Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2011
Dystans całkowity: | 77.00 km (w terenie 1.00 km; 1.30%) |
Czas w ruchu: | 62:40 |
Średnia prędkość: | 23.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 33.50 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 171 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 157 (83 %) |
Suma kalorii: | 10462 kcal |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 38.50 km i 3h 17m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 20 stycznia 2011
Odpoczynek
Jak sobie obiecałam tak zrobiłam. Czyli dzisiaj odpoczynek.
To jest jedno z założeń na ten sezon - nauczyć sie odpoczywać.
Tego będę się starała pilnować, bo wiem, że to był mój błąd duzy zwłaszcza w poprzednim sezonie. Trening wtedy kiedy wcale ani nie miałam na to ochoty ani mój organizm nie był gotowy.
A dzisiaj zawiozłam Kateemka do Mirka, do serwisu.
No i porozmawialismy o kołach - cos tam zacznie się klarować w temacie:).
Czytam też "Biblię" ( Treningu rzecz jasna) po raz drugi w życiu.
Muszę sobie co nieco przypomnieć, przemyśleć.
Zaczełam od czytania o diecie, bo to było jedno z moich postanowień noworocznych - jeść zdrowiej.
a teraz przechodzę do treningu. Może czegoś się nauczę:)
To jest jedno z założeń na ten sezon - nauczyć sie odpoczywać.
Tego będę się starała pilnować, bo wiem, że to był mój błąd duzy zwłaszcza w poprzednim sezonie. Trening wtedy kiedy wcale ani nie miałam na to ochoty ani mój organizm nie był gotowy.
A dzisiaj zawiozłam Kateemka do Mirka, do serwisu.
No i porozmawialismy o kołach - cos tam zacznie się klarować w temacie:).
Czytam też "Biblię" ( Treningu rzecz jasna) po raz drugi w życiu.
Muszę sobie co nieco przypomnieć, przemyśleć.
Zaczełam od czytania o diecie, bo to było jedno z moich postanowień noworocznych - jeść zdrowiej.
a teraz przechodzę do treningu. Może czegoś się nauczę:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 stycznia 2011
Spinning (15) i siłownia
Spinnig i 10 minut wioseł na rozgrzewkę i 25 min orbitreka.
Zastanawiałam sie dzisiaj czy iść bo wrociłam zmęczona z pracy ( bardzo) i zastanawiałam sie czy to aby dobry pomysł...
Na trening miałam ochotę tyle , ze czy taki zmęczony organizm dobrze to przyjmie?
Teraz czuję się dobrze, wiec mam nadzieję, ze było ok.
Dzisiaj jechałam trochę mocniej i robilismy z Jackiem K przyspieszenia 30 -sekundowe na ogromnie wysokiej kadencji ( nigdy tak nie jeździłam). Generalnie starałam się jednak pilnować tętna.
Jutro i pojutrze odpoczynek przed sobotą, która będzie dla mnie prawdziwym testem wytrzymałosci i siły.
Zastanawiałam sie dzisiaj czy iść bo wrociłam zmęczona z pracy ( bardzo) i zastanawiałam sie czy to aby dobry pomysł...
Na trening miałam ochotę tyle , ze czy taki zmęczony organizm dobrze to przyjmie?
Teraz czuję się dobrze, wiec mam nadzieję, ze było ok.
Dzisiaj jechałam trochę mocniej i robilismy z Jackiem K przyspieszenia 30 -sekundowe na ogromnie wysokiej kadencji ( nigdy tak nie jeździłam). Generalnie starałam się jednak pilnować tętna.
Jutro i pojutrze odpoczynek przed sobotą, która będzie dla mnie prawdziwym testem wytrzymałosci i siły.
- Czas 02:20
- HRmax 170 ( 90%)
- HRavg 144 ( 76%)
- Kalorie 1003kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 stycznia 2011
O tętnie
Taki artykuł podesłał mi kolega, to postanowiłam się podzielić.
Dzisiaj zasadniczo odpoczynek, tylko trochę ćwiczeń rozciągających, plus brzuszki itp.
http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=15&id=411
P.S To był chyba najkrótszy mój wpis na blogu:)))
Dzisiaj zasadniczo odpoczynek, tylko trochę ćwiczeń rozciągających, plus brzuszki itp.
http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=15&id=411
P.S To był chyba najkrótszy mój wpis na blogu:)))
- Czas 00:35
- HRmax 120 ( 63%)
- HRavg 91 ( 48%)
- Kalorie 41kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 stycznia 2011
Indoor cycling czyli spinnig ( 14) + siłownia, no i o mięśniach:)
Po pierwsze to tak... czy ja już pisałam jak bardzo jestem szczęsliwa, że jestem zdrowa, nic mnie nie boli... mogę z radością wstawać rano do pracy?
Pisałam? Jeśli nie, to piszę:
JESTEM SZCZĘŚLIWA BO JESTEM ZDROWA!
Energia mnie rozpiera i pomimo, że w pracy różne problemy nie znikneły z dnia na dzień... to cieszy mnie każdy dzień. Bardzo cieszy.
Bo tyle jest rzeczy do zrobienia.. jak to śpiewa Gutek z IB...
" Jest tyle rzeczy do zrobienia..."
Dzisiaj postanowiłam zrealizować swój plan, a plan był taki , żeby spróbowąć oprócz spinning x 2, zrobić jeszcze trochę ćwiczeń na siłowni.
Czasu nie miałam wiele ( 35 min), ale udało się w tym czasie powiosłować przez 10 min, a 25 min spędzić na orbitreku.
Przy okazji obejrzałam trochę meczu piłkarzy ręcznych:), ale to byŁa akurat ta gorsza połowa.
Na spinningu obiecałam sobie: Iza dzisiaj pilnujemy tętna.
No i Iza pilnowała tętna.. no troche ją to kosztowało:), ale upilnowała.
Takie uczenie się dyscypliny przy okazji.
No i poszło, razem 2 h 21 min, jakoś wcale specjalnie nie jestem zmordowana, a to oznacza , ze z wytrzymałościa jest chyba nie najgorzej.
Pytanie takie dziwne Wam zadam:
czy lubicie przyglądać się pracy mięśni?
Bo ja uwielbiam...
to taki cud prawda?
