudniej).
relacja później:)
Mam wrażenie, że natura funduje mi co roku coraz więcej okazji do podnoszenia swoich umiejetności i ćwiczenia psychiki.
Błoto, woda, błoto, woda i tak wciąż.
jeszcze chyba ani ja ani mój KTM takiego błota nie widzieliśmy podczas maratonu.
A do tego było zimno.
Ale było trudno, więc była większa zabawa.
Zjazdy jak to w Złotym, niełatwe. Ten zjazd z Borówkowej Góry z tą niezliczona ilością korzeni.. to już zapada w pamiec na zawsze.
Częsciowo jechałam, czesciowo schodziłam a jak jechałam to czułam sie jak na rodeo, dosłownie.
jestem zadowolona, bo chociaż czas nierewelacyjny to do 6 m zabrakło niewiele i myślę, ze co sie odwlecze to nie uciecze i z każdym maratonem powinno być lepiej.
jechało mi sie dobrze pomimo tych dosyć ekstremalnych warunków, zdecydowanie lepiej niż w Karpaczu, chociaż było zdecydowanie trudniej.
Jechałam dużo podjazdów, które panowie podchodzili, wiec miałam duzo satysfakcji, bo usłyszałam przy okazji duzo pochwał, a to wzmacnia psychikę. O dziwo nawet na zjeździe z Borowkowej jak jechałam jeden kawałek, jeden kolega powiedział: twarda jesteś ( to najbardziej cieszy bo przecież nie zjeżdzam dobrze, wiec jak mnie ktoś pochwali za zjazd to jest ok).
Psychika nie zawiodła, wiec z optymizmem spoglądam w przyszłość.
Kilometrów zafundował nam Grzegorz G jak zywkle wiecej niz miało być. jeszcze na starcie była mowa o 43 ( 1770 m przewyższenia) a na liczniku miałam 52).
golonkokilometry:)
miejsce w kat 8, czas 5 h 23 min ( godzinę dłuzej niż w ub roku, no ale było znacznie trudniej).
relacja później:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 maja 2010
Lajcik płaski
Miałam dzisiaj nigdzie nie jechać, ale dałam sie namówić.
Lajtowa jazda po płaskim.
Niestety w koncówce złapała nas burza i spedzilismy z pół godziny na przystanku.
Jutro wyjazd do Złotego Stoku.
Lajtowa jazda po płaskim.
Niestety w koncówce złapała nas burza i spedzilismy z pół godziny na przystanku.
Jutro wyjazd do Złotego Stoku.
- DST 30.00km
- Teren 1.00km
- Czas 01:15
- VAVG 24.00km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 maja 2010
Jazda terenowa:)
czyli to co lubię:)
Ćwiczenie techniki w Lipiu. Takie było dzisiejsze założenie.
Przejechalismy dwa okrążenia xc ( trasa Pucharu Tarnowa) czyli 2 x 5 km.
Wczesniej pieszym szlakiem od Klikowej.
Jechało mi sie zdecydowanie lepiej niż prawie 3 tyg temu kiedy roblismy tę samą trasę.
Te rundki xc w Lipiu są świetne!
Te agrafeczki, podjaźdzki, zjaździki...
Naprawdę muszę tam jeździć częsciej to z moją techniką będzie lepiej.
Bardzo mi sie podobała ta jazda.
Błoto sporo ale wszędzie przejezdne.
A jutro już odpoczynek.
W sobotę maraton w Złotym Stoku!
i tym razem.. czuję radość , że jadę! ( bo wczesniej było masę obaw, nie czułam sie dobrze fizycznie, ale teraz czuję sie lepiej)
Ćwiczenie techniki w Lipiu. Takie było dzisiejsze założenie.
Przejechalismy dwa okrążenia xc ( trasa Pucharu Tarnowa) czyli 2 x 5 km.
Wczesniej pieszym szlakiem od Klikowej.
Jechało mi sie zdecydowanie lepiej niż prawie 3 tyg temu kiedy roblismy tę samą trasę.
Te rundki xc w Lipiu są świetne!
Te agrafeczki, podjaźdzki, zjaździki...
Naprawdę muszę tam jeździć częsciej to z moją techniką będzie lepiej.
Bardzo mi sie podobała ta jazda.
Błoto sporo ale wszędzie przejezdne.
A jutro już odpoczynek.
W sobotę maraton w Złotym Stoku!
i tym razem.. czuję radość , że jadę! ( bo wczesniej było masę obaw, nie czułam sie dobrze fizycznie, ale teraz czuję sie lepiej)
- DST 32.00km
- Teren 20.00km
- Czas 01:51
- VAVG 17.30km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 175 ( 93%)
- HRavg 155 ( 82%)
- Kalorie 1000kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 maja 2010
Solidnie
.. solidnie było dzisiaj.
Z Mirkiem, Andżeliką i Łukaszem.
Pierwszy duzy podjazd Lubinka , założenie: z blatu i nie mniej niż 12 km/h wykonane, aczkolwiek prawie ciemno miałam przed oczami na końcówce...
Potem zjazd do Janowic i z powrotem w górę na Lubinkę.
Tez dobrze, równo, mocno. Prędkość oscylowała wokół 20 -18 km/h , w najtrudniejszych odcinkach nie spadła poniżej 15.
I zjazd przez las do Dąbrówki Szczepanowskiej a potem podjazdem do Błoń.
Tez dobrze.
jestem zadowolona.
Z Mirkiem, Andżeliką i Łukaszem.
Pierwszy duzy podjazd Lubinka , założenie: z blatu i nie mniej niż 12 km/h wykonane, aczkolwiek prawie ciemno miałam przed oczami na końcówce...
Potem zjazd do Janowic i z powrotem w górę na Lubinkę.
Tez dobrze, równo, mocno. Prędkość oscylowała wokół 20 -18 km/h , w najtrudniejszych odcinkach nie spadła poniżej 15.
I zjazd przez las do Dąbrówki Szczepanowskiej a potem podjazdem do Błoń.
Tez dobrze.
jestem zadowolona.
- DST 40.00km
- Teren 4.00km
- Czas 01:40
- VAVG 24.00km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 175 ( 93%)
- HRavg 152 ( 80%)
- Kalorie 950kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 maja 2010
Dobry dzień:)
Szybka jazda po asfalcie ( nie było czasu dzisiaj na nic więcej).
Miało byc spokojnie, a było .. w miarę szybko.
Bałam się, ze nogi po wczorajszym będą cięzkie, a one..i tu zaskoczenie... działały bez zarzutu... Jakby im takie brzankowe przetarcie było potrzebne.
Co prawda dzisiaj było płasko, ale dawno nie jechało mi się tak dobrze.
A potem do Tomka z rowerkiem.
Oj napracował się bardzoooooo....
Najpierw zakładał nokony, a potem majstrował przy mojej blokadzie... szło opornie, ale w koncu.. naprawił!
Jestem szczesliwa, mam nokony, mam działającą blokadę, teraz mogę jechać na maraton i będę walczyć!
Miało byc spokojnie, a było .. w miarę szybko.
Bałam się, ze nogi po wczorajszym będą cięzkie, a one..i tu zaskoczenie... działały bez zarzutu... Jakby im takie brzankowe przetarcie było potrzebne.
Co prawda dzisiaj było płasko, ale dawno nie jechało mi się tak dobrze.
A potem do Tomka z rowerkiem.
Oj napracował się bardzoooooo....
Najpierw zakładał nokony, a potem majstrował przy mojej blokadzie... szło opornie, ale w koncu.. naprawił!
Jestem szczesliwa, mam nokony, mam działającą blokadę, teraz mogę jechać na maraton i będę walczyć!
- DST 32.00km
- Czas 01:11
- VAVG 27.04km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 maja 2010
Błotna Brzanka
Błotna masakra, jednym krótkim zdaniem. Dawno nie zmywałam z siebie i roweru tylu ton błota.
Błoto wszędzie.. w Lesie Trzemeskim , gdzie błoto jest zawsze, a dzisiaj było bardzooo duzo błota. Błoto na podjeździe na Brzankę..ale na szczescie była przyczepnośc, tyle, ze trzeba sie było nasiłować.. błoto momentami na trasie.
Dawno nie byłam na Brzance na rowerze ( na maratonie w ub roku ostatnio).
Początek wiadomo.. Marcinka.. haha.. to jest niezły podjazd na rozruch.
Postanowiłam nie ryzzykowac i dzisiaj odcinek od restauracji to asfaltu na młynku, ale nastepnym razem będę juz na średniej wjeżdzac , jak w ub roku.
Nie spieszyłam sie specjalnie, bo wiedziałam ze trasa dluga przede mną, ale czas odrobinę lepszy niz w ub roku.
Trzeba go poprawić jeszcze:).
Niestety potem na podjazdach szło mi coraz gorzej.. Andżelika i Łukasz często mi uciekali na podjazdach, Tomek czasem też.