Trochę narcystycznie przyglądam się swoim mięsniom, no ale moje mięśnie mam najbliżej:)
Pisałam? Jeśli nie, to piszę:
JESTEM SZCZĘŚLIWA BO JESTEM ZDROWA!
Energia mnie rozpiera i pomimo, że w pracy różne problemy nie znikneły z dnia na dzień... to cieszy mnie każdy dzień. Bardzo cieszy.
Bo tyle jest rzeczy do zrobienia.. jak to śpiewa Gutek z IB...
" Jest tyle rzeczy do zrobienia..."
Dzisiaj postanowiłam zrealizować swój plan, a plan był taki , żeby spróbowąć oprócz spinning x 2, zrobić jeszcze trochę ćwiczeń na siłowni.
Czasu nie miałam wiele ( 35 min), ale udało się w tym czasie powiosłować przez 10 min, a 25 min spędzić na orbitreku.
Przy okazji obejrzałam trochę meczu piłkarzy ręcznych:), ale to byŁa akurat ta gorsza połowa.
Na spinningu obiecałam sobie: Iza dzisiaj pilnujemy tętna.
No i Iza pilnowała tętna.. no troche ją to kosztowało:), ale upilnowała.
Takie uczenie się dyscypliny przy okazji.
No i poszło, razem 2 h 21 min, jakoś wcale specjalnie nie jestem zmordowana, a to oznacza , ze z wytrzymałościa jest chyba nie najgorzej.
Pytanie takie dziwne Wam zadam:
czy lubicie przyglądać się pracy mięśni?
Bo ja uwielbiam...
to taki cud prawda?
Trochę narcystycznie przyglądam się swoim mięsniom, no ale moje mięśnie mam najbliżej:)
- Czas 02:21
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 143 ( 76%)
- Kalorie 987kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 stycznia 2011
Outdoor cycling:))))))))))
Nie, nie ja nie zjeżdzałam dzisiaj takim cudnym zjazdem. To Maja Włoszczowska.
Tak na dobry początek… takie przypomnienie sobie jak to się jeździ w górach. No niestety , trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Zjazd świetny. Dokładnie 3 sek przed tym jak Maja powiedziała: tutaj stchórzyłam, pomyślałam: tutaj bym zeszła z roweru:)
Brakuje mi takich kamyczków:). Okolica trochę mi przypomina Skamieniałe Miasto w Cięzkowicach
A dzisiaj jazda na zewnątrz. Co prawda słońce, które przed południem świeciło pięknie znikneło gdzieś za chmurami, ale temperatura była wyśmienita, chyba ok. 6 stopni. Można było dzisiaj pojeździć długo.
Pomimo tych sprzyjających warunków na trasie spotkałam tylko 3 kolarzy.
Założenia dzisiaj były takie:
1) zrobić trening dwugodzinny
2) pilnowować tętna.
To pierwsze wykonać było łatwo , bo nie było zimno, z tym drugim miałam trochę kłopotów, zwłaszcza w pierwszej częsci jazdy. Wtedy tętno często przekraczało i to sporo 150 przy naprawdę niewielkiej prędkości. Jechałam generalnie nie więcej niż 25 km/h, co wiadomo nie jest jakimś szaleńczym tempem.
Ale starałam się trzymać w ryzach i udało się:) i muszę powiedzieć, że po przyjeździe do domu byłam z siebie zadowolona.
Jechało się bardzo przyjemnie, tylko picie z bidonu zimne , aż mnie zęby bolały i od razu myśli niespokojne, że gardło może ucierpieć.
No i oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie skręciła w nieznane. Podkusiła mnie jedna ścieżka i zjechałam nad Dunajec, a tam błoto takie, ze rower zatrzymał się w pewnym momencie i przypomniał mi się maraton w Krynicy.
Ale warto było, bo ten szum Dunajca , nawet zimą miły jest dla ucha i duszy. Nie wiem czy wszystkie rzeki tak szumią, ale chyba nie. To chyba tylko te górskie.
Trasa: Tarnów- Ostrow- Rudka-Radlów-Niwka-Wierzchosławice- Łętowice-Dębina-Wojnicz- Isep- Mikołajowice- Sieciechowice-Bogumiłowice-Wierzchosławice- Ostrow-Tarnów.
Całkiem spora pętla jak na tę porę roku.
Tak na dobry początek… takie przypomnienie sobie jak to się jeździ w górach. No niestety , trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Zjazd świetny. Dokładnie 3 sek przed tym jak Maja powiedziała: tutaj stchórzyłam, pomyślałam: tutaj bym zeszła z roweru:)
Brakuje mi takich kamyczków:). Okolica trochę mi przypomina Skamieniałe Miasto w Cięzkowicach
A dzisiaj jazda na zewnątrz. Co prawda słońce, które przed południem świeciło pięknie znikneło gdzieś za chmurami, ale temperatura była wyśmienita, chyba ok. 6 stopni. Można było dzisiaj pojeździć długo.
Pomimo tych sprzyjających warunków na trasie spotkałam tylko 3 kolarzy.
Założenia dzisiaj były takie:
1) zrobić trening dwugodzinny
2) pilnowować tętna.
To pierwsze wykonać było łatwo , bo nie było zimno, z tym drugim miałam trochę kłopotów, zwłaszcza w pierwszej częsci jazdy. Wtedy tętno często przekraczało i to sporo 150 przy naprawdę niewielkiej prędkości. Jechałam generalnie nie więcej niż 25 km/h, co wiadomo nie jest jakimś szaleńczym tempem.
Ale starałam się trzymać w ryzach i udało się:) i muszę powiedzieć, że po przyjeździe do domu byłam z siebie zadowolona.
Jechało się bardzo przyjemnie, tylko picie z bidonu zimne , aż mnie zęby bolały i od razu myśli niespokojne, że gardło może ucierpieć.
No i oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie skręciła w nieznane. Podkusiła mnie jedna ścieżka i zjechałam nad Dunajec, a tam błoto takie, ze rower zatrzymał się w pewnym momencie i przypomniał mi się maraton w Krynicy.
Ale warto było, bo ten szum Dunajca , nawet zimą miły jest dla ucha i duszy. Nie wiem czy wszystkie rzeki tak szumią, ale chyba nie. To chyba tylko te górskie.
Trasa: Tarnów- Ostrow- Rudka-Radlów-Niwka-Wierzchosławice- Łętowice-Dębina-Wojnicz- Isep- Mikołajowice- Sieciechowice-Bogumiłowice-Wierzchosławice- Ostrow-Tarnów.
Całkiem spora pętla jak na tę porę roku.
Mieć dom na takiej górce:)© lemuriza1972
Dunajec w styczniu© lemuriza1972
- DST 47.00km
- Teren 1.00km
- Czas 02:00
- VAVG 23.50km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 167 ( 88%)
- HRavg 147 ( 78%)
- Kalorie 874kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 stycznia 2011
Cwiczonka i o afirmacji trochę:)
Dzisiaj jest niedziela. Wychodzi nieśmiało słonce zza chmur, wiec wiadomo co zrobię: zjem śniadanie, wyciagnę mojego brudnego Magnusa z piwnicy i w drogę!
Tak się cieszę!!!!
wczoraj było pół godzinki ćwiczeń ( rozciąganie, pompki, brzuszki, ćwiczenia na rece z hantlami). Chciałabym wiecej czasu znależć na te ćwiczenia, bo zdaję sobie sprawę, ze muszę trochę wzmocnić pewne partie mięśni , zwłaszcza mięśnie grzbietu.
Mój nie do konca zdrowy kręgosłup musi mieć solidną obudowę, zebym potem dała rady maraton przejechać.
Przeczytałam książkę Katarzyny Miller " Być kobietą i nie zwariować".
Juz kiedyś o tym pisałam - kiedyś z wielką rezerwą podchodziłam do podręczników pt jak zyć...
Wydawało mi się to smieszne, niedorzeczne i w ogole przecież: "ja wszystko wiem, co mi tam ktoś inny będzie mówił , jak ja mam zyc"
To sie zmienilo odkąd przeczytałam pierwszą książkę Ewy Woydyłło, a juz kompletnie zmieniła moje myślenie ksiązka Beaty Pawlikowskiej.
Nie ma jednej gotowej recepty na zycie, na radzenie sobie z problemami, bo każdy jest inny, inaczej przeżywa, inaczej reaguje, inne emocje nim targają.
ale takie ksiązki pozwalają na naprawdę głębokie refleksje i spojrzenie z dystansu na swoje poczynania.
Dlatego polecam - od czasu do czasu- bo rzecz jasna co za duzo to niezdrowo.
Kiedyś ( kiedy byłam w głebokim kryzysie) znajoma namawiała mnie na psychoterapię. Ona sama z tego skorzystała.
Ja wtedy nie miałam ani pieniedzy na to, ani czasu za bardzo ( chociaż .. myślę sobie, ze z tym brakiem czasu to my przesadzamy, kiedy mówimy ze brakuje nam go , wtedy kiedy chodzi o nasze zdrowie czyli rzecz najważniejszą).
Wtedy moją terapią był sport (wczoraj rozmawiałysmy z Andżelika i ona też powiedziała: sport mnie uratował).
Namiastką terapii były książki właśnie.
W książce Miller znalazłam wiele ciekawych rzeczy, ale zainteresował mnie fragment o afirmacji.
(Z Wikipedii
Afirmacja – w psychologii zdania wpływające na poziom samoakceptacji.
Afirmować siebie to stymulować rozwój osobisty, poprzez akceptację siebie. Afirmacja polega zazwyczaj na powtarzaniu pozytywnych twierdzeń na temat własnej osoby, co ma prowadzić do identyfikacji z ich treścią. Afirmacja jako psychotechnika wykorzystuje mechanizm autosugestii i medytacji w celu wzmacniania poczucia akceptacji u osoby ją stosującej)
Miller pisze:
"Zasada afirmacji jest taka: kiedy znajdziesz jedną negatywną myśl zastąp ją na pięć pozytywnych.
Jest prawdą , że w zyciu zdarzają się rzeczy różne, ale nie chodzi o to. Nie chodzi o to żeby przesadzać z tym pozytywnym myśleniem, że wszystko jest cudne. Nie wszystko jest cudne!
Ja powtarzam: zło zawsze mija, dobro wraca.
ale mozna odwrotnie .
I to jest ogromna różnica. To jak z tą szklanką do połowy pełną.
Istotą pracy na sobą, jest to, zeby nasz wewnętrzny krajobraz przestał być czarny."
No właśnie: istotą jest to żeby nasz wewnętrzny krajobraz przestał byc czarny.
To naprawdę jest możliwe:)
To ja teraz jadę po mój zapas endorfin i potem to juz mogę nawet czytać tę procedurę na temat kontroli zarządczej haha ( bo niestety jeszcze takie zajęcie dzisiaj na mnie czeka, brakuje juz czasu w pracy..).
ale myślę ze po rowerowej przejażdzce i do tego czytania da sie pozytywnie podejść:)
Tak się cieszę!!!!
wczoraj było pół godzinki ćwiczeń ( rozciąganie, pompki, brzuszki, ćwiczenia na rece z hantlami). Chciałabym wiecej czasu znależć na te ćwiczenia, bo zdaję sobie sprawę, ze muszę trochę wzmocnić pewne partie mięśni , zwłaszcza mięśnie grzbietu.
Mój nie do konca zdrowy kręgosłup musi mieć solidną obudowę, zebym potem dała rady maraton przejechać.
Przeczytałam książkę Katarzyny Miller " Być kobietą i nie zwariować".
Juz kiedyś o tym pisałam - kiedyś z wielką rezerwą podchodziłam do podręczników pt jak zyć...
Wydawało mi się to smieszne, niedorzeczne i w ogole przecież: "ja wszystko wiem, co mi tam ktoś inny będzie mówił , jak ja mam zyc"
To sie zmienilo odkąd przeczytałam pierwszą książkę Ewy Woydyłło, a juz kompletnie zmieniła moje myślenie ksiązka Beaty Pawlikowskiej.
Nie ma jednej gotowej recepty na zycie, na radzenie sobie z problemami, bo każdy jest inny, inaczej przeżywa, inaczej reaguje, inne emocje nim targają.
ale takie ksiązki pozwalają na naprawdę głębokie refleksje i spojrzenie z dystansu na swoje poczynania.
Dlatego polecam - od czasu do czasu- bo rzecz jasna co za duzo to niezdrowo.
Kiedyś ( kiedy byłam w głebokim kryzysie) znajoma namawiała mnie na psychoterapię. Ona sama z tego skorzystała.