Nie ma mocy, ale też starałam sie pamietac o tym co mówił Mirek zeby nie zachowywać sie teraz nerwowo i spokojnie sobie wjeżdżac.
No i ten niezablokowany amor na podjazdach ( blokada nie działa) tez pewnie nie pomaga.
ale to nie zmienia faktu ze formy nie ma.
Na zjazdach było lepiej, bez rewelacji rzecz jasna, ale jechało mi sie dobrze, takie psychiczne wzmocnienie przyda sie przed Zlotym Stokiem.
A zjazdy były sliskie.
Mocno też pobłądzilismy kilka razy, stąd taki przedłuzony czas jazdy.
Np w Lesie Tuchowskim zamiast zjazdem dostać sie do jeziorek zrobilismy sobie okrężny podjazd.
Gdyby maraton był dzisiaj to działoby się..
Strasznie dużo tego błota i kawałki trasy nieprzejezdne niestety:(
Np Piekło w Zalasowej, które nawet na sucho nie jest łatwe.
Poszła masa kalorii, wiec zjadłam obiad, ciasto a teraz jeszcze smazyłam sobie frytki:)
Potrzeba mi wiecej takich jazd.
Błoto wszędzie.. w Lesie Trzemeskim , gdzie błoto jest zawsze, a dzisiaj było bardzooo duzo błota. Błoto na podjeździe na Brzankę..ale na szczescie była przyczepnośc, tyle, ze trzeba sie było nasiłować.. błoto momentami na trasie.
Dawno nie byłam na Brzance na rowerze ( na maratonie w ub roku ostatnio).
Początek wiadomo.. Marcinka.. haha.. to jest niezły podjazd na rozruch.
Postanowiłam nie ryzzykowac i dzisiaj odcinek od restauracji to asfaltu na młynku, ale nastepnym razem będę juz na średniej wjeżdzac , jak w ub roku.
Nie spieszyłam sie specjalnie, bo wiedziałam ze trasa dluga przede mną, ale czas odrobinę lepszy niz w ub roku.
Trzeba go poprawić jeszcze:).
Niestety potem na podjazdach szło mi coraz gorzej.. Andżelika i Łukasz często mi uciekali na podjazdach, Tomek czasem też.
Nie ma mocy, ale też starałam sie pamietac o tym co mówił Mirek zeby nie zachowywać sie teraz nerwowo i spokojnie sobie wjeżdżac.
No i ten niezablokowany amor na podjazdach ( blokada nie działa) tez pewnie nie pomaga.
ale to nie zmienia faktu ze formy nie ma.
Na zjazdach było lepiej, bez rewelacji rzecz jasna, ale jechało mi sie dobrze, takie psychiczne wzmocnienie przyda sie przed Zlotym Stokiem.
A zjazdy były sliskie.
Mocno też pobłądzilismy kilka razy, stąd taki przedłuzony czas jazdy.
Np w Lesie Tuchowskim zamiast zjazdem dostać sie do jeziorek zrobilismy sobie okrężny podjazd.
Gdyby maraton był dzisiaj to działoby się..
Strasznie dużo tego błota i kawałki trasy nieprzejezdne niestety:(
Np Piekło w Zalasowej, które nawet na sucho nie jest łatwe.
Poszła masa kalorii, wiec zjadłam obiad, ciasto a teraz jeszcze smazyłam sobie frytki:)
Potrzeba mi wiecej takich jazd.
- DST 80.00km
- Teren 45.00km
- Czas 05:27
- VAVG 14.68km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 175 ( 93%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 2500kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 maja 2010
Sobotnie refleksje
nie jest dobrze.
Fachowe oględziny rowerów wykazały, że nie jest dobrze.
Amor ( w koncu dobry) w KTM-ie chodzi, ale nie tak dobrze jak mógłby. Blokada nie działa:(.
Przednia przerzutka ma juz luzy ( podobno badziew, który własnie już po 1000 km łapie spore luzy, chyba lepszą mam w moim starym Magnusie).
Magnus - linki do wymiany - nic dziwnego akurat... stery chodzą źle, stąd te telepanie w kole przednim najprawdpodobniej. Trzeba je rozebrać , wyczyścić.. i sie okaże czy sie jeszcze do czegoś nadają.
Tak więc sa rowery dwa a jakby żadnego.
Najgorsze jest to ze nie ma szans raczej zeby mi ktoś przeserwisowal amora przed Złotym Stokiem, więc chyba pojadę na takim.
Linki w KTM-ie też się już konczą, ale przejadę jeszcze Złoty, bo mam Nokony do założenia.
Przez całe to "nieszczęscie" karpaczowe ja nawet nie zauważyłam ze przejechałam jedną ze swoich najtrudniejszych tras ( a moze inaczej.. moze ja juz sie zdążyłam przezywczaić do takich tras, wszak to był 10 maraton u GG).
Dopiero na maratonie zerknełam że trasa w skali 1-6 ma 4, 5 ( duzo).
Jeden z kolegów z rowerowania napisał :
"Pit, to dlatego, że było pod górkę, a jak z górki to się nie dało jechać "
No.. cięzko sie jechało to fakt bo albo było pod górkę albo z górki:)
Chyba powinnam zacząć sie jednak cieszyć ze to przejechałam i to na sztywnym amorze:)
Fachowe oględziny rowerów wykazały, że nie jest dobrze.
Amor ( w koncu dobry) w KTM-ie chodzi, ale nie tak dobrze jak mógłby. Blokada nie działa:(.
Przednia przerzutka ma juz luzy ( podobno badziew, który własnie już po 1000 km łapie spore luzy, chyba lepszą mam w moim starym Magnusie).
Magnus - linki do wymiany - nic dziwnego akurat... stery chodzą źle, stąd te telepanie w kole przednim najprawdpodobniej. Trzeba je rozebrać , wyczyścić.. i sie okaże czy sie jeszcze do czegoś nadają.
Tak więc sa rowery dwa a jakby żadnego.
Najgorsze jest to ze nie ma szans raczej zeby mi ktoś przeserwisowal amora przed Złotym Stokiem, więc chyba pojadę na takim.
Linki w KTM-ie też się już konczą, ale przejadę jeszcze Złoty, bo mam Nokony do założenia.
Przez całe to "nieszczęscie" karpaczowe ja nawet nie zauważyłam ze przejechałam jedną ze swoich najtrudniejszych tras ( a moze inaczej.. moze ja juz sie zdążyłam przezywczaić do takich tras, wszak to był 10 maraton u GG).
Dopiero na maratonie zerknełam że trasa w skali 1-6 ma 4, 5 ( duzo).
Jeden z kolegów z rowerowania napisał :
"Pit, to dlatego, że było pod górkę, a jak z górki to się nie dało jechać "
No.. cięzko sie jechało to fakt bo albo było pod górkę albo z górki:)
Chyba powinnam zacząć sie jednak cieszyć ze to przejechałam i to na sztywnym amorze:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 maja 2010
Sobotnie górki
Dzisiaj z Mirkem pod górkach. chciałam zrobić kilka podjazdów.
No i zrobiłam:), ale nogi jakieś cięzkie takie.. jakbym co najmniej maraton przejechała.
Na początek Lubinka. No i tym razem było dobrze, bo z blatu i i jechałam ok 15 km /h i nie zeszłam poniżej 14, 5 km/h, wiec jak na mnie dosyć mocno.
Potem z Lubinki zjechalismy zjazdem terenowym ( tym za przystankiem na Lubince).
Masa mokrych liści ale dało sie jechać.
Tyle ze drzewa powalone niestety zmuszają do zsiadania z roweru, a szkoda bo to fajny zjazd.
Potem mozolnie do góry ( na Wał) tym stromym , długim podjazdem.
Z Wału w kierunku Jurasówki czyli jeszcze jeden podjazd.
Zjazd z Jurasówki szybki ( aczkolwiek KTM jechałam tam ostatnio maksymalnie 65 km/h, dzisiaj na Magnusie 58 km/h).
Potem wzdłuż Dunajca... i niebieskim szlakiem po naddunajcowych błotkach , przez Buczynę.
Taka jazda ( błoto, teren) cieszy mnie najbardziej.
Mirek powiedział ze to omijanie kałuz na Dunajcem to swietne ćwiczenie techniki, tak jest rzeczywiście, trzeba mocno balansowac ciałem, wybierać ścieżkę jazdy.
Generalnie.. dalej nie podjeżdza mi sie jakos fajnie, ale powtarzałam sobie, ze muszę być cierpliwa i cierpliwie robic kolejne podjazdy, aż nagle przyjdzie ten moment ze będzie lepiej. Musi przyjść.
Piękna pogoda dzisiaj.. slonce, zieleń, górki.. ale nie bardzo popatrzylam, byłam skoncentrowana na jeździe.