Ja wtedy nie miałam ani pieniedzy na to, ani czasu za bardzo ( chociaż .. myślę sobie, ze z tym brakiem czasu to my przesadzamy, kiedy mówimy ze brakuje nam go , wtedy kiedy chodzi o nasze zdrowie czyli rzecz najważniejszą).
Wtedy moją terapią był sport (wczoraj rozmawiałysmy z Andżelika i ona też powiedziała: sport mnie uratował).
Namiastką terapii były książki właśnie.
W książce Miller znalazłam wiele ciekawych rzeczy, ale zainteresował mnie fragment o afirmacji.
(Z Wikipedii
Afirmacja – w psychologii zdania wpływające na poziom samoakceptacji.
Afirmować siebie to stymulować rozwój osobisty, poprzez akceptację siebie. Afirmacja polega zazwyczaj na powtarzaniu pozytywnych twierdzeń na temat własnej osoby, co ma prowadzić do identyfikacji z ich treścią. Afirmacja jako psychotechnika wykorzystuje mechanizm autosugestii i medytacji w celu wzmacniania poczucia akceptacji u osoby ją stosującej)
Miller pisze:
"Zasada afirmacji jest taka: kiedy znajdziesz jedną negatywną myśl zastąp ją na pięć pozytywnych.
Jest prawdą , że w zyciu zdarzają się rzeczy różne, ale nie chodzi o to. Nie chodzi o to żeby przesadzać z tym pozytywnym myśleniem, że wszystko jest cudne. Nie wszystko jest cudne!
Ja powtarzam: zło zawsze mija, dobro wraca.
ale mozna odwrotnie .
I to jest ogromna różnica. To jak z tą szklanką do połowy pełną.
Istotą pracy na sobą, jest to, zeby nasz wewnętrzny krajobraz przestał być czarny."
No właśnie: istotą jest to żeby nasz wewnętrzny krajobraz przestał byc czarny.
To naprawdę jest możliwe:)
To ja teraz jadę po mój zapas endorfin i potem to juz mogę nawet czytać tę procedurę na temat kontroli zarządczej haha ( bo niestety jeszcze takie zajęcie dzisiaj na mnie czeka, brakuje juz czasu w pracy..).
ale myślę ze po rowerowej przejażdzce i do tego czytania da sie pozytywnie podejść:)
- Czas 00:30
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 stycznia 2011
O przejedzeniu rowerka:)
Muzyka tak na dobry początek weekendu
Dzisiaj odpoczynek. Od sportu oczywiście, bo w pracy dużo pracy:) a w domu też dużo pracy:)
Pada. I cóż, że pada, kiedy jest weekend. Kiedy zdrowa jestem, nic nie boli, nie dolega. Kiedy za kilka chwil piłkarze ręczni rozpoczną bój swój, kiedy na poczcie czekają na mnie dwie świetne książki…
Co prawda z jutrzejszych planów przez ten deszcz nici, ale za to jest nadzieja, ze za tydzien będzie lepsza pogoda i będzie jeszcze fajniej.
Taką rozmowę słyszałam dzisiaj na przystanku.
Dziewczyna i chłopak ( młodzi bardzo).
Chłopak: ale bym sobie pojeździł na rowerze…. ( rozmarzony.. może pod powiekami widoki piękne, lasy zielone)
Dziewczyna: teraz??? Przecież pada…
Chłopak: no nie teraz… ale chciałbym rower kupić… tak bym sobie pojeździł.. taką straszną mam ochotę..
( ja go rozumiem. I to bardzo).
Dziewczyna: to ile chcesz przeznaczyć na ten rower?
Chłopak: tak 700 , 800 zł…
Dziewczyna: co??? W życiu bym tyle pieniedzy nie wydała na rower!!!
Chłopak: a na co bys je wydała?
( zastrzygłam uszętami, bo ciekawa byłam na co dziewczyna rower zamieniłaby. Na ciuchy? Książki? Płyty? Wakacje? Kino?)
Dziewczyna ( bez chwili namysłu): na jedzenie….
Gdyby to było w innym kraju, gdzie jedzenie jest „towarem” osiągalnym rzadko, gdyby ubiór dziewczyny i rózne gadżety, które miała ze sobą, nie wskazywały na to ze jedzenia na co dzien jej nie brakuje.. to pewnie pokiwałabym ze zrozumieniem głową.
A tak pomyślałam… o matko.. gdybym ja chciała przejeść mój rower to na żaden inny już bym pewnie nie wsiadła, bo żadna rama by tego nie wytrzymała:).
Świat codziennie mnie zadziwia i to wcale nie mówię, ze nie są to pozytywne zadziwienia.
Bo to była sympatyczna rozmowa i przypomniała mi, ze ludzie mogą mieć naprawdę rózne pragnienia i marzenia.
Dzisiaj odpoczynek. Od sportu oczywiście, bo w pracy dużo pracy:) a w domu też dużo pracy:)
Pada. I cóż, że pada, kiedy jest weekend. Kiedy zdrowa jestem, nic nie boli, nie dolega. Kiedy za kilka chwil piłkarze ręczni rozpoczną bój swój, kiedy na poczcie czekają na mnie dwie świetne książki…
Co prawda z jutrzejszych planów przez ten deszcz nici, ale za to jest nadzieja, ze za tydzien będzie lepsza pogoda i będzie jeszcze fajniej.
Taką rozmowę słyszałam dzisiaj na przystanku.
Dziewczyna i chłopak ( młodzi bardzo).
Chłopak: ale bym sobie pojeździł na rowerze…. ( rozmarzony.. może pod powiekami widoki piękne, lasy zielone)
Dziewczyna: teraz??? Przecież pada…
Chłopak: no nie teraz… ale chciałbym rower kupić… tak bym sobie pojeździł.. taką straszną mam ochotę..
( ja go rozumiem. I to bardzo).
Dziewczyna: to ile chcesz przeznaczyć na ten rower?
Chłopak: tak 700 , 800 zł…
Dziewczyna: co??? W życiu bym tyle pieniedzy nie wydała na rower!!!
Chłopak: a na co bys je wydała?
( zastrzygłam uszętami, bo ciekawa byłam na co dziewczyna rower zamieniłaby. Na ciuchy? Książki? Płyty? Wakacje? Kino?)