Teraz Giro d'Italia ( w tv)
No i zrobiłam:), ale nogi jakieś cięzkie takie.. jakbym co najmniej maraton przejechała.
Na początek Lubinka. No i tym razem było dobrze, bo z blatu i i jechałam ok 15 km /h i nie zeszłam poniżej 14, 5 km/h, wiec jak na mnie dosyć mocno.
Potem z Lubinki zjechalismy zjazdem terenowym ( tym za przystankiem na Lubince).
Masa mokrych liści ale dało sie jechać.
Tyle ze drzewa powalone niestety zmuszają do zsiadania z roweru, a szkoda bo to fajny zjazd.
Potem mozolnie do góry ( na Wał) tym stromym , długim podjazdem.
Z Wału w kierunku Jurasówki czyli jeszcze jeden podjazd.
Zjazd z Jurasówki szybki ( aczkolwiek KTM jechałam tam ostatnio maksymalnie 65 km/h, dzisiaj na Magnusie 58 km/h).
Potem wzdłuż Dunajca... i niebieskim szlakiem po naddunajcowych błotkach , przez Buczynę.
Taka jazda ( błoto, teren) cieszy mnie najbardziej.
Mirek powiedział ze to omijanie kałuz na Dunajcem to swietne ćwiczenie techniki, tak jest rzeczywiście, trzeba mocno balansowac ciałem, wybierać ścieżkę jazdy.
Generalnie.. dalej nie podjeżdza mi sie jakos fajnie, ale powtarzałam sobie, ze muszę być cierpliwa i cierpliwie robic kolejne podjazdy, aż nagle przyjdzie ten moment ze będzie lepiej. Musi przyjść.
Piękna pogoda dzisiaj.. slonce, zieleń, górki.. ale nie bardzo popatrzylam, byłam skoncentrowana na jeździe.
Teraz Giro d'Italia ( w tv)
- DST 47.00km
- Teren 7.00km
- Czas 02:15
- VAVG 20.89km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 maja 2010
Piatkowe lasy
Dzisiaj płasko po wyjątkowo mokrych lasach R ( co musi sie dziać na Marcince, albo na Słonej wobec tego)!
dalej nie ma mocy... fakt było mokro i cięzej sie kręciło, ale nie czuje mocy wciąż:(
wiem.. musze byc cierpliwa, samo nie przyjdzie. Trening, trening, trening.
Zamierzam intensywnie wykorzystać weekend. Jutro jakis krótszy trening, w niedzielę jakas dłuższa wyprawa Brzanka albo Jamna.
Dywan dzisiaj na forum rowerum zacytował S. Szmyda: gdyby nie było gór nie byłbym kolarzem.
Pomyslałam sobie: gdyby nie było Lubinki byłabym na zawsze niedzielnym rowerzystą zwiedzającym płaskie ( skądinąd tez bardzo piękne) okolice Tarnowa.
a tak dzięki pierwszemu wjazdowi na Lubinkę, wiele lat temu, na rowerze City Best za 350 zł.. poczułam to COŚ co czuję sie stając na szczycie.
Umordowałam sie okrutnie, ale kiedy doprowadziłam swój organizm do granic wytrzymałosci , kiedy stanęłam na szczycie i rozjerzałam sie wkoło... juz wiedziałam.. Lubinka była pierwsza, ale za nia pójdę następne.
I od tamtej pory kocham góry czy to na rowerze czy na piechotę. I kocham te bardziej górzyste okolice Tarnowa.
A Lubinka to stały element mojego treningu.
A naprawdę jest co kochać.
Ale dzisiaj dobrze ze pojechalam do Lasu R, bo po wczorajszej Lubince razy dwa dzisiaj nogi przyciężkawe.
dalej nie ma mocy... fakt było mokro i cięzej sie kręciło, ale nie czuje mocy wciąż:(
wiem.. musze byc cierpliwa, samo nie przyjdzie. Trening, trening, trening.
Zamierzam intensywnie wykorzystać weekend. Jutro jakis krótszy trening, w niedzielę jakas dłuższa wyprawa Brzanka albo Jamna.
Dywan dzisiaj na forum rowerum zacytował S. Szmyda: gdyby nie było gór nie byłbym kolarzem.
Pomyslałam sobie: gdyby nie było Lubinki byłabym na zawsze niedzielnym rowerzystą zwiedzającym płaskie ( skądinąd tez bardzo piękne) okolice Tarnowa.
a tak dzięki pierwszemu wjazdowi na Lubinkę, wiele lat temu, na rowerze City Best za 350 zł.. poczułam to COŚ co czuję sie stając na szczycie.