Dziewczyna ( bez chwili namysłu): na jedzenie….
Gdyby to było w innym kraju, gdzie jedzenie jest „towarem” osiągalnym rzadko, gdyby ubiór dziewczyny i rózne gadżety, które miała ze sobą, nie wskazywały na to ze jedzenia na co dzien jej nie brakuje.. to pewnie pokiwałabym ze zrozumieniem głową.
A tak pomyślałam… o matko.. gdybym ja chciała przejeść mój rower to na żaden inny już bym pewnie nie wsiadła, bo żadna rama by tego nie wytrzymała:).
Świat codziennie mnie zadziwia i to wcale nie mówię, ze nie są to pozytywne zadziwienia.
Bo to była sympatyczna rozmowa i przypomniała mi, ze ludzie mogą mieć naprawdę rózne pragnienia i marzenia.
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 stycznia 2011
Spinning (13) i takie tam.. o refleksje
Dzisiaj spinning numer 13 i do tego trzynastego stycznia. Nic złego jednak się nie wydarzyło.
Dzień niby brzydki.. pada, a mnie jakoś radośnie wyjątkowo od samego rana.
Koleżanka z pracy powiedziała mi rano: Iza, minełaś mnie, zingnorowałaś . Taki miałaś usmiech na ustach... ( to było rano jak szłam do pracy, koleżanki nie zauwazylam, nie wiem o czym myslałam, ale deszcz nie przeszkadzał, widocznie o czymś miłym)
a teraz wyjątkowo radośnie bo znowu masa endorfin. Po treningu jeszcze chwilę byłam u Andżeliki, wiec miło.. miło...
Tylko znowu za mocno.. pojechałam, ćwiczyłam. Musze jakoś sie zdyscyplinować...
Mam pewien plan zobaczymy czy uda się go zrealizować, ale jeszcze muszę zapytać mojego nieoficjalnego Treneiro czy to aby dobry pomysł.
Tak więc 45 min spinningu, potem 30 min orbitrek , 10 min wioseł i 3 serie razy 30 brzuszków na maszynie.
Wiosła na koncu, a my niemądre poszłymy prawie na maksa i co ? I wyniki lepsze.
Andżeliki lepszy od poprzedniego o minutę prawie!!!!! ( ale wciąż gorszy od mojego, z tymże ona jest lżejsza, a to pewnie ma jakieś znaczenie).
Mój 9 min 31 sek, wczesniejszy 10 min 3 sek.
Biorąc pod uwagę to, że moja przyjaciółka powiedziała mi ze przez 3 lata zdołała poprawić się o 20 sekund, to chyba nie najgorzej z nami.
Powiem jednak, ze koncówka była już ciężka...i jak skonczyłysmy to był moment prawie agonalny:), ale to była tylko taka chwilka.
Trzeba jednak bedziesz skonczyć chyba z tym wiosłowym ściganctwem i wiosłować sobie spokojnie.
Kupiłam dzisiaj Twój Styl, głownie z uwagi na film " Coco Chanel" ( czytałam kiedyś książkę i chciałam obejrzeć również film). No i w TS niespodzianka! Wywiad z Olgą Morawską, o której tu juz pisałam. Dla przypomnienia, Olga była żoną , zmarłego w górach himalaisty Piotra.
Z wielu względów jakoś tak.. oni są mi obydwoje bliscy, chociaż przecież nie znałam Piotra, nie znam Olgi.
ale jakoś tak odczuwam głęboką empatię w stosunku do Olgi i jej drogi po śmierci Piotra, no i do Piotra z racji jego miłosci do gór i wielkiej pasji.
Najlepszą wiadomością jest to, że Olga pisze nową książkę. To mają być rozmowy z himalaistami. Już nie mogę się doczekać.
Ogromnie imponuje mi ta kobieta.
Ona przez wiele lat miotała się miedzy tą miłością do gór Piotra, a rodziną...
Był moment, ze nie mogła sie pogodzic , ze góry bywają ważniejsze.. aż doszła do jakiegoś takiego kompromisu w tym wszystkim.
No i kiedy zaczęło sie to wszystko w niej uspokajać.. kiedy jakoś tak pojęła , ze Piotr to nie tylko Piotr, ale to Piotr i góry w nim... on zginął.
Dzisiaj rozmawiałam z kimś znajomym.
Właśnie na ten temat. Na temat kompromisów w związkach w momencie kiedy jedno ma pasję i poświeca jej wiele czasu.
Zapytałam czy ta druga osoba chce zeby jej partner był w domu, bo jakos razem fajnie spędzają ten czas, czy chce żeby był dla zasady...gdzieś tam obok... na fotelu na kanapie i tak nieobecny.
Bo chociaż to temat trudny i wiem, że sytuacje bywają różne i wiem, ze jesli ktos decyduje sie na rodzinę, to kosztem tej rodziny nie może realizować swoich pasji, to jednocześnie wiem, ze jeżeli partner jest zbyt zaborczy i pozbawi go tego zupełnie.. to chyba dobrze nie będzie.
Trzeba więc szukać kompromisów.
Ja myślę, ze często jest niestety tak, ze ludzie nie potrafią przebywać sami ze sobą. Nie potrafią sami fajnie spędzać czasu i dlatego wymagają od drugiej osoby stałej obecności. Nawet jesli i tak nie mają dla niej czasu, bo akurat piorą, gotują, albo robią cos innego...
Umiejętność bycia samemu ze sobą, fajnego bycia, jest bardzo cenna.
Długo się tego uczyłam i nauczyłam się. Spędzam sama ze sobą bardzo dużo czasu i może to zabrzmi nienormalnie, ale ja czasem naprawde cieszę się na te moje chwile sam na sam ze sobą.
Kiedy mogę usiąść z książką, kiedy mogę siąść przed komputerem, kiedy biorę rower i jadę gdzieś sama, kiedy po prostu czasem nie robię nic, tylko siedzę sobie w swoim mieszkaniu ( które tak ogromnie, ogromnie lubię, ze sama mam czasem wyrzuty sumienia w stosunku do samej siebie, ze jednak mało w nim spędzam czasu. A jest takie fajne, takie przyjemne).
W tym samym numerze Twojego Stylu Alicja Bachleda- Curuś mówi:
SZCZĘŚCIA NALEZY SIE UCZYĆ W SAMOTNOŚCI. POTEM MOŻNA JE Z KIMS DZIELIĆ, ALE LEPIEJ NIE UZALEŻNIAĆ SIĘ OD INNEJ OSOBY.
Usmiechnełam się to czytając, bo własnie mniej wiecej w podobny sposób zakonczyłam dzisiejszą rozmowę.
" Trzeba nauczyć się spędzać czas fajnie z samym sobą, a jak sie nauczysz spędzać czas fajnie z samym sobą, będziesz go również potrafił spedzać z drugą osobą".
Olga Morawska nauczyła się żyć bez Piotra i zaczęła dostrzegać uroki życia.
To była długa droga, ale przeszła ją tak dzielnie, jak dzielnie jej mąż zdobywał kolejne ośmiotysięczniki.
Dla mnie obydywoje są BOHATERAMI.
Dzień niby brzydki.. pada, a mnie jakoś radośnie wyjątkowo od samego rana.
Koleżanka z pracy powiedziała mi rano: Iza, minełaś mnie, zingnorowałaś . Taki miałaś usmiech na ustach... ( to było rano jak szłam do pracy, koleżanki nie zauwazylam, nie wiem o czym myslałam, ale deszcz nie przeszkadzał, widocznie o czymś miłym)
a teraz wyjątkowo radośnie bo znowu masa endorfin. Po treningu jeszcze chwilę byłam u Andżeliki, wiec miło.. miło...
Tylko znowu za mocno.. pojechałam, ćwiczyłam. Musze jakoś sie zdyscyplinować...
Mam pewien plan zobaczymy czy uda się go zrealizować, ale jeszcze muszę zapytać mojego nieoficjalnego Treneiro czy to aby dobry pomysł.
Tak więc 45 min spinningu, potem 30 min orbitrek , 10 min wioseł i 3 serie razy 30 brzuszków na maszynie.
Wiosła na koncu, a my niemądre poszłymy prawie na maksa i co ? I wyniki lepsze.
Andżeliki lepszy od poprzedniego o minutę prawie!!!!! ( ale wciąż gorszy od mojego, z tymże ona jest lżejsza, a to pewnie ma jakieś znaczenie).
Mój 9 min 31 sek, wczesniejszy 10 min 3 sek.
Biorąc pod uwagę to, że moja przyjaciółka powiedziała mi ze przez 3 lata zdołała poprawić się o 20 sekund, to chyba nie najgorzej z nami.
Powiem jednak, ze koncówka była już ciężka...i jak skonczyłysmy to był moment prawie agonalny:), ale to była tylko taka chwilka.
Trzeba jednak bedziesz skonczyć chyba z tym wiosłowym ściganctwem i wiosłować sobie spokojnie.
Kupiłam dzisiaj Twój Styl, głownie z uwagi na film " Coco Chanel" ( czytałam kiedyś książkę i chciałam obejrzeć również film). No i w TS niespodzianka! Wywiad z Olgą Morawską, o której tu juz pisałam. Dla przypomnienia, Olga była żoną , zmarłego w górach himalaisty Piotra.
Z wielu względów jakoś tak.. oni są mi obydwoje bliscy, chociaż przecież nie znałam Piotra, nie znam Olgi.
ale jakoś tak odczuwam głęboką empatię w stosunku do Olgi i jej drogi po śmierci Piotra, no i do Piotra z racji jego miłosci do gór i wielkiej pasji.
Najlepszą wiadomością jest to, że Olga pisze nową książkę. To mają być rozmowy z himalaistami. Już nie mogę się doczekać.
Ogromnie imponuje mi ta kobieta.
Ona przez wiele lat miotała się miedzy tą miłością do gór Piotra, a rodziną...
Był moment, ze nie mogła sie pogodzic , ze góry bywają ważniejsze.. aż doszła do jakiegoś takiego kompromisu w tym wszystkim.
No i kiedy zaczęło sie to wszystko w niej uspokajać.. kiedy jakoś tak pojęła , ze Piotr to nie tylko Piotr, ale to Piotr i góry w nim... on zginął.
Dzisiaj rozmawiałam z kimś znajomym.
Właśnie na ten temat. Na temat kompromisów w związkach w momencie kiedy jedno ma pasję i poświeca jej wiele czasu.
Zapytałam czy ta druga osoba chce zeby jej partner był w domu, bo jakos razem fajnie spędzają ten czas, czy chce żeby był dla zasady...gdzieś tam obok... na fotelu na kanapie i tak nieobecny.
Bo chociaż to temat trudny i wiem, że sytuacje bywają różne i wiem, ze jesli ktos decyduje sie na rodzinę, to kosztem tej rodziny nie może realizować swoich pasji, to jednocześnie wiem, ze jeżeli partner jest zbyt zaborczy i pozbawi go tego zupełnie.. to chyba dobrze nie będzie.
Trzeba więc szukać kompromisów.
Ja myślę, ze często jest niestety tak, ze ludzie nie potrafią przebywać sami ze sobą. Nie potrafią sami fajnie spędzać czasu i dlatego wymagają od drugiej osoby stałej obecności. Nawet jesli i tak nie mają dla niej czasu, bo akurat piorą, gotują, albo robią cos innego...
Umiejętność bycia samemu ze sobą, fajnego bycia, jest bardzo cenna.
Długo się tego uczyłam i nauczyłam się. Spędzam sama ze sobą bardzo dużo czasu i może to zabrzmi nienormalnie, ale ja czasem naprawde cieszę się na te moje chwile sam na sam ze sobą.
Kiedy mogę usiąść z książką, kiedy mogę siąść przed komputerem, kiedy biorę rower i jadę gdzieś sama, kiedy po prostu czasem nie robię nic, tylko siedzę sobie w swoim mieszkaniu ( które tak ogromnie, ogromnie lubię, ze sama mam czasem wyrzuty sumienia w stosunku do samej siebie, ze jednak mało w nim spędzam czasu. A jest takie fajne, takie przyjemne).
W tym samym numerze Twojego Stylu Alicja Bachleda- Curuś mówi:
SZCZĘŚCIA NALEZY SIE UCZYĆ W SAMOTNOŚCI. POTEM MOŻNA JE Z KIMS DZIELIĆ, ALE LEPIEJ NIE UZALEŻNIAĆ SIĘ OD INNEJ OSOBY.
Usmiechnełam się to czytając, bo własnie mniej wiecej w podobny sposób zakonczyłam dzisiejszą rozmowę.
" Trzeba nauczyć się spędzać czas fajnie z samym sobą, a jak sie nauczysz spędzać czas fajnie z samym sobą, będziesz go również potrafił spedzać z drugą osobą".
Olga Morawska nauczyła się żyć bez Piotra i zaczęła dostrzegać uroki życia.
To była długa droga, ale przeszła ją tak dzielnie, jak dzielnie jej mąż zdobywał kolejne ośmiotysięczniki.
Dla mnie obydywoje są BOHATERAMI.
- Czas 01:40
- HRmax 171 ( 90%)
- HRavg 157 ( 83%)
- Kalorie 701kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 stycznia 2011
Spinning ( 12) + siłownia
Dzisiaj tylko 45 min spinningu ( dane z pulsaka są właśnie ze spinningu).
"resztę" postanowiłam dorobić na siłowni, zeby było jakies urozmiacenie.
Spinning chyba pojechałam za mocno, a może mi sie wydaje?
ale było fajnie:) i znowu była Fragma.
Na siłowni najpierw Orbitrek ( po raz pierwszy w zyciu). Fajnie podobało mi się!
25 min jazdy na dość wysokim ( chyba jak na pierwszy raz) "leverze".
Potem jeszcze 15 min wioseł.
Najpierw 2000 m na wyścigi z Andżeliką ( co prawda, ze to wyścig dowiedziałam się gdzies w połowie), ale i tak udało mi się zwycieżyć chyba o 20 sek.
Duzo to czy mało? nie mam zielonego pojęcia.
ale udało mi sie chyba dlatego, że ze jechałam na maksymalnym obciążeniu , które ustawiał instruktor bo ja sie na tym nie znam, ja miałam "10" , Andżelika "7".
Czas 10 min 3 sek.
Pewnie porażka prawda?
No ale to był mój pierwszy raz na wiosłach.
Też mi sie podobało:)
Potem dojechałam sobie jeszcze chyba 800 m, juz wolniej.
A na koniec 3 serie brzuszków na maszynie.
3 x 30.
Musze częsciej chodzić na siłownię. Te wiosła mi sie spodobały i nawet kolano daje radę.
i znowu cała moc endorfin:)))))
A w ogóle jak juz "ozdrowiałam" to mam masę planów postanowień itd.
Maja na blogu napisała, ze nie ma postanowień, a ja mam:)
Przede wszystkim zmienić dietę bo odżywiam się niezbyt zdrowo niestety.
Po drugie nie czekać na wiosnę ( na wiosnę jak zaczynam intensywnie jeżdzić zawsze bardzo chudnę), tylko pozbyć sie tych 3,4 kg które przybyły w czasie zimy juz teraz.
A po trzecie: trenowac na wiosnę zupełnie inaczej niż w ub roku.
Będzie to trening bardziej przemyślany, a nie taki spontan.
Jak to napisał Damian , nie ten najlepiej trenuje kto trenuje najwiecej, tylko ten kto potrafi zrównoważyć trening i odpoczynek.
Tak to było Damian?
Przemyślałam sobie kilka spraw i będę sie poprawiać i mam nadzieję, ze bedą efekty.
"resztę" postanowiłam dorobić na siłowni, zeby było jakies urozmiacenie.
Spinning chyba pojechałam za mocno, a może mi sie wydaje?
ale było fajnie:) i znowu była Fragma.
Na siłowni najpierw Orbitrek ( po raz pierwszy w zyciu). Fajnie podobało mi się!
25 min jazdy na dość wysokim ( chyba jak na pierwszy raz) "leverze".
Potem jeszcze 15 min wioseł.
Najpierw 2000 m na wyścigi z Andżeliką ( co prawda, ze to wyścig dowiedziałam się gdzies w połowie), ale i tak udało mi się zwycieżyć chyba o 20 sek.
Duzo to czy mało? nie mam zielonego pojęcia.
ale udało mi sie chyba dlatego, że ze jechałam na maksymalnym obciążeniu , które ustawiał instruktor bo ja sie na tym nie znam, ja miałam "10" , Andżelika "7".
Czas 10 min 3 sek.
Pewnie porażka prawda?
No ale to był mój pierwszy raz na wiosłach.
Też mi sie podobało:)
Potem dojechałam sobie jeszcze chyba 800 m, juz wolniej.
A na koniec 3 serie brzuszków na maszynie.
3 x 30.
Musze częsciej chodzić na siłownię. Te wiosła mi sie spodobały i nawet kolano daje radę.
i znowu cała moc endorfin:)))))
A w ogóle jak juz "ozdrowiałam" to mam masę planów postanowień itd.
Maja na blogu napisała, ze nie ma postanowień, a ja mam:)
Przede wszystkim zmienić dietę bo odżywiam się niezbyt zdrowo niestety.
Po drugie nie czekać na wiosnę ( na wiosnę jak zaczynam intensywnie jeżdzić zawsze bardzo chudnę), tylko pozbyć sie tych 3,4 kg które przybyły w czasie zimy juz teraz.
A po trzecie: trenowac na wiosnę zupełnie inaczej niż w ub roku.
Będzie to trening bardziej przemyślany, a nie taki spontan.
Jak to napisał Damian , nie ten najlepiej trenuje kto trenuje najwiecej, tylko ten kto potrafi zrównoważyć trening i odpoczynek.
Tak to było Damian?
Przemyślałam sobie kilka spraw i będę sie poprawiać i mam nadzieję, ze bedą efekty.
- Czas 01:30
- HRmax 170 ( 90%)
- HRavg 156 ( 82%)
- Kalorie 399kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 10 stycznia 2011
Spinning ( 11)
Dzisiaj mija dokładnie 20 lat od mojej studniówki!!!
nie do wiary, nie wiem kiedy to tak szybko zleciało i trudno mi uwierzyć, ze mam 20 lat więcej. Czasem naprawdę czuję się jak ta 19 letnia dziewczyna ...
Dzisiaj spinning. Do grona spinningowców dołączyła Andżelika:).
Dzisiaj jechałam po raz pierwszy z pulsometrem na spinningu i jest to ciekawe doświadczenie.
Pierwszą godzinę pojechałam chyba za mocno, więc drugą już się pilnowałam, ale nie jest to wcale takie proste.
Jak tylko była pozycja druga czyli jazda na stojąco, od razu tętno na poziomie 166.
Generalnie pulsometr wniósł powiew świeżości do spinningowania, zawsze to coś nowego, jakieś urozmaicenie.
Dzisiaj czytałam sporo o Majce Włoszczowskiej.
Cytat z wywiadu:
Ale MTB to też jedna z najcięższych dyscyplin sportowych...
- Uważam, że treningi mamy bardzo atrakcyjne. W przeciwieństwie do pływaków, nie musimy przez kilka godzin oglądać kafelków. Fakt, że treningi bywają długie i bardzo wyczerpujące. Kolarstwo jest chyba najcięższą dyscypliną sportu, jeśli chodzi o wysiłek podczas wyścigu, który nie trwa 20 sekund czy dwie minuty, ale dwie godziny. Cały czas się jedzie na maksimum możliwości, do tego w trudno technicznym terenie, gdzie zmęczonemu łatwo o błąd i kontuzje. Przyznaję, że czasami na wyścigach, jak mam kryzys, zastanawiam się, dlaczego wybrałam jazdę na rowerze, a nie szermierkę lub szachy. Mimo wszystko kocham kolarstwo i nie zamieniłabym go na żadną inną dyscyplinę...
Fajne prawda?:)
i jeszcze cos specjalnie dla Damiana ( na swojej stronie Maja pisze coś w rodzaju bloga, będe podczytywać w miarę wolnego czasu):
cytat nr 1
" W Jakuszycach zaczyna panować moda na bieganie na nartach po zmroku, z czołówką. Nie omieszkałam spróbować... Dodatkowo zmotywowana porannym zwycięstwem Justyny Kowalczyk w biegu na 10km podczas Tour de Ski, tak spędziłam noworoczny wieczór z moim Przemkiem. Wrażenia nieziemskie, ponad 30km w nogach i cudowne, pozytywne zmęczenie. Jeśli cały rok będzie taki jak jego pierwszy dzień to już się go nie mogę doczekać :)."
cytat nr 2
"Nie ma nic lepszego po listopadowej przerwie jak trening na nartach biegowych w Jakuszycach. Wczoraj otworzyłam swój prywatny sezon narciarski i po raz kolejny
przekonałam się, że jeśli nie kolarstwo górskie, to dyscypliną, w której z całą pewnością mogłabym się odnaleźć jest narciarstwo biegowe. Z całą pewnością nie posiadam techniki Justyny Kowalczyk, a tym bardziej nie rozwijam prędkości umożliwiających dotrzymanie jej kroku, odczuwam natomiast nieopisaną przyjemność z uprawiania tego sportu i po raz kolejny gorąco do tego zachęcam.
Niemal wszystkie trasy wokół Polany Jakuszyckiej pokryte śniegiem i doskonale przygotowane."
nie do wiary, nie wiem kiedy to tak szybko zleciało i trudno mi uwierzyć, ze mam 20 lat więcej. Czasem naprawdę czuję się jak ta 19 letnia dziewczyna ...
Dzisiaj spinning. Do grona spinningowców dołączyła Andżelika:).
Dzisiaj jechałam po raz pierwszy z pulsometrem na spinningu i jest to ciekawe doświadczenie.
Pierwszą godzinę pojechałam chyba za mocno, więc drugą już się pilnowałam, ale nie jest to wcale takie proste.
Jak tylko była pozycja druga czyli jazda na stojąco, od razu tętno na poziomie 166.
Generalnie pulsometr wniósł powiew świeżości do spinningowania, zawsze to coś nowego, jakieś urozmaicenie.
Dzisiaj czytałam sporo o Majce Włoszczowskiej.
Cytat z wywiadu:
Ale MTB to też jedna z najcięższych dyscyplin sportowych...
- Uważam, że treningi mamy bardzo atrakcyjne. W przeciwieństwie do pływaków, nie musimy przez kilka godzin oglądać kafelków. Fakt, że treningi bywają długie i bardzo wyczerpujące. Kolarstwo jest chyba najcięższą dyscypliną sportu, jeśli chodzi o wysiłek podczas wyścigu, który nie trwa 20 sekund czy dwie minuty, ale dwie godziny. Cały czas się jedzie na maksimum możliwości, do tego w trudno technicznym terenie, gdzie zmęczonemu łatwo o błąd i kontuzje. Przyznaję, że czasami na wyścigach, jak mam kryzys, zastanawiam się, dlaczego wybrałam jazdę na rowerze, a nie szermierkę lub szachy. Mimo wszystko kocham kolarstwo i nie zamieniłabym go na żadną inną dyscyplinę...
Fajne prawda?:)
i jeszcze cos specjalnie dla Damiana ( na swojej stronie Maja pisze coś w rodzaju bloga, będe podczytywać w miarę wolnego czasu):
cytat nr 1
" W Jakuszycach zaczyna panować moda na bieganie na nartach po zmroku, z czołówką. Nie omieszkałam spróbować... Dodatkowo zmotywowana porannym zwycięstwem Justyny Kowalczyk w biegu na 10km podczas Tour de Ski, tak spędziłam noworoczny wieczór z moim Przemkiem. Wrażenia nieziemskie, ponad 30km w nogach i cudowne, pozytywne zmęczenie. Jeśli cały rok będzie taki jak jego pierwszy dzień to już się go nie mogę doczekać :)."
cytat nr 2
"Nie ma nic lepszego po listopadowej przerwie jak trening na nartach biegowych w Jakuszycach. Wczoraj otworzyłam swój prywatny sezon narciarski i po raz kolejny
przekonałam się, że jeśli nie kolarstwo górskie, to dyscypliną, w której z całą pewnością mogłabym się odnaleźć jest narciarstwo biegowe. Z całą pewnością nie posiadam techniki Justyny Kowalczyk, a tym bardziej nie rozwijam prędkości umożliwiających dotrzymanie jej kroku, odczuwam natomiast nieopisaną przyjemność z uprawiania tego sportu i po raz kolejny gorąco do tego zachęcam.
Niemal wszystkie trasy wokół Polany Jakuszyckiej pokryte śniegiem i doskonale przygotowane."
- Czas 01:50
- HRmax 167 ( 88%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 787kcal
- Aktywność Jazda na rowerze