Umordowałam sie okrutnie, ale kiedy doprowadziłam swój organizm do granic wytrzymałosci , kiedy stanęłam na szczycie i rozjerzałam sie wkoło... juz wiedziałam.. Lubinka była pierwsza, ale za nia pójdę następne.
I od tamtej pory kocham góry czy to na rowerze czy na piechotę. I kocham te bardziej górzyste okolice Tarnowa.
A Lubinka to stały element mojego treningu.
A naprawdę jest co kochać.
Ale dzisiaj dobrze ze pojechalam do Lasu R, bo po wczorajszej Lubince razy dwa dzisiaj nogi przyciężkawe.
- DST 40.00km
- Teren 20.00km
- Czas 01:43
- VAVG 23.30km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 169 ( 89%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 maja 2010
Trening.. przerwany
Lubinka razy dwa ( od Rzuchowej) i od Janowic, tak wiec razem z pomniejszymi podjazdami dośc sporo ( pewnie ok 11, 12 km) samego podjeżdzania.
Na Lubinkę cięzko.. ciagnęłam ambitnie z blatu ale musiałam zdezerterować na tej stromej koncówce przed kapliczką bo wiatr zatrzymał mnie dosłownie w miejscu. Zrzuciłam na średnią. Prędkośc w normie, aczkolwiek przez ten wiatr ( albo słabą formę) spadła mi w pewnym momencie do 11 k/h.
Cięzko pod górę.
Od Janowic dosyć dobrze i z blatu, od 20 km/h -14,5 km/h.
Jak zjezdzałam z Lubinki... to ujrzałam na zakręcie Marcina B. ze swoim podopiecznym. Machali mocno, myslałam ze jakas awaria sie im przytrafiła.. a okazało się ze jeden z chłopaków szosowców miał wypadek.
Nieciekawie to wyglądało...pies wpadł mu pod koło i poszlifował po asfalcie... chyba złamał coś... niestety. Zabrała go karetka ( kolegę rzecz jasna nie psa)
Troche mi sie odechcialo jechania.. tym bardziej ze dzisiaj na rowerowaniu przeczytałam o poodbnym wypadku, tyle ze kuna koledze jakiemus wpadła pod koło.
Jak wracałam do domu w Moscicach trafiłam na wypadek samochodowy.
Nie chciało mi sie jechać dzisiaj na trening, ale juz po.. przyszło to fajne zadowolenie.
Sąsiad zaczepił mnie na klatce i zapytal:
a pani to tak dla przyjemności jeździ czy dla sportu?
I dla jednego i drugiego - powiedziałam:), ale własciwie trzeba bylo powiedzieć: sport to przyjemność.
Na Lubinkę cięzko.. ciagnęłam ambitnie z blatu ale musiałam zdezerterować na tej stromej koncówce przed kapliczką bo wiatr zatrzymał mnie dosłownie w miejscu. Zrzuciłam na średnią. Prędkośc w normie, aczkolwiek przez ten wiatr ( albo słabą formę) spadła mi w pewnym momencie do 11 k/h.
Cięzko pod górę.
Od Janowic dosyć dobrze i z blatu, od 20 km/h -14,5 km/h.
Jak zjezdzałam z Lubinki... to ujrzałam na zakręcie Marcina B. ze swoim podopiecznym. Machali mocno, myslałam ze jakas awaria sie im przytrafiła.. a okazało się ze jeden z chłopaków szosowców miał wypadek.
Nieciekawie to wyglądało...pies wpadł mu pod koło i poszlifował po asfalcie... chyba złamał coś... niestety. Zabrała go karetka ( kolegę rzecz jasna nie psa)
Troche mi sie odechcialo jechania.. tym bardziej ze dzisiaj na rowerowaniu przeczytałam o poodbnym wypadku, tyle ze kuna koledze jakiemus wpadła pod koło.
Jak wracałam do domu w Moscicach trafiłam na wypadek samochodowy.
Nie chciało mi sie jechać dzisiaj na trening, ale juz po.. przyszło to fajne zadowolenie.
Sąsiad zaczepił mnie na klatce i zapytal:
a pani to tak dla przyjemności jeździ czy dla sportu?
I dla jednego i drugiego - powiedziałam:), ale własciwie trzeba bylo powiedzieć: sport to przyjemność.
- DST 43.00km
- Czas 01:53
- VAVG 22.83km/h
- VMAX 54.50km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze